Powiadali, że kiedy Arabowie plądrowali Aleksandrię, zwycięski przywódca wojskowy Amru ibn Al-as zapytał kalifa Umara, co zrobić z książkami. Władca odpowiedział: „Jeśli księgi zawierają to samo co Koran, są bezużyteczne. Jeśli jest w nich coś innego, to są szkodliwe. W każdym przypadku spalić”.
Dziś uważa się, że winnymi spaleniu księgozbiorów byli chrześcijanie, przeciwni teorii heliocentrycznej głoszonej przez Arystarcha z Samos, ale to już zupełnie inna historia. Bo przede wszystkim jest to znakomity przykład narodzin fanatyzmu, religijnego lub innego. Aroganckie przekonanie, że jedna książka zawiera całą prawdę, jest źródłem ignorancji i zawsze rodzi zło. Biblia, Koran, Czerwona Książka Mao, „Mein Kampf”…
Sfrustrowany robotnik przychodzi na skargę do kierownika Urzędu Pracy.
– Panie kierowniku, w swojej pracy ja tylko kopię doły, ale mam już tego dosyć i chciałbym zmienić pracę. Jednak pana podwładni oferują mi zawsze tylko takie samo zajęcie, kopanie dołów, a ja na pewno nadawałbym się też do innej pracy, może biurowej?
– A jakie ma pan kwalifikacje i wykształcenie? – pyta kierownik zaskoczony informacją w dokumentach, że petent ma wykształcenie niepełne podstawowe.
– Skończyłem pierwszą klasę szkoły podstawowej – z dumą odpowiada robotnik.
– A nie wpadło panu do głowy, że Elementarz to trochę mało – delikatnie pyta kierownik – bo do pracy biurowej potrzebna jest też znajomość gramatyki, ortografii, koniugacji, interpunkcji, deklinacji?
– Nieprawda – twardo stwierdza robotnik – gdyby te całe deklinacje, koniugacje i inne takie wymysły były potrzebne, to zostałyby zawarte w Elementarzu, a tam nic takiego nie ma.
– Zgadza się, nie ma – kierownik stara się być ugodowy – tego typu wiedza pojawia się w podręcznikach do kolejnych klas.
– Może i tak, ale w Elementarzu nigdzie nie napisano, że zawarta w niej wiedza, nie wystarczy. Nie napisano, że niezbędne będą też inne podręczniki. A stąd wniosek, że nic więcej potrzebne nie jest. To tylko ludzie sobie wymyślili to wszystko, żeby zarobić na innych podręcznikach. Prawda jest taka, że w Elementarzu jest wszystko, co potrzebne do poznania języka polskiego, a tym samym pracy w biurze. I ja to wszystko znam!
Byłoby to pewnie szalenie zabawne, można byłoby boki zrywać ze śmiechu, gdyby nie pewne wydarzenia. Spotkałem w życiu (niekoniecznie osobiście) 3-4 alkoholików, którzy właśnie upierali się, że książka „Anonimowi Alkoholicy” zawiera absolutnie wszystko, co potrzebne, by wyzdrowieć z alkoholizmu. Że członkowie AA przez prawie dziewięćdziesiąt lat niczego się nie nauczyli, nie zdobyli żadnych nowych doświadczeń.
Kilka faktów.
1) Kiedy Bill W. pisał swoją książkę alkoholików nazywanych później anonimowymi było 78-83 sztuki. Większość z nich miała po kilka-kilkanaście miesięcy abstynencji. Bill nie pił wtedy od grudnia 1934, a pisać zaczął w marcu lub kwietniu 1938, czyli miał wtedy ok. cztery lata abstynencji. Doktor Bob o pół roku mniej. Doświadczenie osiemdziesięciu osób, z których wielu wróciło do picia, to dość skromna baza. Książkę wydano w kwietniu 1939 r. Trzeba tu pamiętać, że oryginał uległ pewnym przeróbkom, których dokonał niealkoholik: Ostatecznej redakcji książki dokonał Tom Uzzell, wykładowca New York University. Skrócił on tekst co najmniej o jedną trzecią (niektórzy twierdzą, że o połowę – z ośmiuset do czterystu stron) i uczynił go bardziej wyrazistym [1].
2) Początkowo Bill pisał opierając się na programie sześciu-siedmiu punktów. Dowodem na to jest brak jakiegokolwiek rozdziału dotyczącego Kroku Drugiego oraz analiza tekstu przed i po V Rozdziale. Za to dwa razy mowa jest o Kroku Trzecim:
Zyskawszy owo przekonanie, znaleźliśmy się na etapie Trzeciego Kroku [2].
Znaleźliśmy się na etapie Trzeciego Kroku [3].
3) Bill przystąpił do pisania V rozdziału WK (tego zawierającego Program) w grudniu 1938 roku; wtedy też powstało Dwanaście Kroków. W takim razie kogo niby dotyczyło stwierdzenie: A oto kroki, które postawiliśmy i które są sugerowanym programem powrotu do zdrowia [4], skoro autor wymyślił dwunastokrokowy program z pół godziny wcześniej?
Dwa niezwykle ważne cytaty dotyczące Billa Wilsona: …nie wahał się nagiąć nieco faktów w celu osiągnięcia efektu [5].
Przede wszystkim jednak uważał, że czynnikiem utrwalającym jego depresję było to, że nie udało mu się przepracować Kroków AA. W ten sposób jego i tak bolesna depresja pogłębiana była dodatkowo przez poczucie winy. Pisał: „W związku z tym czułem się winny. Pytałem sam siebie, dlaczego, przy tych wszystkich moich osiągnięciach, musiałem być wystawiony na takie rzeczy. Kiedy indziej obwiniałem się za to, że nie potrafię stosować programu w niektórych dziedzinach życia [6].
4) Bill Wilson prawdopodobnie zdawał sobie sprawę z licznych niedomagań Wielkiej Księgi, zaczął więc pracę nad książką „Dwanaście Kroków i Dwanaście Tradycji. W 1952 roku napisał do ojca Dowlinga: Problem z Krokami polega na tym, jak rozwinąć je i pogłębić zarówno dla nowicjuszy, jak i dla weteranów. Jest tyle punktów widzenia, że trudno je wszystkie na raz uwzględnić [7].
5) A skoro mowa o słabościach Wielkiej Księgi…
a) brak konkretnych wskazówek, jak postawić Krok Drugi albo jak osiągnąć gotowość w Kroku Szóstym.
b) sprzeczne informacje: raz mowa jest o wyzdrowieniu z alkoholizmu, a raz, że to nie jest możliwe:
„Nie wyleczyliśmy się z alkoholizmu” [8].
„Jesteśmy jak ludzie, którzy stracili nogi, nowe nigdy nie odrosną” [9].
„Widzieliśmy, wciąż i wciąż, tę samą prawdę: „Kto raz stanie się alkoholikiem, pozostanie nim na zawsze” [10].
„Głównym celem tej książki jest precyzyjne pokazanie innym alkoholikom, w jaki sposób wyzdrowieliśmy” [11].
c) cudaczne stwierdzenia:
,,Jeśli zapytacie go, dlaczego zaczął pić podczas ostatniego ciągu" [12].
U alkoholików najpierw jest ciąg, a dopiero później zaczynają pić, naprawdę?
„Pragniemy Cię zapewnić, że z chwilą, gdy udało nam się odrzucić nasze uprzedzenia i wykazać jedynie samą wolę uwierzenia w Siłę większą od nas samych, zaczęliśmy osiągać rezultaty. Stało się tak, chociaż żaden z nas nie potrafił w pełni określić ani pojąć tej Siły, która jest Bogiem” [13].
Wychodzi na to, że każda Siła większa niż nasza własna (Bill proponował, żeby agnostycy podstawili tu Wspólnotę) jest Bogiem – ups!
Dziwolągów i błędów jest w tej książce znacznie więcej, choćby pomysł, żeby wybaczać ludziom urojone krzywdy, ale wyliczanie ich zajęłoby zbyt dużo czasu.
d) manipulacja gramatyką, a konkretnie udawanie, że rozdział Do żon, napisała kobieta.
Co ostatecznie sądzę o Wielkiej Księdze, jak ją oceniam?
Taka publikacja była bardzo, bardzo, bardzo potrzebna. W latach czterdziestych ubiegłego wieku alkoholizm nie był chorobą, ale jakąś słabością moralną; dżentelmeni tak się nie zachowywali. Określenie „alkoholik” nie było diagnozą, ale pełnym pogardy wyzwiskiem. Natomiast napisana i wydana była zdecydowanie za wcześnie – tych kilkudziesięciu alkoholików nie miało jeszcze dostatecznych doświadczeń, żeby na tak poważne dzieło się porywać, ale co zrobić, Bill W. i jego żona rozpaczliwie potrzebowali pieniędzy. Myślę, że właśnie to tempo spowodowało rozliczne sprzeczności, zwykłe błędy i fragmenty, delikatnie mówiąc, nieprzemyślane. Specjalnie pominąłem sprawę przekazania drukarni pokreślonego maszynopisu, bo to pewnie wszyscy znają i może takich rewelacji wystarczy.
Publikacja książki „Dwanaście Kroków i Dwanaście Tradycji” (czerwiec 1953), poza prezentacją Tradycji AA, oferowała znacznie pełniejszy opis stawiania Kroków, ale też doświadczenia około stu tysięcy alkoholików.
![]() |
| Wersja przekazana drukarni? |
Jeśli w podręczniku do rachunków do pierwszej klasy podstawówki nie ma całek, to nie znaczy, że są one niepotrzebne, albo że nie istnieją. Jeśli w Wielkiej Księdze brak sugestii dotyczących stawiania niektórych Kroków, to nie znaczy, że tak właśnie ma być, ale że w rodzącej się Wspólnocie brakowało jeszcze konkretnych doświadczeń, że grzebał w tej książce niealkoholik i sporo usunął, że tempo pisania spowodowało błędy i sprzeczności, że w efekcie książka jest niepełna i niewystarczająca. Zapewne dlatego w USA wydana została nowa wersja „Anonimowych Alkoholików”, napisana prostym językiem i – mam nadzieję – bez tylu błędów.
Rozumiem fanatycznie nastawionych alkoholików, którzy poznawali Program w jakiejś uproszczonej, powierzchownej wersji i teraz bardzo boją się, że musieliby coś nadrabiać, poprawiać, uzupełniać, więc taką potrzebę agresywnie negują, tworząc cudaczne teorie (na przykład, że WK jest święta, idealna, nie zawiera żadnych sprzeczności), ale… Ale wyjaśnienie nie jest usprawiedliwieniem. Jeszcze pal diabli, że alkoholik chce żyć po swojemu i – jako szalejąca samowola – nie słucha nikogo, bo poważniejszym problemem jest przekazywanie i wmawianie fanatycznych fantazji i przekonań innym alkoholikom, nowicjuszom.
Dawno temu napisałem, ale powtórzę, bo to nadal uważam za aktualne: Jeśli w temacie trzeźwienia ktoś mówi ci, że powinieneś robić więcej, bardziej się przyłożyć, to słuchaj go uważnie, bo bardzo możliwe, że ma rację. Jeśli ktoś twierdzi, że robisz za dużo, że za bardzo się starasz, że wcale tyle nie potrzeba – nie zwracaj na niego uwagi, bo tacy ludzie w rzeczywistości wcale nie mają na myśli dobra twojego, twojej rodziny, twojej trzeźwości, duchowego rozwoju i powodzenia w różnych sferach życia, a jedynie bronią własnej bylejakości, miernoty i lenistwa.
---
[1] „Przekaż dalej”, wyd. Fundacja BSK, 2013, s. 219.
[2] „Anonimowi Alkoholicy”, wyd. Fundacja BSK, wydanie z 2018 roku, s. 60.
[3] Tamże, s. 63.
[4] Tamże, s. 59.
[5] „Przekaż dalej” , wyd. Fundacja BSK, 2013, s. 257.
[6] Tamże, s. 322.
[7] Tamże, s. 380.
[8] „Anonimowi Alkoholicy”, wyd. Fundacja BSK, wydanie z 2018 roku, s. 86.
[9] Tamże, s. 30.
[10] Tamże, s. 33.
[11] Tamże, s. XIX.
[12] Tamże, s. 23.
[13] Tamże, s. 46.








