Po pierwsze – nie istnieje żadna opolska szkoła sponsorowania. Z perspektywy bardzo odległej, nasze stosunkowo niewielkie środowisko (uczestników mityngów AA w Opolu) może wydawać się jednolite, ale to złudzenie. Ja miałem trzech sponsorów, z czego tylko pierwszy pochodził z Opola. Koledzy pracowali ze sponsorami z Jastrzębia, Koszalina, Rybnika itd., a więc nasze doświadczenia nie są identyczne, a wręcz przeciwnie – są bardzo różne. Nie robiliśmy Programu AA w ten sam sposób. Nasi podopieczni korzystali i korzystają nadal z naszych doświadczeń, a więc mowy nie ma o jakiejkolwiek unifikacji. Choć zapewne kiedyś to nastąpi. Szkoła londyńska to jeszcze większy skrót myślowy – w końcu byłem tam, znamy się, utrzymujemy kontakty, więc odrobinę pojęcia na ten temat mam. Generalizacja niewątpliwie ułatwia życie, ale chyba nie zawsze dobrze nam służy.
Krok Czwarty: Zrobiliśmy gruntowny i odważny obrachunek moralny.
Krok Piąty: Wyznaliśmy Bogu, sobie i drugiemu człowiekowi istotę naszych błędów.
Jedna z rzekomych różnic ma polegać na uldze, która powinna albo właśnie nie powinna pojawić się u alkoholika realizującego Program ze sponsorem po wykonaniu przez niego Kroku Piątego. W tym momencie mógłbym dodać, że alkoholik to takie cacuszko, co to aby żyć, musi mieć problemy, a jak ich nie ma, to sobie wymyśli, a jak już wymyśli, to musi je rozwiązywać, a jak nie potrafi, to użala się nad sobą, ale… to już inna sprawa.
Większość zawodowego życia spędziłem w handlu, a więc moje porównanie dotyczące tych dwóch Kroków będzie dotyczyło hipermarketu. Korzystam z niego od wielu lat, gdy alkoholikom z nieco mniejszym doświadczeniem staram się przybliżyć, wyjaśnić, o co w tym wszystkim chodzi.
Krok Czwarty to inwentaryzacja, remanent. W sklepie wynikiem tego… kontrolnego spisu towarów jest wykaz towarów jakie w magazynie posiadamy (rodzaj, liczba) oraz – co bardzo ważne zwłaszcza w sklepach z działem spożywczym – w jakim są one stanie. Podczas inwentaryzacji odkrywamy, na przykład, że mamy w magazynie sto kilogramów zgniłych mandarynek, a także, że brakuje pięćdziesiąt solniczek. Kierownik sklepu ma do dyspozycji taki spis (alkoholik zaś tabele Kroku Czwartego, z których wynika, jakich wad charakteru używa i po co). Trudno chyba zakładać, żeby goła informacja o tym, że mamy sto kilogramów zgniłych mandarynek, sprawiała ulgę, prawda?
Praca Kroku Piątego to, w naszym sklepowym przykładzie, analiza wyników remanentu (spisu towarów) oraz wnioski z niej płynące. A wniosków, do przedstawienia Wielkiemu Szefowi, podstawowych jest kilka:
- zgniłe mandarynki trzeba wyrzucić, bo do sprzedaży już się one nie nadają,
- mandarynki zgniły, bo w magazynie składowane są w zbyt ciepłym miejscu,
- magazyn trzeba zorganizować inaczej tak, żeby w miejsce owoców trafiły narzędzia, bo na owoce trzeba znaleźć chłodniejszą lokalizację, inaczej nadal będą nam gniły,
- solniczek brakuje zapewne dlatego, że regał z drobnymi artykułami, ulokowaliśmy w miejscu trudnym do obserwacji przez ochronę, a więc są one łatwym łupem złodziei,
- solniczki i inne takie trzeba przenieść bliżej kas, w miejsce łatwe do obserwacji; może na przykład w miejsce grabi, które ukraść nie jest tak łatwo.
Powtarzam raz jeszcze: Krok Piąty to są wnioski z inwentury Kroku Czwartego. Wnioski! Zgniłe owoce jeszcze wywiezione nie zostały, magazyn nie jest jeszcze zreorganizowany, solniczki i grabie jeszcze nie zostały zamienione miejscami. Ulga? A z jakiego powodu?
Nie chciałbym przy tej okazji wylewać dziecka z kąpielą. Ja Krok Piąty realizowałem w życiu kilka razy, z różnych powodów zresztą, i przynajmniej za pierwszym i drugim ulgi doznałem. Jednak nie wynikała ona z faktu uświadomienia sobie wad charakteru oraz wynaturzonych instynktów, ale ze świadomości, że oto podołałem trudnemu zdaniu, nie uciekłem, nie przerwałem, dałem radę – podjąłem się i skończyłem. Kroki Cztery-Pięć to trudna, nieprzyjemna praca, ale… to jest już za mną – uf!
W moim przypadku pojawiła się też inna, jakby dodatkowa, korzyść płynąca z rzetelnej realizacji Kroku Piątego. Całe życie bałem się odrzucenia, krytyki, śmieszności; wiecznie się bałem, co oni (jacykolwiek oni, rodzina, współpracownicy, szkolni koledzy itd.) sobie o mnie pomyślą, jak zareagują, kiedy dowiedzą się, jaki ja naprawdę jestem i kim jestem. Czytając swoją pracę Piątego Kroku innym alkoholikom wyjawiałem im właśnie pełną prawdę o sobie, wychodziłem naprzeciw swoim lękom, mierzyłem się z nimi. Od tego czasu nigdy już się nie bałem, że przez kogoś zostanę odrzucony… choć bywałem.
Oczywiście z ulgą nie ma to zupełnie nic wspólnego.
Pamiętam jeszcze z „Rozprawy o metodzie” Kartezjusza: Tak więc rozbieżność mniemań nie pochodzi stąd, aby jedni byli roztropniejsi od drugich, ale jedynie stąd, iż prowadzimy myśli nasze rozmaitymi drogami i nie rozważamy tych samych rzeczy.
A sponsorowanie ocenić można ewentualnie po jego efektach, bo na pewno nie po takiej czy innej (lepszej albo gorszej?) szkole. Nawet najlepsza szkoła to jeszcze nie wszystko – trzeba się jeszcze pilnie uczyć i być na dokładkę przyzwoitym człowiekiem… po prostu.