czwartek, 20 maja 2010

Źródła samozadowolenia

Ktoś podrzucił mi temat „Samozadowolenie. Jestem trzeźwy i co dalej?” i pierwsze, co przyszło mi do głowy, to zdumienie – jak wielkie zmiany zaszły we Wspólnocie AA w Polsce w ciągu ostatniej dekady. Dziesięć lat temu (prawie) żaden z alkoholików nie odważyłby się głośno powiedzieć „wytrzeźwiałem”. Zalecaną, wskazaną i dobrze widzianą formą było – „trzeźwieję” i wiadomo było, że całe to trzeźwienie nigdy, z samego założenia, wręcz nie może zakończyć się – wytrzeźwieniem. Deklaracja typu „jestem trzeźwy”, ponad wszelką wątpliwość świadczyła o nawrocie choroby alkoholowej i po prostu wyraźnej chęci napicia się; co do tego nie było wtedy wątpliwości.
Przypominam też sobie, że kiedy podczas mityngu AA powiedziałem o sobie, że jestem trzeźwy, że w chwili obecnej alkohol nie stanowi problemu w moim życiu, kilku weteranów chciało mnie wyprosić z sali twierdząc, że Wspólnota AA jest właśnie dla tych i tylko dla tych, którzy z alkoholem problem mają i którzy trzeźwieją, ale nigdy nie wytrzeźwieją, nigdy nie będą trzeźwi.
Ano, czasy się zmieniają… na szczęście. I chociaż Anonimowi Alkoholicy w Polsce są równie otwarci i gotowi na zmiany, jak Kościół katolicki, to jednak pewien postęp widać także i u nas – chodzi tylko o to, żeby patrzeć z wystarczająco odległej perspektywy.

Źródła samozadowolenia. Jestem trzeźwy i co dalej?

Ale wracając do tematu – w pewnym momencie trzeźwy już byłem mniej czy bardziej, w każdym razie stwierdziłem, że mijają miesiące, a ja nie piję. Satysfakcji i samozadowolenia wynikającego z faktu, że ja, alkoholik, nie upijam się notorycznie do nieprzytomności, nie starczyło mi, jak pamiętam, na zbyt długo. Trochę to przypominało bolący ząb i wizytę u dentysty. Boli, boli, boli, boli, wreszcie przełamuję strach, idę do stomatologa, wyrywanie zęba boli jeszcze bardziej, ale już krótko i… ulga. A następnego dnia, wprawdzie gęba jeszcze opuchnięta, ale bolącego zęba już nie ma, więc nastrój świetny, wręcz euforyczny. Tylko ile dni, tygodni, czy miesięcy można się cieszyć o poranku z braku bolącego zęba?
 
Samozadowolenie wynikające z abstynencji trwało zdecydowanie dłużej, niż to zwykle bywa po wizycie u dentysty, ale też się niestety kiedyś skończyło. Do pewnego momentu udawało mi się, zresztą nawet dość skutecznie, przeciągać ten stan dzięki mityngom AA. W mityngowej salce przypominałem sobie, albo ktoś przypominał mi swoją wypowiedzią, jakiś wyjątkowo koszmarny kawałek mojego życiorysu, jakieś szczególnie paskudne wydarzenie z czasów picia i… ulga, samozadowolenie, spokój, pogoda ducha, dobry nastrój – no, przecież nie piję!
 
Nie pamiętam dokładnie, kiedy minęło mi samozadowolenie wynikające z niepicia. Może było to wtedy, gdy usłyszałem od jednego z naszych weteranów, że kiedyś był s…synem pijanym, a później, i to dość długo, s…synem trzeźwym? A może trwało do czasu, gdy w jednej z naszych książek przeczytałem: „… my nie opowiadaliśmy wtedy na mityngach o naszym piciu. Nie było takiej potrzeby. Sponsor i Doktor Bob znali wszystkie szczegóły. Szczerze mówiąc, uważaliśmy, że to wyłącznie nasza sprawa. Poza tym umieliśmy już przecież pić. Za to osiągnięcia i utrzymania trzeźwości musieliśmy się dopiero nauczyć”?
Tak czy inaczej, kiedyś w końcu zrozumiałem, że całymi latami poprawiałem sobie nastrój, polepszałem samopoczucie, zapewniałem ulgę, pijąc alkohol, a teraz robię tak naprawdę coś bardzo podobnego, to jest nadal reguluję swoje uczucia w sposób niezbyt naturalny tyle, że zamiast wódki używam do tego celu mityngu AA.
Pewnie wtedy to właśnie, powolutku i z wielkimi oporami, zaczęło docierać do mojej świadomości, że ja się zwyczajnie pomyliłem, że zupełnie błędnie, i w sposób dla mnie wysoce niebezpieczny założyłem, że Anonimowi Alkoholicy = mityng AA. Do tego momentu nie zdawałem sobie sprawy, że siłą Wspólnoty i nadzieją dla ludzi uzależnionych, jest Program Anonimowych Alkoholików, a nie latanie po mityngach i manipulowanie tam swoimi uczuciami, rozładowywanie emocji, poprawianie sobie nastroju.
 
Minęło jeszcze kilka lat, zanim przyznałem i uznałem, że choroba alkoholowa, uzależnienie, alkoholizm, nie usprawiedliwia – alkoholizm zobowiązuje. Że trzeźwość jest stanem naturalnym, a nie powodem do nieustannego świętowania. A czym jest? Powiedziałbym, że jest podstawą, punktem wyjścia do tego, bym swoje życiowe role realizował w sposób właściwy. Jeżeli będę dobrym – w najszerszym znaczeniu tego słowa – mężem, ojcem, synem, przyjacielem, sąsiadem, pracownikiem, podwładnym, szefem itd., to niewątpliwie będę miał uzasadnioną podstawę i powód do satysfakcji. Samo niepicie mi ich jeszcze nie zapewni. Choć czasem miałbym ochotę dodać – niestety… 





Więcej w moich książkach


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz