niedziela, 12 czerwca 2016

Jestem więc antyhumanistą!

Na stronie Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (PARPA) znalazłem dokumenty dotyczące programu ograniczania picia, zwanego czasem w środowiskach niepijących alkoholików terapią redukcji szkód albo po prostu nauką kontrolowanego picia*. Stosunkowo nowe „Zalecenia do tworzenia i realizowania programów ograniczania picia alkoholu w placówkach leczenia uzależnień”, datowane na  8 czerwca 2016, wywołują moje i zapewne nie tylko moje… hm… mieszane uczucia.

Z jednej strony mógłbym powiedzieć, że guzik mnie to wszystko obchodzi, do picia wracać nie planuję, więc na terapię odwykową nie wybieram się. Tyle, że na tym najpiękniejszym ze światów nie jestem jedynym alkoholikiem, więc nie tylko o mnie, nie tylko o moje życie i zdrowie tu chodzi.

Do momentu odkrycia tego dokumentu wydawało mi się, że nauka kontrolowanego picia w placówkach leczenia odwykowego dotyczyć będzie osób nadmiernie pijących albo pijących ryzykownie i szkodliwie, ale… nie alkoholików. Okazuje się, że nie miałem racji – zgodnie z wymienionym wyżej dokumentem, terapii, polegającej na nauce kontrolowanego picia, poddawani mają być także alkoholicy.
Dlaczego tak mi się wydawało? Ze swojej terapii pamiętam zbiór osiowych objawów alkoholizmu (tak się to chyba nazywało), których było bodajże osiem, a najważniejszy dotyczył bezsilności osoby uzależnionej wobec alkoholu, czyli definitywnej utraty kontroli nad piciem. Polegało to, i moim zdaniem polega nadal,  na niemożności decydowania o ilości wypijanego alkoholu oraz momentu rozpoczęcia picia. W tym momencie pojawia się fundamentalne pytanie: To jak to, alkoholicy nie są już bezsilni wobec alkoholu, mogą nauczyć się kontrolować czas picia i ilość wypijanego alkoholu?
W trakcie trwającej około trzydzieści miesięcy psychoterapii odwykowej specjaliści powtarzali mi (i innym pacjentom) setki razy, że w przypadku alkoholizmu nie ma absolutnie żadnej możliwości powrotu do kontrolowanego picia (z kiszonego ogórka nie zrobi się na powrót świeżego itp.) – czyżby mnie i dziesiątki tysięcy chorych permanentnie oszukiwano?

Inny jeszcze aspekt podsunął kolega, pytając przekornie, czy i dla nas, alkoholików z kilku-kilkunastoletnią abstynencją placówki odwykowe te miałby jakąś ofertę. A tak! Jestem alkoholikiem, a więc to też moja placówka/poradnia. Może jednak chciałbym wrócić do normalnego, niedestrukcyjnego picia i w związku z tym zgłosić się do nich z żądaniem, by mnie tego nauczyli… Skoro potrafią innych alkoholików, to czemu nie mnie?

Mój dziadek, pokazując na swoją dłoń mówił, że tu mu kaktus urośnie, jak ludzie polecą w kosmos. Polecieli. W kosmos i na Księżyc, i na Marsa… polecą też do innych galaktyk. Mamy komputery i internet, sztuczna inteligencja ma się coraz lepiej, inteligentne domy i samochody rozwijają się dynamicznie; lada moment żyć będziemy mogli w wirtualnej rzeczywistości nie z pomocą specjalnych okularów, ale chipa w mózgu. Czego jeszcze nam trzeba? Nie wiem, odpowiedzą na to pewnie specjaliści od marketingu, bo ja zauważam tylko, czego wielu ludzi już najwyraźniej zupełnie nie potrzebuje. Tak, chodzi mi o Boga.

Zgodnie ze Słownikiem Języka Polskiego PWN** humanizm to postawa moralna i intelektualna zakładająca, że człowiek jest najwyższą wartością i źródłem wszelkich innych wartości. W takim razie uprzejmie informuję, że jestem… antyhumanistą. Tak, bo ja jednak jakoś nie wierzę w całkowitą niezależność człowieka od Boga, w tą upragnioną ludzką samowystarczalność i nadrzędność.
Choć i ja mam w kieszeni wypasionego smartfona…









--