wtorek, 30 grudnia 2014

Notatki sponsora (odc. 046)



Kilka dni temu, kiedy czekałem w kawiarni na koleżankę (nazwy opolskiej kawiarni, w której bardzo często spotykają się sponsorzy z podopiecznymi, nie podaję tutaj celowo), uwagę moją zwrócił komunikat wypowiedziany przy stoliku na drugim końcu sali, więc wypowiedziany głośno, z wyraźną złością: Przestań! Zostaw w końcu ten swój telefon i słuchaj uważnie jak do ciebie mówię! – pani w średnim wieku zwracała się poirytowana do młodego mężczyzny (na oko ze 27-30 lat), najwyraźniej syna. Pan, trzymając w dłoni telefon komórkowy, odpowiedział arogancko, z krzywym uśmieszkiem: Nie bądź taka staroświecka i zacofana! Teraz wszyscy bawią się telefonami.
Dyskretnie rozejrzałem się wkoło – nikt, ani jedna osoba, a klientów kawiarni, w różnym wieku, było przynajmniej kilkunastu, nie zajmował się swoim telefonem komórkowym. Tym niemniej byłem i nadal jestem pewien, że młody mężczyzna absolutnie wierzył w to, co mówił. Był w kawiarni obecny, widział, że nikt poza nim nie bawi się telefonem, ale jego mózg fakt ten zignorował, odrzucił! Wygrały przekonania.

Zupełnie jak alkoholik – uśmiechnąłem się lekko – przecież w naszym (uzależnionych) przypadku jest dokładnie tak samo. Dopóki nie wytrzeźwiejemy, nasze nieprawdopodobne przekonania najczęściej wygrywają konfrontację z rzeczywistością. Z niesmakiem łapałem na czymś takim sam siebie albo pokazywał mi to sponsor, obserwowałem też u podopiecznych.

Może nie twierdziłem idiotycznie, że wszyscy piją, ale to tylko dlatego, że bałem się, że ktoś wspomni o małych dzieciach, kobietach w ciąży, osobach bardzo starych, chorych itp. Nie przeszkadzało mi to jednak zupełnie upierać się, że w mojej branży piją wszyscy, a w ogóle to w tym zawodzie pić trzeba, nie da się inaczej. I nie, nie byłem kiperem.

Dziesiątki, setki razy moje przekonania przegrywały z rzeczywistością, z faktami, i to nie tylko wtedy, kiedy byłem pijany; to jeszcze dałoby się zrozumieć, choć oczywiście nie usprawiedliwić (wyjaśnienie nie jest usprawiedliwieniem!). Tragedia polegała na tym, że na podstawie tych swoich durnych przekonań podejmowałem rozmaite, niekiedy bardzo poważne, decyzje życiowe. A później… później obrażałem się na Boga, ludzi, los i zły świat, bo w naturalny sposób decyzje te rodziły konsekwencje, których ponosić nie chciałem i nawet nie rozumiałem, czemu mnie właśnie – za co?! – coś takiego spotyka.

Alkoholik napił się niecałą godzinę po wyjściu z mityngu. Powodem – według niego najwyraźniej oczywistym i wystarczającym – było to, że prowadzący dał mu delikatny sygnał, żeby powoli kończył swoją wypowiedź. Wszyscy wiedzą, że w takiej sytuacji trzeba się napić, przecież każdy by tak zrobił!
Alkoholizm to straszna choroba...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz