środa, 10 kwietnia 2013

Zwycięzców poznaje się...

Zwycięzców poznaje się na starcie

Gawędę o "Antyporadniku" Miki Dunin zamierzałem początkowo zatytułować "Narodziny gwiazdy" - zrezygnowałem z tego pomysłu tylko ze względu na skojarzenia ze starymi, znanymi filmami o takim właśnie tytule, bo - jak podpowiada mi księgarskie doświadczenie i instynkt - Mika Dunin już niedługo stanie się znaczącą postacią polskiego pisarstwa.

Pisarstwa, zaznaczam, bo to dla mnie ważne - skandalizujących wynurzeń celebrytów czy polityków, pisanych oczywiście przez ghostwriterów, do pisarstwa przez duże "P" jakoś nadal nie zaliczam. Właściwie… przez małe "p" też nie, ale mniejsza z tym. Mika Dunin: czy to na pewno narodziny pisarki? Mam pewne podejrzenia, ale… o tym później.

Prawdopodobnie pierwszy raz w życiu znalazłem się w tak bardzo odpowiednim czasie w tak właściwym miejscu, miałem więc okazję obserwować, jak się to wszystko zaczęło.

W pewnym poważnym portalu internetowym, wyjątkowo dalekim od skandali i plotek, pojawiło się kilka tekstów Miki Dunin, a zwłaszcza "Jak stracić męża?" i "Jak stracić żonę?". Wywołały one lawinę komentarzy, prawdopodobnie największą w dziejach tego portalu, którego czytelnicy słyną wręcz z powściągliwości. Temperatura dyskusji rosła: oburzenie, bo w tekstach było też dość odważnie o seksie, i złość przeplatały się w komentarzach z podziękowaniami, wyrazy zachwytu z agresywnymi pretensjami i zarzutami. Pojawiły się też prośby, pomysły, propozycje następnych tematów z serii "jak stracić…". Wtedy Mika Dunin zamilkła.

Mijały tygodnie i miesiące, nowych tekstów w portalu nie było. Jakoś nie chciało mi się wierzyć w nagłą utratę zainteresowania autorki poruszanymi tematami - to po pierwsze. Po drugie, trochę w końcu znam tę branżę, więc domyślałem się, co mogło się stać i nawet miałem na to nadzieję. Wreszcie, wiem, do kogo należy portal, czyli - gdzie szukać informacji, gdzie wypatrywać zapowiedzi. I w połowie lutego 2013 doczekałem się tego, czego się spodziewałem, na co liczyłem, na co miałem nadzieję: Wydawnictwo WAM na swojej stronie internetowej zapowiedziało książkę Miki Dunin "Antyporadnik". Miesiąc później trafiła ona do moich rąk (książka, a nie Mika Dunin) i… "łyknąłem" ją w kilka godzin, czytając łapczywie, a nawet zachłannie, ale bez wyrzutów sumienia w związku z tym, bo wiem już przecież, że będę do niej wracał i to nie raz.

Przyznaję od razu, że okres fascynacji poradnikami minął mi dawno temu. Wielką falą napłynęły one do nas, głównie z Ameryki, w latach dziewięćdziesiątych XX wieku i wtedy po prostu się nimi… przekarmiłem. Jednak najważniejsze było coś innego - nic, albo prawie nic dzięki nim w moim życiu (domu, rodzinie, środowisku) się nie zmieniło. Stosowałem się do zawartych w nich zaleceń, ale albo efekty były odmienne od zamierzonych, albo moje starania opacznie rozumiano i odbierano. Lektura poradników adresowanych do Amerykanów należących do middle middle class, urodzonych i wychowanych w zupełnie innych warunkach, w innej kulturze religijnej, środowisku itd., czyli do ludzi o ewidentnie odmiennej mentalności, nie przyniosła (w moim przypadku) pożądanych rezultatów.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz