Napił
się, i na pewien czas wrócił do alkoholu, alkoholik po Programie (przepracował
ze sponsorem pełnych Dwanaście Kroków). Znajomi z daleka twierdzą, że to się
zdarza, że powinienem się przyzwyczajać. No… nie wiem… W naszym mieście jest to
pierwszy taki przypadek – chyba, że o czymś nie wiem, ale w tak małej
społeczności wydaje mi się to mało realne. Owszem, wracali (setkami) do picia
alkoholicy po terapii odwykowej albo w jej trakcie, zdarzało się (niezbyt
często), że łamali abstynencję alkoholicy pracujący na pierwszych kilku Krokach
AA, ale po zrealizowaniu ze sponsorem całego Programu???
W
każdym razie z tym przyzwyczajaniem się chyba jednak trochę jeszcze poczekam.
Może tylko dlatego, że naiwnie nie chcę (ot, mam zachcianki!), żeby coś takiego
stało się u nas normą.
Współczuję
znajomemu (na szczęście znowu spotykamy się na mityngach), ale przede wszystkim
sytuacja ta zainteresowała mnie z innego powodu: otóż uważam, że jeśli coś
takiego się stało, to widocznie w którymś momencie popełniony został błąd. Nie,
nie chodzi mi o szukanie winnych, ale o rozpoznanie zagrożenia, znalezienie
pułapki, żebym nieświadomie nie wpakował się w nią ja albo jakiś inny
alkoholik.
Kluczem
do zagadki okazało się jego stwierdzenie: w
n...tym roku abstynencji zaczęło mi się wydawać, że może jednak nie jestem
alkoholikiem, może mnie źle zdiagnozowano… Ano, właśnie… źle zdiagnozowano.
Nic nadzwyczajnego, prawda? Przykre to zapewne, ale przecież błędne diagnozy
zdarzają się najlepszym nawet lekarzom i specjalistom. Tyle, że…
Przypomniałem
sobie wtedy dwa zdania z Wielkiej Księgi: Pierwszy
krok na drodze do zdrowienia, to dojście do stanu, kiedy musimy przede
wszystkim upewnić się i przekonać samych siebie, że jesteśmy alkoholikami.
Musimy pozbyć się złudnej wiary, że jesteśmy tacy sami jak inni* i kiedy
przyszła moja kolej na prowadzenie mityngu**, zaproponowałem je jako temat
dodatkowy, podpowiadając też pytania pomocnicze: czy ponad wszelką wątpliwość sam
wiem i czuję, że jestem alkoholikiem, czy może tylko ktoś taką postawił mi
diagnozę, a ja w nią po prostu uwierzyłem?
Mam
nadzieję, że liczne wypowiedzi przydały się i przydadzą wszystkim uczestnikom
mityngu. A pytanie… może warto zadać je samemu sobie? Alkoholizm to taka
choroba, w której diagnoza najlepszego specjalisty może się odbić od braku
przekonania chorego jak groch od ściany albo zniknąć, rozpłynąć, jak łzy w
deszczu. I, co jest chyba najgorsze, może się tak stać po wielu latach; przypomina
to bombę z opóźnionym zapłonem.
Okazało
się, że była to też znakomita okazja, żebym przypomniał sobie, jak to było ze mną,
a było tak, że zewnętrzne diagnozy (byłej żony, wyedukowanej w dziedzinie
alkoholizmu koleżanki, jakiegoś przypadkowego lekarza) okazywały się nie tyle elementami
mojego poddania się, co – jak to świetnie określił kolega – jedynie punktem
wyjścia do jakichś chorych negocjacji, jednak nie z osobą, która mi postawiła
diagnozę, ale z sobą, z życiem, z rzeczywistością, z faktami, z alkoholizmem.
Dzięki
stwierdzeniu: musimy przede wszystkim
upewnić się i przekonać samych siebie, że jesteśmy alkoholikami, lata temu
przestałem diagnozować kogokolwiek, jako alkoholika. Swoje mogę myśleć, różne
przekonania mieć mi wolno (dla siebie i na swój użytek), ale wygłaszanie ich to
już inna sprawa. Nie chciałbym, żeby kiedyś, choćby po wielu latach,
jakikolwiek alkoholik wykorzystał moją diagnozę przeciwko samemu sobie,
produkując wątpliwości, że może on jednak nie jest tak całkiem uzależniony,
może Meszuge-sponsor pomylił się, stawiając mu diagnozę, choćby i w najlepszej
wierze. Od diagnozowania są profesjonaliści – ja jestem tylko zwykłym pijakiem,
który przestał pić. W każdym razie od lat pytam kandydatów na podopiecznych,
czy są alkoholikami, czy są tego absolutnie pewni; jeśli tak, to być może (właśnie tak! to tylko
możliwość, szansa!) będę w stanie im pomóc.
Drugie
zdanie cytatu (Musimy pozbyć się złudnej
wiary, że jesteśmy tacy sami jak inni) też okazało się ciekawe. Ano,
właśnie… czy jestem taki sam jak inni? Oczywiście nie chodzi mi tu o odmienną
niż u ludzi nieuzależnionych, zdrowych, reakcję alkoholika na alkohol. Tak więc, pomijając ten organiczny detal, czy
jako alkoholik po terapiach i Programie AA jestem taki sam, jak inni ludzie?
Oczywiście szybko okazało się, że „inny” nie znaczy ani gorszy, ani lepszy –
inny to po prostu inny, bez żadnych ocen moralnych.
Przeglądałem
(w pamięci) rozmaite… manifestacje choroby alkoholowej, to jest przekonania,
postawy, zachowania, wybory, decyzje itd.,
niezbyt trzeźwe mimo dłuższej abstynencji, i jakoś tak coraz bardziej
przekonywałem się, że chyba jednak nie, nie jestem dokładnie taki sam. Ostatecznie
problem rozwiązał przyjaciel jednym genialnie prostym stwierdzeniem: ludzie
normalni (to jest nieuzależnieni) są właśnie tacy w sposób naturalny, niewymuszony
i bezrefleksyjny, natomiast ja, jako alkoholik, żeby żyć jak człowiek normalny
(cokolwiek to znaczy), muszę się jednak trochę napracować. Wszyscy
rozumieliśmy, że zupełnie nie chodzi tu już o picie, o kłopot z utrzymaniem
abstynencji. W każdym razie zgadzam się w zupełności. Normalny, czyli taki sam
jak inni ludzie, mogę być tylko warunkowo, tylko dzięki stałej, systematycznej
realizacji pewnych zadań – Dwunasty Krok, służba, obrachunek moralny, uczciwość
wobec siebie…
Tragedią naszego życia jest to,
jak głęboko musimy cierpieć, zanim nauczymy się prostych prawd, według których
trzeba żyć –
„Anonimowi Alkoholicy wkraczają w dojrzałość”.
--
* „Anonimowi Alkoholicy” wydanie II, strona
25. Swoją drogą wątpię, żeby w oryginale było określenie „zdrowienie”, wydaje
mi się ono zbyt… terapeutyczne. Do sprawdzenia!** Grupa, którą uważam za swoją, służbę prowadzącego powierza jednocześnie dwóm alkoholikom na okres pół roku, i już oni sami mają się między sobą dogadywać, kto który mityng prowadzi. W ten sposób do służby prowadzącego wprowadziliśmy, konieczny w tych warunkach, element porozumienia, współdziałania, a grupa znacznie rzadziej styka się z problemem absencji prowadzącego, który też przecież ma prawo do urlopów czy chorowania. Do zadań prowadzącego należy u nas przygotowanie dodatkowych (poza Krokami) tematów mityngu.