Nasi
przewodnicy są tylko zaufanymi sługami, oni nie rządzą (org. Our leaders are
but trusted servants; they do not govern).
Zaczęło
się zupełnie niewinnie – zadzwonił znajomy alkoholik po zapiciu i starał się, z
moją skromną pomocą, zrozumieć, co zawiodło, gdzie nawalił, czego zaniedbał.
Jemu się wydawało, że robił wszystko, co trzeba:
-
Chodzę przecież na mityngi, rozmawiam ze
sponsorem – perorował z przekonaniem – biorę
służby, piszę dzienniczek wdzięczności, dzwonię do innych alkoholików…
To
„biorę służby” poprawiłem automatycznie, po prostu odruchowo. Nawet do głowy mi
nie przyszło, że to nie jest zwyczajne przejęzyczenie albo pomyłka. Wtedy
sprawa się rypła, bo okazało się, że on
naprawdę jednoosobowo przydzielał sobie służbę w grupie AA. I chyba nie tylko
on…
Wyobrażam
sobie sporą posiadłość – pan (dziedzic), pani, jakieś dzieci, dziadek, stara
ciotka i oczywiście gromada służby: pokojówki, lokaje, stangreci, kucharze,
niańki, hajducy, sprzątaczki, majordomowie, gosposie itd. itd. Pewnego razu,
kiedy państwo właśnie siedzą przy stole, wchodzi do jadalni stangret i
oznajmia, że od jutra on będzie lokajem. A w izbie czeladnej, nawet bez
poinformowania państwa, na grafiku służb, od następnego tygodnia, praczka wpisuje
się do pracy jako pokojówka. Ups!
Co
robi dziedzic w takiej sytuacji? Ano wypier… za bramę całe to towarzystwo,
któremu najwyraźniej coś się w głowach poprzewracało – nachlali się, czy co?
Pozornie
wszystko jest w porządku, w końcu robota jest wykonana, ale… Ostatecznie, kto
tu rządzi?
Podstawowym,
choć nie jedynym, problemem alkoholika jest niedobór siły duchowej – to uważam
za oczywiste, nie budzące wątpliwości. Na drugim miejscu – moim skromnym
zdaniem – jest samowola (niezdolność
do podporządkowania się, czyli powierzenia swojej woli), dalej egoizm, egocentryzm, koncentracja na samym
sobie i nieuczciwość. Spektakularne nadużywanie alkoholu umieściłbym na
miejscu szóstym, siódmym albo jeszcze dalej.
A
jak to jest na mojej grupie? Czy – zgodnie z zasadami – służbę u nas powierza
alkoholikowi grupa, czy też obejmuje ją on samowolnie, z przekonaniem, że i tak
powinni mu być wdzięczni, bo przecież nikt inny nie chciał? A jak im się nie
podoba, to niech sobie robią to sami, prawda?
Czy
taka sytuacja przeszkadza w czymkolwiek grupie? Ależ skądże! Większość ma
święty spokój, nikt ich do tych niewdzięcznych służb nie namawia, nie zmusza, zawsze
znajdzie się ktoś, to służbę obejmie. Tylko czy utrwalanie samowoli dobrze
służy temu, kto w taki sposób służbę obejmuje?