środa, 29 kwietnia 2020

Sekularyzacja Wspólnoty AA?


Kolega alkoholik podesłał mi tekst Deana W. Dzień wcześniej miałem okazję dość długo rozmawiać na tematy związane – ogólnie rzecz biorąc – z alkoholikami ateistami i agnostykami, próbującymi znaleźć swoje miejsce w AA. Do tego kilka pytań osób, które znają ten tekst, więc ostatecznie postanowiłem skorzystać z okazji i zastanowić się, co ja o tym myślę, jakie jest moje stanowisko w poruszanych kwestiach. I nawet coś o tym napisać. Jednak najpierw tekst w wersji, w jakiej go dostałem.

-----  
AA i Zjawisko Sekularyzacji
Dean W.

W moim ostatnim eseju „Religia i AA” cytowałem książkę Williama E. Padena „Religijne światy: studium porównawcze Religii” (1988), aby wykazać, że pomimo powszechnego twierdzenia, że ​​AA jest duchowe, Wspólnota AA jest w rzeczywistości stowarzyszeniem religijnym. Powiedziałem również, że stereotyp zawarty w Wielkiej Księdze, że wszyscy chroniczni alkoholicy potrzebują Boga, by wyzdrowieć, jest po prostu błędny. Dowodzi tego duża liczba alkoholików, którzy osiągają trzeźwość na świeckich zasadach. Wspólnota AA doświadcza obecnie zjawiska sekularyzacji, dość zresztą powszechnego, także wśród innych grup religijnych.

W. Paden opisuje cztery sposoby reagowania takich grup na proces sekularyzacji (s. 61):

Obrona granic - grupa walczy z tym, co postrzega jako destrukcję, reakcja taka jest określana jako fundamentalizm.

Adaptacja - grupa dostosowuje swoje wartości do nurtu świeckiego, łącząc wartości religijne i humanistyczne, tworzy nowy system.

Tworzenie nowych grup - stary, tradycyjny system jest postrzegany jako tak przestarzały, należy go po prostu zmienić, powstają nowe grupy.

Indywidualizm - pojedyncze osoby definiują swoje własne systemy przekonań i praktykują je prywatnie, bez pomocy grupy.

Jak dotąd, reakcją AA na sekularyzację jest obrona granic, czyli fundamentalizm. Ta postawa zarysowała się już na etapie pisania Wielkiej Księgi, jeśli nie wcześniej. Bill Wilson odrzucił prośby o napisanie niereligijnej książki i napisał tekst, który co chwilę przywołuje biblijnego stwórcę świata, argumentując, że to Bóg jest jedyną nadzieją dla alkoholika. (William H. Schaberg, Pisanie Wielkiej Księgi, Tworzenie AA, 2019, s. 375-377)

Wspólnota najwyraźniej skodyfikowała ten stan, gdy w 1976 r. Konferencja Służby Ogólnej AA USA i Kanady przyjęła rekomendację, że ​​zmiany w 12 Krokach można wprowadzać dopiero po uzyskaniu na to pisemnej zgody trzech czwartych grup. (Poradnik dla Służb AA, 2016-2018, s. S102) To sprawiło, że ​​Kroki napisane w 1939 r. są praktycznie niezmienne. (Arthur S., Narracyjne Kalendarium Historii AA, 2014, s. 92)
(Zwróćmy uwagę, że działo się to 44 lata temu. Nie wiadomo, jak Konferencja USA zagłosowałaby dzisiaj? dop. tłumacza)
Nie znam uzasadnienia dla tej akurat akcji rekomendującej Konferencji, ale wprowadzenie zapisu, że Kroki są niezmienne to idealny sposób na przekształcenie „sugerowanego” przecież programu zdrowienia w religijny dogmat.

Wspólnota pokazała też swoją twardą postawę odmawiając przez wiele lat publikacji jakiejkolwiek literatury skierowanej specjalnie do ateistów lub agnostyków. AA wyraźnie broniła swoich granic religijnych, walcząc z tezą, że wyzdrowienie bez Boga jest możliwe.

Myślę, że ostatnio Wspólnota AA zbliżyła się do drugiego sposobu reakcji na to zjawisko, t.j. do „adaptacji”, wraz z publikacjami broszur: „Słowo Boże” i „One Big Tent”. Jest to bardzo mały krok, ale zrobiony we właściwym kierunku.
(Niestety nie w Polsce, dop. tłumacza)

Niektórzy twierdzą, że Tradycje AA pozwalają na tworzenie grup świeckich i one są taką właśnie „adaptacją”. Nie zgadzam się z tą tezą. Proces dostosowania, jaki Paden ma na myśli, wymaga czegoś więcej niż tylko powiedzenia: „Masz prawo istnieć”. Wymaga połączenia świeckich pomysłów i praktyk z tradycyjnymi religijnymi ideami w nowy system. Świeckie grupy AA dostosowują się do zastanej sytuacji, ale Wspólnota jako całość pozostaje daleko w tyle. Grupy agnostyczne łączą elementy tradycyjnego AA, takie jak program 12 Kroków, wsparcie grupy, sponsorowanie ze światopoglądem humanistycznym. Zasady stojące za Krokami - uznanie własnej porażki, bezsilność, wiara, nadzieja, zwrócenie się o pomoc, obrachunek moralny, wyznanie win, naprawa szkód itp., są tu realizowane w nowy, niereligijny sposób.

Świeckie grupy AA są, potencjalnie, przykładem trzeciego podejścia do procesu sekularyzacji, czyli tworzenia nowych grup. Mityngi specjalne nie są niczym nowym w AA, ale nowa jest właśnie ich niereligijność.
Są grupy dla kobiet, młodzieży, dla różnych profesji, osób LGBTQ, budowane zazwyczaj na tradycyjnych zasadach religijnych. Grupy świeckie odrzucają ten fundament, tym samym stanowią egzystencjalne zagrożenie dla fundamentalistycznego AA. My humaniści, zagrażamy samej naturze AA. Jeśli tradycyjne AA nie będzie w stanie zaakceptować tego nurtu, może doprowadzić do powstania czegoś całkowicie odrębnego. Organizacje takie jak SMART Recovery czy LifeRing są również efektem określonej reakcji Wspólnoty na omawiane zjawisko.

Indywidualizm, czwarty z opisanych sposób reakcji na sekularyzację, jest trudny do opisania, ponieważ alkoholicy podążający tą drogą opuścili AA. Oczywiście, ludzie opuszczają AA z różnych powodów. Już na pierwszym spotkaniu Fundacji Alkoholowej w 1938 r. wśród osób wymienionych jako ci, którym AA pomogło, znalazło się „10 alkoholików wyleczonych, ale bez kontaktu”. (Arthur S, Narrative Timeline of AA History, 2014, s. 29)
W grupie AA, w której zaczynałem swoją przygodę z trzeźwością, jeden z weteranów, ponad 30 lat temu, powiedział mi, że niektórzy alkoholicy po pewnym czasie opuszczają AA, żyją w trzeźwości i mają się dobrze. Moje późniejsze spostrzeżenia to potwierdzają. Wydaje się, że niektórzy z nas są w stanie przyswoić sobie to, czego potrzebują od AA, wkomponować to w swój system wierzeń i styl życia, a następnie pójść dalej, nie potrzebując już Wspólnoty. Wydaje się prawdopodobne, że wielu agnostyków czy ateistów podążyło właśnie tą drogą.
Jeden z moich pierwszych sponsorów, którego opisałbym jako sceptyka, odszedł z AA. Też rozważałem taki ruch. Kiedy otwarcie zacząłem mówić na temat agnostycyzmu i spotykałem się z negatywnymi reakcjami na mityngach AA, poważnie zastanawiałem się nad odejściem. Wiem, jak zachować trzeźwość, mam wsparcie rodziny i dobrego psychologa. Ale znalazłem w internecie innego agnostyka i razem założyliśmy pierwszą świecką grupę AA w moim mieście. W przeciwnym razie, raczej wybrałbym ścieżkę indywidualnego zdrowienia i nie pisałbym tego eseju.

Poprzedni artykuł zakończyłem kilkoma pytaniami. Oto próby odpowiedzi na dwa z nich:

Czy nurty tradycyjny i świecki w AA mogą ze sobą współpracować i tworzyć grupy, które są do zaakceptowania dla wszystkich, zarówno tych, którzy potrzebują Boga, jak i tych, którzy go nie potrzebują?

Te ruchy mają ze sobą wiele wspólnego: członkowie obu cierpią bądź cierpieli z powodu alkoholizmu, chcą pozostać trzeźwi i pomagać innym alkoholikom, jedni i drudzy wierzą w siłę Wspólnoty. Czy to wystarczy, by doszło do wzajemnej akceptacji i połączenia ich w jeden ruch reprezentujący religijne i świeckie wartości? Myślę, że nie. Jak możemy tego dokonać, jeśli żyjemy w dwóch różnych światach? Czy ja jestem gotów chodzić na tradycyjne, religijne mityngi, by później usiąść i dyskutować z jego uczestnikami? Czy tradycjni członkowie AA zechcą brać udział w mityngach świeckich i w późniejszych dyskusjach w mojej agnostycznej grupie? Wątpię. Są takie miejsca gdzie grupy tradycyjne i świeckie działają razem, ale to rzadkość. Na ogół, mityngi agnostyczne potrzebują własnych stron internetowych, literatury, zlotów, konferencji itp.? Dlaczego to wszystko nie odbywa się w ramach głównych struktur AA? Nasze poglądy na świat są tak bardzo rozbieżne, że nie sądzę, aby te nurty mogły kiedykolwiek działać razem w harmonii.

Czy AA może stać się stowarzyszeniem niereligijnym, neutralnym wobec Boga?

Grupy AA neutralne światopoglądowo są z pewnością możliwe. W moim mieście jest taka. Jej charakter jest niereligijny, ale nie jakoś szczególnie agnostyczny. Prowadzone mityngi dyskusyjne są otwarte na różne tematy, w tym temat religii. Wszystkie poglądy są szanowane, a religijni i agnostyczni członkowie wydają się nie konfliktować ze sobą. Przypuszczam, że istnieją podobne grupy tu i ówdzie, ale jest to zjawisko dość rzadkie.
Aby zmienić religijny charakter Wspólnoty, musiałaby takich grup (oraz grup świeckich), zaangażowanych w strukturę służby AA, być znacznie więcej, tak aby miały one swych delegatów na Konferencji Służby Ogólnej. Nie wydaje się to możliwe, w najbliższym czasie. Wspólnota neutralna wobec religii oznacza też zgodę na zmiany w treści niektórych Kroków i Tradycji. Choćby w Tradycji Drugiej. Tak długo, jak ostateczną władzą jest Bóg, AA jest stowarzyszeniem religijnym. Zmiana brzmienia Tradycji, czy Kroków, wymaga akceptacji trzech czwartych grup, co jest praktycznie niewykonalne. Nie sądzę więc, że AA może stać się światopoglądowo neutralna. Została założona jako organizacja religijna, cała jej historia to potwierdza. Nie sądzę, aby mogło się to zmienić w nieodległej perspektywie.

Kończąc ten esej, chcę dodać, że wszelkie grupy religijne, jeśli tylko trwają wystarczająco długo, zazwyczaj doświadczają schizmy. Nie ma powodu, by sądzić, że AA jest wyjątkiem od tej zasady. Jeśli tradycyjna Wspólnota nie może lub nie chce zaakceptować nurtu świeckiego, zapewne podzieli się na dwie odrębne frakcje: religijną i świecką. Frakcje oparte na tak różnych poglądach i mające tak mało interakcji, że ten podział może okazać się trwały. A może nie byłoby to wcale złe? Może tradycyjna Wspólnota powinna pozostać wierna swojej fundamentalistycznej naturze, a jej świecki odłam powinien po prostu opuścić religijny krąg i ustanowić swoją niezależność?

W pierwszym eseju opisałem wizytę na mityngu mojej poprzedniej grupy domowej. To grupa tradycyjna, a moje doświadczenie nie było pozytywne. Poczułem, że tam nie należę i prawdopodobnie już nigdy nie będę czuł się na tej grupie dobrze.


Autor, Dean W., trafił na swój pierwszy mityng AA około 1980 roku, od 1988 jest trzeźwy. Zaczynał swoją przygodę z trzeźwością w bardzo konserwatywnym środowisku AA - dużo mityngów Wielkiej Księgi i 12 na 12 plus słuchanie taśm z arcyreligijnymi warsztatami Kroków: Joe i Charlie Studies. Przez około 25 lat był tradycyjnym, wierzącym w Boga, choćby tylko nominalnie, lecz często sceptycznym członkiem AA. Potem, około pięć lat temu, przeżył „przebudzenie duchowe” i uznał, że jest agnostykiem. W czerwcu 2018 roku pomógł założyć grupę We Agnostics w Elkhart w stanie Indiana. To jest teraz jego grupa domowa, dodatkowo, czasami nadal uczęszcza na tradycyjne mityngi AA. Imał się różnych zawodów - pracował jako robotnik samochodowy, brygadzista w magazynie, producent narzędzi, a nawet jako wykładowca w koledżu. Obecnie Dean jest nauczycielem w szkole średniej.

(Tłumaczenie nieautoryzowane, za zgodą administratora strony AA Agnostica).

------- 


Czytałem ten tekst kilka razy i zauważyłem, że coraz bardzie irytują mnie naiwne próby manipulacji, mieszanina oczywistych prawd i faktów z ryzykownymi przekonaniami, prezentowanymi jednak w taki sposób, żeby wydawały się wiarygodne i udowodnione.

Sam tytuł jest problematyczny,  bo sekularyzacja to:
1. «przejście majątków, urzędów lub uprawnień spod władzy kościelnej pod władzę świecką»
2. «przejście osoby duchownej do stanu świeckiego»  (https://sjp.pwn.pl/sjp/sekularyzacja;2575115.html)

Może gdyby użyte zostało określenie „laicyzacja”, to jeszcze miałoby to odrobinę sensu. Może po prostu tłumacz nie wie, czym jest sekularyzacja? Znam w AA takich, którzy nie wiedzą, co to jest „alternatywa”.


…Wspólnota AA jest w rzeczywistości stowarzyszeniem religijnym.

Moim zdaniem nie jest. Gdyby miała być, trzeba byłoby wskazać o jaką konkretną religię chodzi. Nie może być coś religijne, ale bez określonej religii. Poza tym w Preambule mamy jasne stwierdzenie, że Wspólnota nie jest związana z żadnym wyznaniem, sektą…


… stereotyp zawarty w Wielkiej Księdze, że wszyscy chroniczni alkoholicy potrzebują Boga, by wyzdrowieć, jest po prostu błędny.

Gdyby takie stwierdzenie można było znaleźć w WK, to niewątpliwie byłoby błędne. Ja go tam jednak nie widziałem. Znalazłem za to takie stwierdzenia:
- Wiemy, że jeśli alkoholik powstrzyma się od picia w ciągu wielu miesięcy czy lat, zachowuje się podobnie jak inni. [s. 22]
- Uważamy, że to nie nasza sprawa, z jakimi religiami identyfikują się nasi poszczególni członkowie. Powinna to być wyłącznie kwestia osobista, o której każdy decyduje w swoim imieniu i w świetle swoich powiązań z przeszłości lub aktualnie dokonanego wyboru. [s. 28]
-.następny będzie rozdział adresowany do agnostyka. Wielu z tych, którzy należeli kiedyś do tej grupy, jest teraz członkami naszej wspólnoty. Co ciekawe, uważamy, że przekonania takie nie stanowią żadnej przeszkody w przeżyciu doświadczenia duchowego. [s. 28-9]
I wiele innych o podobnej wymowie.


- Wspólnota najwyraźniej skodyfikowała ten stan, gdy w 1976 r. Konferencja Służby Ogólnej AA USA i Kanady przyjęła rekomendację, że ​​zmiany w 12 Krokach można wprowadzać dopiero po uzyskaniu na to pisemnej zgody trzech czwartych grup. To sprawiło, że ​​Kroki napisane w 1939 r. są praktycznie niezmienne./…/
Nie znam uzasadnienia dla tej akurat akcji rekomendującej Konferencji, ale wprowadzenie zapisu, że Kroki są niezmienne to idealny sposób na przekształcenie „sugerowanego” przecież programu zdrowienia w religijny dogmat.

Może nie upierałbym się, że znam na pewno uzasadnienie decyzji o niezmienności Kroków, ale nie trzeba być jakimś mędrcem, żeby zorientować się, że chodzi raczej o Pierwszą Tradycję i jedność. Każda kolejna wersja Kroków (czemu swoich Kroków nie miałby mieć każdy stan, każdy region, każda grupa), powodowałaby podział AA na odrębne nurty – AA z Krokami pierwotnymi, AA z Krokami ulepszonymi w USA, AA z Krokami zmodyfikowanymi w Europie itd. W taki sposób dawno by nas już nie było. Tak, chodzi o jedność, a nie o jakieś urojone doktryny religijne.


- Wspólnota pokazała też swoją twardą postawę odmawiając przez wiele lat publikacji jakiejkolwiek literatury skierowanej specjalnie do ateistów lub agnostyków.

Manipulacja wręcz bezczelna. Czy Kk zgadzał się kiedykolwiek na wydanie „Biblii Szatana”? Czy republikanie w USA zgadzają się na wydawanie w swoich wydawnictwach dzieł Lenina i Stalina? USA to wolny kraj, wolnych ludzi. Masz zachciankę, żeby wydane zostało drukiem takie lub inne dzieło, to zrób to! Jednak za swoje pieniądze, a nie za cudze.


- Niektórzy twierdzą, że Tradycje AA pozwalają na tworzenie grup świeckich i one są taką właśnie „adaptacją”. Nie zgadzam się z tą tezą. Proces dostosowania, jaki Paden ma na myśli, wymaga czegoś więcej niż tylko…

Szanowny Deanie W. nie chcesz to się nie zgadzaj, to twoja sprawa. Zdanie emerytowanego profesora z Uniwersytetu w Vermont, Williama E. Padena (zajmował się antropologią  i historią religii), też jest jego prywatną sprawą.

Deanowi W. nie wystarczy wolność tworzenia i działania grup ateistów – chce i żąda, żeby elementy ateizmu były obecne na każdym mityngu AA na świecie. Bo tak!
Świadkowie Jehowy nie zgadzają się na przetoczenie krwi w szpitalu – zabrania im tego ich wiara. No i dobrze, co mnie do tego. Jeśli jednak zaczną domagać się, żeby ten zakaz obejmował wszystkich, bo ONI, SJ, wierzą, że to grzech, to już będzie gruba bezczelność.


- Jeśli tradycyjna Wspólnota nie może lub nie chce zaakceptować nurtu świeckiego...

Moim zdaniem może i robi to. Kompletnie nieuprawniona insynuacja. Tak samo akceptuje mityngi i grupy LGBT, kobiece, dla młodych, dla określonych grup społecznych lub zawodowych.

W dwóch przypadkach zgadzam się z autorem całkowicie:
- Może tradycyjna Wspólnota powinna pozostać wierna swojej fundamentalistycznej naturze, a jej świecki odłam powinien po prostu opuścić religijny krąg i ustanowić swoją niezależność?

Ależ tak, jak najbardziej. Byle nie wykorzystywali nazwy AA. Choć z rozbawieniem dodam, że brzmi to trochę jak dziecinna groźba: jeśli nie dostosujecie się do nas, to sobie pójdziemy. Oczywiście zmodyfikowane (zmienione) Kroki i Tradycje nie będą już Krokami i Tradycjami AA.

- W grupie AA, w której zaczynałem swoją przygodę z trzeźwością, jeden z weteranów, ponad 30 lat temu, powiedział mi, że niektórzy alkoholicy po pewnym czasie opuszczają AA, żyją w trzeźwości i mają się dobrze. Moje późniejsze spostrzeżenia to potwierdzają. Wydaje się, że niektórzy z nas są w stanie przyswoić sobie to, czego potrzebują od AA, wkomponować to w swój system wierzeń i styl życia, a następnie pójść dalej, nie potrzebując już Wspólnoty.

Tak, oczywiście, jak najbardziej. Tyle, że ja nie łączę tego z wiarą w Boga, a w tych przypadkach, które znam (alkoholicy, którzy odeszli od AA, gdy już wytrzeźwieli), z wiarą lub jej brakiem nie miało to nic wspólnego. Może po prostu ci alkoholicy byli bardziej nauczalni? Od dawna wiem, że AA nie musi oznaczać dożywocia, nie dla wszystkich. Nie umiem jednak wcześniej odróżnić tych, którzy będą mogli bezpiecznie odejść, od reszty.



Tego typu teksty, roszczeniowe postawy, manipulacje, spowodują co najwyżej tylko to, że moja dotychczasowa życzliwość i współczucie zmieni się w niechęć i obojętność.

A tak, życzliwość i współczucie! Bo przyszedłem do AA jako wojujący ateista. Trzeba było kilkunastu miesięcy, żebym zorientował się, że postawa wzgardliwej negacji mi nie służy. To oczywiście nie oznaczało jeszcze, żebym stał się człowiekiem wierzącym. A religijny jak nie byłem, tak nie jestem.
Wiele miesięcy starałem się włączyć do Kościoła katolickiego. Nie udało się, bo w Polsce jest to organizacja jak gdyby mało chrześcijańska (stąd nawet nazwa Niechrześcijański Polski Katolicyzm).
Tak więc wiem, jak to jest bać się, czy będzie można w pełni skorzystać z Programu, czuć się nie całkiem wśród swoich, niezupełnie albo nie zawsze we właściwym miejscu itp. Tyle, że ja nie starałem się dopasować AA i Kk do siebie. Z dwóch zupełnie różnych powodów. Miałem świadomość, że moje przekonania, decyzje, wybory, doprowadziły mnie na detoks – czy powinienem nadal je praktykować, a nawet wciskać innym? Oni w tym AA znali rozwiązanie, a ja nie. Przyszedłem żeby z tego rozwiązania skorzystać, a nie po to, żeby narzucać innym własne, wysoce problematyczne. Kościoła natomiast nie starałem się zmieniać, bo „Modlitwa o pogodę ducha” sugeruje, żeby nie marnotrawić sił i środków na coś niewykonalnego.

Program AA nauczył mnie bardzo dużo, między innymi tego, żebym przestał próbować kreować się na reżysera, domagającego się od innych, żeby grali według moich zaleceń. To ja miałem zacząć dostosowywać się do świata, a nie domagać się, by świat dostosował się do mnie. Przestaliśmy walczyć z kimkolwiek i czymkolwiek…
Nie podobało mi się przyjmowanie alkoholików do AA i mityngowe jęczydupstwo. Grupa miała w nosie moje propozycje i nie chciała się zmienić. To wtedy, z kolegą, założyliśmy nową grupę o zmodyfikowanym scenariuszu. Po prostu. Zamiast tupać nogami, obrażać się (i innych), próbować zmuszać kilkudziesięciu ludzi, by dostosowali się do potrzeb nas dwóch.

Kilkadziesiąt lat temu Burrhus Frederic Skinner, amerykański psycholog, jeden z twórców i ważniejszych przedstawicieli  behawioryzmu, sformułował tzw. humanistyczną wersję Programu 12 Kroków. Czy powstała wspólnota na nich oparta? Nic mi o tym nie wiadomo, mimo rozpytywania. Czy ta wersja jest skuteczna, czy rozwiązuje problem alkoholizmu? Nic o tym nie wiem, a szukałem takiej informacji, jednak nie znalazłem. Czemu miałbym chcieć zmieniać coś, co działa (niestety nie na wszystkich), na coś, co najwyraźniej nie działa na nikogo?

Program 12 Kroków Anonimowych Alkoholików nie jest chroniony prawem autorskim i dlatego, na jego wzór, powstało wiele odmian programów dwunastostopniowych (ze 200?) i wspólnot je praktykujących. Nic nie stoi na przeszkodzie, by alkoholicy agnostycy i ateiści zmodyfikowali Kroki po swojemu i stworzyli swoją wspólnotę, cudownie skuteczną, dostosowaną do ich przekonań i poglądów. Czemu tego nie robią? Może w głębi serca wiedzą, że nie byłoby to skuteczne, więc… trzymają z wygranymi.



poniedziałek, 27 kwietnia 2020

Z AA wszystko będzie dobrze


Leżałem w szpitalu. Pacjenci na sąsiednich łóżkach rozmawiali o polityce. Nie włączałem się, bo nie znam się na sprawach, o których mówili, a poza tym czułem się wystarczająco źle i bez takich rozważań. W każdym razie jeden z nich niepokoił się, czy dalsze łamanie prawa i zasad demokratycznych nie spowoduję, że Polskę usuną z Unii Europejskiej. Na to drugi odpowiedział, że na pewno nie wyrzucą, bo Unia bez nas nie dałaby sobie rady.
Taka wiara w wartość i znaczenie Polski na arenie międzynarodowej może wydawać się nawet urocza i wzruszająca, ale nie jest chyba oparta na faktach, na rzeczywistości. Tym niemniej upierał się nie będę, nie znam się.

Ta wymiana zdań przypomniała mi się, kiedy kilka dni temu w środowisku AA padło pytanie, czy narastający rozdźwięk między Radą Powierników (a może powiernikami w ogóle), a Wspólnotą AA, zagraża poważnie Anonimowym Alkoholikom?

Idea, „filozofia” Anonimowych Alkoholików była i jest najważniejszym wydarzeniem duchowym i społecznym dwudziestego wieku – tak uważam. Być może także wieku dwudziestego pierwszego, ale to będzie można sensownie ocenić dopiero po jego zakończeniu.
Polska jest mniejsza niż Kalifornia (taki stan w USA), ma też mniej ludności. Wspólnota w Polsce działa dwa razy krócej niż w Ameryce. Anonimowi Alkoholicy przetrwali jakoś wieloletnie okropieństwa drugiej wojny światowej. Może nawet wyszli z tego sprawdzianu bardziej trzeźwi i dojrzali.

Biorąc pod uwagę fakty te i podobne uważam, że absolutnie nie ma się co martwić o Wspólnotę Anonimowych Alkoholików. Bez względu na to, jak ważna wydaje się nam nasza ojczyzna, to co dzieje się w Polsce (albo jeszcze wydarzy) nie zniszczy, ani nawet nie uszkodzi poważnie, Anonimowych Alkoholików na świecie. Dopóki AA dysponować będzie rozwiązaniem problemu alkoholizmu, i to nie tylko w więzieniach, Bóg – jakkolwiek Go rozumiemy – zadba o to, by nas właściwie wykorzystać, w stosownym miejscu.

Bill W. stworzył samonaprawiającą się maszynkę. Jestem mu bardzo wdzięczny z Kroki, ale znacznie bardziej za Tradycje, bo to dzięki nim żaden alkoholik, choćby nie wiem jakim był autorytetem, nie jest w stanie uszkodzić Wspólnoty. Dopóki kieruje się ona zasadami, a nie osobistymi ambicjami, choćby najlepszymi, jesteśmy zupełnie bezpieczni.

niedziela, 26 kwietnia 2020

Priorytety posłania 12 Kroku


Tak się jakoś złożyło, że miałem niedawno okazję zastanowić się i przemyśleć, co jest najważniejsze w Dwunastym Kroku, co ma wagę największą. Wiele elementów jest tu ważnych, na przykład miłosierdzie, które jakoś zniknęło z nowego wydania WK, a szkoda. Uważam je za bardzo ważne, bo miłosierdzie, to współczucie wyrażone w działaniu. Łatwo jest komuś współczuć, to nic nie kosztuje, ale zrobić coś w związku z tym, wykonać jakąś pracę, podjąć działanie, potrafi już nie tak wielu.

Naszym podstawowym celem jest trwać w trzeźwości i pomagać innym w jej osiągnięciu – to z naszej Preambuły. Prędzej czy później u większości z alkoholików w AA to trwanie w trzeźwości nie wymaga już jakiegoś tytanicznego wysiłku. Na plan pierwszy wysuwa się pomaganie innym w osiągnięciu trzeźwości. Żeby jednak komuś pomóc skutecznie, trzeba jeszcze wiedzieć, jak to zrobić, a to oznacza zarówno własne doświadczenie, jak i znajomość wieloletnich doświadczeń i mądrości Wspólnoty AA, zawartej w literaturze i przekazywanej przez sponsorów. Chcesz mieć to, co my posiadamy, postaraj się zrobić to, co my zrobiliśmy (Jeśli zdecydowałeś, że pragniesz tego, co my mamy, i jesteś gotów uczynić wszystko, by to osiągnąć – wtedy jesteś przygotowany do postawienia pewnych kroków) – ano właśnie, a co zrobiliśmy? Czy posłaniem AA jest informacja, że jak już nie radziłem sobie z piciem, to poszedłem na psychoterapię odwykową?

Sam Krok Dwunasty daje pewne wskazówki, co tu jest bardzo ważne: Przebudzeni duchowo w rezultacie tych kroków… W tym momencie pojawia się wątpliwość stara jak AA w Polsce: czy alkoholik, który ma zostawić ulotki na stoliku w poczekalni przychodni rejonowej, musi być przebudzony duchowo? A to prowadzi do równie starej wątpliwości, czy tylko sponsorowanie jest niesieniem tego posłania? Na pewno jest najważniejszą służbą, ale czy tylko ono się liczy?

Za bardzo ważne uważam intencje (motywy, pobudki). Żebrakowi można wrzucić monetę do kapelusza z dowolnych powodów – nie zmieni ona swojej wartości bez względu na motywy darczyńcy. Jednak z darami duchowymi jest inaczej – niesione z pokrętnych powodów, nieczystych intencji, mają tendencję do rodzenia zgniłych owoców. A więc pomagam innemu alkoholikowi, bo chcę mu pomóc, czy dlatego, żeby sobie kimś porządzić? Do ośrodka odwykowego lub więzienia jadę ze współczucia i chęci pomocy, czy po to, żeby lepiej się poczuć?

Przyjaciel podpowiedział mi jeszcze bezinteresowność, ale… ja nie wierzę w idealną bezinteresowność (w działanie bez wynagrodzenia – tak) i w rozdziale „Praca z innymi” jakoś też nie jest ona eksponowana, wręcz przeciwnie – podawane są tam przykłady korzyści z niesienia posłania.

…nic lepiej nie umacnia niezależności od alkoholu jak intensywna praca z innymi alkoholikami [s. 90]

Ważne jest uświadomienie mu, że twoja próba przekazania tego wszystkiego odgrywa ważną rolę w twoim własnym powrocie do zdrowia. W rzeczywistości to on może bardziej pomagać tobie niż ty jemu [s. 95].

Co jeszcze jest ważne? Odrobina zwykłej życzliwości – bo trudno jest skutecznie pomóc komuś, kogo z jakiegoś powodu się nie znosi albo wręcz nienawidzi.

Czy ważną rolę w realizacji Dwunastego Kroku odgrywają pieniądze? Ja bym ich nie przeceniał. Znając historię AA wiem, że w czasach swojej największej skuteczności, Anonimowi Alkoholicy byli bardzo biedni, mieli długi, prosili o dotacje i czasem nawet je dostawali. Dziś dysponują wielomilionowymi aktywami i to nie licząc praw do publikacji literatury, ale czy pozytywnie wpłynęło to na skuteczność? Poza tym dzięki pieniądzom też można poprawiać samopoczucie samemu sobie. Nie raz widziałem spikerów, którzy manifestacyjnie wrzucali do kapelusza banknoty, ofiarowane im przez grupę w ramach zwrotu kosztów. Ależ byli z siebie dumni! Bo członkowie grupy sprawiali wrażenie nieco skrępowanych, a niektórzy podejmowali decyzje, że na żadne spikerki jeździć nie będą, bo nie stać ich na takie gesty.
Nie znaczy to jednak, że pieniądze nie są potrzebne Wspólnocie. Ależ są! Książki, ulotki i broszury informacyjne nie drukują się za darmo. Owszem, grupy za nie płacą, ale muszą najpierw do kapelusza zebrać pieniądze na ten cel. Pieniądze potrzebne są, żeby wynająć salki mityngowe i punkty informacyjno-kontaktowe, żeby opłacić stronę internetową i wiele innych wydatków. Ale… czy kiedykolwiek w jakimkolwiek kraju Wspólnota AA zbankrutowała? Jakoś tam funkcjonują od dziesiątków lat, nawet w kraju na wschód od nas, gdzie Wspólnoty AA są dwie i ze sobą konkurują.
Czemu jeszcze nie potrafię przykładać do kwestii finansowych w AA aż tak wielkiej wagi? Pieniądze rzecz nabyta – usłyszałem kiedyś. Alkoholicy anonimowi, jak pokazuje doświadczenie i nasza literatura, zwykle całkiem nieźle radzą sobie w życiu, jeśli nie natychmiast po zaprzestaniu picia, to po pewnym czasie. A to oznacza comiesięczne wpływy na konto. Nie oznacza to, że te pieniądze łatwo przyszły, nie w tym rzecz, chodzi o to, że jest to zwykle źródło odnawialne. Dziś wrzucę do kapelusza 2 złote, ale następna wypłata już za trzy dni, więc…

Brałem pod uwagę kilka innych jeszcze elementów, ale żeby nie przedłużać, napiszę co ja uważam za najważniejsze w działaniach związanych z niesieniem posłania w ramach Dwunastego Kroku. Tak, chodzi o… czas.

CZAS – jedyny element całkowicie i zupełnie nieodnawialny. Poświęcony drugiemu człowiekowi nie wpłynie znowu na konto w dzień wypłaty. Wybieram się na spotkanie z podopiecznym. Ile czasu miał będę dla niego? Ile mu poświęcę, ile dla niego przeznaczę? Ile chcę mu… dać, ofiarować? Zwłaszcza, kiedy pomyślę, że to nie ja przecież jestem szafarzem czasu, a po prawdzie, to przecież nie wiem nawet, ile mi go przydzielono tu, na ziemi. A jeżeli czasu będę miał tyle tylko, co do jutra, do świtu, to czy pójdę dzisiaj na spotkanie z alkoholikiem? Czy swoje ostatnie godziny gotów jestem oddać drugiemu człowiekowi?

czwartek, 23 kwietnia 2020

Notatki sponsora (odc. 124)


24 marca 2020 ukazał się oficjalny komunikat Rady Powierników (nr 4/20), a w nim stwierdzenie: „Anonimowi Alkoholicy mówią, że datki przekazane w ramach 7 Tradycji są najwyższą, bo całkowicie anonimową, formą realizacji 12 Kroku AA”. Poprosiłem ich więc: „…chciałbym dowiedzieć się, jacy to konkretnie „Anonimowi Alkoholicy” tak mówią, do kogo coś takiego mówią i gdzie jest źródło tego przekonania?”.  Otrzymałem odpowiedź od dyrektora BSK z linkiem do tekstu: http://www.area8aa.org/wp-content/uploads/2014/09/district117tradition.pdf  Według tego tekstu, to duchowość jest najwyższą formą realizacji Dwunastego Kroku, a nie dawanie pieniędzy, co łatwo sprawdzić.

Spytałem też o to GSO w Nowym Jorku. Odpowiedzieli grzecznie, że takie przekonanie (że dawanie pieniędzy jest najwyższą formą niesienia posłania w ramach 12 Kroku) nie jest im znane, i żebym może spytał autora tego… hm…

Dostałem też odpowiedź na inne, dużo wcześniejsze pytanie, dotyczące kompetencji językowych tłumaczy nowej WK. Chyba oczywiste jest, że tłumacz, przekładający tekst z języka X na język Y, powinien dobrze znać zarówno język X, jak i Y. W każdym razie odpowiedź AA w Polsce wygląda tak (cytat): „Nie badaliśmy kompetencji języka polskiego wśród członków zespołu, ale nie było takiej potrzeby”. 

Bez komentarza.


środa, 22 kwietnia 2020

Posłanie AA, gdzie i dlaczego?


Miałem zapewne z kilka miesięcy abstynencji, gdy wybrałem się z kolegami z grupy do OLO (Ośrodek Leczenia Odwykowego) w Woskowicach Małych, gdzie sam poddawany byłem psychoterapii odwykowej, nieść posłanie. Aż żal było patrzeć na zebranych na sali nieszczęśników z kilku- kilkunastodniową abstynencją, więc z zapałem opowiadałem im o urokach trzeźwego życia. Nie tylko ja zresztą, bo pojechaliśmy tam we czwórkę.
Podczas długiej drogi powrotnej (ponad 70 km kiepskich dróg) opowiadaliśmy sobie z kolegami, jak to sami zaczynaliśmy, w jak kiepskim stanie byliśmy, w jak dobrym jesteśmy obecnie. Dumni byliśmy z siebie i zadowoleni, że niesiemy posłanie AA.

Po tej wyprawie zauważyłem, że lepiej się czuję, podniosła się moja samoocena, bardzo współczułem biedakom w OLO (z czasem zorientowałem się, że współczucie pomyliło mi się z litością), ale satysfakcję sprawiło mi to wspólne przedsięwzięcie w duchu AA. Tak więc skorzystałem z następnej okazji i znowu pojechałem do OLO. Też było fajnie, też dobrze się czułem, ale już nie aż tak bardzo, jak za pierwszym razem. Przegadaliśmy to w aucie (kolegi, bo moje dawno zostało sprzedane) i wyszło nam, że ci niewdzięcznicy jakoś mniej entuzjazmu okazywali w związku z naszymi wypowiedziami.
Po tej wyprawie miałem też kilka wątpliwości, ale tak mglistych, jakby nieuchwytnych, że nawet nie wspomniałem o nich kolegom.

Trzeci raz wybrałem się do Woskowice kilka miesięcy później. Tym razem jakoś mniej skupiałem się na mizernym wyglądzie nowicjuszy, a bardziej na swoich reakcjach i emocjach. Reszty dopełniły rozmowy w aucie, gdy wracaliśmy, ale tym razem słuchałem, nie gadałem.

Trzeba było jeszcze doby rozmyślań prowadzonych z bezwzględną uczciwością wobec siebie, żebym odkrył bardzo niefajną rzecz: ja tam nie jeździłem dla nich, ale dla siebie. Porównanie się z nimi, samo ich istnienie, wygląd, zachowanie, sprawiało, że dobrze się czułem. Oni tam miotali się z niepokoju, nie wiedzieli, co z rodziną, co z pracą, co w ogóle z nimi będzie dalej, targały nimi dziesiątki wątpliwości, ale ja byłem już przecież w całkiem innym miejscu. Oni tam, biedacy, zostaną, a ja za godzinę lub dwie, wsiądę do wypasionej fury (co z tego, że kolegi) i wrócę do swojego domu, do swojej pracy, do swoich zaawansowanych terapii. Nie trzeba było o tym mówić, to po prostu był fakt. Czułem się od nich lepszy. Jasne, wmawiałem sobie, że niczym się nie różnimy, że jeszcze niedawno też tam byłem w podobnym, pożałowania godnym stanie, ale to niewiele pomagało.
Nie pojechałem do OLO przez następnych dziesięć lat.

Pewnego razu, nie aż tak dawno w sumie, zorganizowaliśmy spotkanie informacyjne dla pracowników różnych instytucji pomocowych i policji. Zainteresowanie było spore, dużo pytań, materiały, które przywieźliśmy, rozeszły się błyskawicznie; uczestnicy prosili o więcej broszur i ulotek, dopytywali o kolejne spotkanie.
Pewnego razu byłem na spotkaniu informacyjnym zorganizowanym z kuratorami sądowymi. Zainteresowanie było spore, trochę pytań, materiały, które przywieźliśmy, rozeszły się błyskawicznie; uczestnicy prosili o więcej broszur i ulotek, dogadywaliśmy termin kolejnego takiego spotkania.
Pewnego razu byłem na mityngu informacyjnym dla księży zorganizowanym przy okazji jakiegoś ich spotkania dekanalnego. Zainteresowanie było ogromne, mnóstwo pytań, materiały, które przywieźliśmy, rozeszły się błyskawicznie; uczestnicy prosili o więcej broszur i ulotek, dopytywali o kolejne spotkanie.

Podczas żadnego z tych spotkań nie czułem się szczególnie dobrze. Rozmawiałem z ludźmi (z założenia) trzeźwymi, zdrowymi, dorosłymi, odpowiedzialnymi, dla których ja byłem raczej reprezentantem tej drugiej strony. Owszem, gratulowali abstynencji, ale i oni, i ja, wiedzieliśmy, że to nie musi być stan trwały. Nie ma gwarancji, że następnym razem policja, psycholog z MOPS-u, kurator, może się mną zainteresować z zupełnie innych powodów, typowych zresztą dla ich profesji.

Żadnego z tych przedsięwzięć Anonimowi Alkoholicy u nas nie kontynuowali. Nie było żadnych dalszych spotkań, nie dowieźliśmy nawet ulotek, choć o nie prosili. Maksimum sił, środków, czasu, pieniędzy, poszło na więzienia i więźniów oraz odrobinę na ośrodki odwykowe. Wspólnota AA powołała specjalnych koordynatorów do niesienia posłania do więzień i aresztów, organizuje niezliczone warsztaty niesienia posłania do więźniów. Ciekawe dlaczego tak bardzo w Polsce Wspólnota AA zafiksowała się na więzieniach i więźniach…

Często, gdy robimy przegląd dnia, jedynie bardzo wnikliwa analiza może wydobyć na jaw nasze rzeczywiste motywy. Zdarzają się jednak przypadki, gdy w grę wchodzi nasz odwieczny wróg - racjonalizacja, czyli samousprawiedliwienia, które wybiela nasze ciemne postępki. Ulegamy wtedy pokusie uwierzenia, że postąpiliśmy w imię słusznych racji i motywów, chociaż wcale tak nie było. („Jak to widzi Bill”)

niedziela, 19 kwietnia 2020

Notatki sponsora (odc. 123)


Stosowanie półśrodków nic nam nie dało. Znajdowaliśmy się ciągle w punkcie wyjściowym. Znałem te słowa na pamięć. Czytane były na każdym mityngu w czasach, gdy spotkane AA przypominało pieczołowicie celebrowany obrządek, jakiś święty rytuał, który miał się odbywać zgodnie z drobiazgowo opracowanym scenariuszem.
Początkowo traktowałem je bardzo dosłownie, nie chciałem wracać do picia, a za punkt wyjściowy rozumiałem właśnie zapicie. Mijały miesiące i lata, realizowałem kolejne psychoterapie, nie piłem i z utrzymaniem abstynencji nie miałem większych kłopotów, ale jakość mojego życia i jakość życia ze mną, obniżała się coraz bardziej. Był to czas, w którym nie wiedząc, że zdanie drugie jest źle przełożone, nie zgadzałem się z nim – nie wracałem przecież do punktu wyjściowego, nie wracałem do knajpy, mimo stosowania półśrodków.

W końcu jednak dowiedziałem się, że chodziło o punkt zwrotny, a nie o jakiś punkt wyjściowy. Więc znów przekaz z Wielkiej Księgi był jasny, zrozumiały i bez wahania podpisywałem się pod nim.  

Uczestniczyłem w terapiach i warsztatach, chadzałem po wszystkich grupach w moim mieście, gdzie namiętnie uprawiałem jęczydupstwo mityngowe, słuchałem mityngowej liturgii słowa, czyli rozbudowanych scenariuszy oraz jakichś bombastycznych tekstów, które wprawdzie nie miały zupełnie nic wspólnego z AA i rozwiązaniem problemu alkoholizmu, ale za to takie były wzruszające! Robiłem wiele, ale nie to, co naprawdę stanowi rozwiązanie. A kiedy już się tak narobiłem (nachodziłem), kolejny raz ze zdziwieniem odkrywałem, że znowu trafiłem do punktu zwrotnego, znowu jestem na rozstajach dróg.

Miałem około czterech lat abstynencji, kiedy Program się o mnie upomniał. Wiedziałem, że znalazłem właściwą drogę, ale zacząłem się przejmować czymś innym – chodziło mi teraz raczej o pierwsze zdanie i obawę, czy realizuję Dwanaście Kroków wystarczająco uczciwie i rzetelnie, czy nie stosuję półśrodków… choćby nieświadomie. Szybko jednak zorientowałem się, że w tym przypadku jest tylko jeden sprawdzian – po owocach ich poznacie.

Minęło wiele lat. Realizując Krok Dziesiąty opowiadałem kiedyś podczas mityngu, że przejechałem na gapę jeden przystanek autobusem miejskim (1,60 PLN). Zauważyłem zaskoczenie i dezorientację kilku osób, a po mityngu powiedzieli mi oni, żebym może nie przesadzał, przecież to drobna kwota, bez znaczenia. Wtedy przypomniały mi się te całe półśrodki. Zrozumiałem też, że jeśli zacznę modyfikować Dekalog i zamiast „nie kradnij” wymyślę „nie kradnij powyżej 5 złotych”, to będzie znaczyło, że znowu gram rolę Boga. A przecież już kiedyś próbowałem. I skończyło się to na detoksie. Nie pragnę powtórki…

Jednego tylko zrozumieć nie potrafię – alkoholików, którzy wiedzą, że sugestie sponsora realizowali wybiórczo i połowicznie, i nawet o tym mówią na mityngach oraz warsztatach, ale jednocześnie dziwią się, że Program nie przyniósł w ich przypadku oczekiwanych efektów.

czwartek, 9 kwietnia 2020

Dywagacje starego alkoholika


Tak sobie myślę, że koronawirusem (jednym z wielu, zresztą) zarażą się wszyscy, którzy się z nim zetkną. Skąd to przekonanie? Dawno, dawno temu leżałem kilka tygodni w szpitalu zakaźnym. Było to przeżycie traumatyczne, więc wiele z tego pamiętam… niestety. Do tego bieżące relacje znajomej pielęgniarki, osobiste obserwacje, rozmowy…

Kolega stwierdził, że jemu zarażenie na pewno nie grozi, bo zawsze poza domem nosi gumowe rękawiczki i maskę. Do tego zaraz po powrocie do domu dokładnie myje ręce. Oj naiwny, naiwny…

Widziałem, jak ludzie zdejmują te rękawiczki, bo trzeba to zrobić tak, żeby w żadnym momencie nie dotknąć ich zewnętrznej strony – tej, powiedzmy, z wirusem. A jeśli się nie udało?
Mycie rąk? Bardzo dobrze! Kran odkręcamy zawirusowaną ręką, dokładnie szorujemy te ręce i… zakręcamy kran pobierając wirusa z powrotem. Tja… A co z klamkami?
Jak ludzie w sklepach liżą palce (w rękawiczce), bo woreczek nie chce się otworzyć albo przecierają oczy, też już widziałem.
A co z myciem włosów po każdym powrocie do domu? Z praniem całej wierzchniej odzieży?

Procedury naprawdę skuteczne są niesłychanie skomplikowane i bardzo trudne do realizowania na co dzień. Nie mówiąc o tym, że w większości nieznane. Jeśli więc nie zaraziliśmy się dotąd, to nie dlatego, że nasze środki ochrony działają, ale po prostu dlatego, że widocznie nie zetknęliśmy się jeszcze z COVID-19. Pozostaje jedynie liczyć na to, że pojawią się wreszcie mutacje, jak to było w przypadku koronawirusa SARS, które samoistnie zmniejszą zagrożenie COVID-19. Bo jeśli nie, to mamy przesrane…








---
Wiele razy przypominałem i prosiłem, żeby nie traktować bloga jak forum dyskusyjnego. Chcecie sobie podyskutować, to może tu: http://www.alko.fora.pl/ 

czwartek, 2 kwietnia 2020

Notatki sponsora (odc. 122)


Dostałem taką oto wiadomość, apel, wezwanie rady powierników:

Fundacja BSK AA w Polsce cały czas płaci rachunki za sale dla poszczególnych grup, Punkty Informacyjno-Kontaktowe, telefony i jakże potrzebne teraz łącza internetowe. Musimy zapewnić regularną płacę pracownikom Fundacji, na bieżąco opłacać faktury i prowadzić działalność wydawniczą. Przekazujemy nieodpłatnie zwiększoną liczbę biuletynów AA do zakładów karnych.

Obawiamy się, że przygotowana na taki właśnie czas, zgodnie z zasadami AA, rezerwa finansowa, może się wyczerpać. W obecnej sytuacji, gdy "kapelusz nie krąży po sali", jest zrozumiałe, że nie ma datków z grup, intergrup i regionów. Pozostają nam jedynie wpłaty bezpośrednio do Fundacji. Apelujemy do służebnych i wszystkich członków AA o przelewy na konto:  SANTANDER BANK POLSKA SA xxxxxxxxxx 
Prosimy przed każdym przelewem zweryfikować poprawność numeru konta z podanym wyżej.

Niektórzy członkowie grup, nie mając możliwości dokonania przelewu, po każdym mityngu telefonicznym lub online odkładają kwotę, którą zazwyczaj wrzucali do kapelusza, by później niezwłocznie przekazać skarbnikowi lub przesłać na konto Fundacji.
               
Anonimowi Alkoholicy mówią, że datki przekazane w ramach 7 Tradycji są najwyższą, bo całkowicie anonimową, formą realizacji 12 Kroku AA.  
 
Pogody ducha i zdrowia dla wszystkich
Rada Powierników SK AA w Polsce

Rzuciło mi się w oczy zdanie: Anonimowi Alkoholicy mówią, że datki przekazane w ramach 7 Tradycji są najwyższą, bo całkowicie anonimową, formą realizacji 12 Kroku AA”. A niby jacy Anonimowi Alkoholicy tak mówią? Gdzie? Kiedy? Do kogo? Zresztą... to wyraźnie "łasicza mowa". I z tego powodu uważam, że to zapewne żart na prima aprilis albo jakaś fałszywka. Może ktoś podszywa się pod powierników i próbuje w ten sposób wyłudzić pieniądza od grup? I to ktoś, kto niezbyt dobrze zna Kroki Anonimowych Alkoholików. Bo w naszej Wielkiej Księdze mowy nie ma o tym, żeby najwyższą formą realizacji Dwunastego Kroku, było dawanie pieniędzy fundacji BSK.

Jest oczywiście jeszcze jedna ewentualność. Wspólnota AA zmieniła się, a ja tego nie zauważyłem, przegapiłem to. To teraz sponsorowanie i inne służby nie są już tak ważne, jak dawanie pieniędzy?




---
Źródło: https://fundacja.aa.org.pl/?komunikat-nr-4-20-z-dnia-24032020-vii-tradycja,83
Łasicza mowa: http://autopamflet.blogspot.com/2018/01/arogancja-jako-sposob-na-zycie.html