środa, 16 września 2020

Nowe, ryzykowne pomysły

Wpadł mi w ręce dokument, zawierający pytania skierowane do 49. Konferencji Służby Krajowej oraz rekomendacje tejże. Wiele jest tam ciekawych kwestii, ale mnie zainteresowały szczególnie dwie. Projekt wydania książki „Nasza Wielka Odpowiedzialność”, która jest całkiem nową publikacją, bo wydaną w 2020 r. przez AAWS w Nowym Jorku. Zawiera ona wybór szesnastu wystąpień Billa W. podczas obrad Konferencji Służby Ogólnej w latach 1951 - 1970. A sprawa druga to informacja: 49. Konferencja Służby Krajowej akceptuje powstanie Zespołu ds. Przeglądu i Dostosowania tekstu książki Dwanaście Kroków i Dwanaście Tradycji do tekstu IV wydania książki Anonimowi Alkoholicy.

W związku z tymi tematami pojawiły mi się w głowie ważne pytania. Czy to dostosowywanie 12x12 będzie polegało na wprowadzeniu tam błędów z WK? Czemu Wspólnota ma się zabierać za to właśnie zadanie, skoro nadal nie jest jasne, co dalej z błędami w WK? Ja nadal nie dostałem odpowiedzi na pytanie: Co dalej z Wielką Księgą i błędami w niej? Zastanawiam się też, czy tłumaczenie „Naszej Wielkiej Odpowiedzialności” też zostanie powierzone specjalistom od alternatyw, dylematów, osobowości itp.? Czy też będzie kosztowało grupy dziesiątki tysięcy złotych? Czy tym razem wybór tłumaczy odbędzie się w sposób transparentny (jawny, klarowny, publiczny)? Czy nadal władzy AA wydaje się, że nie ma żadnej potrzeby sprawdzać kompetencji językowych z języka polskiego kandydatów na tłumaczy, jak to było w przypadku WK? Wątpliwości jest wiele…

wtorek, 15 września 2020

Pytania na temat XI Tradycji

Przypominam sobie sprzed lat takie spotkanie, warsztat chyba, na konkretny temat „Duchowość”, z pięcioma spikerami, cateringiem itd. Było to też dość kosztowne, jeśli chodzi o koszty uczestnictwa, ale wszystko byłoby jeszcze OK, gdyby nie fakt, że trzech spikerów mówiło kompletnie nie na temat. Ale... było, minęło.

Dziś mam pewne wątpliwości/pytania co do pierwszego zdania z Tradycji Jedenastej, czyli konkretnie: Nasze oddziaływanie na zewnątrz opiera się na przyciąganiu, a nie na reklamowaniu… 

1) Czy dotyczy to TYLKO oddziaływania na zewnątrz? Czy wewnątrz, w środowisku Anonimowych Alkoholików, to już można coś sobie reklamować?

2) Czy to oddziaływanie (wewnątrz, zewnątrz, wszystko jedno) podlega – poza tym, żeby nie było reklamowaniem – jakimkolwiek innym ograniczeniom? Czy są w tymże oddziaływaniu jakieś zasady...  reguły... nie wiem, jakie, może zwykłej przyzwoitości albo uczciwości, albo jeszcze jakieś inne? 

Na poczekaniu wymyśliłem pewną historyjkę. Oczywiście jest mocno przerysowana i mało prawdopodobna, ale chodzi mi tylko o wyjaśnienie, pokazanie, skąd te moje pytania i rozważania.

 Wyobraźmy sobie, że namówię jakąś grupę, by zaprosiła mnie na spikerkę na temat… powiedzmy… Jak powiernicy przepijają pieniądze AA. Wiadomość o tym wystąpieniu i szokującym temacie obiegnie całe środowisko polskich AA. Na tym moim mityngu spikerskim będzie mnóstwo osób, może nawet z osiemdziesiąt.

Grzecznie się przywitam, podziękuję za zaproszenie, a następnie oznajmię, że na temat picia powierników nic mi nie wiadomo, ale za to chętnie opowiem zebranym o swoim piciu, o tym, jak latami przepijałem pieniądze służbowe i rodzinne. I o tych swoich pijanych zachowaniach będę mówił z godzinę. 

Tu wracam do pytań i wątpliwości. Czy została naruszona Tradycja Jedenasta lub inna? Czy to jest w porządku, żeby zwabiać na mityng/spikerkę/warsztat alkoholików chwytliwym, szokującym tematem? Tematem, dodam, który później w ogóle nie będzie poruszany? Czy coś takiego nie jest manipulacyjną i oszukańczą reklamą? Czy - jeśli wewnątrz - to już wszystko można?


niedziela, 13 września 2020

Co daje psychoterapia, co AA?

Przeczytałem na portalu Stop Uzależnieniom*, wywiad/rozmowę redakcji z doktorem Bohdanem Woronowiczem, na temat „Co daje terapia uzależnienia od alkoholu, a co mityngi AA?”. Ciekawy. Jest trochę o historii AA w Polsce, jest o mitach na temat AA, są próby odpowiedzi na pytania o różnice, jest o terapii redukcji szkód, zwanej terapią kontrolowanego picia… Mnie zainteresowało obserwowanie ewolucji przekonań doktora na przestrzeni wielu lat, ale przede wszystkim – i o tym niżej – dwa zagadnienia.

1. Pytanie Redakcji: A czy zdarzają się osoby, które nie piją tylko dzięki AA?? 

Odpowiedź B.W.: Tak. Znam osoby, które przestały pić dzięki AA. Część z nich, pomimo utrzymywania abstynencji, nie bardzo radziła sobie w życiu i podejmowała terapię. Czasami potrzebna jest bowiem ręka profesjonalisty, która pomoże uporządkować to czemu nie dał rady Program Dwunastu Kroków AA

Zauważyłem, że doktor Woronowicz nie uściślił w tym miejscu, o jaką terapię miałoby chodzić. Więc całkiem możliwe, że niektórzy alkoholicy „po Programie”, trzeźwi, przebudzeni duchowo, potrzebują terapii np. DDA albo jakiejś rodzinnej i opiekuńczej. Bo, żeby taki alkoholik potrzebował psychoterapii odwykowej, to raczej absurdalne.

Wierzę, że doktor zna takie osoby. Ja za to znam setki alkoholików, którzy mimo wielokrotnie powtarzanych psychoterapii odwykowych, nie radzą sobie albo z abstynencją, albo z sobą i w ogóle w życiu, albo z jednym i drugim. Tak, ja byłem jednym z nich. Wdzięczny jestem zawodowcom, bo nauczyli mnie utrzymywać abstynencję, ale mam bolesną świadomość, że mojego problemu alkoholizmu nawet nie drasnęli.


2. Z wypowiedzi doktora: Nie warto się zastanawiać, co spowodowało, że ktoś stał się alkoholikiem, bo to niczego nie zmieni. Szkoda na to czasu. Lepiej ten czas poświęcić na naukę sposobów pomagających w utrzymywaniu abstynencji i unikaniu alkoholu.

Zgadzam się w całej rozciągłości Także moim zdaniem nie ma sensu szukać odpowiedzi na pytanie, co spowodowało, że stałem się alkoholikiem, czyli: dlaczego tak się stało? Takiej odpowiedzi zapewne w ogóle nie ma (na razie). Jednak znalezienie odpowiedzi na pytanie: w jaki sposób do tego doszło? Uważam za absolutnie konieczne… jeśli chcę nadal żyć w trzeźwości, stosunkowo bezpiecznie obok alkoholu, bez alkoholu. Jeśli tego nie poznam, nie zrozumiem, nie odkryję, to skażę sam siebie na nieskończone powtarzanie tych samych błędów i to zupełnie nieświadomie. Zapewne wielu anonimowych alkoholików na całym świecie zna takich, którzy wracają po kolejnym zapiciu i twierdzą, że nawet nie wiedzą, jak znaleźli się w knajpie i/lub wybierają się na kolejną psychoterapię odwykową. Ignorując tym samym regułę: objawem obłędu jest oczekiwanie innych efektów stale tych samych działań.

 

 

 

 

--

* https://stopuzaleznieniom.pl/artykuly/czy-jestem-uzalezniony/co-daje-terapia-a-co-mityngi-aa/ 

sobota, 12 września 2020

Notatki sponsora (odc. 126)

Uczestniczyłem niedawno w ciekawym mityngu AA. Przynajmniej tak się wydawało, że AA. Zaczęło się bardzo dobrze – tematem były określone Kroki i Tradycja, ale też ważny dla mnie cytat z WK, zaczynający się od stwierdzenia: Egoizm, egocentryzm, koncentracja na samym sobie!…  To właśnie jest, jak sądzimy, zasadnicze źródło naszych kłopotów [WK str. 52]. Był też temat dotyczący miłości. Super! Tylko, że…

Przez godzinę prawie zebrani z przejęciem i przekonaniem mówili o tym, jak ważne jest rozpoznawanie i nazywanie uczuć i emocji, jak podkreślali to na zajęciach grupowych psychoterapii odwykowej, jak zwracała uwagę na te uczucia i emocje psychoterapeutka, jak ważne to jest według psychoterapeuty itd. itp. Gdyby nie temat mityngu, może nie byłoby to tak rażące, ale zebrani najwyraźniej zupełnie nie zdawali sobie sprawy, że takimi przekonaniami afirmują właśnie owo niebezpieczne koncentrowanie się na sobie.

Jakoś udało mi się przemycić pytanie, czemu niby te uczucia i emocje, a jeszcze bardziej właściwe rozpoznawanie ich i nazywanie (zgodnie z jakąś tablicą, którą niektórzy z nich widzieli u psychoterapeuty), jest tak ważne, do czego to ma służyć, po co? Wyszło na to, że to nieustanne koncentrowanie się na swoich uczuciach oraz właściwe ich nazywanie jest wyjątkowo ważne, ale nikt właściwie nie wie, po co.

Dawno, dawno temu, usłyszałem, że jeśli już koniecznie chcesz porozmawiać o swoich uczuciach, detalicznie omówić swoje emocje, to idź na psychoterapię, bo my w AA się tym nie zajmujemy. Rozumiem to, mam podobne zdanie. Program AA, który jest siłą Wspólnoty i nadzieją dla alkoholików, jest programem działania, a nie nieustannego koncentrowania się na sobie, swoich uczuciach i emocjach. W czym niby miałaby pomóc alkoholikowi żmudna nauka właściwego nazywania tych uczuć i emocji?

Przypomniałem sobie, dotyczące jakby tego tematu, wydarzenie z własnej przeszłości. Krążyłem po sklepie ze schowaną przemyślnie płytą DVD. Wydawało mi się, że nikt mnie nie widział, gdy zabierałem ją z półki i chowałem, ale bałem się, że może być ona elektronicznie zabezpieczona i bramka ochroniarzy zacznie wyć, gdy spróbuję się z płytą wymknąć ze sklepu. Ano właśnie – bałem się! To teraz były dwie opcje:

a) Zacznę rozważać, czy to, co czuję, to strach, czy lęk? A może obawa? A może niepokój? A może... I czy powinienem się bać, że niewłaściwie nazwałem swoje uczucie?

b) Działanie – odniosę płytę na miejsce, zrezygnuję z kradzieży i tym samym automatycznie i natychmiast przestanę się bać.

Nie opowiedziałem o tym wydarzeniu na mityngu. Nie starczyło czasu? A może nie było komu i po co? Sam już nie wiem. Tylko zastanawiam się, czy jako sponsor, powinienem mityngi tej grupy polecać nowicjuszom, podopiecznym…

A co do uczuć – Program nauczył mnie dwóch rzeczy, po pierwsze, jeśli jestem trzeźwy, to uczucia i emocje mam odpowiednie do sytuacji (np. nie śmieję się na pogrzebie), a po drugie, że wyrażając te swoje uczucia i emocje nie mogę nikogo krzywdzić. Amen.

piątek, 11 września 2020

Wątpliwości w literaturze AA

Zrozumienie jest kluczem do właściwych zasad i postaw, a właściwe postępowanie jest kluczem do dobrego życia…  [„Dwanaście Kroków i Dwanaście Tradycji”, s. 125 ]

 A jeśli może niektóre rzeczy dostrzegam trochę wcześniej, niż stają się powszechnie widoczne nie ma w tym zgoła niczego nadprzyrodzonego ani niczego, czym mógłbym się pochwalić. Po tym wszystkim, co w ostatnim półwieczu dane mi było przeżyć i przeczytać, przewędrować, zobaczyć i wysłuchać, przemyśleć i przemodlić, byłoby – na opak – czymś nienaturalnym, dziwnym i zawstydzającym, gdyby nie przyniosło to żadnych owoców. [Tomáš Halík „Hurra, nie jestem Bogiem!”, s. 36]

Nieustannie czytam literaturę Wspólnoty AA, głównie WK i 12x12, co związane jest z pracą z podopiecznymi głównie, ale nie tylko z ich powodu i nie tylko te dwie książki. W każdym razie coraz lepiej poznaję naszą literaturę, a to powoduje, że pojawiają się pytania… wątpliwości… 

Rzadko się zdarza, by nie powiodło się komuś, kto dokładnie podąża naszą drogą. Do zdrowia nie wracają ludzie, którzy nie mogą lub nie chcą poddać się całkowicie temu prostemu programowi. [WK, wydanie z 2018 roku, s. 58] 

Rzadko się zdarza, by doznał niepowodzenia ktoś, kto postępuje zgodnie z naszym programem. Nie wracają do zdrowia ludzie, którzy nie mogą lub nie chcą całkowicie poddać się temu prostemu programowi. [WK, wydania wcześniejsze] 

Początek piątego rozdziału WK czytany jest, jak mi się wydaje, na większości mityngów w Polsce, bo tak jest w scenariuszach takich spotkań. Nie od dziś jednak wiem, że obrzędy, ceremonie, powtarzana w nieskończoność mityngowa liturgia słowa, właściwie zastępuje myślenie, a nawet utrudnia myślenie. W każdym razie nie powoduje automatycznie zrozumienia treści i nie rodzi trzeźwości. 

W cytatach, w jednym i drugim przypadku, chodzi o Program AA. To on jest siłą Wspólnoty oraz nadzieją alkoholików na wytrzeźwienie. Program, który także jest odczytywany rytualnie na większości naszych spotkań, z równie mizernym zrozumieniem zresztą, jak i ten ważny bardzo początek piątego rozdziału. A jeśli ktoś twierdzi, że uważnie i zawsze wsłuchuje się w teksty ze scenariusza i rozumie je, to zadam proste pytanie: O jakim Programie pisał Bill w tym miejscu? 

Z oczywistych względów nie mógł pisać o Programie Dwunastu Kroków, bo Dwanaście Kroków Bill wymyślił dopiero w grudniu 1938 roku (WK wydana została w kwietniu 1939), w trakcie pisania piątego rozdziału właśnie. Nie było wtedy ani jednego alkoholika na świecie, który zrealizowałby Program złożony z Dwunastu Kroków, więc niby komu miałoby się rzadko zdarzać, czy w ogóle zdarzać? Powtarzam: O jakim Programie pisał Bill W. na początku piątego rozdziału? 

Podobnie nie ma sensu stwierdzenie ze s. 59: A oto kroki, które postawiliśmy i które są sugerowanym programem powrotu do zdrowia... Jakieś tam kroki może i niektórzy z nich postawili, ale na pewno nie TYCH 12, bo jeszcze godzinę wcześniej (albo dzień wcześniej) ich nie było, nie istniały przecież.

 

Inne pytanie/wątpliwość rodzi znaczące i znane chyba stwierdzenie z 12x12:

Statystyki dowodzą, że alkoholicy prawie nigdy nie wracają do zdrowia o własnych siłach. Ta prawda jest znana od czasów, gdy człowiek po raz pierwszy wytoczył wino z winorośli. [12x12, s. 24] 

Wynika z niego, że już w czasach, kiedy człowiek wytoczył wino z winorośli (według Wikipedii było to przynajmniej 3000 p.n.e.), prowadzone były jakieś badania nad alkoholikami, a ich efektem były jakieś statystyki, na które autor się powołuje. Znał je najwyraźniej Bill W. i… nie wiem, czy ktokolwiek inny. Ja w każdym razie nigdzie nie znalazłem śladu takich statystyk i nie chodzi mi już nawet o czasy prehistoryczne, bo to jest piramidalna bzdura, ale o te lata, w których Bill W. pisał książkę „Dwanaście Kroków i Dwanaście Tradycji”. 

To w końcu, jak to jest z tymi statystykami, zna ktoś może metodologię tych badań i w ogóle jakieś źródło na ten temat? Bo może po prostu to tylko ja nie znalazłem… 

środa, 9 września 2020

Odpowiedzialność i jej brak...

Czytałem sobie właśnie artykuł o ciekawym pomyśle na opłaty za przejazd publicznymi środkami komunikacji, kiedy jeden akapit przypomniał mi smutne wyniki profesjonalnych badań sprzed kilku lat. Jako rasowy anonimowy alkoholik natychmiast wyprodukowałem skojarzenie ze Wspólnotą AA w Polsce. 

Chociaż w 1953 roku władze Polski Ludowej ogłosiły zakończenie walki z analfabetyzmem, to rzeczywistość jest inna. Z badań przeprowadzonych w 2015 roku przez organizacje PISA i OECD wynika, że aż 40% Polaków jest dotkniętych analfabetyzmem funkcjonalnym. Nie dziwi zatem, że w 2019 roku, według raportu Biblioteki Narodowej, tylko 39% Polaków przeczytało przynajmniej jedną książkę – wliczając w to objętych obowiązkiem szkolnym uczniów, którzy przecież lektury szkolne powinni czytać obowiązkowo*.

 Przypomniało mi się, jak wystosowałem do AA w Polsce pytanie, czy i jak sprawdzono kompetencje językowe kandydatów na tłumaczy nowego wydania WK. Oraz odpowiedź pani Dyrektor Fundacji BSK, że nie sprawdzono nijak, bo… cytuję: nie było takiej potrzeby. W kraju, w którym 40 procent obywateli jest funkcjonalnymi analfabetami, Powiernicy nie uważali za stosowne nijak sprawdzić kwalifikacji alkoholików, którym chcieli powierzyć niesamowicie odpowiedzialną służbę tłumaczy – to się w głowie nie mieści! Ale może tylko mojej. 

A jeśli już mowa o odpowiedzialności… Kiedy delegat narodowy, członek zespołu tłumaczy, ogłasza, że pracę zespołu może ocenić tylko Wspólnota AA i historia (podobno taki jest zapis, ja tej Skrytki nie widziałem, więc za ewentualne pomyłki przepraszam), to znowu czuję się zadziwiony i zaskoczony. We Wspólnocie AA ktoś komuś powierza służbę. Zaufany sługa, za wykonanie tej pracy i jej jakość, odpowiada przed tymi, którzy mu to zadanie powierzyli. Tak właśnie! Nie przed historią, ale przed regionem albo intergrupą, albo konferencją wreszcie. Czy jest możliwe, że Tradycje i Koncepcje aż tak mało są znane i rozumiane na najniższym poziomie służb? Czy w Polsce aktywność/działanie w strukturach AA ma jeszcze związek z właściwie rozumianą służbą i zaufaniem?

 Na koniec pewne sprostowanie. Z rozmowy z dwójką przyjaciół z AA zorientowałem się, że wśród czytelników mojego bloga mogło pojawić się przekonanie, że niejaki Tadeusz Ch. (delegat i jeden z tłumaczy WK) stał się jakimś moim wrogiem albo ja jego. Jeśli tak, to zapewne wynik mojej słabej umiejętności pisania (dlatego też nigdy nie poważyłbym się kandydować do roli tłumacza, redaktora lub korektora). Pretensji do Tadeusza Ch. mam – wbrew pozorom – jakby nawet mniej niż do pozostałych tłumaczy, bo staram się zrozumieć ograniczenia człowieka bez wykształcenia. Natomiast współudziału w tworzeniu błędów i ich aprobaty Anki O. oraz Tomka Ł. z którymi się stykałem i o wykształceniu których co nieco słyszałem, nie jestem w stanie zrozumieć do dziś. Był jeszcze jakiś (bodajże) Jacek, ale o nim nic nie wiem. A Sydney miała zapewne pomóc zrozumieć dialekt amerykański i mentalność Amerykanów sprzed wieku, a nie tworzyć poprawną polszczyznę. Tadek jest delegatem, więc w naturalny sposób rzuca się w oczy, ale wcale nie wiem, czy był on i jest „twarzą” zespołu tłumaczy i czy w ogóle zespół miał kogoś takiego. Więc nie tylko jego chyba trzeba w końcu rozliczyć (zanim zrobi to historia) z błędów w nowej WK. Rozliczenia nadal wymaga też „praca” korektorki lub redaktorki, która takie błędy przepuściła.

 




--

* https://lubimyczytac.pl/we-wroclawiu-z-ksiazka-zamiast-biletu-miedzynarodowy-dzien-alfabetyzacji 

wtorek, 1 września 2020

My w AA na mityngach AA

 Dawno, dawno temu sponsor podrzucił mi temat, pytanie: kiedy na poważnie zaczyna się dla alkoholika Wspólnota AA? Wyszło mi wtedy, że na poważnie, czyli wtedy, kiedy staję się aktywnym współuczestnikiem we Wspólnocie, a nie tylko konsumentem cudzej pracy i zaangażowania, a jest to moment właściwie rozumianego sponsorowania na Programie i czas, w którym zaczynają się dla mnie liczyć Tradycje AA, ale także w życiu pozamityngowym. Efektów tej pracy było wiele i pojawiały się one latami. Jednym z takich skutków ubocznych była (po kilku latach) wspólna z kolegą, podwójna spikerka na temat mitów, niebezpiecznych przekonań i zaklęć w polskiej odmianie AA. Wiele ich jest/było, ale tym razem chciałbym zwrócić uwagę na jedną. 

Od dłuższego czasu mało się udzielałem w środowisku AA. Bywałem na mityngach 2-3 grup w Opolu, i to niezbyt często, i pewnie dlatego zaczęło mi się wydawać naiwnie, że tak jest wszędzie. Ale zaczęła się epidemia, zaproszono mnie albo sam się podłączyłem do jakiegoś mityngu on-line i nagle poczułem się tak, jakbym cofnął się w czasie o jakieś dwadzieścia lat, to jest do okresu, gdy w Polsce spotkania alkoholików były tylko z nazwy mityngami AA, bo w rzeczywistości przypominały połączenie klubów abstynenta, z grupami psychologicznego wsparcia, zbudowane na zasadach obowiązujących podczas zajęć grupowych psychoterapii odwykowej, z niewielkimi tylko elementami AA – chodzi o rytualne odczytywanie Preambuły, Kroków i Tradycji, z czego i tak nic kompletnie nie wynikało. 

Tym razem chodzi mi o bezwzględny zakaz używania zaimka osobowego „my”, zawarty w scenariuszach niektórych mityngów. Na szczęście nie wszystkich. Choć nasza Wielka Księga i Dwanaście Kroków prezentują współdziałanie, współpracę i wspólnotę, właśnie przez owo „my” (Przyznaliśmy, Uwierzyliśmy, Podjęliśmy, Zrobiliśmy, Wyznaliśmy, Staliśmy, Zwróciliśmy, Zrobiliśmy itd. itd.), na spotkaniach AA w Polsce wzmacnia się systemowo egocentryzm i egoizm alkoholików, zmuszając ich do koncentrowania się na sobie i dbania tylko o siebie.

 Egoizm, egocentryzm, koncentracja na samym sobie!…  To właśnie jest, jak sądzimy, zasadnicze źródło naszych kłopotów**.

 A więc my, alkoholicy musimy przede wszystkim wyzbyć się egoizmu. Musimy tego dokonać za wszelką cenę, gdyż inaczej egoizm zabije nas***.

 Czy ktoś z autorów tych niebezpiecznych zakazów zauważył może w Wielkiej Księdze poniższe stwierdzenie?

 Mityngi dały mi to, co mój sponsor lubi nazywać jednym z najważniejszych słów w Wielkiej Księdze – AA sprawiło, że w moim życiu pojawiło się słowo »my«. »Przyznaliśmy się, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu…«. Już dłużej nie musiałem być sam*.

 A może, mimo hucznie obchodzonych rocznic, znaczna część Wspólnoty AA w Polsce nadal nie dorosła do idei wspólnoty?

 Faktem nadzwyczajnym dla każdego z nas jest to, że odkryliśmy wspólne rozwiązanie. Mamy drogę wyjścia, co do której absolutnie się zgadzamy i na której możemy zjednoczyć się w braterskim i harmonijnym działaniu. To wspaniała nowina, jaką przynosi ta książka tym, którzy cierpią z powodu alkoholizmu****.

 Bo to MY odkryliśmy wspólne rozwiązanie, MY mamy wspólną drogę wyjścia – MY, a nie ja, czy ty!

 Może tych ponad czterdzieści lat doświadczeń powinno wystarczyć, żebyśmy przestali szkodzić alkoholikom na naszych spotkaniach, zasadami, które nie mają kompletnie nic wspólnego ze wspólnotową ideą Anonimowych Alkoholików! 

A o egoizmie (tak zalecanym przez psychoterapeutów), który jakimś cudem zniknął z nowego wydania WK – czyżby przestał być problemem alkoholików – może napiszę innym razem.

 

  

 

 

 

 

 

--

* WK, wyd. z 2014 roku, s. 52.

** WK, wyd. z 2014 roku, s. 53.

*** WK, wyd. z 2018 roku, s. 516.

**** WK, wyd. z 2018 roku, s. 17.