wtorek, 19 listopada 2019

Wyjątkowo paskudne pytanie

Na pewno nie zawsze, ale stosunkowo często pytanie „po co?” jest trudne albo po prostu wredne. W naszym, to jest niepijących alkoholików, środowisku stwarza ono tak wiele problemów, że uciekamy od niego, jak od ognia. Po co zmieniane były pewne określenia i sformułowania w WK, skoro nie były one źle przetłumaczone? Tak, pytanie „po co?” często dotyczy intencji (choć nie tylko), a to okazuje się bardzo trudne, nawet dla trzeźwych alkoholików, „po Programie”. Jednak tym razem chodzi mi o inne „po co?”, bardziej fundamentalne.

Każdy uczestnik zamkniętego mityngu AA, nawet obudzony w środku nocy, potrafi przekonująco odpowiedzieć na pytanie, dlaczego przestał pić. Odpowiedzi na nie może być wiele i wszystkie one będą mniej lub bardziej prawdziwe. Jednak pytanie „po co przestałem pić?” dla wielu z nas okazuje się wyzwaniem ponad siły. I, co ciekawe albo i dziwne, nie zawsze zmienia się to wraz z upływem czasu.

Przez dwadzieścia lat byłem świadkiem jak pytanie „po co przestałem pić?” padło w jakiejś grupie alkoholików, podczas mityngu lub na warsztatach, zaledwie kilka razy. Żadnej sensownej odpowiedzi nie usłyszałem nigdy, bo albo pytanie zostało milcząco zignorowane, albo zamieniano je w żart,  nerwowo i bez wesołości zaśmiewano.

Raz tylko, po mityngu, ktoś powiedział mi, że przestał pić po to, żeby wreszcie zacząć żyć normalnie. Nie komentowałem tego, zwłaszcza dlatego, że jakieś pół godziny wcześniej opowiadał, jak to po zaprzestaniu picia musiał się uczyć normalnego życia, bo pojęcia nie miał, co to takiego i na czym polega.

Dziwne to wszystko…


poniedziałek, 18 listopada 2019

Wybory, rezygnacje i strach


Rezygnując z wyboru z niczego nie rezygnujesz – zastanawiałem się dłuższą chwilę, czemu zdanie to stwarza wielu ludziom poważny kłopot. Bo podobno stwarza. Dziwne to, zwłaszcza w naszym, alkoholowym, środowisku.

Przeciwieństwem wolnego wyboru jest wybór zniewolony, wymuszony, ograniczony. Jeśli w sklepie mam ochotę ukraść kilka baterii, ale ochroniarz łazi za mną krok w krok, jakby nabrał jakichś podejrzeń, to ostatecznie w tych warunkach rezygnuję z kradzieży, ale czy to był mój wolny wybór? Jeśli Ziutka nie znoszę tak bardzo, że chętnie dałbym mu w mordę, ale boję się, że mi odda, to czy z zemsty zrezygnowałem w wyniku wolnego wyboru?
Zniewolonym można być w związku z brakiem wiedzy, wyobraźni, świadomości, w wyniku ograniczeń nałożonych przez własne przekonania i nawyki, i wiele innych, ale w tej chwili interesuje mnie, głównie i przede wszystkim, cwaniactwo i strach.

Może nie zawsze, ale w sumie jednak dość często, wybór (mniej lub bardziej wolny) wiąże się z rezygnacją. A co dzieje się, gdy nie chcę albo boję się z czegoś zrezygnować?

W środowisku niepijących alkoholików najbardziej znaną, największą, manifestacją tego typu jest określenie „zdrowiejący”. Ani chory, ani zdrowy. Prezenty, gratulacje, wyrazy uznania przyjmuje za coraz dłuższą abstynencję, ale jednocześnie dla swoich nagannych postaw, zachowań, decyzji, wyborów itd., ma nieustannie usprawiedliwienie w postaci choroby. Alkoholicy często nie chcą rezygnować z jednego lub drugiego, więc swój nieokreślony i niejasny stan utrzymują latami, w nieskończoność. Powiedzenie o sobie jasno i jednoznacznie: „wytrzeźwiałem”, byłoby właśnie wyborem, który wymagałby pewnej rezygnacji.

Trzeźwość wiąże się nierozerwalnie ze zdolnością dokonywania wyborów i przyjmowania odpowiedzialności za nie.

czwartek, 7 listopada 2019

Prawo Greshama i AA - Tom P.


Prawo Greshama[1] i Anonimowi Alkoholicy, autorstwa Toma P. Jr[2] ., ©1993[3] . 

Istnieją trzy sposoby realizacji Programu Anonimowych Alkoholików:
1. Oryginalny, pewny sposób – który okazał się niezawodny i bardzo skuteczny w ciągu 58 lat (napisane w 1993).
2. Sposób pośredni - nie tak niezawodny, nie tak bezpieczny i pewny, nie tak dobry, jak pierwszy, ale często nadal jeszcze skuteczny.
3. Kiepski sposób, który okazuje się być tak naprawdę brakiem sposobu, a właściwie herezją, fałszywym nauczaniem, manipulacją względem tego, co założyciele Anonimowych Alkoholików jasno nazwali Programem.

Jako członek Wspólnoty z 29-letnim stażem, jestem wciąż zachwycony połączeniem prostoty, praktyczności i głębi zawartej w 12 Krokach, czyli planie wyzdrowienia AA.
Jeden z moich przyjaciół, podsumował Kroki w sposób, który daje przegląd zasad duchowych w nich zawartych:
1. Przyznanie się do bezsilności. 2. Poleganie na Sile Wyższej. 3. Całkowite poddanie się Bogu. 4. Obrachunek moralny.  5. Wyznanie dokładnej natury naszych przewinień. 6. Zobowiązanie do całkowitej zmiany. 7. Modlitwa o integralność.  8. Całkowita gotowość do naprawienia szkód. 9. Naprawienie szkód, gdzie to możliwe. 10. Kontynuacja obrachunku. 11. Modlitwa i medytacja prowadząca do lepszej świadomej więzi z Bogiem. 12. Przebudzenie duchowe, niesienie posłania i praktykowanie tych zasad we wszystkich naszych poczynaniach.

Przedstawienie Kroków w tak jasny sposób, pozwala łatwo dostrzec, że ich celem nie jest normalność, ale pełna duchowa regeneracja (odnowa) – do życia dzień po dniu w świadomym kontakcie z Bogiem.

12 Kroków, pomimo że jasno prowadzą one na szczyt, są tak prosto napisane, tak dobrze wytłumaczone w rozdziale 5, że mogą być postawione przez każdego. I na tym polega ich geniusz. Nie ma wymogu życia bez żadnej skazy/bez błędów  w życiu, ani też potrzeby zaawansowanego wykształcenia. Tylko gotowość do przyznania osobistej porażki i szczere pragnienie zmiany.

Dwanaście Kroków przeczy aksjomatowi psychologii, że gdzie poziom jest niski, należy nisko zawiesić poprzeczkę, aby uzyskać pozytywny rezultat w życiu. Zgodnie z tym, jedynym praktycznym rozwiązaniem dla pionierów AA byłoby stworzenie Programu na abstynencję i powrotu do życia sprzed alkoholizmu, do życia zwyczajnych mężczyzn i kobiet tego świata. Jednakże ci nieokrzesani wcześni AA, psychologiczni analfabeci, śmieci tego świata, ci świeżo wytrzeźwieni pijacy, stali się w pełni oddanymi ludźmi Boga.

Autorzy Wielkiej Księgi wiedzieli, że ich radykalny plan skupiony na Bogu, będący herezją dla psychologów, mógł odstraszyć wielu nowoprzybyłych, do których starali się dotrzeć ze swoim przesłaniem. Dlatego podjęli dwie decyzje, aby osłodzić gorzką pigułkę.  Po pierwsze, dodali następujący dodatek po 12 Krokach w rozdziale 5:

Wielu z nas krzyknęło: „Co to za rygor! Nie dam rady go przestrzegać”. Nie bądź zniechęcony, nikt z nas nie był w stanie pozostać w pełnej zgodności z tymi zasadami. Nie jesteśmy świętymi. Chodzi o to, że jesteśmy gotowi, aby rozwijać się duchowo. Te zasady zostały ustanowione jako wskazówki do rozwoju. Głosimy rozwój duchowy, a nie duchową perfekcję.

Ten krótki fragment wydawał się być genialnym posunięciem, zwłaszcza stwierdzenie: „nie jesteśmy świętymi”. Pozwoliło to tysiącom nowych, na wpół przekonanych członków AA (włączając w to autora) na pogodzenie się z faktem, że pod przewodnictwem Kroków, kierujemy się w kompletnie nieznanym kierunku duchowej perfekcji.

Większość z nas zaczęła praktykować Kroki bez zrozumienia ich pełnego znaczenia. Doświadczenie szybko nauczyło nas, że działały. Otrzeźwiły nas i pozwoliły utrzymać trzeźwość. Z naszego śmiertelnie poważnego i pragmatycznego punktu widzenia, to było to, co się liczyło; byliśmy zadowoleni z bycia trzeźwymi.  Debatę, dlaczego Kroki działają, pozostawialiśmy teoretykom niealkoholikom – których życie nie zawisłoby na włosku, gdyby pogubili się i doszli do złych wniosków.

Bill i Dr. Bob zrobili jeszcze jedną rzecz aby złagodzić rygor i moc 12 Kroków w taki sposób, by nie odstraszały nowych (lukier numer dwa). Przedstawili Kroki jako sugestie zamiast instrukcji. Zdanie które wprowadza Kroki w rozdziale 5 Wielkiej Księgi mówi: “a oto Kroki które postawiliśmy, które są sugerowanym Programem zdrowienia”. Ten pomysł był wielce doceniony w całej AA od czasu pierwszej publikacji Wielkiej Księgi. My pijacy nienawidzimy, gdy ktoś mówi nam, że mamy coś robić. Drugi lukier dał nam wolność do stawiania Kroków we własnym czasie i we własny sposób. Ta wolność szybko stała się uwielbiana przez członków AA.

Zanim przyjrzymy się skutkom tego lukrowanego podejścia do Kroków, jest tylko jedna ważna kwestia warta odnotowania. AA istniała przez 4 lata zanim Kroki zostały spisane. W tym czasie istniał Program i alkoholicy dzięki niemu trzeźwieli. Składał się on z dwóch części: sześciokrokowy program przekazywany ustnie oraz Cztery Absoluty – absolutna uczciwość, absolutna czystość, absolutny altruizm i absolutna miłość - zaczerpnięte od grup Oxfordzkich, ewangelickiego ruchu chrześcijańskiego z którego narodziła się Wspólnota AA.

Sześciokrokowy program ustny z pionierskich lat AA, przedstawiony w „AA wkraczają w dojrzałość”:

1. Przyznaliśmy że byliśmy bezsilni wobec alkoholu.

2. Wykonaliśmy obrachunek moralny naszych defektów i grzechów.

3. Przyznaliśmy i wyznaliśmy nasze braki drugiej osobie, w zaufaniu.

4. Naprawiliśmy wyrządzone szkody wszystkim pokrzywdzonym przez nasze picie.

5. Staraliśmy się pomagać innym alkoholikom bez myśli o nagrodzie pieniężnej bądź prestiżu.

6. Modliliśmy się do Boga, jakkolwiek Go pojmujemy, o siłę  do wypełnienia  tych zasad.

We wczesnych latach AA (1935-1939) nie było mowy o sugestiach. Podstawowy punkt programu, zwłaszcza tej jego wczesnej wersji, przekazywanej jeszcze tylko ustnie, postrzegany był przez starszych członków jako bezwzględnie obowiązująca i konieczna do dokładnego zrealizowania instrukcja, i w taki właśnie sposób był przekazywany nowoprzybyłym.

Gdy Dwanaście Kroków zostało napisanych przez Billa i Dr. Boba[4] oraz komitet edytujący z Akron i Nowego Jorku - Bill, Dr. Bob oraz cały komitet stworzyli Kroki jako instrukcje, nie jako sugestie. Kiedy idea przedstawienia Kroków jako sugestii powstawała, Bill przez długi czas był jej zaciętym przeciwnikiem. Na koniec – i opornie –  Bill zgodził się na podejście “sugestywne”. W książce „AA wkraczają w dojrzałość” opowiada, jak ten kompromis z jego strony umożliwił niezliczonym zastępom AA-owców wstąpienie do Wspólnoty, którzy w przeciwnym wypadku byliby zniechęceni do AA i powróciliby do czynnego alkoholizmu.

Niemniej jednak, Bill był człowiekiem którego mottem była ostrożność i który za wszelka cenę unikał destruktywnej kontrowersji. Nie sposób przestać się zastanawiać, czy jego uczucia związane z decyzją, aby przedstawić Dwanaście Kroków w formie sugestii, nie były bardziej niejednoznaczne aniżeli był skłonny dyskutować publicznie, po tym jak porozumienie zostało osiągnięte i rektyfikowane. 
Z pewnością paragrafy rozdziału 5 Wielkiej Księgi które opisują Dwanaście Kroków są napisane językiem, który byłby w pełni odpowiedni jako wstęp do zbioru instrukcji, ale nie pasuje tak dokładnie do zestawu sugestii.
Poniżej fragment rozdziału 5 z bezkompromisowymi słowami i zwrotami zaznaczonymi (przez autora) kursywą:

Rzadko się zdarza by doznał niepowodzenia ten, który dokładnie podąża naszą drogą. Ci którzy nie zdrowieją, to ludzie którzy nie mogą lub nie chcą, kompletnie poddać się temu prostemu Programowi, są to zazwyczaj mężczyźni i kobiety, którzy z natury, nie są w stanie być uczciwi wobec siebie. Istnieją tacy nieszczęśnicy. To nie ich wina; prawdopodobnie tacy się urodzili. Z natury nie są w stanie pojąć i rozwijać sposobu życia, który wymaga bezwzględnej uczciwości. Ich szanse są mniej niż przeciętne. Istnieją również tacy, którzy cierpią na śmiertelne emocjonalne i umysłowe zaburzenia, ale wielu z nich zdrowieje, jeśli są zdolni do uczciwości.
Nasze historie opisują w ogólnym zarysie jacy byliśmy, co się stało i jacy jesteśmy obecnie. Jeśli zdecydowałeś się, że chcesz mieć to, co my posiadamy i jesteś gotowy na wszystko aby to osiągnąć – wtedy jesteś gotowy na postawienie pewnych Kroków.
Przy niektórych z nich buntowaliśmy się. Myśleliśmy, że potrafimy znaleźć łatwiejszą, miękką drogę. Ale nie potrafiliśmy. Z całą gorliwością, prosimy bądź nieustraszony i dokładny od samego początku. Niektórzy z nas starali się trzymać starych pomysłów, ale rezultat był żaden, aż w pełni odpuściliśmy.
Pamiętaj, że mamy do czynienia z alkoholem – podstępnym, potężnym i nieprzewidywalnym!  Bez pomocy to dla nas za dużo. Ale jest Ten, który ma pełną władzę – tym Kimś jest Bóg. Obyś odnalazł go teraz!
Stosowanie półśrodków nic nam nie dało. Staliśmy w punkcie zwrotnym. Poprosiliśmy o Jego protekcję i opiekę z całkowitym oddaniem. A oto kroki które podjęliśmy...

Pomimo tego, że Bill w końcu w pełni pogodził się z podejściem ugodowym, jego początkowe obawy, w długim okresie, mogą okazać się prorocze. W tamtym okresie jednak nie było przesłanek, że podejście pobłażliwe, oparte na sugestiach, nie było dobrodziejstwem dla Wspólnoty. W 1938 i 1939, kiedy Wielka Księga była pisana, było 100 trzeźwych członków Wspólnoty. W 1945 aktywne członkostwo wzrosło do 13000. Główną przyczyna tego gwałtownego wzrostu był program – Kroki – które okazały się być skutecznym rozwiązaniem: działały i pojawiło się ogromne zapotrzebowanie na nie w społeczeństwie.

Bardzo przychylna prasa opisująca AA była również niezwykle ważnym czynnikiem wzrostu. Seria entuzjastycznych artykułów na temat AA pojawiła się jesienią 1939 w periodyku Cleveland Plain Dealer. Te artykuły przyczyniły się do napływu nowych członków AA w rejonie Cleveland. Ta gwałtowna ekspansja była pierwszym namacalnym dowodem na to, że AA miała potencjał, by rozwinąć się w ruch o wielkim zasięgu.

Sekwencja zdarzeń w tym okresie jest znacząca. Wielka Księga została opublikowana w kwietniu 1939, a w niej rozpowszechnione po raz pierwszy zostało podejście do Kroków jako sugestii. Kilka miesięcy później publikowane były artykuły w Plain Dealer, a AA w Cleveland przyjmowali nowoprzybyłych na niespotykaną dotąd skalę. Nagle wydało się dobrym pomysłem, w przeciwieństwie do koncepcji wcześniejszej, kiedy Wspólnota była mniejsza i bardziej intymna, aby złagodzić trochę wskazanie, że wszystkie zasady powinny być praktykowane przez cały czas przez wszystkich członków. Coraz większy nacisk położono na fakt, że Kroki należało traktować jedynie jako sugestie. W tym czasie, i w tych okolicznościach, podejście do Dwunastu Kroków w stylu bufetowo-kawiarnianym, czyli ¨weź-to-co-lubisz-i zostaw-resztę¨ weszło w życie.

I wydawało się, że to działa. Okazało się, że wielu nowoprzybyłych może wytrzeźwieć i pozostać trzeźwymi bez czegoś takiego jak pełna i intensywna praktyka całego Programu, który w pierwszych latach został uznany był za sprawę życia lub śmierci. W rzeczywistości wielu alkoholików wykazywało, że mogą wytrzymać bez alkoholu, poprzez uznanie bezsilności, odrobinie pracy z innymi alkoholikami i regularnej obecności na mityngach.

Nie znaczy to, że wszyscy w AA zaczęli przyjmować to bardzo pobłażliwe podejście do Dwunastu Kroków. Wielu nadal opowiadało się za oryginalnym, pełnym podejściem do Programu. Ale teraz, po raz pierwszy, wykonalność innych, mniej rygorystycznych wersji została przyjęta, i pojawił się pewien trend, o którym zaraz opowiemy, a który stawał się coraz bardziej wyrazisty z upływem czasu.

Początkowo wydawało się to czystym błogosławieństwem. Przecież ci, którzy aktywnie zdecydowali się na praktykowanie wszystkich Dwunastu Kroków, mogli to robić tak, jak zawsze do tej pory. Ci, którzy woleli pracować z niektórymi, lub po prostu kilkoma Krokami, również pozostawali trzeźwi. AA przyciągało coraz więcej nowych członków i uzyskiwało coraz większe uznanie. W 1941, artykuł Jacka Aleksandra nt.  Anonimowych Alkoholików został opublikowany w gazecie Saturday Evening Post. Członkostwo AA w tym czasie wynosiło 2 000 ludzi. W ciągu najbliższych dziewięciu miesięcy wzrosło o 400%!

W 1941 (rok w którym mój ojciec, Tom P. SR., przystąpił do Wspólnoty) możliwe było rozróżnienie trzech wariantów praktykowania programu AA, które określaliśmy jako „mocna herbata”, „średnia herbata” i „słaba herbata”. Silna Wspólnota AA to oryginalna, nierozcieńczona dawka zasad duchowych. Silni AA-owcy stawiali wszystkich Dwanaście Kroków i wciąż je praktykowali. Nie zatrzymali się na przyjęciu bezsilności wobec alkoholu, ale od razu oddali wole i życie opiece Boga. Zaczęli praktykować rygorystycznie uczciwość we wszystkich ich sprawach. Bardzo szybko przystępowali do zrobienia spisu moralnego; wyznali wszystkie wady przynajmniej jednej innej osobie; podejmowali pozytywne i zdecydowane działania, na ile było to możliwe, w naprawianiu wyrządzonych krzywd, kontynuowali obrachunek, przyznawali się do wad i regularnie je naprawiali; praktykowali modlitwę i medytację każdego dnia; uczęszczali na dwa lub więcej spotkań AA tygodniowo i aktywnie praktykowali Dwunasty Krok, niosąc posłanie AA do innych w kłopocie.

Średni AA-owcy rozpoczynali z hukiem, bardzo podobnie jak silni AA-owcy, ale ograniczali lub odwlekali realizację tych części Programu, których się obawiali lub nie lubili – być może chodziło o „Boże” Kroki, a może Kroki, dotyczące obrachunku, w zależności od  ich własnych predyspozycji lub uprzedzeń. Kiedy okazywało się, że pozostają trzeźwi przez jakiś czas, średni AA-owcy łagodzili rygory i praktykowali Program, który wyglądał mniej więcej tak: spotkanie AA raz w tygodniu; okolicznościowo wykonanie Dwunastego Kroku (w miarę upływu czasu, pozostawiając coraz więcej, dla "nowych kolegów"). Niektóry pracowali nad Krokami (ale już nie tak, jak poprzednio); robili coraz mniej i mniej obrachunku (gdy stawali się coraz bardziej „szanowani”); jakaś modlitwa i medytacja, ale nie na co dzień („za mało czasu”, zabiera to czas przeznaczony na działalność gospodarczą, aktywność społeczną i inne zajęcia, które łączyły się z powrotem do normalnego życia na świecie).

Słabe AA było zróżnicowane. Wspólne dla słabego podejścia wszędzie jest to, że alkoholicy opuścili duże kawałki Programu całkowicie i na zawsze. Czasami to były Kroki dotyczące Boga, czasami kroki inwentaryzacji, często  jedno i drugie. Słabi AA-owcy mieli tendencję aby mówić tak: „wszystko, co musisz zrobić, aby pozostać trzeźwym, to udać się na mityng i trzymać się z dala od pierwszego drinka”. Większość słabych AA, którym udało się zachować trzeźwość, była zagorzałymi uczestnikami mityngów. Ponieważ robili tak niewiele z zasadami, ich trzeźwość i ich przetrwanie zależało – inaczej niż w przypadku tych silnych i średnich AA - na stałym kontakcie z ludźmi w AA.

Faktem jest, że tylko członkowie typu „silna herbata” praktykowali Program, jak to zostało określone w Wielkiej Księdze. Przyznawano, że średni i słabi AA-owcy mieli wszelkie prawo, jako członkowie AA, do praktykowania zasad w jakikolwiek sposób chcieli (w tym prawie w ogóle), ponieważ Kroki były zaledwie "sugestiami" – zamiast sposobu, w jaki zrobili to pierwsi członkowie, sposobu, jaki jest przekazywany w Wielkiej Księdze, czyli sposobu, który określaliśmy jako „silna herbata”.

Średnie podejście miało – i nadal ma – swoje realne i konstruktywne miejsce w Programie uzdrowienia AA, ponieważ może być używane jako tymczasowa platforma dla niechętnych początkujących. Opcja średniej herbaty pozwala wielu, którzy początkowo nie są gotowi do silnego podejścia, zdobyć oparcie we Wspólnocie Anonimowych Alkoholików.
Ale średnie AA może, i często staje się, pułapką. Średnie AA nie jest miejscem dla członka AA, który chciałby ulokować się we Wspólnocie na stałe. Ludzie, którzy pozostają zbyt długo w średnim AA łatwo przekraczają punkt, w którym mogą być zachęcani do silnego AA, i kończy się to dla nich powrotem do słabego AA.

Słaba wersja AA nie ma żadnych szans na osiągnięcie efektów nawet średnich AA. Słaba AA jest wyraźnie sprzeczna z Programem przedstawionym w Wielkiej Księdze. Słabi AA-owcy opierają się na prostym i niezbywalnym prawie odmowy pracy z podstawowymi zasadami uzdrowienia. Słabe AA sabotuje i odrzuca większość Dwunastu Kroków. Słabe AA rozwadnia Program do punktu, w którym naprawdę nie ma Programu. Bardziej precyzyjnym określeniem niż „słabe AA” byłoby zapewne „rozlazłe  i rozwodnione AA” – COWD AA w skrócie[5].

Wraz z upływem czasu, zmieniała się względna popularność i akceptowalność silnego podejścia w stosunku do słabego podejścia, czyli do COWD.

W pierwszych latach, słabi, COWD, AA-owcy mieli tendencję, aby czuć się zobowiązanymi do obrony i chwalenia ich heterodoksyjnego podejścia, a nawet uważali, że mogą besztać silnych AA-owców za trochę zbyt sztywne i „świętsze” podejście. Silne AA, ze swej strony, miało tendencję do bycia bardziej zrelaksowanym i tolerancyjnym, mniej ostrym, a bardziej defensywnym. W końcu ich metoda była oczywiście bezpieczniejsza, ponieważ zakładała przyjmowanie większej ilości leku. I to był oczywiście oryginalny i prawdziwy sposób – jak to ukazano i potwierdzono w Wielkiej Księdze.

Jednak zestawienie tych różnych postaw przyniosło szczególny skutek we Wspólnocie, która szczyciła się dobroduszną skłonnością do przyzwolenia na różnego rodzaju nieprawomyślność opinii i praktyk, bo każdy może mieć swój głos i sposób. Najgłośniejszymi głosami we Wspólnocie okazały się głosy słabych AA, a te głosy, z czasem, okazały się mieć największy wpływ na nowoprzybyłych. Rozlazłe i rozwodnione AA stało się de facto jedyną Wspólnotą AA, korsem przyszłości; silne AA zaczęło być traktowane - nie powszechnie, ale szeroko - jak nieco niestrawne i nieco passé.

Słabe, COWD AA, w pewnym sensie, pokazało że Bill i pierwszych stu AA-owców, nie mieli racji. We wstępie do Dwunastu Kroków, stwierdzenie, „myśleliśmy, że możemy znaleźć łatwiejszy, wygodniejszy sposób, ale nie”, było jednoznacznym stwierdzeniem, że konieczne było, aby praktykować wszystkie Kroki. Ale COWD AA-owcy nie praktykowali wszystkich Kroków, a pozostawali trzeźwi. Znaleźli łatwiejszy i wygodniejszy sposób.
Natura ludzka, jest jaka jest, było nieuniknione, że popularność słabego, mniej wymagającego podejścia wzrośnie, podczas gdy starsze, bardziej rygorystyczne podejście osłabnie. Kto chce prowadzić samochód ze standardową skrzynia biegów, podczas gdy model z automatyczną jest sto dolarów tańszy?

Rok 1993 oznacza pięćdziesiąty ósmy rok istnienia AA. Nadal istnieje pewna fama we Wspólnocie na temat znaczenia pracy na wszystkich Krokach i praktykowanie rygorystycznej uczciwości we wszystkich sprawach. Ale w rzeczywistości, jedynie niewielu AA-owców próbuje poważnie i konsekwentnie robić te rzeczy na co dzień – nie po ich pierwszych miesiącach trzeźwości we Wspólnocie.

Regresja na niższy, bardziej "normalny" poziom aspiracji jest na porządku dziennym. Ci, którzy nadal praktykują silne AA muszą być ostrożni, kiedy mówią o tym, co robią na mityngach. W wielu miejscach zbyt wiele lub zbyt poważna rozmowa o Bogu jest uważana za zły pomysł. To samo dotyczy rozmów na tematy spowiedzi, restytucji i rygorystycznej uczciwości - zwłaszcza, gdy wpływają one na takie trudne i wrażliwe obszary życia, jak podania o pracę, zeznania podatkowe, relacje biznesowe i stosunki seksualne.

Ale jeśli słabe AA działa – jeśli przynosi uzdrowienie – w czym problem? Może to przypadek, gdzie heterodoksja okazuje się być lepsza od ortodoksji. Dlaczego ktoś powinien zgodzić się na wysiłek praktykowania silnego AA? Z jednego powodu: słabe AA, w bardzo wielu przypadkach, tak naprawdę nie działa. Słabe AA przynosi znacznie mniej głębokie zmiany niż silne AA. W wielu przypadkach, zmiana, którą zapewnia słabe AA nie wystarczy aby złamać nałóg alkoholowy, powoduje pozorne uzdrowienie, które jest nietrwałe i prędzej czy później skutkuje powrotem do picia. I w wielu przypadkach, gdy słabe AA nie przynosi trwałej trzeźwości, ci „przetrzeźwieni” AA-owcy żyją w depresji, niepokoju, z gorzkimi urazami i prawdziwej rozpaczy, podobnie jak prawie wszyscy inni zaledwie wysuszeni pijacy w historii.

Słaba Wspólnota AA naprawdę jest tylko formą oszustwa AA[6]. Cóż, jest jak miało być. Konieczny jest powrót do pytania: jakie były zamiary i cele pierwszych AA? Dążenie do zwykłej trzeźwości byłoby podejściem powszechnym, zdroworozsądkowym, na rozsądnym poziomie aspiracji.

Jednak założyciele AA byli ludźmi napędzanymi nie przez zdrowy rozsądek, ale natchnienie pod duchowym przewodnictwem. Wiedzieli, że podejście zdroworozsądkowe było praktykowane na świecie od 150 lat, i zawodziło wszędzie, zupełnie, cały czas. Wiedzieli, że kiedy poziom aspiracji pijaka został ustawiony zaledwie na abstynencję – „Dlaczego nie jesteś dobrym kolegą, używaj siły woli, i przestań pić” – to po prostu nie będzie działać. Biedny kandydat do uratowania wracał do picia w krótkim czasie.

Wielkie odkrycie AA, to w pierwszej kolejności: alkoholik musi być jakoś zachęcony, namówiony, przekonany do czegoś więcej niż tylko abstynencja – musi osiągnąć zupełnie nowy związek z Bogiem – wtedy trwała abstynencja nastąpi automatycznie jako błogosławiony i ratujący życie produkt uboczny. Tak się stało z Billem W. Tak się stało z dr Bobem[7]. Tak się stało u pierwszych stu członków. Autorzy Wielkiej Księgi sadzili, że musi się to zdarzyć w każdym przypadku.

Pierwotnie, treść Dwunastego Kroku brzmi: „Uzyskawszy doświadczenie duchowe w wyniku tych Kroków, staraliśmy się nieść ten przekaz do alkoholików i praktykować te zasady we wszystkich naszych sprawach”. Dwa kluczowe wyrażenia to "Doświadczenie duchowe" i „w wyniku tych Kroków". Założenie było takie: brak doświadczenia duchowego – brak uzdrowienia. Przyjęto również, że nie było wielu różnych efektów postawienia Kroków, rezultat był tylko jeden. Rezultatem było duchowe przeżycie. Do pierwszych członków, duchowe doświadczenie oznaczało, że Bóg dotknął Twojego życia bezpośrednio, namacalnie, i odmienił je.

Pomiędzy rokiem 1939, kiedy artykuły w Plain Dealer zostały opublikowane, a 1941, kiedy artykuł J. Alexandra wyszedł w Post, doszło do zmiany w filozofii. Nikt w AA nie był do końca świadomy, że miało to miejsce w tym czasie, i do dziś proces, który nastąpił pozostaje prawie całkowicie nieuświadomiony w całej Wspólnocie. Zmieniło się znaczenie ról przypisanych do poszczególnych do zasad uzdrowienia i uzdrowienia we Wspólnocie AA.

Aż do 1939, AA była małą, nieznaną organizacją, której sukces, choć doskonały, dotyczył tylko małej grupy przypadków, i jeszcze nie był wystawiony na próbę czasu. Uzdrowieni alkoholicy w młodej Wspólnocie polegali na sobie i ściśle współpracowali ze sobą. Ale zasady były podstawowymi transformatorami życia. Wspólnota jako taka nie była wystarczająco duża lub wystarczająco dobrze ugruntowana, żeby ludzie mogli polegać na niej, zamiast rzetelnej pracy z Krokami.

Jednak po tym, jak AA stała się wielkim sukcesem, po zdobyciu uznania narodowego za sukces, możliwe stały się nowe stosunki, które nie były wcześniej opcją, i których założyciele nie mogli przewidzieć. Teraz stało się możliwe, aby alkoholik przyszedł na spotkanie i wytrzeźwiał bez przeprowadzania prawdziwej duchowej konwersji, po prostu przez proces małpowania, przez naśladownictwo, przez naśladowanie – przez zwykłą praktykę zasady „gdy wpadniesz miedzy wrony, kracz tak jak i one”.

Oto jak działa zdrowienie przez naśladowanie: po przybyciu do AA nowoprzybyły dołączył się do wielkiej, odnoszącej sukcesy organizacji, jak ELKS czy Kiwanis[8]. Jednym z obyczajów tego konkretnego klubu było to, żeby nie pić; więc jeśli przybysz lubił ludzi, których spotkał w AA i chciał pozostać z nimi związany, zrezygnował z picia. Przyszedł na spotkania AA. Ludzie z AA i imprezy AA stały się celem jego życia społecznego i jego czasu wolnego, a on pozostał trzeźwy, w dużej mierze korzystając z siły grupy.

Prawdziwa natura tego całkiem innego, i całkiem nie duchowego, sposobu zdrowienia nigdy nie została w pełni rozpoznana przez Wspólnotę. Założyciele AA byli jednak wrażliwi na to, a w odpowiedzi podejmowali próby poszerzania znaczenia pojęcia "duchowego", aby obejmowało ono dwa rodzaje uratowanych alkoholików. Jedni alkoholicy, trzeźwi w wyniku nawrócenia, które było następstwem postawienia Kroków, mieli doświadczenie duchowe i stali się przekształconymi istotami ludzkimi, poważnie zaangażowanymi w nowe życie i idee, w przeciwieństwie do tych drugich alkoholików, „trzeźwych przez naśladownictwo”, tych, którzy pozostali w istocie takimi samymi ludźmi, którymi byli przed przyjściem do AA, z tym wyjątkiem, że dołączyli do nowej organizacji, poznali nowych przyjaciół, i przestali pić zgodnie z ich nowa konfiguracją społeczną.

W Dwunastym Kroku mowa jest o "doświadczeniu duchowym". Członek mojej grupy domowej AA, który po raz pierwszy przystąpił do Wspólnoty w 1941, opowiada w ten sposób: „Kiedy po raz pierwszy przyszedłem, nadal mówili o „doświadczeniu duchowym”. Rok lub dwa później zaczęli nazywać to „duchowym przebudzeniem”. To właśnie w tym czasie „oficjalna wersja” Dwunastego Kroku została zmieniona na: „duchowo przebudzeni w rezultacie tych kroków....”.  Pojęcie doświadczenia duchowego, które było całkowicie akceptowane we wczesnych latach, kiedy Wspólnota była niewielka i wyraźnie zorientowana na nawrócenie, było postrzegane jako zbyt wąskie i szkodliwe wobec mniej głębokich zmian życiowych wynikających z przekonań AA-owców zorientowanych na naśladowanie, którzy mieli stać się większościowym wzorcem uzdrowienia w AA.

Nota wyjaśniająca została dodana do Wielkiej Księgi w następujący sposób:
Określenia " doświadczenie duchowe" i "przebudzenie duchowe " są używane wielokrotnie w tej książce, która, po uważnej lekturze, pokazuje, że zmiana osobowości wystarczająca, aby doprowadzić do uzdrowienia od alkoholizmu objawia się wśród nas w wielu różnych formach.
Jednak prawdą jest, że nasze pierwsze wydanie sprawiło wielu czytelnikom wrażenie, że te zmiany osobowości, lub doświadczenia religijne, muszą mieć postać nagłych i spektakularnych wstrząsów. Szczęśliwie dla każdego, wniosek ten jest błędny…

Kiedy porównamy powyższą wypowiedź z oświadczeniem, które wprowadziło Dwanaście Kroków w rozdziale piątym Wielkiej Księgi, różnica w tonie jest zadziwiająca. Rozdział piąty przynosi serię potwierdzeń, że celem Programu jest życie oddane Bogu w sposób bezkompromisowo duchowy. W później dodanej nocie wyjaśniającej jest praktycznie pełny odwrót od wcześniejszego wigoru i radości w zobowiązaniu wobec Boga. Celem noty wyjaśniającej jest, aby zapewnić ludziom, że duchowe zmiany towarzyszące uzdrowieniu w AA nie muszą mieć postaci nagłych wstrząsów. To bardzo potrzebne zapewnienie i bardzo dobrze wykonane.

Jednak kolejny dodany punkt głosił, że duchowość nie jest kluczowym elementem programu, ale że chęć, uczciwość, i otwarty umysł są wszystkim, co było potrzebne. Ten punkt nie został przedstawiony bezpośrednio, ale przez jasne, mocne i jednoznaczne implikacje – przez pośrednie, defensywne, niemal apologetyczne traktowanie całego przedmiotu religijnego i duchowego doświadczenia. Założyciele Wspólnoty odpowiadali na problem duchowy poprzez obniżenie duchowego poziomu aspiracji społeczności. Było to posunięcie, którego nie mogli dokonać w pierwszych dniach, ale mogli zrobić, a nawet poczuli, że muszą zrobić, teraz, gdy społeczność AA stała się duża i zyskała  reputację respektowanej i racjonalnej organizacji.

Czynniki, które skłoniły do przeformułowania Dwunastego Kroku, i dodania noty wyjaśniającej do Wielkiej Księgi, mogą być podsumowane w ten sposób:
Teraz można wyzdrowieć na jeden z dwóch sposobów w AA. Wariant numer jeden jest oryginalnym sposobem opartym na doświadczeniu duchowym, który wynika z postawienia wszystkich Kroków. Wariant numer dwa jest sposobem częściowego praktykowania Kroków i podstawowej zależności od społecznych aspektów życia w AA. To drugie podejście nie przyniesie silnego doświadczenia duchowego. Nie jest również zgodne z naszą tradycją, że zawsze powinniśmy umieszczać zasady przed autorytetami/władzami/indywidualnościami. Ale na jego korzyść trzeba przyznać, że wymaga mniej zaangażowania i mniej pracy, wiąże się też z mniejszą potrzebą przebudowy całego życia, a jednak okazał się wystarczający w wielu przypadkach, do osiągnięcia trwałej abstynencji.

 Jednak żadne takie wyjaśnienie nie zostało wydane, a zmiana określenia doświadczenie duchowe na przebudzenie duchowe, miała w efekcie rozmyć w każdym umyśle prawdziwą naturę zmiany, która powinna była nastąpić. Nie była to kwestia świadomego oszustwa. Błędem był po prostu brak rozpoznania podziału na dwa obozy, gdy doszło już do podziału. Był to całkiem zrozumiały brak tendencji do rozwijania się, porównywalny z niezdolnością matki do zauważenia zmian wzrostu w swoim własnym dziecku. Ale teraz silne AA zaangażowane było prawie przede wszystkim w unikanie kontrowersji, a więc ślepota na nieuchronność podziału w ruchu była nieunikniona.

Ta ślepota uniemożliwiła członkom AA zauważenie w praktyce poważnych wad zawartych w słabej wersji Cup-of-Tea. Stosunkowo powierzchowne zmiany życia, które słabe AA produkuje, jest wystarczające, aby niektórzy alkoholicy wytrzeźwieli. Jednak nie jest odpowiednie – ani nie jest skuteczne – po prostu nie działa w przypadku bardzo dużej liczby innych. Sytuacja ta jest widoczna zarówno w „prostych” jak i „trudnych” przypadkach, to jest w przypadkach tych alkoholików, którzy zostali bardzo poważnie uszkodzeni fizycznie i psychicznie, zanim dotarli na swoje pierwsze spotkanie AA, tych, których alkoholizm jest połączony z nadużywaniem narkotyków, szalonym seksem, kryminalnymi lub psychotycznymi skłonnościami, lub ciężkimi zaburzeniami społeczno-psychopatologicznymi.

Słabe AA po prostu nie działa też z bardzo dużą populacją AA-owców, którzy są znani we Wspólnocie jako „zapijacze”, „wpadkowicze” –  tych alkoholików, którzy opracowali wzorzec bujania się wokół AA; utrzymują oni abstynencję przez chwilę, ale wracają wielokrotnie do picia.

Proszę zauważyć, że jeśli wyżej wymienionym „trudnym” przypadkom udaje się znaleźć drogę do grupy, gdzie silne AA, i nic poza silnym AA nie jest praktykowane, wielu z nich jest w stanie osiągnąć trwałą trzeźwość. Ośrodek odwykowy East Ridge w stanie Nowy Jork pracował z tysiącami tych „trudnych” przypadków w ciągu ostatnich dwudziestu dziewięciu lat. Silne AA jest standardową praktyką w grupie East Ridge, a ta grupa ma wskaźnik uzdrowienia ponad 70 procent z tych tzw. „awaryjnych” AA-owców. Porażka zmienia się w sukces w większości tych „trudnych” przypadków, gdy słabe AA jest zastąpione silnym AA.

Jest jeszcze jedno i bardziej podstępne niebezpieczeństwo wbudowane w słabe AA. W wielu przypadkach „trzeźwość” produkowana przez rozwodnione podejście do Dwunastu Kroków nie utrzymuje się na dłuższą metę. To, co wyglądało na początku, jak łatwiejszy, bardziej miękki sposób na utrzymanie szczęśliwej trzeźwości, przynosi coraz mniej i mniej spokoju i prawdziwego szczęścia, ostatecznie kończąc się całkowitym odwróceniem trendu i nawrotem poważnej osobistej rozpaczy. Efektem końcowym może być powrót do aktywnego alkoholizmu lub może to być zatracenie się w życiu z brakiem zadowolenia z abstynencji, życiu z mieszanką uraz, depresji, kompulsywnego, chorego seksu, i ogólnym poczuciem braku sensu życia. Jest to ostateczna porażka w czerpaniu korzyści z Programu AA; w ostatecznym rozrachunku jest to brak uzdrowienia.

We współczesnej Wspólnocie AA zauważalne są dwie złowrogie tendencje. Pierwszą tendencją jest niższy odsetek uzdrowień. Przez pierwsze dwadzieścia lat, standardowa stopa uzdrowienia w AA wynosiła 75 procent. Doświadczeniem AA było to, że 50 procent alkoholików, którzy przyszli do AA, zostało uzdrowionych od razu i pozostali trzeźwi. Kolejne dwadzieścia pięć procent miało kłopoty przez chwilę, ale w końcu osiągali trzeźwość na dobre, natomiast ostatnie dwadzieścia pięć procent nigdy nie wyzdrowiało. Wtedy nastąpił okres kilku lat, gdy siedziba główna AA przestała przedstawiać 75 procent w oficjalnych publikacjach. W 1968 roku General Service Board opublikowało ankietę wskazującą ogólny współczynnik uzdrowień w wysokości 67 procent. W ostatecznym rozrachunku wydaje się, że gdy AA stało się większe i starsze, jego skuteczność spadła z około trzech na czterech do około dwóch na trzech ludzi.
Drugi złowrogi trend we Wspólnocie nie jest wskazywany przez statystyki, jednak jest wystarczająco jasny, aby każdy uważny obserwator sceny AA mógł go dostrzec. W miarę jak Wspólnota starzeje się, jej liczba „oldtimersów”, czyli alkoholików trzeźwych dziesięć lat i dłużej, rośnie.  I coraz częściej pojawia się problem braku siły do utrzymania początkowego stanu ducha. Jest to przykry fakt, że rosnąca liczba starych wyjadaczy nie znajduje radości w trzeźwości. Wielu z nich poszukuje gorączkowo sposobów, aby odzyskać stary zapał na życie wolne od alkoholu, a wielu z nich kończy w takich ślepych uliczkach jak fanatyczne religie, psychologiczne nowinki lub wynalazki chemiczne, takie jak psychodeliki, trawka, środki uspokajające i inne poprawiacze nastroju. Wielu kończy albo nawrotem do picia, albo zatapiają się w despotyzmie, wrogości, dziwacznych odreagowywaniach różnego rodzaju, lub po prostu w katastrofalnej nudzie.

Jednak tak dziać się nie musi. Stopniowy spadek odsetka uzdrowień i melancholii weteranów nie wymaga złożonych lub innowacyjnych sposobów. Rozwiązanie polega na powrocie do oryginalnego, silnego AA. Okazuje się, że mężczyźni, którzy napisali Wielka Księgę, mieli rację, że naprawdę nie ma łatwiejszego, bardziej miękkiego sposobu. Dodatkowa praca i zaangażowanie, wymagane przez podjęcie „pełnego Programu”, owocuje w ogromnych i nieocenionych dywidendach. Ta dodatkowa praca i zaangażowanie sprawiają, że trzeźwość jest radosna, ponieważ nie stawia ona trzeźwości, jako celu samego w sobie.

Większość tych, którzy się uzależniają, to ludzie z ciemną plamą w duszy, z niezaspokojonym apetytem na niekończące się przyjemności. Szukaliśmy w butelkach tego, co można znaleźć tylko w doświadczeniu duchowym. Program AA okazał się skuteczny przede wszystkim dlatego, że jego Dwanaście Kroków było praktycznym zestawem wytycznych do prawdziwego doświadczenia duchowego. Niestety, rozwój Wspólnoty umożliwił na pewien czas rodzaj pasożytnictwa, w którym częściowo praktykujący zasady duchowe, byli w stanie wykarmić się siłą pełnych praktyków; tych, którzy przeszli prawdziwe duchowe doświadczenie.

Ale teraz, pasożyty już osuszyły organizm gospodarza ze znacznej części jego siły życiowej, bez dalszej korzyści dla siebie.

Jest już za późno, aby nawoływać do powrotu do pierwotnego sposobu, do wiernej praktyki pełnego Programu. Jednak pozostało we Wspólnocie wiele energii i potencjału, i możliwe jest poważne jej odrodzenie. Jeśli tylko wystarczająco wielu z nas ujrzy na czas niebezpieczeństwo naszej sytuacji, osobistej i jako Wspólnoty. To, co musimy zrobić, jest wystarczająco jasne i napisane w pierwszych siedmiu rozdziałach Wielkiej Księgi. To wszystko sprowadza się – zwłaszcza dla nas weteranów – do chęci kontynuowania praktykowania wszystkich zasad we wszystkich naszych poczynaniach, bez spoczywania na laurach, bez przywoływania tego, co zrobiliśmy na samym początku drogi do uzdrowienia, w pierwszych tygodniach i miesiącach trzeźwości.

Ale nie możemy nie zmierzyć się przy tym z koniecznością zmiany, potrzebą „ponownego zaangażowania”. Samozadowolenie i zachwyt z osiągniętego sukcesu jest naszym największym wrogiem. Jeśli jako uzdrowiona społeczność nie chcemy zatracić naszego obecnego kursu, to rozwiązanie jest wystarczająco jasne. Podkreślamy, że w mniej niż sto lat, zrozumieliśmy to, na co wielkie wspólnoty religijne na świecie poświęciły ostatnie 2000 lat prób: że nawet najlepsze i najwyższe ludzkie instytucje mają tendencję do pogarszania się w czasie, i że wielkość w organizacjach duchowych jest często osiągana kosztem porzucenia pierwotnych celów i praktyk.

Zawdzięczam moje życie AA. Mam nadzieję, że mamy wizję i pokorę, aby się zmienić. Wierzę, że możemy, jeśli będziemy działać. To jedno jest pewne: Dwanaście Kroków Anonimowych Alkoholików są skuteczne i tak praktyczne teraz, jak wtedy, gdy zostały one po raz pierwszy zapisane 54 lat temu.

Cokolwiek innego być może osłabło – ale nie Kroki.




Prawo Greshama i Anonimowi Alkoholicy, napisane przez Toma P, Jr, © 1993. Ten artykuł oryginalnie pojawił się w 24 Magazine, z niewielkimi zmianami, aby doprowadzić do aktualnych liczb i historii. Adres pytania i komentarze do 24 Magazine, Box 10, Hankins, NY 12741.

Tłumaczenie Wojtek S. Za zgodą 24 Magazine/Newsletter



Jeśli ktoś chciałby sobie podyskutować o tym artykule, to zapraszam na ForumPrawo Greshama i Anonimowi Alkoholicy.




[1] Prawo Kopernika-Greshama – zasada mówiąca, że jeśli jednocześnie istnieją dwa rodzaje danego dobra, pod względem prawnym równowartościowego, ale jeden z nich jest postrzegany jako lepszy, ten „lepszy” pieniądz będzie gromadzony (tezauryzowany), a w obiegu pozostanie głównie ten „gorszy”.
[2] Dostęp 14.10.19 09:10 CET z Gresham's Law and Alcoholics Anonymous
 Silkworth.net http://silkworth.net/pages/aahistory/general/greshams_law.php# 
[3] Artykuł przetłumaczony za zgodą 24 Magazine/Newsletter
[4] Autor tekstu prawdopodobnie używa tu skrótu myślowego albowiem: [...] Doktor Bob wspominał: "Nie ja napisałem Dwanaście Kroków. Z napisaniem ich nie miałem nic wspólnego. Ale myślę, że w sposób pośredni miałem z nimi jakiś związek...". [...]  ("Doktor Bob i dobrzy weterani", s. 107) 
[5] Ang. copped-out and watered-down – w oryginale – COWD. Po polsku RIRAA mogłoby kojarzyć się komicznie i wpływać na odbiór tekstu. [6] Autor przypomina sobie starą piosenkę, którą kiedyś śpiewali w White Plains (NY), na początku lat 40-tych (śpiewane do melodii "Take Me Out do the Ball Game"). Jest to dygresja – a tłumaczenie niewiele wnosi
I’ve been staying away from the meetings,
 I’ve been staying away from the crowd,
 A pint and three newbies, then call the hack,
 Here’s one wack that is flat on his back,
Take me out to Bellevue, so I can remember my name,
 I must be nuts to think I could cheat on the AA game. 
[7] "Doświadczenia Doktora Boba różniły się od doświadczeń Billa również pod innym względem Bob nigdy nie doznał nagłego błysku światła - nie miał przeżycia duchowego" ("Doktor Bob i...", s. 326) 
[8] Organizacja charytatywna pomagająca dzieciom https://www.kiwanis.org/


środa, 6 listopada 2019

Notatki sponsora (odc. 120)


Dzięki koledze z Londynu mam okazję czytać książkę „25 lat polskojęzycznego AA na wyspach brytyjskich”. Całkiem pokaźne dzieło wyszło wyspAArzom (tak się chyba nazywa wydawca), bo ponad 250 stron.

Sporo w książce ciekawych informacji, szczególnie dla alkoholików „stamtąd”, uczestników opisywanych zdarzeń albo tych, którzy przynajmniej znają opisywane miejsca i ludzi. Mnie zaintrygował taki oto fragment dotyczący czasów, gdy Andy i Witold założyli „Pierwszą Polskojęzyczną Grupę AA” (Ravenscourt Park), ale wkrótce potem… Zaczęli przyjeżdżać AA-owcy z Polski do tymczasowej pracy, oni nie chcieli sponsorowania, a było ich więcej niż nas i głosem większości wprowadzili radości i smutki. „Ale tych radości było mało” – wspomina Włodek. Basia dodaje: „Witek i Andy chcieli wprowadzić angielski system, proponowali sponsorowanie i Kroki, ale ci, którzy przyjeżdżali z Polski buntowali się. Mało tego sponsorowania było, za dużo wpływów polskich – nie oceniam tego, po prostu tak było. Polacy, którzy przyjeżdżali chcieli kontynuować swój sposób trzeźwienia, dla mnie to była terapia, a nie AA. Zaczęłam chodzić na angielskie mityngi i tam znalazłam sponsor. I tam już zostałam”. [s. 14-15]

Andy i Witold proponowali rozwiązanie, znane we Wspólnocie AA od połowy lat trzydziestych ubiegłego wieku, ale widać alkoholicy w Londynie (i nie tylko) musieli jeszcze wiele lat cierpieć, zanim byli w stanie z niego skorzystać. Ciekawe, dlaczego nie dało się inaczej…

Trochę razi mnie w druku słowo „służebny”, które nie występuje nigdzie w literaturze AA. We współczesnym języku polskim też nie pojawia się ono, chyba już od pierwszej wojny, w formie osobowej – to rola lub funkcja może być służebna, ale człowiek nie jest służebny. Kiedyś wydawało mi się, że może chodzi o pychę i opór przed nazywaniem siebie „zaufanym sługą”, ale teraz nie jestem już tego taki pewien. Możliwe, że ego broni się nie przed „sługą”, ale przed określeniem „zaufany”. W czasach kryzysu zaufania w Polsce do pewnych osób, pełniących odpowiedzialne służby, byłoby to może nawet zrozumiałe.
Tworzenie specjalnego, udziwnionego języka, jest bardzo typowe dla alkoholików z ciągotkami sekciarskimi. Natomiast próby narzucania zakazów, nakazów, obowiązujących zasad itp., czyli pragnienie przekształcenia Wspólnoty AA w organizację, jest charakterystyczne dla wielu pragmatyków i perfekcjonistów. Dopóki te dwie skrajności we Wspólnocie równoważą się, a równoważą się od kilkudziesięciu lat, to Anonimowym Alkoholikom nic nie grozi.

Zdziwiła mnie liczba grup, które zostały zawieszone, przestały działać. To trochę tak, jak w Polsce, gdzie nie da się precyzyjnie określić liczby grup, bo stale jedne są zamykane, a na ich miejsce powstają inne. Ogólnie jednak liczba ich rośnie. Czy w podobnym tempie rośnie jakość tych spotkań? Czy mityngi AA wreszcie oparte są na Preambule, to jest dzielimy się na nich doświadczeniem, siłą i nadzieją, aby rozwiązać nasz wspólny problem, czy może stawiamy na rundki psychoterapeutyczne, problemy i radości? Wydaje się, że z tym akurat może być poza granicami lepiej niż w kraju. Ale… może tylko tak się wydaje.

Mocno zaskoczyło mnie podejmowanie służby sponsora przez alkoholików, którzy sami ledwo postawili Krok Trzeci, ale jeżeli to działa… Bo ostatecznie po efektach poznaje się metodę/sposób. 
Ambiwalentne (tj. mieszane) uczucia wywołuje we mnie relacja dotycząca agresywnego, nieomalże siłowego, a na pewno bardzo aroganckiego „przejmowania mityngów” przez bojówki dowodzone przez niejakiego Tadeusza Ch. Chociaż… może nawet nie tyle chodzi mi o samo to „przejmowanie”, co o stwierdzenie, że w sumie tym sterroryzowanym grupom wyszło to na dobre. 

Przez dłuższą chwilę musiałem zastanawiać się nad określeniem „mityngi spikerskie”. W środowisku, w którym ja się obracam, mityng spikerski to zwykle godzinna wypowiedź, historia zaproszonego alkoholika, a później ewentualnie i jeśli starczy czasu, wypowiedzi innych osób, zwykle dotyczące identyfikacji. Wiele mityngów grupy „Wsparcie” rozpoczyna się krótką, 15-minutową spikerką, ale tu nikt by tego nie nazywał mityngiem spikerskim. Ot, taka lokalna ciekawostka bez znaczenia. Co kraj, to obyczaj, jak to mówią.

Uwaga dla autorów na przyszłość – wyrazy wolno dzielić; (zasady dzielenia wyrazów). Znacznie lepiej wtedy wygląda tekst wyjustowany.

Ogólnie napracowali się autorzy solidnie i ocalili od zapomnienia to, co bardzo łatwo jest zagubić, będąc początkowo w AA skoncentrowanym jedynie na utrzymaniu abstynencji – własne korzenie, historię, początkowe doświadczenia.

poniedziałek, 7 października 2019

Manifestacja naszej choroby


Alkoholiczka po Programie AA zrealizowanym ze sponsorką, po około dwóch latach abstynencji, doszła do wniosku, że na takie życie, jakie Program AA wymaga i sugeruje, jest jeszcze zdecydowanie za młoda. Owszem, do picia wracać ani myśli, ale poza tym… hulaj dusza! Na wszystkie te wyrzeczenia i rygory przyjdzie jeszcze właściwy czas; może po pięćdziesiątce.
Podczas pracy ze sponsorem (na etapie czytania o Ósmym Kroku z WK) alkoholik uznał, że rozstaje się z Programem i to raczej na zawsze. Jest wdzięczny sponsorowi i całej tej Wspólnocie, ale postanowił resztę życia (bez alkoholu, rzecz jasna, bo jest alkoholikiem, wiec picie mu szkodzi) zbudować na zupełnie innych wartościach, a konkretnie chodziło o tzw. zdrowy egoizm, przyjemne uczucia i nastrój, korzyści materialne, używanie itp.

Jest taki czasownik baulking (ew. balking – uchylać się, unikać, przeszkadzać, udaremniać, narowić się), który w środowisku AA wydaje się przyjmować znaczenie szczególne, a Bill Wilson użył go przynajmniej dwa razy na określenie postawy, którą przyjmują niektórzy alkoholicy na Programie lub po jego zrealizowaniu ze sponsorem. Być może najlepszym odpowiednikiem polskim byłoby „zbiesił się” lub „oczadział” (znane z filmu „Sami swoi”). W każdym razie chodzi o rozstanie z Krokami, ze sponsorem, czasem też ze Wspólnotą AA, ale to nie zawsze, nie zawsze też z abstynencją, choć i to się zdarza, które to działanie wydaje się alkoholikowi wynikiem trzeźwej, rozważnej, głęboko przemyślanej analizy, choćby to było dopiero na Siódmym, Ósmym, czy Dziewiątym Kroku.
Tu nie chodzi o klasyczne rozstanie, o awanturę ze sponsorem, uzasadnione (albo i nie) pretensje, żale i urazy, zarzuty o zbyt dużą surowość/rygor, o niezrealizowane zadania, opóźnienia, czy coś podobnego. Baulking jest bardzo perfidny i szalenie niebezpieczny, bo wydaje się, nawet gdy obserwuje się to zjawisko z dystansu, bez zaangażowania, że jest wynikiem trzeźwej decyzji. Tak niestety nie jest, ale okazuje się to zwykle dopiero po kilku miesiącach lub nawet latach.

Cytat z powstającej właśnie książki na temat alkoholizmu autorstwa Andy'ego F.:
Baulking or alternate spelling Balking: - To refuse suddenly: A sudden and obstinate stop; a failure: To miss intentionally - to avoid – Dictionary definition –  From the point of view of my alcoholism, I baulked on the program many times since coming to AA and began working with sponsors. It was some kind of an autonomic reaction of my ego. I reacted badly to the prospect of change and getting more honest. My ego always reacted with fear when presented with the solutions to my alcoholism.

Tak więc baulking to jeszcze jedna manifestacja choroby alkoholowej – wyrafinowana i groźna właśnie przez pozór działania trzeźwego. Łatwo samemu wpaść w taką pułapkę, łatwo też otoczeniu i bliskim uwierzyć, że alkoholik podjął dobrą dla siebie, korzystną decyzje.

czwartek, 3 października 2019

O przyszłości Wspólnoty AA


Pamiętam entuzjazm, z jakim młodzi wiekiem alkoholicy po Programie, dyskutowali o przyszłości – byli oni zupełnie pewni, że już niedługo każda grupa AA w Polsce stanie się grupą programową. Wydawało się to takie oczywiste – w końcu wreszcie dysponujemy rozwiązaniem problemu alkoholizmu, znanym alkoholikom amerykańskim od końca lat trzydziestych. Ja nie byłem takim optymistą. Może nie z własnego doświadczenia, ale z literatury AA wiedziałem, że Program Dwunastu Kroków nie jest dla każdego alkoholika. Z jakichś powodów, nie wiem, jakich, nie wszyscy alkoholicy będą w stanie z Programu AA skorzystać. A w takim razie chyba jednak dobrze byłoby, gdyby istniały grupy, gdzie wytrzeźwienie jest wprawdzie mało realne, ale które przynajmniej pomagają im jakoś tam utrzymać abstynencję.

Weterani z grup staropolskich twierdzili, że wkrótce ta nowa moda na sponsorowanie minie. Najwyraźniej nie zdawali sobie sprawy, że historycznie rzecz ujmując, najpierw było sponsorowanie, a dopiero później narodziła się wspólnota. I że polska odmiana AA, zbudowana przez dwie psychoterapeutki, socjologa i harcmistrza, jest właśnie nowym eksperymentem, który udał się… hm… średnio.

W artykule pochodzącym z Raportu Światowego Mityngu Służb AA w NJ w 2004 roku znaleźć można zdanie: Nasze przykre doświadczenie pokazuje, że ignorancja zabija AA, a myśmy z dumą powtarzali, że do AA nie da się być za głupim, ale można być za mądrym.

Tym niemniej, a może się to wielu wydać szokujące, ci weterani w pewnym sensie mieli rację – sponsorowanie przestało dynamicznie się rozwijać. Kto miał zrealizować Program AA ze sponsorem, ten już to zrobił. Pozostają nowicjusze, jednak po wprowadzeniu w każdym WOTUiW terapii redukcji szkód, zwanej terapią kontrolowanego picia, nie ma ich znowu aż tak wielu. Dodać do tego trzeba problematyczne efekty różnych eksperymentalnych metod sponsorowania (w jednej z nich dokonuje się skoku z Kroku Czwartego właściwie od razu do Ósmego), które w końcu nowicjusze też widzą, a które zrażają ich i innych do sponsorowania, Programu, a nawet w ogóle Wspólnoty AA.

Jednak najważniejsze jest chyba coś innego – realizacja Programu AA i życie zgodne z jego zaleceniami nie jest atrakcyjne, przegrywa z kretesem w porównaniu do mityngowego jęczydupstwa i powtarzania sobie nawzajem, przy każdej okazji albo i bez okazji, że w AA nic się nie musi, czy wreszcie szukaniem winnych tego, że znowu coś nam nie wyszło, nie udało się.

Myśleliśmy, że możemy znaleźć łatwiejszą, łagodniejszą drogę. Ale nie potrafiliśmy. Z całą powagą błagamy cię, bądź nieustraszony i dokładny od samego początku. [WK wyd. 2018, s. 58]

To, że oni w USA nie potrafili, nic dziś już nie znaczy. To było dawno temu i w innym kraju; od tamtych czasów znakomicie rozwinęła się medycyna i psychoterapia. Więc my nadal możemy tej łagodniejszej drogi szukać. I bardzo się staramy.

I wreszcie Anthony de Mello SJ i brutalnie prawdziwe stwierdzenie z „Przebudzenia”: Większość ludzi twierdzi, iż pragnie jak najszybciej opuścić przedszkole. Ale nie wierz im. Nie mówią prawdy. Jedyne, czego naprawdę chcą, to by naprawić im popsute zabawki. „Oddaj mi moją żonę”. „Przyjmij mnie znowu do pracy”. „Oddaj mi moje pieniądze”. „Zwróć mi moją wcześniejszą reputację”. Tego właśnie naprawdę chcą. Pragną, aby zwrócić im dotychczasowe zabawki (życie). Tylko tego, niczego więcej. Psychologowie twierdzą, że ludzie chorzy w istocie rzeczy nie chcą naprawdę wyzdrowieć. W chorobie jest im dobrze. Oczekują ulgi, ale nie powrotu do zdrowia.  Leczenie bowiem jest bolesne i wymaga pracy, wyrzeczeń. Przebudzenie, jak wiadomo, nie jest rzeczą najbardziej przyjemną. W łóżku jest ciepło i wygodnie, budzenie nas irytuje…

Z przykrością, chociaż bez zdziwienia, obserwuję jak dynamika sponsoringu maleje, jak grupy programowe powolutku rezygnują  z wysokich standardów, a ich liderzy, pragnąc przyciągnąć więcej członków, pochwalić się liczebnością „swojej” grupy, aprobują nawet jawnie pewien regres (to jest powrót do wcześniejszego, gorszego stanu w rozwoju), twierdząc, że nie potrzeba aż tak się spinać, że można to wszystko traktować bardziej na luzie, że alkoholizm nie zobowiązuje do niczego, a właściwie, jako chroniczna choroba, to nawet usprawiedliwia…

Oczywiście Wspólnota AA nie rozpadnie się i nie zniknie. Nadal będzie tym, czym w Polsce była od 45 lat: połączeniem poterapeutycznej grupy wsparcia, zbudowanej na zasadach i regułach grupowej psychoterapii odwykowej, z klubem abstynenta, z bardzo niewielkim dodatkiem AA (rytualne odczytywanie treści z laminatu).

środa, 25 września 2019

Generowanie, rozwiązywanie


Dawno, dawno temu w biuletynie Mityng przeczytałem, że alkoholik to takie cacuszko, co to aby żyć, musi mieć problemy, a jak ich nie ma, to sobie wymyśli, a jak już wymyśli, to musi je rozwiązywać, a jak nie potrafi, to użala się nad sobą. Ja dodałbym jeszcze, że często też stara się „sprzedać” te swoje urojone problemy szerszemu ogółowi.

Kilka zdarzeń z ostatniego okresu.

1.
Czy nowicjuszy wolno przyjmować do AA podczas mityngów otwartych, czy zamkniętych? – spytał i to całkiem poważnie. Odruchowo odpowiedziałem, że do Wspólnoty AA nie ma żadnych przyjęć.
Tak, ja wiem – odparł – i dlatego te dawne przyjęcia nazywamy teraz Uroczystym Powitaniem, więc czy to Uroczyste Powitanie nowej osoby w AA, powinno odbywać się na mityngach otwartych, czy tylko zamkniętych?
Starałem się nieco zmniejszyć ciężar gatunkowy tej najwyraźniej bardzo trudnej sprawy, więc odpowiedziałem żartobliwie pytaniem na pytanie, że co za różnica, czy uroczyste „dzień dobry, miło, że jesteś z nami”, czy coś podobnego, padnie na spotkaniu otwartym lub zamkniętym. Okazało się jednak, że to nie takie proste. Oni (to jest starszyzna grupy) wyprosili z mityngu otwartego nowicjusza, twierdzącego, że jest alkoholikiem, bo nie mogli go na takim Uroczyście Powitać. Poradzili mu, żeby przyszedł za tydzień, wtedy mityng będzie zamknięty, oni go Uroczyście Powitają, i odtąd będzie mógł uczestniczyć we wszystkich mityngach AA w Polsce i na świecie, otwartych i zamkniętych.

Nie zaskoczyło mnie to pytanie i wątpliwości specjalnie, choć miałem wrażenie, że cofnąłem się w czasie o kilkanaście lat, natomiast w osłupienie wprowadziła mnie informacja, że pytający „zrobił” ze sponsorem Kroki, Tradycje i Koncepcje.

2.
Anonimowi alkoholicy w grupie dość licznej, zdecydowanie określających ją jako grupę programową, zderzyli się z problemem następującym: Czy można, czy w ogóle jest taka możliwość, by odwołać zaufanego sługę? Na przykład mandatariusza albo rzecznika z powodu działania na niekorzyść grupy, wbrew decyzjom jej sumienia. I jak – ewentualnie –proces taki i procedura miałyby przebiegać?

Od dawna już słyszę w środowisku AA w Polsce stwierdzenie: biorę służby. Początkowo może i był to taki skrót myślowy, ale mijały lata, oswajali się z nim, uczyli go i powtarzali nowi członkowie AA, i nie jest wykluczone, że obecnie są już oni przekonani, że służbę we Wspólnocie alkoholik sam sobie bierze; nie wiedzą, nikt im nie powiedział, że służbę powierza grupa i grupa w każdej chwili może ze służby odwołać. Gdyby o tym wiedzieli, nie mieliby wątpliwości, czy grupie wolno (sic!) odwołać sługę.

3.
Mijają lata (w moim przypadku lat tych nieco ponad dwadzieścia), anonimowi alkoholicy realizują Program ze sponsorami, zapoznają się z Tradycjami i Koncepcjami, i nadal, nieustająco zmagają się z wątpliwością: czy z alkoholizmu można się wyleczyć, wyzdrowieć, uleczyć, zaleczyć, ozdrowieć itd. itp. Do pewnego stopnia wątpliwości wynikają z różnych pojęć użytych w WK. Jej podtytuł brzmi: Opowieść o tym, jak tysiące mężczyzn i kobiet wyzdrowiało z alkoholizmu. Na stronie XIX wydania z 2018 roku: My, Anonimowi Alkoholicy, liczymy ponad 100 mężczyzn i kobiet, którzy wyzdrowieli z na pozór beznadziejnego stanu umysłu i ciała. Głównym celem tej książki jest precyzyjne pokazanie innym alkoholikom, w jaki sposób wyzdrowieliśmy. Ale też na stronie 86 tejże wersji czytamy: Nie wyleczyliśmy się z alkoholizmu. To, co naprawdę mamy, jest codziennym wytchnieniem, które otrzymujemy, jeśli zachowujemy dobrą duchową kondycję.

O tym, że słowa sanity, sober, recovery, mają niezupełnie takie same, jak w języku polskim, znaczenie, wiadomo od… od zawsze i tym nie zamierzam się znowu zajmować. Ale okazuje się, że na bazie tej drobnej, błahej kwestii językowej, narodziła się w AA w Polsce grupa (na razie kilkuosobowa) byłych alkoholików. 

Mam na imię… byłem alkoholikiem – przedstawiają się na mityngach. Albo: mam na imię… jestem członkiem Wspólnoty AA. Mnie mało to obchodzi. Kilkunastu przyjaciół i kolegów z mojego miasta też na takie manifestacje nie reaguje nijak. Ale stwierdzam z przykrością, że są w Polsce grupy i mityngi, na których takie prowokacje, robią spore wrażenie, wywołują bunt i sprzeciw. Podobno nawet na niektóre zamknięte mityngi nie są wpuszczani… skoro nie są alkoholikami. I o to chyba chodzi – żeby wetknąć kij w mrowisko, sprowokować burzliwą dyskusję, zwrócić na siebie uwagę. W końcu sam takie rzeczy robiłem – przez pewien czas, dopóki nie zapoznałem się z Tradycjami, przedstawiałem się: mam na imię… jestem alkoholikiem i nikotynistą. I dobrze zdaję sobie sprawę, po co to robiłem.

Czepianie się słówek nie ma wielkiego sensu (za wyjątkiem ewidentnych i rażących błędów) i łatwo to pokazać na przykładzie Tradycji Trzeciej. Jeśli… Jedynym warunkiem członkostwa (przynależności) w AA jest pragnienie zaprzestania picia, to ja się tu, do AA, nie kwalifikuję. Nie piję już czas jakiś, więc nie mam chęci zaprzestania picia.
Więc po co to wszystko?

A na koniec chcę poważnie oznajmić, że wdzięczny jestem mojej grupie (oraz dwóm-trzem innym w Opolu) za to, że otwierając wszystkie mityngi, pozbyła się jednocześnie połowy takich, i podobnych, problemów.


--
PS.
Jeśli ktoś z Szanownych Czytelników chciałby sobie podyskutować ze mną lub innymi Czytelnikami, na te albo inne tematy, to zapraszam na Alko-Fora. Blog nie jest dobrym miejscem do dyskusji.