sobota, 20 listopada 2010

Program AA to nie wytrych

Podczas czytania Kroków i Tradycji, a także i później, przedstawiała się, jako narkomanka. Początkowo nikt nie zwrócił na to uwagi, a jeśli zwrócił, to pewnie pomyślał, że to zwykłe przejęzyczenie, albo może taki skrót – zamiast „mam na imię… jestem alkoholiczką i narkomanką”; w końcu osób uzależnionych krzyżowo pojawia się na mityngach coraz więcej. Sprawa „się rypła” dopiero za czwartym czy piątym razem – wyszło wówczas na jaw, że kobieta jest „tylko” narkomanką, nie jest uzależniona od alkoholu. Cóż więc robiła na zamkniętym mityngu AA?


Program Anonimowych Alkoholików to nie wytrych!

Podczas przerwy doszło do rozmowy, z której wynikało, że na mityng Anonimowych Alkoholików ona przyszła w pełni świadomie, zasugerowała jej to zresztą sponsorka, która uznała, że dopóki w naszym mieście nie ma grupy Anonimowych Narkomanów, może uczestniczyć w mityngach AA, bo dzięki temu nadal będzie „na programie”.
Kilku słuchaczy przytaknęło (tak, tak, program jest jeden), ktoś nawet powołał się na opinię terapeuty, który stwierdził, że mechanizmy uzależnienia są takie same, zapominając jakby, że Wspólnota AA nie prowadzi żadnej terapii, a i psychologicznymi, czy psychiatrycznymi mechanizmami uzależnienia też się raczej nie zajmuje. Choć już chyba nie wszyscy w AA zdają sobie z tego sprawę… 
 
Często wracam pamięcią do tego wydarzenia i podobnych. Rodzą one pewne przemyślenia, wnioski, ale także dalsze pytania i wątpliwości. Pierwsze i podstawowe brzmi: czy rzeczywiście program jest jeden? Albo dokładniej – czy faktycznie Program Wspólnoty Anonimowych Alkoholików działać może jak klucz uniwersalny, dzięki któremu można sforsować każde drzwi?
 
W książce p.t. „Anonimowi Alkoholicy wkraczają w dojrzałość” znaleźć można takie oto stwierdzenie: „Dajmy odpór dumnemu założeniu, że skoro Bóg umożliwił nam sukces w jednej dziedzinie, naszym przeznaczeniem jest stać się pośrednikami dla każdego”*. Oczywiście nikt nie ma obowiązku podzielać zdania autora tej wypowiedzi, wypowiedzi opartej zresztą na doświadczeniach Wspólnoty AA, ani nawet się z nią zgadzać. W takim razie sięgnę do swoich wspomnień, do swoich osobistych doświadczeń. 
Z rodzonym bratem, narkomanem, nie byłem się w stanie porozumieć latami, właściwie do momentu, w którym – uciekając (skutecznie) przed narkotykami w picie – uzależnił się od alkoholu.
Mam dobrego znajomego, hazardzistę. Po dziś dzień, chcąc rozbawić towarzystwo, opowiadam czasem o bzdurnych radach, jakie próbowałem mu dawać – cóż z tego, że w dobrej wierze i z życzliwości, jeśli rady te obnażały jedynie mój kompletny brak zrozumienia psychiki osoby uzależnionej od gier.
Mam przyjaciela, alkoholika i bulimika. W temacie alkoholizmu rozumiemy się znakomicie, ale gdy on zaczyna mówić o jedzeniu, torsjach i wyrzutach sumienia w związku z tym, słucham jego historii jak egzotycznej opowieści z Czarnego Lądu. Podobnie jest zresztą w przypadku koleżanek z Al-anon. 
Pewnie wielu błędów bym nie popełnił, gdybym wcześniej przeczytał, zrozumiał i wreszcie uwierzył w to, co napisane jest w Wielkiej Księdze: „Choroba taka jak nasza – a faktem jest, że alkoholizm jest schorzeniem – łączy ludzi w taki sposób, w jaki żadna inna choroba nie jest w stanie tego uczynić”**.
 
Dziś wiem już, że objawem mojej arogancji, pychy i niebezpiecznego poczucia mocy, było przekonanie, że mając jakie takie rozeznanie w Programie AA będę w stanie pomóc ludziom z problemami zupełnie innymi, niż alkoholizm. Tu przypomina mi się znakomite powiedzenie: „jeśli jedynym narzędziem, jakie masz, jest młotek, to prędzej czy później każdy problem zaczniesz postrzegać, jak gwóźdź” – może to nawet i śmieszne, ale przede wszystkim właśnie… niebezpieczne. 
 
Ale właśnie – Program!
Obecnie na świecie funkcjonuje prawdopodobnie co najmniej kilkadziesiąt (a może i więcej) rozmaitych wspólnot wykorzystujących różne programy dwunastostopniowe. Niewątpliwie wiele z nich powstało na bazie Programu Anonimowych Alkoholików. Wydaje mi się, że Anonimowi Alkoholicy mogą być dumni z tego, że to ich Program stał się inspiracją dla innych, ale… warto też pamiętać, że jedynie inspiracją, podpowiedzią. Program Anonimowych Alkoholików dostosowany do specyficznych problemów innej wspólnoty, której członkowie mogą inaczej rozumieć trzeźwość, trzeźwienie, powrót do zdrowia oraz w zupełnie odmienny sposób interpretować Kroki, nie jest już Programem Wspólnoty AA i – co za tym idzie – nie powinien być stosowany zamiennie. W interesie wszystkich zainteresowanych.
O Tradycjach AA już w ogóle nie ma co mówić – są one przecież wynikiem specyficznych doświadczeń Wspólnoty Anonimowych Alkoholików. A czy jakiś kraj mógłby zmienić swoją historię na inną, która mu bardziej odpowiada oraz wynikające z cudzej historii doświadczenia? 
 
Swoją drogą historia to wspaniała nauka, a znane powiedzenie mówi, że naród, który nie zna swojej historii jest skazany na jej powtarzanie. Sięgając do historii dowiedziałem się, że pomysł samopomocy oraz wzajemnego wsparcia alkoholików zrodził się już około sto lat przed oficjalną datą powstania Wspólnoty Anonimowych Alkoholików. W roku 1840, w Baltimore w USA powstało Stowarzyszenie im. Waszyngtona (Washingtonian Society). Początkowo jego członkami byli jedynie alkoholicy. W niedługim czasie liczba członków Stowarzyszenia przekroczyła wprawdzie sto tysięcy, ale coraz więcej było w nim osób nieuzależnionych, różnych polityków, działaczy społecznych itp. Rozszerzony został także zakres działalności i zainteresowań tego Stowarzyszenia. Jego członkowie z zapałem angażowali się w walkę o zniesienie niewolnictwa, a także inne ważne działania polityczne i społeczne. Jednak bez względu na to, jak szczytne idee przyświecały jego członkom, w ten właśnie sposób Stowarzyszenie im. Waszyngtona bardzo szybko utraciło zdolność pomagania alkoholikom. 
Myślę, że tę historię i płynącą z niej naukę warto pamiętać. Dla naszego wspólnego dobra.
 
Program Wspólnoty AA znaleźć można w Wielkiej Księdze i w „12x12”. To oczywiście słowa; sugestie, rady, jak odpowiednie punkty realizować w praktyce. Ale, czy tylko słowa? Na moim pierwszym w życiu mityngu, nieznajoma kobieta zaproponowała mi herbatę – to nie Program? Kiedy odważyłem się zabrać głos i pewnie mówiłem niezbyt składnie, kilku weteranów z życzliwym, ciepłym uśmiechem akceptująco kiwało głowami, dodając mi otuchy – czy to nie jest Program AA? Oj, ostrożnie, żeby nam coś ważnego nie umknęło! W tej „kąpieli” zawsze jest jakieś „dziecko”, a przecież nie chcielibyśmy go utracić…
 
Początek został zrobiony – mam tu na myśli moje miasto i grupy, na których mityngi uczęszczam – „My w AA, na mityngach AA, czytamy literaturę AA”, że posłużę się tytułem jednego ze swoich artykułów. Wydaje mi się, że teraz warto byłoby skupić się na kroku następnym: dbajmy o to, by we Wspólnocie AA i na mityngach AA, obecny był Program AA. Tak, właśnie – Program AA, a nie program DDA, Al-anon, SLAA, AN, czy jeszcze jakiś inny. Pamiętajmy, że jesteśmy gotowi współpracować z każdym, ale nie łączymy się z nikim.
Ta zasada ma też swoją drugą stronę: jako Anonimowi Alkoholicy nie próbujmy Programu Wspólnoty AA wtykać narkomanom, hazardzistom, anorektykom, lekomanom, nikotynistom i innym, z aroganckim przekonaniem, że jak mnie pomogło, to na pewno pomoże i im.
Program Wspólnoty Anonimowych Alkoholików, to jednak nie jest wrytych, który „jakoś” poradzi sobie z każdymi zamkniętymi drzwiami.
 
 
 
 
 
--
* „Anonimowi Alkoholicy wkraczają w dojrzałość” strona 302.
** „Anonimowi Alkoholicy” strona 14.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz