czwartek, 29 grudnia 2011

Ocet czy miód?

Sponsorowanie to – według mnie oczywiście – najważniejsza służba we Wspólnocie AA. Kiepscy mandatariusze, rzecznicy, czy powiernicy (jeśli takowi się nam trafią), odchodzą wraz z upływem swojej kadencji. Kiepski sponsor (ewentualnie, bo i cóż znaczy to w praktyce?), to problem dziesiątków podopiecznych. 
 
Ocet czy miód? – Z notatnika alkoholika (odc.9)
 
Niedawno zakończyłem aktualizację i korektę materiałów pomocniczych na warsztat KpK w Woźniakowie. No, czy skończyłem, to się dopiero okaże, bo teraz pełną parą ruszył do pracy zespół weryfikujący te materiały i to, co zrobiłem. A kiedy myślę o Woźniakowie, to automatycznie o sympatycznych i gościnnych księżach salezjanach, a to z kolei skłania mnie do rozważań o św. Franciszku Salezym i jego postawie…
 
Prawie pięć wieków przed Soborem Watykańskim II, Franciszek propagował ideę powszechnego powołania chrześcijan do świętości, ale tym razem nie o to mi chodzi. Św. Franciszek znany był z wyrozumiałości, łagodności, uprzejmości i taktu; wyznawał zasadę: więcej much złapie się na kroplę miodu, aniżeli na całą beczkę octu. 
 
Pomijając może niezbyt szczęśliwe obecnie porównanie do much, zastanawiam się nad właściwą postawą sponsora wobec podopiecznego w AA. Pojawia się tu wiele pytań. Takt i uprzejmość? Na pewno tak. Wyrozumiałość i prawo do błędu? Czy faktycznie w nieskończoność i bez granic?
 
To pewnie miło być lubianym przez wszystkich, ale niedawno usłyszałem w Londynie ciekawe stwierdzenie: jeśli w procesie pracy nad Programem 12 Kroków, ani przez chwilę, nie żywiłem urazy do swojego sponsora, to… albo sam siebie oszukuję, albo z tym sponsorem coś jest nie tak.
Ja urazy miałem… Choć łagodności i wyrozumiałości od mojego sponsora nadal się uczę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz