Jednym historia Anonimowych Alkoholików jest zupełnie obca i zbędna, innym pomaga zrozumieć fenomen wspólnoty, idee związane z posłaniem AA, a wreszcie sam Program Dwunastu Kroków oraz Tradycje.
Mało brakowało, a współzałożycieli AA byłoby trzech, a nie dwóch. Doktor Bob, Bill W. i Clarence S. Niestety, drugi i trzeci dość mocno się poróżnili, więc Clarence S. z Cleveland wypadł z tej wielkiej trójki. Byłby może znaczącą i poważaną postacią we Wspólnocie, jako prekursor pewnych ciekawych rozwiązań (np. Program robi się podczas czterech jednogodzinnych sesji), ale… Kiedy ostatecznie pożarł się z Billem W., zaczął jeździć po Stanach, wygłaszać odczyty i przedstawiać się jako założyciel AA, którą to Wspólnotę, według niego, założył w Cleveland.
AA’s Forgotten Beginning – The Alcoholics Anonymous “Beginners’ Classes” (Facts and thoughts transcribed from a talk given by Wally P. on 11/23/96 in Mesa, Arizona. Wally is the author of the book "Back To Basics: The Alcoholics Anonymous Beginners' Meetings, 'Here are the steps we took...' in Four One-Hour Sessions").
Initial growth in Alcoholics Anonymous took place in Cleveland, Ohio. Clarence S. and the guys went out actively pursuing drunks and brought them off bar stools and street corners. We don't do that today, but we were doing it back then [late 1930's and 1940's]. And it worked! In early 1940, when there were about 1,000 members of AA, more than half were from Cleveland[1].
Dla wyznawców i fanatyków jest to zapewne zła wiadomość. Dla trzeźwych alkoholików kolejny dowód na to, że doskonały Bóg posługuje się wysoce niedoskonałymi ludźmi.
Po raz pierwszy przyznałem, że sam z siebie jestem niczym, że bez Niego jestem stracony[2].
Pewnego razu szykowała się w internecie spikerka na niesamowicie intrygujący temat: „Pułapki Programu AA”. Nastawiłem się na nią, zarezerwowałem sobie czas, dałem znać znajomym… Rozczarowanie było wielkie, ale to inna sprawa, w każdym razie ciekaw byłem, czy spiker powie coś o największym kłamstwie Billa W. zawartym w WK – bo w życiu to może kłamał i bardziej. A jest nim stwierdzenie: A oto kroki, które postawiliśmy i które są sugerowanym programem powrotu do zdrowia…[3]. Kiedy Bill pisał piąty rozdział (grudzień 1938) i na jego potrzeby wymyślił Dwanaście Kroków, nie było jeszcze ani jednej osoby na świecie, które by coś takiego postawiła. Do tego momentu alkoholicy posługiwali się ustnie przekazywanym programem, który od bidy dałoby się ewentualnie spisać i zawrzeć w sześciu punktach. W każdym razie spiker nie mówił o tym, ani w ogóle na temat.
Ostatecznie zauważyłem ciekawą reakcję – rzekomo w interesie nowicjuszy jest nieujawnianie słabych stron, błędów, potknięć, wpadek, wad i innych takich, u pierwszych weteranów, a szczególnie u założycieli. Bo niby mogliby się zrazić. Cóż… jeśli nie mówi się nowicjuszom, że siłą Wspólnoty i nadzieją dla uzależnionych jest Program, ale opowiada im się bajki o mitycznych bohaterach, cudownych, idealnych postaciach, AA-owskich świętych nieomalże, to rzeczywiście mogą się czuć zawiedzeni.
[Bill W.] Przede wszystkim jednak uważał, że czynnikiem utrwalającym jego depresję było to, że nie udało mu się przepracować Kroków AA. W ten sposób jego i tak bolesna depresja pogłębiana była dodatkowo przez poczucie winy. Pisał: „W związku z tym czułem się winny. Pytałem sam siebie, dlaczego, przy tych wszystkich moich osiągnięciach, musiałem być wystawiony na takie rzeczy. Kiedy indziej obwiniałem się za to, że nie potrafię stosować programu w niektórych dziedzinach życia[6].
Podobnie rzecz będzie się miała, gdy nowemu, być może chętnemu do Programu alkoholikowi, opowiadać się będzie mity, o rzekomo cudownej skuteczności AA kiedyś, dawno temu, i że najlepiej nic, zupełnie nic nie zmieniać. Fanatyczni wyznawcy nie tyle – jak sądzę – martwią się o nowicjuszy, co panicznie boją się zmian. Przeraża ich też ewentualna odpowiedzialność za wprowadzanie tych zmian.
Nigdy nie obawiajmy się pożądanych zmian. Oczywiście musimy odróżniać zmiany na gorsze od zmian na lepsze. Gdy jednak potrzeba zmiany – w pojedynczym człowieku, w grupie AA czy w całej wspólnocie – staje się wyraźnie widoczna nie możemy pozostać bezczynni. Istotą wszelkiego wzrostu i rozwoju jest gotowość do zmian na lepsze i gotowość do wzięcia na siebie odpowiedzialności za konsekwentne ich wprowadzenie[4].
Powyższy cytat nigdy nie jest przez nich prezentowany. Wiele innych, dotyczących realnych (czytaj: niedoskonałych) ludzi budujących Wspólnotę w pierwszych latach jej istnienia, też nie. Dekady mijają, a strach i własne fantastyczne przekonania nadal są motorem działania wielu ludzi w AA. Niby to trzeźwych, a przynajmniej trzeźwych w ich własnym mniemaniu i przekonaniu, i w swoim gronie.
Alkoholicy nieustannie szukają łatwiejszej, łagodniejszej drogi, ale nie tylko, bo niektórzy szukają i bywa, że znajdują, pewne praktyczne rozwiązania, dzięki którym z Programu można skorzystać skuteczniej, głębiej. Choćby dwaj amerykańscy alkoholicy, Joe i Charlie i ich poradnik na temat praktycznej realizacji Programu „Joe&Charlie Big Book Study”. Także ich szkolenia na ten temat w dziesiątkach miast USA, gdy zauważyli, że Wspólnotę i grupy zalewają miłośnicy „problemów i radości”, za to zanika sponsorowanie. Innym wartym zapamiętania weteranem, który szukał rozwiązań, a nie łatwiejszej drogi, był Chuck C., autor „Nowej pary okularów”. I wielu, wielu innych, dzięki którym Wspólnota rozwija się, wzbogaca i dostosowuje (bo musi!) do zmieniających się warunków i innej już świadomości alkoholików. A konieczny przecież rozwój i żądanie, aby nic nigdy się tu nie zmieniało, chyba nie idą z sobą w parze.
A jeśli już tak bardzo martwimy się nowicjuszami, to może warto zastanowić się, czy zachęcając ich do metody niezmienionej, nieuaktualnionej nijak, przez ponad osiemdziesiąt lat, naprawdę ich przyciągamy? Była ona niby niesamowicie skuteczna? Czyżby? Do lutego 1937 roku dziesiątki nowych alkoholików zapoznawały się z Programem. Niektórym udawało się nie pić przez jakiś czas, ale potem znikali. Niektórzy pojawiali się ponownie. Inni po prostu umierali. Jeszcze inni - jak, na przykład, Lil - znajdowali zapewne inny sposób na wyjście z nałogu[5]. Mamy nadzieję przekonać nowych alkoholików do Wspólnoty, której członkowie kompletnie niczego nowego nie nauczyli się przez osiemdziesiąt lat?! Nie wydaje mi się to trzeźwym myśleniem, ale... co ja tam wiem...
Ludzie są bardzo przywiązani do swoich przekonań. Nie dążą do poznania prawdy, chcą tylko pewnej formy równowagi i potrafią zbudować sobie w miarę spójny świat na swoich przekonaniach. To daje im poczucie bezpieczeństwa, więc podświadomie trzymają się tego, w co uwierzyli[7].
--
1.
http://www.justloveaudio.com/resources/Assorted/AA_Beginners_Classes_Back_To_Basic_Talk.pdf Wally P. opowiada o warsztacie Clarence’a.
2. „Anonimowi Alkoholicy”, wydanie z 2018 roku, s. 13.
3. „Anonimowi Alkoholicy”, wydanie z 2018 roku, s. 59.
4. „Jak to widzi Bill”, s.115.
5. „Doktor Bob i dobrzy weterani”, s.120.
6. „Przekaż dalej”, s. 322.
7. Laurent Gounelle, „O człowieku, który chciał być szczęśliwy”, wyd. Świat Książki, 2010, s. 49.