Do podjęcia tematu kolejny raz skłonił mnie jeden z komentarzy do poprzedniego wpisu („Najważniejsza służba w AA?”). Jego autor pisze między innymi, podając zresztą na to różne, całkiem realne przykłady: „Wstaję rano i mam plan na dzień, a czy go wykonam?”. Świadczy to o braku umiejętności czytania za zrozumieniem oraz o poważnym błędnie merytorycznym. Przede wszystkim jednak zdefiniował on „kierowanie życiem” jako zdolność/możliwość zrealizowania absolutnie wszystkich swoich planów, codziennych i życiowych, jakiekolwiek by one były. Wychodzi na to, że jeśli czasem twoje plany, czy pomysły biorą w łeb, to widocznie nie kierujesz swoim życiem, proste? No, niestety nie.
Błąd merytoryczny.
Absolutnie wszystkim ludziom pewne plany wychodzą, a inne nie – nie potrzeba do tego być alkoholikiem. A jeśli tak, to po co pakować taką oczywistość do specjalnego Programu dla alkoholików? Absolutnie wszyscy potrzebujemy do życia powietrza, ale czy to stanowi fundament Programu AA? Fakt, że nie kierujemy swoim życiem (tzn. nie wszystkie plany się udają), jest tak oczywisty, jak potrzeba odżywiania, oddychania, wypróżniania i mnóstwo innych, które jakoś nie trafiły do Programu Dwunastu Kroków.
Od wczesnego dzieciństwa moje doświadczenie pokazywało mi, że plany czasem się udają, a innym razem nie – to zawsze było i jest oczywiste. W okresie picia miałem różne przekonania na swój temat, wynikające często z nierealistycznej oceny sytuacji i swoich możliwości. Czasem wydawało się, że mój plan na pewno się uda, co rodziło rozczarowanie, jeśli nie wyszło, innym razem zakładałem błędnie, że na pewno się nie uda, więc nie podejmowałem żadnego działania i bywało, że tego żałowałem. Jednak nigdy, NIGDY, nawet po pijanemu, nie wpadło mi do głowy, że na pewno WSZYSTKIE moje plany, marzenia, zachcianki itd. zostaną zrealizowane, że zawsze wszystko mi się uda. Coś takiego oznaczałoby chorobę psychiczną daleko poważniejszą niż alkoholizm.
Czytanie bez pełnego zrozumienia.
W jednej wersji Kroku Pierwszego jest, że przestaliśmy kierować własnym życiem, a w drugiej, że nasze życie stało się niekierowalne. Skoro przestaliśmy albo stało się, to kiedy przestaliśmy, kiedy się takie stało? Wygląda też na to, że najwyraźniej Anonimowi Alkoholicy uważają, że do pewnego czasu kierowaliśmy tym swoim życiem (skoro w którymś momencie przestaliśmy), a to zupełnie nie zgadza się z definicją „kierowania życiem” przedstawioną jako: „nie wszystkie plany się udadzą”.
Nie, sławetne „kierowanie życiem” nie oznacza powodzenia wszystkich pomysłów alkoholika ani żadnego innego człowieka. A co oznacza? A… tego to ja już nie wiem. Alkoholicy w Polsce wymyślili sobie pojęcie „kierowanie życiem”, którego nie ma w angielskim oryginale Kroku Pierwszego (jest tam „unmanageable”*), i od pięćdziesięciu lat zastanawiają się, co też to znaczy. Cudownie! Znakomita ilustracja alkoholizmu jako choroby umysłowej.
Znacznie więcej sensu ma pojęcie „niekierowalne”. Ono jest OK. Ale nadal pozostaje pułapka „stało się”. Skoro w jakiejś chwili życie stało się niekierowalne, to widocznie wcześniej kierowalne było – i znowu kicha.
Tak więc możliwości są trzy:
1. AA twierdząc, że kiedyś kierowaliśmy życiem (kiedyś było kierowalne), a później przestaliśmy kierować (stało się niekierowalne) – bezczelnie kłamią.
2. AA twierdząc, że kiedyś kierowaliśmy życiem (kiedyś było kierowalne), a później przestaliśmy kierować (stało się niekierowalne) – zupełnie się na tym nie znają i pierniczą od rzeczy, plotą bzdury.
3. Ktoś, kto uważa, że „kierowanie życiem” to pełne powodzenie wszystkich planów i że alkoholicy kiedyś życiem kierowali, tylko później przestali, kompletnie nie kuma, o co w tym Kroku chodzi lub nie przemyślał wszystkiego. Jeszcze bezsilność wobec alkoholu jako tako jest zrozumiała, ale reszta, to pełna klapa. Na szczęście pierwsza część Kroku Pierwszego często wystarczy do utrzymywania abstynencji.
---