wtorek, 19 kwietnia 2016

Notatki sponsora (odc. 069)


Dawno, dawno temu moja żona miała koleżankę; koleżanka należała do Świadków Jehowy. Często rozmawialiśmy na tematy religijne, bo był to też okres, dłuższy niż chciałbym przyznać, w którym zmagałem się z lekturą Biblii. Po pewnym czasie zorientowałem się, że nasze rozmowy prędzej czy później utykają w martwym punkcie i to zawsze tym samym. „Ale my w to wierzymy” – twierdziła z przekonaniem ona. „A ja nie” – odpowiadałem. I już nic więcej nie było do powiedzenia.

Jestem alkoholikiem. Alkoholizm, psychoterapia odwykowa, Wspólnota AA, interesują mnie znacznie bardziej niż wielu moich znajomych z odwyku i mityngów. Historia AA, Programu, rozwój idei, stały się moją pasją, a przynajmniej hobby. Nie znaczy to, żebym na te tematy wiedział wyjątkowo dużo – dużo wiedział, zmarły niedawno, Ernest Kurc, autor najlepszej chyba historii Anonimowych Alkoholików, „Not God”. Ja, jak zwyczajny pasjonat, ale jednak laik, zgromadziłem po prostu w pamięci pewną ilość historycznych ciekawostek.

Niedawno uczestniczyłem w stosunkowo trudnej rozmowie, dotyczącej AA. Czemu trudnej – zaraz wyjaśnię, a na razie postaram się pokazać w przybliżeniu, jak rozmowa ta wyglądała.

- Czy jesteś absolutnie pewien, że taka postawa przyniesie w efekcie… ?

- Nie, absolutnie pewien nie jestem.

- Czy możesz zagwarantować, że w wyniku takiego zachowania stanie się… ?

- Nie, nie mogę zagwarantować; ani tego, ani czegokolwiek.

- Czy uważasz, że we wszystkich przypadkach… ?

- Nie, tak nie uważam. Uważam tylko, że bardzo często.

- Czy jesteś przekonany do swoich racji, co do… ?

- Nie jestem, a nawet więcej – często mam nadzieję, że właśnie nie mam racji.

- Czy twierdzisz, że regułą jest… ?

- Nie mogę twierdzić czegoś takiego. Ja właściwie tylko wierzę – na podstawie doświadczeń własnych i setek innych ludzi – że może być właśnie tak, jak mówię/myślę.


W tym momencie przypomniała mi się koleżanka żony, z tym że teraz to ja miałem do  dyspozycji jedynie swoją wiarę i przekonania. Ano, właśnie… jedynie. Przyszło mi też do głowy, że ciotka, matematyczka z zawodu, zamiłowania i pasji, miała chyba łatwiej. Ona, w razie czego, potrafiła wykazać i udowodnić ponad wszelką wątpliwość, że 3x3 = 9, a 2 i 2 to nie zawsze jest 4.

No, cóż… Jeśli mam albo miałem ochotę i potrzebę dowodzenia komukolwiek czegokolwiek w tematach AA-owskich i duchowych, to chyba niezbyt trafnie wybrałem sobie dziedzinę i pasję, a dobra wola, życzliwość, może nawet troska o bliźniego, nie są (zapewne na szczęście) w takich dyskusjach znaczącym argumentem.