piątek, 5 grudnia 2014

Notatki sponsora (odc. 043)

Zwrócił się do mnie alkoholik z prośbą o pomoc w realizacji Programu AA. Nic w tym nadzwyczajnego, w środowisku Anonimowych Alkoholików próśb o sponsorowanie pada zapewne wiele każdego dnia. Szczególne było to, że zanim zdążyłem odezwać się, już postawił warunki i to dość konkretne: zdecydowanie nie zgadzał się na uczestnictwo w mityngach AA oraz pełnienie we Wspólnocie jakiejkolwiek służby. Wynikać to miało – jak stwierdził – z braku czasu oraz faktu, że w lokalnym środowisku jest postacią znaną.
Po dłuższym zastanowieniu – odmówiłem. Czas do namysłu potrzebny mi był dlatego, że tym razem nie posłużyłem się jakimś konkretnym doświadczeniem, bo przecież nigdy wcześniej czegoś takiego nie robiłem, ale przekonaniem wynikającym z literatury Anonimowych Alkoholików.

Wielka Księga strona 14: Faktem nadzwyczajnym dla każdego z nas jest to, że odkryliśmy wspólną drogę do rozwiązania problemu. Znaleźliśmy sposób, który aprobujemy i w imię, którego możemy połączyć się w braterskiej i harmonijnej akcji.

Otóż właśnie! Odkryliśmy wspólną drogę, łączymy się w harmonijnej akcji – ja po prostu nie wierzę, żeby rozwiązanie problemu alkoholizmu, którym od końca  lat trzydziestych ubiegłego stulecia dysponuje Wspólnota AA, działało poza Wspólnotą albo… obok niej.

Dawno, dawno temu wykombinowałem, i nadal tak właśnie to widzę i rozumiem, że swoista „oferta” Anonimowych Alkoholików to trzy elementy:
- realizacja ze sponsorem Programu, a następnie samodzielne sponsorowanie,
- służby pełnione na różnych poziomach struktury Wspólnoty Anonimowych Alkoholików,
- mityngi (spotkania), na których dzielimy się doświadczeniem wynikającym z dwóch poprzednich.

Stołek na trzech nogach jest zawsze stabilny, nie kiwa się. Trzeźwość oparta na jednej tylko podporze, jeśli coś takiego w ogóle da się zmajstrować, będzie chwiejna, niepewna, ale przede wszystkim mnóstwo wysiłku wymagało będzie jej utrzymanie – wysiłku tak dużo, że może już sił nie starczyć na nic innego. A przecież, jak to napisał mój sponsor w  „Skrytce 2/4/3”: Jeżeli trzeźwość nie rodzi trzeźwości, oznacza, że jej nie było, albo umarła jak drzewo, które uschło zanim zakwitło, pozbawione życiodajnego środowiska…

9 komentarzy:

  1. Meszuge.Czesto Pana czytam i wiem,ze bardzo zaglebil sie Pan w strukture AA.Czy aby to jednak nie jest nadinterpretacja tematu.Wedlug niektorych Robotow(ludzi po programie,roboty,bo od kazdego usyszysz to samo:program,kroki,sponsor,sluzba itp)trzezwienie bez sponsora jest gorsze,wrecz nijakie.Czy nie jest to odrobine aroganckie,iz AA rosci sobie prawo do jedynie slusznej i prawdziwej drogi do trzezwosci?(pomijajac fakt iz dochodzi element Sily Wyzszej[tzn."Boga"],co w XXI wieku jest,nie tyle co archaiczne,co niedopuszczalne i szkodliwe.Z wieloma przemysleniami sie z Panem zgadzam,cenie Pana za spostrzegawczosc,inteligencje,umiejetnosc formowania zgrabnych zdan itp.Ale nie zauwazyl Pan,ze cale to sponsorowanie i program,to zwyczajna droga neofity do pozostania czlonkiem ogranizacji religijnej(jakiejkolwiek).pozdrawiam.Tomasz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz.
      Nic mi nie wiadomo, żeby Wspólnota AA upierała się i twierdziła, że tylko ona dysponuje jedynie słuszną i prawdziwą drogą do trzeźwości. Tym niemniej czasem poglądy takie prezentują niektórzy alkoholicy. To jednak jest ich opinia i przekonanie, a nie oficjalne stanowisko Wspólnoty AA. Nie uważam też AA za organizację religijną.

      Moim zdaniem dobry jest absolutnie każdy sposób, dzięki któremu alkoholik wytrzeźwieje, pod warunkiem, że jest on skuteczny.

      Usuń
  2. Panie Tomku, cóż za wnikliwa analiza Wspólnoty AA i jej Programu 12 Kroków a w szczególności ludzi - Robotów! "archaiczne", "niedopuszczalne i szkodliwe", "sponsorowanie i program,to zwyczajna droga neofity do pozostania członkiem organizacji religijnej". Wspólnota AA nie jest organizacją (polecam słownik PWN i definicję organizacji), nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek religią. Z Pana postu ewidentnie widać, że nie zna Pan ani Wspólnoty a sformułowane opinie są po prostu nieprawdziwe. Wielu ludzi na całym świecie dzięki Wspólnocie wytrzeźwiało. I to jest najważniejsze. To jest zdecydowanie dopuszczalne i raczej nieszkodliwe.

    OdpowiedzUsuń
  3. No tak, ale mógł Pan mu poradzić uczęszczanie na mitingi w innej lokalizacji, gdzie nie będzie aż tak znany, jeśli to dla niego obecnie problem. Skąd wiadomo, że by się nie zgodził? Ludzie dopiero zaczynający niezależnie od inteligencji są we mgle i wielu rzeczy nie widzą. Można im podpowiedzieć kompromisowe rozwiązanie. O służbach na tym etapie to nie ma sensu nawet rozmawiać, bo on nie ma stażu abstynencji, by objąć jakiekolwiek i pojęcia o AA.
    Czy aby Pana tak rygorystyczne stanowisko nie jest odepchnięciem na stałe od wspólnoty AA?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "O służbach na tym etapie to nie ma sensu nawet rozmawiać, bo on nie ma stażu abstynencji, by objąć jakiekolwiek i pojęcia o AA". Ciekaw jestem jaki staż jest potrzebny do pełnienia służb ? Na początku mojej drogi ku trzeźwości, przygotowałem dla zabawy przyporządkowanie stopni wojskowych do danych okresów stażu abstynencji (autor bloga wie o czym piszę). Czasami wydaję mi się, że gdzieniegdzie można by to wdrożyć. 6- mcy - sierżant - może prowadzić mityngi, 2 lata - st. chorąży sztab. - może być rzecznikiem grupy, 3 lata - porucznik - może służyć w Intergrupie, Regionie, 8 lat - podpułkownik - może być powiernikiem. Od 12 lat generałowie:-). Nie będą przecież koty skakać po pagonach :-) Zapicie - degradacja do szeregowego i pozbawienie wszelkich służb :-)

      Usuń
    2. "Na początku mojej drogi ku trzeźwości, przygotowałem dla zabawy przyporządkowanie stopni wojskowych do danych okresów stażu abstynencji" No właśnie, to było na początku drogi i jak sam Pan widzi nie było zbyt mądre, co nie zmienia faktu, że rzecznikiem, skarbnikiem lub mandatariuszem nowicjusz być nie powinien, bo może spotkać się z problemami, które go przerosną. Widziałem rzecznika z 2 miesięcznym stażem abstynencji i na zdrowie to grupie nie wyszło. Poza posługiwaniem przy myciu szklanek itp nie wydaje się mądre powierzanie służb nowicjuszowi. Tym bardziej oczekiwanie gotowości do służb od nowicjusza, które mógłby pełnić w przyszłości jest na wyrost. Do czego ma być gotowy, skoro nie wie na czym to polega i brak mu doświadczenia? Rozmawiamy innymi językami po prostu, w rewolucyjnych zapędach, które też mają swoją czasem wartość, nie warto posuwać się do absurdu, sprzecznego ze zdrowym rozsądkiem.

      Usuń
  4. Kazdy robi co chce Meszuge nie na reke pewnie było i nie przysponsorował :)Swiadomy człowiek w walke z wiatrakami sie nie wdał pewnie tez bym tak uczynił.Co do tematu co komu pomaga wszystko jest dobre oby skuteczne wspolnota chwała jej za to ze jest bo pokazuje droge a ludzie sa rozni wiec trzeba szukac odpowiednich zeby dobrze sie czuc -jak u siebie :)pozdr

    OdpowiedzUsuń
  5. Może odmowa Meszuge wynika też z doświadczenia w podobnych przypadkach? Ja na przykład zgodziłem się sponsorować koledze, który od początku chciał robić Program po swojemu. Chciałem sprawdzić, jak to będzie. I mam swoje doświadczenie. Na pierwszym spotkaniu, kiedy mieliśmy pracować nad tym, co przygotował stwierdził, że nie niczego dla mnie nie ma i że sponsor jest mu do niczego niepotrzebny. Czy zgodziłbym się znowu w podobnej sytuacji? Jednak tak. Po to jestem, by starać się nieść posłanie. Tak, jak umiem.
    Ostatnio zastanawiam się nad tym, co spotyka mnie nader często: ferowanie kategorycznych sądów o czymś, czego się nie doświadczyło (nie tylko we Wspólnocie AA). Ja nie potrzebuję sponsora, bo realizuję Program w życiu samodzielnie. Na pytanie "w jaki sposób?" rzadko słyszę konkrety. Ale on wie, że sponsor w niczym mu nie pomoże...
    Na taką postawę nie ma rady. Żeby chcieć czegoś spróbować, coś zmienić, przyjąć czyjeś zdanie za godne uwagi, potrzeba już jakiegoś tam przebudzenia duchowego. A te z kolei trudno jest osiągnąć, jeśli jest się zamkniętym na drugiego człowieka (ktoś mnie kiedyś spytał, czy wierzę, że Bóg przemawia poprzez innych ludzi). I tak koło się zamyka...
    Tomaszu, a próbowałeś realizować Program ze sponsorem? Ja próbowałem bez sponsora, a potem ze sponsorem. Mam więc porównanie. Wiem o czym mówię.
    Ale potwierdzam, że nie narzędzie jest najważniejsze, tylko rezultat. Osobiście znam dwóch alkoholików z trwałą abstynencją, którzy rozwijają się duchowo i są zadowoleni z jakości swojego życia, a także ich bliscy są z nimi szczęśliwi. Nie realizują oni Programu AA w formule sponsorowania. I świetnie. O to chodzi. A że nie rozliczyli się z przeszłością i trochę inaczej "pracują nad wadami", a także miewają kłopoty, na które ja znam rozwiązanie (a przynajmniej wiem, jak mogli by spróbować sobie pomóc), to już inna sprawa. Nie każdy w AA pracuje ze sponsorem. Nie każdy w AA potrzebuje Programu AA. I nie każdy alkoholik trzeźwieje lub zachowuje abstynencję we Wspólnocie AA.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nie tyle chodzi o doświadczenie, co o proste (tak mi się wydaje) założenie: jeśli kogoś proszę o pomoc, to widocznie sam sobie nie radzę, a moje sposoby i metody okazały się nieskuteczne. W takim razie jaki jest sens, żeby sponsor pomagał mi według moich (jak już stwierdziłem) nieskutecznych pomysłów?

      Usuń