Usłyszałem jak ktoś do kogoś powiedział „nie szukaj dziury w całym”, a zwróciłem na to uwagę tym razem ze względu na ton – była w nim złość i nawet jakby groźba. Zastanowiło mnie to.
Cytat z książki argentyńskiego psychoterapeuty: Jest dla mnie ważne, żeby używać słów w ich rzeczywistym znaczeniu. Dzięki temu zwykle jestem odpowiedzialny za to, co mówię i robię, za to, jaki jestem – za siebie [Jorge Bucay „Listy do Klaudii”].
Cóż się stanie, jeśli szukam dziury w całym, to jest w czymś, co dziury nie ma, czymś sprawnym, niepopsutym, czymś bez wad po prostu? Stracę tylko swój czas, bo skoro jest całe, to żadnej dziury nie znajdę. Tylko dlaczego moim czasem ktoś miałby się przejmować? Zwłaszcza, że komunikat wcale nie był życzliwy, nie wypływał z troski o mnie i mój czas. A co zyskam przez te poszukiwania dziury w całym? Jeszcze większe i dodatkowo na własnym doświadczeniu zbudowane przekonanie, że dziury rzeczywiście nie ma. Proste.
Jeśli jednak takie to proste, to czemu żądanie, żeby nie szukać dziury w całym, tak często jest słyszalne w środowisku AA?
Zastanawiałem się nad tym długo, może nawet cztery minuty, i zrozumiałem, że chodzi o kłamstwa i strach. Choć po prawdzie te kłamstwa też wynikają ze strachu. Jak to wygląda w praktyce? Alkoholik wie lub się domyśla, że to coś, o czym jest mowa, wcale nie jest całe, że ma dziury, że nie działa dobrze, że są błędy, wady, nierzetelność, powierzchowność, bylejakość. Tyle tylko, że boi się, że to może wyjść na jaw. Więc kłamie twierdząc, że wszystko jest w najlepszym porządku, że jest całe i bez wad. Czemu kłamie? Bo może za te wady i braki odpowiada on sam. Ale może być i tak, że jeśli nawet nie on za powstanie dziury odpowiada, to jednak jej odkrycie może spowodować konieczność podjęcia jakiegoś wysiłku, wykonania jakieś pracy, podjęcia działania, a na to, na dodatkową pracę i wysiłek, niewielu alkoholików ma ochotę.
Jeśli masz ochotę, to szukaj sobie tej dziury. Najwyżej stracisz czas, ale też upewnisz się, że jej rzeczywiście nie ma. Natomiast może być i tak, że ją znajdziesz, odkryjesz, a to pozwoli na podjęcie działań naprawczych. Bo tylko jeden rodzaj błędów nigdy nie zostanie skorygowany – błędy ukrywane i zakłamywane.
Ludzie są bardzo przywiązani do swoich przekonań. Nie dążą do poznania prawdy, chcą tylko pewnej formy równowagi i potrafią zbudować sobie w miarę spójny świat na swoich przekonaniach. To daje im poczucie bezpieczeństwa, więc podświadomie trzymają się tego, w co uwierzyli [Laurent Gounelle, „O człowieku, który chciał być szczęśliwy”].
Nie tak samo, ale podobnie, jest z pytaniem: „po co zmieniać coś, co dobrze działa?”, choć to akurat bywa już jawną manipulacją. Taką w stylu zadania maturalnego w ZSRR: kto jest twoim idolem i dlaczego Lenin? Niby pytanie, ale w sumie narzucanie pewnych przekonań. Kto twierdzi, że dobrze działa? Na jakiej podstawie stwierdzono, że dobrze działa? Masz jakąś skalę porównawczą, próbowałeś innych rozwiązań, żeby upierać się teraz, że to właśnie działa najlepiej albo lepiej od wszystkich innych sposobów i metod?
W tym przypadku też chodzi o strach. Alkoholik boi się sprawdzić czy poznać inne rozwiązania, bo jakby okazało się, że można osiągnąć efekty znacznie lepsze, to znowu wymagałoby to podejmowania kolejnego wysiłku, wykonania określonej pracy. Wygodniej jest wmawiać sobie i innym, że dobrze działa, nawet wtedy, kiedy tak naprawdę, działa zaledwie jako tako.
Oszukiwanie samego siebie, bo nie tylko innych ludzi, alkoholikom na dłuższą metę nigdy się nie opłaca – to typowe stawianie na krótkotrwałe zyski zamiast długofalowych efektów.