Dawno,
dawno temu w biuletynie Mityng przeczytałem, że alkoholik to takie
cacuszko, co to aby żyć, musi mieć problemy, a jak ich nie ma, to sobie
wymyśli, a jak już wymyśli, to musi je rozwiązywać, a jak nie potrafi, to użala
się nad sobą. Ja dodałbym jeszcze, że często też stara się „sprzedać” te swoje urojone problemy szerszemu ogółowi.
Kilka
zdarzeń z ostatniego okresu.
1.
– Czy nowicjuszy wolno przyjmować do AA
podczas mityngów otwartych, czy zamkniętych? – spytał i to całkiem
poważnie. Odruchowo odpowiedziałem, że do Wspólnoty AA nie ma żadnych przyjęć.
– Tak, ja wiem – odparł – i dlatego te dawne przyjęcia nazywamy teraz
Uroczystym Powitaniem, więc czy to Uroczyste Powitanie nowej osoby w AA,
powinno odbywać się na mityngach otwartych, czy tylko zamkniętych?
Starałem
się nieco zmniejszyć ciężar gatunkowy tej najwyraźniej bardzo trudnej sprawy,
więc odpowiedziałem żartobliwie pytaniem na pytanie, że co za różnica, czy
uroczyste „dzień dobry, miło, że jesteś z nami”, czy coś podobnego, padnie na
spotkaniu otwartym lub zamkniętym. Okazało się jednak, że to nie takie proste.
Oni (to jest starszyzna grupy) wyprosili z mityngu otwartego nowicjusza,
twierdzącego, że jest alkoholikiem, bo nie mogli go na takim Uroczyście
Powitać. Poradzili mu, żeby przyszedł za tydzień, wtedy mityng będzie
zamknięty, oni go Uroczyście Powitają, i odtąd będzie mógł uczestniczyć we
wszystkich mityngach AA w Polsce i na świecie, otwartych i zamkniętych.
Nie
zaskoczyło mnie to pytanie i wątpliwości specjalnie, choć miałem wrażenie, że
cofnąłem się w czasie o kilkanaście lat, natomiast w osłupienie wprowadziła
mnie informacja, że pytający „zrobił” ze sponsorem Kroki, Tradycje i Koncepcje.
2.
Anonimowi alkoholicy
w grupie dość licznej, zdecydowanie określających ją jako grupę programową,
zderzyli się z problemem następującym: Czy
można, czy w ogóle jest taka możliwość, by odwołać zaufanego sługę? Na przykład
mandatariusza albo rzecznika z powodu działania na niekorzyść grupy, wbrew
decyzjom jej sumienia. I jak – ewentualnie –proces taki i procedura miałyby przebiegać?
Od
dawna już słyszę w środowisku AA w Polsce stwierdzenie: biorę służby. Początkowo może i był to taki skrót myślowy, ale
mijały lata, oswajali się z nim, uczyli go i powtarzali nowi członkowie AA, i
nie jest wykluczone, że obecnie są już oni przekonani, że służbę we Wspólnocie
alkoholik sam sobie bierze; nie wiedzą, nikt im nie powiedział, że służbę
powierza grupa i grupa w każdej chwili może ze służby odwołać. Gdyby o tym
wiedzieli, nie mieliby wątpliwości, czy grupie wolno (sic!) odwołać sługę.
3.
Mijają
lata (w moim przypadku lat tych nieco ponad dwadzieścia), anonimowi alkoholicy
realizują Program ze sponsorami, zapoznają się z Tradycjami i Koncepcjami, i
nadal, nieustająco zmagają się z wątpliwością: czy z alkoholizmu można się
wyleczyć, wyzdrowieć, uleczyć, zaleczyć, ozdrowieć itd. itp. Do pewnego stopnia
wątpliwości wynikają z różnych pojęć użytych w WK. Jej podtytuł brzmi: Opowieść o tym, jak tysiące mężczyzn i
kobiet wyzdrowiało z alkoholizmu. Na stronie XIX wydania z 2018 roku: My, Anonimowi Alkoholicy, liczymy ponad 100
mężczyzn i kobiet, którzy wyzdrowieli z na pozór beznadziejnego stanu umysłu i
ciała. Głównym celem tej książki jest precyzyjne pokazanie innym alkoholikom, w
jaki sposób wyzdrowieliśmy. Ale też na stronie 86 tejże wersji czytamy: Nie wyleczyliśmy się z alkoholizmu. To, co naprawdę mamy, jest
codziennym wytchnieniem, które otrzymujemy, jeśli zachowujemy dobrą duchową
kondycję.
O tym, że słowa sanity, sober, recovery, mają
niezupełnie takie same, jak w języku polskim, znaczenie, wiadomo od… od zawsze
i tym nie zamierzam się znowu zajmować. Ale okazuje się, że na bazie tej
drobnej, błahej kwestii językowej, narodziła się w AA w Polsce grupa (na razie
kilkuosobowa) byłych alkoholików.
– Mam na imię… byłem alkoholikiem – przedstawiają się na mityngach.
Albo: mam na imię… jestem członkiem
Wspólnoty AA. Mnie mało to obchodzi. Kilkunastu przyjaciół i kolegów z
mojego miasta też na takie manifestacje nie reaguje nijak. Ale stwierdzam z
przykrością, że są w Polsce grupy i mityngi, na których takie prowokacje, robią
spore wrażenie, wywołują bunt i sprzeciw. Podobno nawet na niektóre zamknięte
mityngi nie są wpuszczani… skoro nie są alkoholikami. I o to chyba chodzi –
żeby wetknąć kij w mrowisko, sprowokować burzliwą dyskusję, zwrócić na siebie
uwagę. W końcu sam takie rzeczy robiłem – przez pewien czas, dopóki nie
zapoznałem się z Tradycjami, przedstawiałem się: mam na imię… jestem alkoholikiem i nikotynistą. I dobrze zdaję
sobie sprawę, po co to robiłem.
Czepianie się słówek nie ma
wielkiego sensu (za wyjątkiem ewidentnych i rażących błędów) i łatwo to pokazać
na przykładzie Tradycji Trzeciej. Jeśli… Jedynym
warunkiem członkostwa (przynależności) w AA jest pragnienie zaprzestania picia,
to ja się tu, do AA, nie kwalifikuję. Nie piję już czas jakiś, więc nie mam
chęci zaprzestania picia.
Więc po co to wszystko?
A na koniec chcę poważnie oznajmić, że wdzięczny jestem mojej grupie (oraz dwóm-trzem innym w Opolu) za to, że otwierając
wszystkie mityngi, pozbyła się jednocześnie połowy takich, i podobnych,
problemów.
--
PS.
Jeśli ktoś z
Szanownych Czytelników chciałby sobie podyskutować ze mną lub innymi Czytelnikami, na te
albo inne tematy, to zapraszam na Alko-Fora.
Blog nie jest dobrym miejscem do dyskusji.