wtorek, 27 grudnia 2016

Notatki sponsora (odc. 076)

Miło jest porozmawiać w gronie przyjaciół o złożonych kwestiach problematycznego tłumaczenia Drugiego Kroku albo Drugiej Tradycji, ale czasem okazuje się niezbędny powrót do tematów elementarnych, podstawowych, wręcz fundamentalnych. Potrzebę taką ujawniło ogromne zainteresowanie tematem „jak nie napić się w święta?” poruszonym na grupie dla nowicjuszy i początkujących, i nie tylko tej. Tak, czasem warto zastanowić się nad abstynencją… Obawiam się jednak, że w tej notatce więcej będzie pytań niż odpowiedzi.

Napiło się dwóch alkoholików… podobno. Podobno, bo kwestia złamana przez nich abstynencji nie jest ani jasna, ani pewna, w każdym razie mnie przy tym nie było. Cóż w tym dziwnego czy ciekawego? Przecież alkoholicy czasem wracają do picia, więc czemu aż tak mnie to zajęło? Odpowiem krótko – złe doświadczenia. Moje własne paskudne przeżycia.

Jakieś osiemnaście lat temu pilnie pisałem zadania zlecane przez psychoterapeutów, regularnie uczestniczyłem w mityngach, rozmawiałem ze sponsorem i… nie potrafiłem utrzymać abstynencji. Do swoich zapić nie przyznawałem się nikomu i nigdzie. Doszło nawet do tego, że razem ze sponsorem chodziłem do radia i brałem udział w audycjach poświęconych abstynencji, życiu w trzeźwości itp. Czy kłamałem? Nikt mnie o długość abstynencji nie pytał, więc niby nie. Czy byłem uczciwy? Zdecydowanie – nie. W końcu wyrzuty sumienia, wstyd, poczucie winy tak mnie przywaliły, że wróciłem do picia ciągami, i w konsekwencji wylądowałem na drugiej terapii.

Kilkanaście lat temu na mityngach AA dowiedziałem się i zapamiętałem, że abstynencja alkoholika to jego prywatna sprawa, koledzy z mityngów nie powinni się tym interesować. Było to w czasach, gdy na początku spotkania pytano: Czy ktoś chciałby poprowadzić mityng, ma taką potrzebę? A do służby rzecznika werbowano, zapewniając: zostań rzecznikiem, bo w tej służbie nic nie trzeba robić. Ilustruje to, w pewnym sensie, nasze podejście do służb i rozumienie pojęcia „odpowiedzialność”.

W poradniku, w kartach konferencji oraz innych takich zaleceniach, mowa była o tym, że służba w AA kończy się automatycznie wraz z zapiciem alkoholika. Było to proste, oczywiste i przez wiele lat zupełnie mi wystarczało. A dokładnie do momentu, w którym pełniący służbę alkoholik, jak ja kiedyś, postanowił nie przyznać się do zapicia, a więc i zdać służbę.

Od bardzo dawna byłem (i jestem) przekonany, że Wspólnota AA opiera się na dwóch elementach: zaufaniu i odpowiedzialności. Ładnie brzmi, ale czy pijącego alkoholika można uznać za osobę odpowiedzialną? Czy oczekiwanie i ufanie, że czynny alkoholik będzie uczciwy, jest trzeźwe i zdroworozsądkowe? Ano, właśnie… Na takie pytanie chyba łatwo sobie odpowiedzieć.

Nadal uważam, że abstynencja alkoholika, to jego prywatna sprawa, ale… sytuacja wyraźnie się komplikuje, gdy chodzi o alkoholika pełniącego służbę i to bardziej odpowiedzialną, niż sprzątający albo witający, a na dokładkę nie przyznającego się do zapicia, albo twierdzącego, że mimo zapicia, nie złamał abstynencji – tak, alkoholicy nie takie cuda potrafią wymyślać.

Pytania i wątpliwości. Wszystkie one dotyczą alkoholików pełniących służby we Wspólnocie AA. Niektóre padły na mityngowych salach, inne narodziły się w mojej głowie.

Czy picie bezalkoholowego piwa jest naruszeniem abstynencji? Czy w Polsce w ogóle jest coś takiego, jak bezalkoholowe piwo? A czy intergrupa lub region powinny się tym zajmować i interesować?

Czy grupie, intergrupie, regionowi, powinno wystarczyć osobiste przekonanie alkoholika, że nie złamał abstynencji, bo np. napił się niechcący, przypadkowo?

Czy zajmujemy się w AA abstynencją inną niż alkoholowa, czy nasi zaufani słudzy, nie tracąc statusu zaufanych, a tym samym służby, mogą palić tytoń? A marihuanę? A faszerować się lekami zmieniającymi świadomość? Przyjmować heroinę, amfetaminę albo kokainę? Objadać się czekoladkami z alkoholem?

Czy wystarczy, że ktoś twierdzi, że widział Ziutka pijanego, by pozbawić go służby?

Czy służbę w AA może pełnić utrzymujący abstynencję alkoholik, ale czynny hazardzista?

Po raz pierwszy usłyszałem o alkoholikach zgłaszających gotowość do sponsorowania i „jarających zioło” już jakiś czas temu. Ale to była ciekawostka z dalekiego kraju, więc… Ale z czasem doszło i do nas. Znany mi alkoholik, pijąc, próbował przekazywać Program nowicjuszowi. Inny zgłaszał się do sponsorowania, bo… wypił tylko pół piwa. Na większą skalę pojawiły się krzyżowe uzależnienia, a co za tym idzie wątpliwości dotyczące abstynencji innej niż alkoholowa. 

Pytanie ostatnie: czy tego typu problemy, to rzeczywiście specyfika ostatniej dekady, czy może tak było zawsze i tylko ja, zbyt sobą zajęty, tego nie widziałem?

19 komentarzy:

  1. Myślę ze alkocholik pełniący słuzbę powinien byc wiarygodny pod względem abstynęci a ktos kto promuje ziolo jak leczniczą alternqatywe to raczej poeinien na mitingi chodzić dwa razy czesciej i uwaznie sie wsłuchiwac to co na nich mowią dla swojego dobra i słuzbe sobie odpuścić :-) ale ja może się myle ;-) Pozdrawiam Anonimowy Krzysztof zresztą ALKOCHOLIK

    OdpowiedzUsuń
  2. "Podziwiam" ludzi ktorzy zapijaja i potrafia to ukryc.Jesli chodzi o mnie to wyglada to tak:nie pije cztery lata,skonczylem terapie,uczeszcza regulernie na mitingi,zdarza sie ze je tez prowadze,jezdze na warsztaty do Tenczyna,czytam literature aa i nie tylko .Ale mam jakas blokade zeby zaczac pracowac na 12 krokach to raz.Dwa wiem i czuje to ze tylko jakbym przechylil pierwszy kieliszek to ide w dluga az padne i na pewno to nie bedzie jeden dzien.Przeraza mnie ten schemat ale on siedzi w mojej glowie.Czy to normalne?Na koniec wydaje mi sie ze jesli chodzi o uczciwosc to trzeba ja wymagac przede wszystkim od siebie. Weterynarz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy normalne? Nie wiem, jestem alkoholikiem, więc moje pojęcie o tym, co normalne, może być... różne. W każdym razie budowanie całej reszty życia na strachu, na przerażeniu, nie wydaje mi się normalne ani korzystna.

      Usuń
  3. Jestem uzależniona krzyżowo i uważam, że nie powinny pełnić służb w AA osoby CZYNNIE uzależnione od czegokolwiek. Każde uzależnienie to zniewolenie, któremu w podporządkowywałam swoje życie. Były momenty, że nic innego się nie liczyło (myślę, że każdy uzależniony to zna). Jak w takim razie powierzać takiej osobie zaufanie i odpowiedzialność?
    Swoją drogą bardzo ciekawy tekst wymagający zastanowienia :-)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  4. W całej rozciągłości popieram Anonimowego w kwestii pełnienia służb przez osoby uzależnione od innych substancji czy zachowań. Dla mnie napisanie Programu 12 Kroków i potem życie w myśl jego wskazówek sprawiło, że uwolniłam się np. os seksoholizmu (tak, tak, kobiet też to dotyczy). Wiem, że to Program dla alkoholików. W moim przypadku jednak okazało się, że odebrane zostały mi i inne uzależnienia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak, tak... myslałam, że to oczywiste.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli chodzi po prostu o pochodną trzeźwości alkoholowej. Problematyczne są efekty działania Programu AA na tych, którzy alkoholikami w ogóle nie są.

      Usuń
    2. Pewnie tak, ale ja się tym nie martwię i nie zajmują mnie myśli czy Program działa na inne uzależnienia. "Na szczęście" jestem alkoholiczką i Program zadziałał.

      Usuń
    3. A my, w grupie, zaczynamy mieć kłopoty z coraz częściej przychodzącymi i zabierającymi głos DDA. Po prostu dbamy o wspólne dobro, a nie tylko każdy z osobna, o swoje osobiste i prywatne.

      Usuń
    4. Wspólne dobro, czyli kogo? wszystkich uczestników mitingu?wszystkich "poszkodowanych" przez alkoholików (AlAnon, DDA)? Czy wspólne dobro nie powinno dotyczyć przede wszystkim alkoholików? Oczywiście jeżeli chodzi o mitingi AA. Przecież i DDA i Al Anon mają spotkania również? Czy grupa nie ma możliwości "zablokowania" wypowiedzi takich osób? Czy nie jest to niebezpieczne dla alkoholików, szczególnie nowicjuszy? A mitingi zamknięte? Bo jak rozumiem, ten o którym piszesz jest mitingiem otwartm.

      Usuń
    5. Tradycje AA dotyczą Anonimowych Alkoholików, więc wspólne dobro członków AA.
      Drobna korekta scenariusza załatwiła sprawę.

      Usuń
  6. Ja mam krzyzowe uzalezenienie i wiem ze podpieranie sie protezą w postaci marychy czy hazardu czy sexu jest zgubne.Widze ludzi którzy tak funkcjonują i przypominaja mi o tym by tak nie robic bo bede tak sie czuł jak oni w wiecznym nawrocie.Co do tematu czy alkoholik pełniacy słuzbe moze sie podpierac tymi protezami pozostawiam w ich odpowiedzialnosci bo nie zamierzam tego weryfikowac gdyz co mnie obchodzi ze ktos bije kapucyna po kilka razy dziennie badz pali maryche ja na to nie mam wpływu.Pozostawmy to w prostocie mawiał Bob.Pozdr Łukasz

    OdpowiedzUsuń
  7. To ważna kwestia. Na każde wymaganie związane z czymkolwiek w AA warto spojrzeć mając na uwadze 3 Tradycję. Mam prawo uczestniczyć we wszystkim, co dzieje się w AA, bez znaczenia są tu jakiekolwiek wymysły czy dodatkowe warunki. Ale...

    Napisałeś i słusznie moim zdaniem, że zaufanie i odpowiedzialność jest bardzo ważna. To ja decyduję o tym, komu ufam. Mogę (wręcz uważam, że w AA powinienem) dać komuś kredyt zaufania. Tym, co decyduje o moim głosie na osobę jest własnie zaufanie, albo kredyt zaufania. Nie to, czy wypił pół piwa czy nie pije w ogóle, nie to czy pali zioło czy bierze leki, nie to, czy ma 2 lata abstynencji, czy 2 dni, wreszcie nie to, czy został namaszczony i zyskał zaszczytne miano Cienia. Jeśli cokolwiek z tych rzeczy w moich oczach pozbawia człowieka zaufania nie głosuję na niego. Głosowanie jest tylko technicznym wyrazem zaufania.

    Jeśli odrzucimy rolę zaufania, będziemy wpadać w regulaminy, wytyczne, dyskusje o szczegółach.

    Wracając do początku - mam prawo nie robić programu, mam nawet prawo pić, ćpać, robić zadymy itp i pełnić każdą służbę. Pod warunkiem, że ludzie mi zaufają ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Do Piotrka, to podchodzi trochę pod manipulację. Zastanów się jeszcze raz.

    OdpowiedzUsuń