Nie spędziłem we Wspólnocie całego życia,
ale chyba wystarczająco długo, żeby zauważyć zmieniające się przekonania
uczestników naszych spotkań. Większość tych zmian wynika z procesu trzeźwienia
podczas pracy ze sponsorem na Programie, ale są też i takie zmiany, które
wydają mi się podporządkowane modzie. A tak, w AA obserwuję także modę na takie
lub inne postawy, przekonania, a przynajmniej mityngowe wypowiedzi. A moda, jak
to moda – czasem się zmienia, czasem powraca.
Na warsztacie, w którym uczestniczę, prowadzący zaproponował
pytanie/temat: Czy modlę się o konkretne rzeczy? Nic w tym pytaniu trudnego,
ale tak jakoś się stało, że otworzyło mi ono sejf z wieloma wspomnieniami, przemyśleniami, przeżyciami,
doświadczeniami...
1. Kilkanaście lat temu zaobserwowałem w
moim mieście i w środowisku AA modę na deklaracje typu: ja już o nic Boga nie proszę, tylko dziękuję. A jeśli ktoś
przyznawał się do jakichś próśb, to tylko ogólnych i globalnych, np. pokój na
świecie albo rozwiązanie światowego problemu niedożywienia. Moda minęła po
kilkunastu miesiącach. Pojawiły się inne. Z czasem zastępowane przez jeszcze
nowsze. Właściwie w modzie nie ma nic złego, ale może czasem warto odważyć się
(tak – właściwe słowo!) na swój własny styl, na odrobinę intuicji i natchnienia,
na powierzenie wreszcie? Znajdziemy
intuicyjnie sposób postępowania w sytuacjach, których dotąd nie umieliśmy
rozwiązać (WK, s. 72). Znajdziemy? Tak… jeśli szukamy…
2. Ignacjański Fundament (rekolekcje
prowadzone przez jezuitów) i… to nieprawda, że zawsze, gdy czegoś pragniemy
albo nawet pożądamy, oznacza to coś złego, i nie tylko nie powinniśmy tego osiągnąć,
ale nawet niewłaściwe jest chcieć. To bzdura! Nazwanie naszych pragnień,
wyrażenie ich, pozwala nam lepiej poznać samych siebie, ale przede wszystkim
zbliża nas do Boga. Nasze najgłębsze pragnienia, pragnienie zmiany, rozwoju,
stania się pożytecznym dla innych, mogą się okazać sposobem przemawiania Boga
do nas; czasem tak właśnie powołuje On ludzi do określonych zadań.
3. Znajomy zwierzył się, że właśnie
skończył Program, ale zupełnie nie czuje potrzeby pomagania innym. – Wiem, że powinienem mieć potrzebę,
pragnienie przekazywania Programu kolejnym alkoholikom – wyznanie to
wyraźnie wiele go kosztowało – ale… no,
nie mam. Nie będę przecież udawał i oszukiwał. Smutno mi się robiło, gdy
dotykałem jego smutku. Przyznał też, że niektóre zadośćuczynienia robił bez
większego zaangażowania, po prostu tylko dlatego, że sponsor go zmusił, a kilku
nie zrobił w ogóle, bo nie czuł potrzeby wynagradzania szkód paru konkretnym
osobom.
Nie pragnie pomagać, nie pragnie
zadośćuczynić kilku osobom… przez dłuższą chwilę nie wiedziałem, jak mu
pomóc, co mu powiedzieć, ale nagle przyszło mi do głowy określenie, którego od
lat używam wobec alkoholików przyjeżdżający na warsztat Krok za Krokiem do
Woźniakowa (ludzie, którym się chce chcieć), i powiedziałem: Rozumiem, że teraz nie czujesz pragnienia
przekazywania Programu, nie pragniesz też paru osobom zadośćuczynić, ale czy
przynajmniej chcesz chcieć? – patrzył na mnie bez zrozumienia, więc
dodałem: Czy pragniesz być albo stać się
takim człowiekiem, który by tego chciał? Cisza trwała długo, pewnie
zaglądał w swoją duszę i wreszcie nieśmiało skinął głową, a jeszcze później
spytał cichutko, czy o coś takiego wolno się modlić. Coś takiego, czyli o
siebie i własne pragnienia, a gdy brak chęci i pragnień, to o to, żeby się
pojawiły. Powiedziałem mu, że tak, że jak najbardziej wolno, może nawet należy.
I tak też uważam do dziś – modlić się wolno (prawie) o wszystko i wszystkie
prośby zostaną wysłuchane, choć nie wszystkie będą zrealizowane, bo czasem Jego
odpowiedź po prostu brzmi: NIE, ale tym nie mam powodu zajmować się ja.
Ale zrozumiem też, jeśli ktoś miałby na
ten temat inne zdanie.
Za wszystko, co pstrokate, chwała niech
będzie Panu –
Za niebo wielobarwne jak łaciate cielę;
Za grzbiety pstrągów, różem nakrapiane w
cętki;
Za skrzydła zięb; żar szkarłatny
rozłupanych kasztanów;
Za ziemię w działkach, kawałkach – za ugór
i za zieleń;
I za rzemiosło wszelkie, jego narzędzia i
sprzęty.
Wszystkiemu, co nadmierne, osobliwe i
sprzeczne,
Rzeczom pstrym i pierzchliwym (któż wie,
jak to się dzieje?),
Wartkim i wolnym, słodkim i słonym,
mocnym i miękkim,
On początek daje, Ten, czyje piękno jest
wieczne:
Jemu niech będą dzięki*.
…z jakiegoś powodu ludzie religijni często mylą środki z właściwie określonym celem. Początkowo człowiek jest przekonany, że Bóg przywiązuje wagę do stosownej postawy ciała, do tego, w którym dniu tygodnia powinno się odbywać konkretne nabożeństwo, do autorstwa i sposobu formułowania modlitw czy innych tego typu spraw. Tymczasem gdy życie człowieka przeobrazi się w nieustanną łączność duchową z Bogiem, okaże się, że wszystkie techniki, formuły, sakramenty i zwyczaje były tylko próbą generalną przed czymś autentycznym, przed samym życiem, które rzeczywiście może się stać nieustanną intencjonalną modlitwą**.
---
*Gerard Manley
Hopkins, „Wybór poezji”, przeł. Stanisław Barańczak, Wyd. Znak, Kraków 1981, s. 59.
** Richard Rohr, „Spadać w górę”, przekł. Beata Majczyna, wyd. WAM 2013, s. 29.
** Richard Rohr, „Spadać w górę”, przekł. Beata Majczyna, wyd. WAM 2013, s. 29.