piątek, 17 marca 2006

Czyżby skazani na rozwój?

Przez kilka miesięcy chodziłem na zajęcia grupowe terapii odwykowej, pisałem wysoko oceniane przez terapeutów prace, często bywałem na mityngach i zabierałem tam głos, spotykałem się ze sponsorem. I co pewien czas, co kilka-kilkanaście tygodni zapijałem.


Czy alkoholicy są faktycznie skazani na rozwój?

Miałem kolegę na drugie terapii, nieco bardziej niż ja zaawansowanego. Trzeźwiał dynamicznie, odrabiał straty, kupił ślicznego, zielonego Lanosa, planował ślub i kupno domu. Niedługo po Strzyżenie I-III 9warsztat organizowany w Opolu z pomocą materiałów strzyżyńskich) zaczął pić. Trwało to ok. 4 miesiące. Znaleziono go w melinie. Zgon z powodu zatrucia alkoholem. Próbowali mu pomóc koledzy z AA i terapii, próbowała pomóc Poradnia. Nic się nie dało zrobić. 
Przeczytałem gdzieś, że przestrzegając wszystkich zaleceń dla trzeźwiejących alkoholików nie masz możliwości napicia się.
 
Czy rzeczywiście ja przez te pół roku, mój kumpel i dziesiątki innych, których znam po prostu nie przestrzegali zaleceń? I tylko tyle? 
 
W głowie mojego kolegi nie siedziałem, nie wiem co myślał, ale pamiętam siebie i wydaje mi się, że naprawdę się starałem, że autentycznie chciałem nie pić. Ale może tylko mi się wydaje...
 
W książce „Anonimowi Alkoholicy” zwanej Wielką Księgą (wyd. II, Warszawa 2005) na stronie 36 napisano: „Powtórzmy raz jeszcze: alkoholik niekiedy nie posiada wystarczająco skutecznej obrony psychicznej przed pierwszym kieliszkiem. Oprócz bardzo rzadkich przypadków ani on sam, ani z pomocą innego człowieka, nie jest w stanie obronić się przed chęcią wypicia. Owa obrona musi nadejść od Siły wyższej.”
 
Czy to oznacza, że w pewnych przypadkach można sobie walić łbem w kolejne dna, chcieć rozpaczliwie przestać pić, być do bólu uczciwym wobec siebie i... zdechnąć z z powodu picia, bo Siła Wyższa nie zadziałała na czas (lub w ogóle)? Czy to oznacza, że część alkoholików skazana jest na śmierć z powodu choroby alkoholowej i nic, co zrobią oni sami, ich bliscy, Wspólnota AA i lekarze, nie jest w stanie ich uratować?
 
Wiele razy słyszałem, jak alkoholicy sami siebie nazywają skazanymi na rozwój. Pamiętam z terapii ilustrację tego powiedzenia: ruchome schody jadące w dół, a na nich alkoholik, który stale musi przebierać nogami, żeby nie dać się zwieźć na dół, bo tam picie i śmierć. Alkoholik nie musi wspiąć się na samą górę, ale jeśli przestanie się wspinać - przegra. Bezruch to klęska.
 
Czy faktycznie brak rozwoju prowadzi nieuchronnie do picia? I to wszystko jedno czy po roku, trzech czy dwudziestu trzech latach niepicia?
 
Czy wspinanie się nieustanne po tych schodach gwarantuje abstynencję?

Krok Piąty Programu Dwunastu Kroków AA, to niezwykle ważny, być może nawet w ogóle pierwszy, trzeźwy krok w stronę innych ludzi, w kierunku budowania z nimi prawdziwej więzi. Jest to realizacja pragnienia, aby z innymi ludźmi być, a nie tylko ich „mieć”. To początek końca izolacji alkoholika… 



Dużo więcej w moich książkach

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz