poniedziałek, 23 października 2023

Notatki sponsora (odc. 127)

Na samym początku wydawało mi się, że sponsorowanie powinienem zaczynać od Kroku Pierwszego, bo i niby od czego? To pozornie było oczywiste. Nie przyszło mi wtedy jeszcze do głowy, że mój podopieczny, to nie ja. Jest innym człowiekiem, ma inne doświadczenia, przekonania i przeżycia. Wspólna choroba to nie wszystko.

Jesteśmy jak ludzie, którzy stracili nogi; nowe nigdy nie odrosną [WK, s. 30].

Znakomity przykład, bo pokazuje, że poza brakiem kończyny mamy też różną płeć, wiek, wykształcenie, stan majątkowy, wady, zalety, przekonania polityczne i ze sto innych. W każdym razie nie każdy z podopiecznych miał, jak ja, kilka lat abstynencji w AA, a za sobą jakieś warsztaty, rozmowy z pierwszym sponsorem, służby, lekturę książek i broszur AA-owskich.

Przy moich pierwszych sponsorowaniach pojawiły się określone problemy i one spowodowały, że wymyśliłem coś, co nazwałem okresem rozbiegowym, początkowym lub wstępnym. W tym czasie, który trwał 3-4 tygodnie, sprawdzaliśmy, czy w ogóle jesteśmy w stanie ze sobą współpracować, co wcale nie było takie pewne i oczywiste, i to z różnych powodów. Nie byłem w tym okresie jeszcze w pełni jego sponsorem, raczej było to coś w rodzaju deklaracji dobrej woli z obu stron – w końcu najczęściej było przecież tak, że w ogóle się nie znaliśmy.
W tym okresie rozbiegowym mieliśmy też uzgodnić nasze rozumienie alkoholizmu. Początkowo wydawało mi się to zbędne, przecież obaj jesteśmy alkoholikami, ale szybko przekonałem się, że to tak nie działa. Skoro mieliśmy zajmować się Programem AA, to musieliśmy też rozumieć alkoholizm, jak Anonimowi Alkoholicy. A tu często okazywało się, że ja „widzę” alkoholizm na sposób AA-owski, ale nowy kandydat na podopiecznego, na sposób terapeutyczny albo w ogóle żaden, bo przyszedł prosto z ulicy. Prowadziło to do wielu zbędnych konfliktów i napięć.

Przez trzy tygodnie okresu rozbiegowego kandydat na podopiecznego czytał rozdziały z WK: „Opinia lekarza”, „Jest sposób”, „Więcej na temat alkoholizmu”. Spotykaliśmy się przynajmniej raz w tygodniu i omawiali fragmenty tekstu, których on nie zrozumiał, z czymś się nie zgadzał, coś go złościło itp. Jeżeli w związku z potencjalną współpracą pojawiały się jakieś wątpliwości, to okres rozbiegowy był wydłużany i wzbogacany o „Opowieść Billa”, ale to zdarzało się bardzo rzadko, bo jeśli coś nam się nie kleiło, to zwykle ujawniało się to znacznie wcześniej.

Inne zalecenia w tym okresie dotyczyły uczestnictwa w określonej liczbie mityngów i telefonów do mnie – jedno i drugie według zasady: im krótsza abstynencja, tym mityngów i telefonów więcej. Na każdym z mityngów kandydat miał prosić, żeby pozwolili mu pomagać – chodzi na przykład o pomoc w sprzątaniu, myciu szklanek itp. Jako nowicjusz nie miał się ubiegać o żadne oficjalne służby, ale… mógł pomagać. Działać na rzecz innych, poznawać ludzi, powoli uczyć się rezygnować z egoizmu.
Sugerowałem, żeby codziennie zrobił przynajmniej jedną rzecz z tych, których nie lubi, które często odkłada, na przykład wizyta u dentysty, mycie lamp, prasowanie itp. Nie chodziło o kapitalny remont domu – raczej na zrobienie porządku na jednej tylko półce. Niezbyt wyczerpujące działania, ale ważne, żeby codziennie.
Telefony do innych alkoholików – tak, owszem, ale do jakich konkretnie, po co i jak często, to zależało od jego doświadczeń w AA i innych warunków i okoliczności. Telefonowanie do zupełnie obcych alkoholików z innego miasta i tylko dlatego, że sponsor tak kazał, to wykorzystywanie ich i traktowanie instrumentalnie. Nie do przyjęcia.
Wreszcie lista lub dzienniczek wdzięczności (minimum pięć wpisów). Pamiętam, jak początkowo alkoholicy zwracali mi uwagę, że się pomyliłem, bo zapewne chodziło mi o dzienniczek uczuć, jak na terapii, a idei wdzięczności, jako tarczy przez użalaniem się nad sobą i odgrywaniem roli ofiary, wtedy nie zawsze jeszcze rozumieli. Takie to były czasy…

Tutaj nakreśliłem tylko pewne podstawowe ramy zaleceń z okresu rozbiegowego, jednak nie były one i nie są schematycznie sztywne, ale właśnie dość elastyczne i dostosowywane każdorazowo do konkretnych okoliczności, do określonych potrzeb i realnych możliwości podopiecznego. Uważam od lat, że ignorowanie oczywistych przecież różnic w ludziach i okolicznościach, i wręczanie każdemu tych samych, identycznych sugestii, świadczy o braku kontaktu z rzeczywistością. I o paraliżującym strachu przed jakąkolwiek odpowiedzialnością.

Po okresie rozbiegowym, jeśli obaj nadal wyrażaliśmy gotowość do wspólnej pracy, stawaliśmy się podopiecznym i sponsorem, i zaczynaliśmy od lektury Pierwszego Kroku z WK, a w następnym tygodniu z 12x12. I tak na zmianę, oczywiście z wyjątkiem niektórych Kroków, które wymagają innego czasu i podejścia. Tak realizowany Program mieści się zwykle w 6-9 miesiącach.

W listopadzie 2011 przywiozłem z Londynu „Codzienne sugestie”, z których niektóre adaptowałem do swoich sponsorskich potrzeb, ale… to już inna historia.


niedziela, 22 października 2023

Problematyczny poradnik AA

Książka „Anonimowi Alkoholicy”, jaka jest, każdy widzi – chciałoby się powiedzieć, ale to nie jest prawda, bo wielu alkoholików nie widzi, jaka jest. W tym przypadku oznacza to brak zdolności czytania ze zrozumieniem i nieumiejętność wyciągania wniosków z treści przeczytanej albo też… manipulacje sponsora, który decyduje, które fragmenty tekstu czytać, a które nie. Sytuację mocno komplikuje fakt, że jest to poradnik napisany niespójnie, nielogicznie, chaotycznie; zawiera treści sprzeczne, a nawet absurdalne (na przykład wybaczanie urojonych krzywd). I nie chodzi mi o koszmarne tłumaczenie Tadeusza Ch. i Sydney S. – problematyczny jest oryginał, o czym pisałem tu: KLIK. Tych dziwności nie ma aż tak znowu wiele. Dzięki książce wytrzeźwiało wielu alkoholików; nadal jest ona skuteczna i pomocna. Natomiast problematyczne treści w niej zawarte powodują, że można znaleźć lub zbudować dzięki nim, bardzo różne, a nawet sprzeczne ze sobą teorie, można przyjąć mocno odmienne postawy. I do tego „udowodnić” je cytatami z Wielkiej Księgi.

Chcesz wykazać, że z alkoholizmu nie da się wyleczyć? Znajdę stosowny cytat. Chcesz twierdzić, że z alkoholizmu można wyzdrowieć – też znajdę. Chcesz udowodnić, że od alkoholizmu uwalnia tylko przebudzenie duchowe? Znajdę w WK. Chcesz twierdzić, że wystarczy nie pić kilka miesięcy, by zacząć zachowywać się, jak każdy inny normalny człowiek? Znajdę i to. I pewnie z kilkanaście innych takich dziwności.
Jak widać, każdy alkoholik może te sprzeczności i problematyczne treści interpretować po swojemu, i tak właśnie się dzieje – patrz różne szkoły sponsorowania. Przypomina mi to zdanie Billa W. na temat religii, zawarte w „Przekaż dalej”:
Rzeczą, która wciąż drażni mnie we wszystkich instytucjonalnych religiach, jest to, że wszystkie one roszczą sobie cholerne pretensje do absolutnej racji. Każda z nich wydaje się sądzić, że ma bezpośrednie połączenie z Panem Bogiem, a jej duchowe wody są niczym kryształ. Wielkie religie, aby zapewnić sobie nowych wyznawców bądź ukarać niewiernych, gwałciły wszystkie znane prawa, ludzkie czy boskie.
A gdyby tak zamiast „instytucjonalnych religii” użyć określenia „modne szkoły sponsorowania”? Też by pasowało.
Z Wielką Księgą w garści alkoholik może dowieźć prawie wszystkiego, co mu do głowy przyjdzie, na temat alkoholizmu i trzeźwienia.

Takie to rozważania skłoniły mnie do zastanowienia, jak ja dzisiaj (pod koniec 2023 roku) widzę i rozumiem pewne sprawy, jaką zajmuję postawę wobec nich.

1. Z alkoholizmu da się wytrzeźwieć, alkoholikowi może wrócić poczytalność. Niestety, nie dotyczy to wszystkich i to z bardzo różnych powodów. Trzeźwość (nie mylić z abstynencją!) nie jest zero-jedynkowa; bywają chwile, gdy z powodów obiektywnych, o trzeźwość emocjonalną może być trudno.

2. Dwanaście Kroków wydaje się być dobrym pomysłem na moje życie i pewnie nie tylko moje, ale to nie oznacza dożywotniego skazania na AA. Są alkoholicy, którzy po wytrzeźwieniu i ugruntowaniu swojej trzeźwości, mogą bezpiecznie odejść z AA. Nie wiem, czemu jedni tak, a inni nie, ale choć choroba jest jedna, to przecież alkoholicy nie są identycznymi ludźmi. Do tego Program można realizować w różny sposób, z różnym zaangażowaniem i rzetelnością.

3. Program AA jest programem działania, a nie programem religijno-modlitewnym. Modlitwa wydaje mi się ważna, ale nie zastępuje działania. Są „szkoły sponsorowania”, w których alkoholicy nie podejmują działania w niektórych Krokach, ale o tym, że wielu szuka łatwiejszej, łagodniejszej drogi, wiadomo już przecież było w czasach pisania WK.

4. Nie jest prawdą, że kto odchodzi od AA, ten ginie marnie. Znam alkoholików z dłuższą od mojej abstynencją, którzy po latach odsunęli się od AA zupełnie. Czasem pojawiają się na jakichś „okrągłych” rocznicach i stąd wiadomo, że normalnie żyją, nie zapili się na śmierć. Często są to alkoholicy, którzy nigdy nie realizowali Programu ze sponsorem.

5. Uważam, że w AA powinni na długo pozostawać alkoholicy, którzy na trzeźwo właśnie tak zdecydowali, tak postanowili. Że będą służyć, pomagać i wspierać. Którzy realnie mają coś wartościowego do przekazania (nie tylko w ich własnym mniemaniu). Alkoholicy, którzy tkwią w AA latami tylko ze strachu, mają pewne niedobory trzeźwości, a to oznacza, że ich przydatność dla nowych, jest ograniczona – nadal są pacjentami, a nie lekarzami. I to bez względu na to czy strach przed odejściem zaszczepił im terapeuta, czy sponsor.

6. Miałem z rok lub dwa abstynencji, kiedy uznałem, że ja nie życzę sobie, żeby całe to trzeźwienie (terapie, mityngi, programy, służby itd.) było jedynym sensem i treścią całej reszty mojego życia. Tak mi pozostało do dzisiaj. Wspólnota AA dysponuje rozwiązaniem problemu alkoholizmu i właściwie niczym więcej. Mityngi AA to nie jest życie, podobnie jak zajęcia grupowe terapii odwykowej.

7. Ja tu jestem na stałe. Jednak w moim przypadku oznacza to pewną postawę duchową, a nie bieganie po mityngach kilka razy w tygodniu. Dobro Wspólnoty leży mi na sercu, czego wyrazem jest choćby ten blog, ale też codzienny udział w warsztacie KzK – gdyby mi nie zależało, to bym to wszystko po prostu olał. Program AA uważam za najważniejszą koncepcję społeczną XX wieku i największe jego osiągnięcie.

8. Wielka Księga to nie jest Święta Księga, ale trochę koślawy poradnik – na szczęście pakiet literatury AA zawiera także inne pozycje. Oznacza to też, że nie istnieje żaden „zatwierdzony” (niby przez kogo?), jedynie słuszny sposób sponsorowania.
Początkowo, przez pierwsze lata, bardzo ważne jest każde słowo i zdanie z książki, ale z czasem przychodzi zrozumienie, że ważniejsza jest idea, przekaz jako całość. I zwyczajna ludzka życzliwość.

9. Tzw.  codzienne sugestie – jeśli w przemyślany sposób dobrane dla konkretnego alkoholika – mogą mieć pewną wartość i być przydatne, ale to nie jest Program AA, ani nawet jego element.
Jeśli grupa jako całość zmienia treść Kroków lub Tradycji, przestaje być grupą AA.

10. Niektórzy z uczestników mityngów AA nie są alkoholikami; wielu cierpi na rozmaite – poza alkoholizmem – zaburzenia umysłowe.

Przez ostatnich 10-15 lat obserwuję w środowisku AA coraz więcej fanatyzmu oraz agresywnie narzucanych przekonań – własnych lub cudzych, a także dryfowanie Wspólnoty w Polsce w kierunku organizacji, w której miejsce znajduje coraz więcej przepisów, praw, zasad, nakazów, zakazów.

Wyszło mi więcej niż się spodziewałem, ale… jeśli coś jeszcze mi się przypomni, to dopiszę.





UWAGA
Mój blog nie jest forum dyskusyjnym. System komentarzy został tu wprowadzony po to, by czytelnik mógł się odnieść do tego, co napisałem/opublikowałem na blogu. U siebie to ja decyduję, który komentarz warto opublikować. Jeżeli Ci to nie pasuje, to po prostu nie pisz. 


sobota, 14 października 2023

Dlaczego ludzie nas nie lubią?

Wiktor Osiatyński pisał w jednej ze swoich książek, że cechą charakterystyczną każdego alkoholika jest niedobór podstawowych umiejętności życiowych czy społecznych. W pełni się z tym zgadzam. Ale, co może wydawać się wręcz paradoksalne, będąc pod wpływem, umiałem czasem jakoś te umiejętności imitować, jednak po odstawieniu alkoholu owe niedobory ujawniały się w całej okazałości. Jednym z nich, jak to nazwałem, była pułapką mienia racji.
Sponsor przestrzegał: ty możesz mówić prawdę i mieć rację, ale uważaj, żebyś razem z tą swoją racją i prawdą nie został sam. Dzięki niemu rzadziej w tę pułapkę się ładuję. Tak, niestety, tylko rzadziej. A umiejętność niepodtykania zbyt często ludziom swojej racji i prawdy pod sam nos, należy do ważnych umiejętności w relacjach z innymi ludźmi.

Na przykładzie postaram się pokazać, o co chodzi. Będą dwie wersje rozmowy. Za pierwszym razem Asia rozmawia z Basią, a za drugim z Zenkiem. Płeć nie ma tu znaczenia i wszystkie te osoby mówią prawdę.

Rozmowa 1
Asia – Cześć, co u ciebie słychać, jak tam dzieciaki? Jeśli dobrze pamiętam, to chłopiec i dziewczynka, prawda?

Basia – Wyobraź sobie, że fantastycznie. Syn właśnie dostał się do elitarnej szkoły wojskowej. On od początku szkoły średniej, którą zakończył z najwyższymi ocenami, zainteresowany był wojskowością. Myśleliśmy z mężem, że wybierze karierę akademicką, że zostanie sławnym prawnikiem lub znanym chirurgiem, ale jego interesowała zawsze tylko armia. Dwa miesiące temu zdawał egzaminy do szkoły kadetów i pewnie byłby je zaliczył jako najlepszy, ale w sprawdzianach ze sprawności fizycznej wyprzedził go minimalnie jakiś czarny – oni się nawet nie muszą starać, bo z małpią zręcznością już się rodzą, cha, cha, cha. Więc mój Brajanek zdał z drugą lokatą i oczywiście się dostał. Nie masz pojęcia, jaka jestem z niego dumna. Tylko trochę martwi mnie to, że ta akademia jest na drugim końcu kraju i na zapas przejmuję się utrudnionymi kontaktami. W każdym razie przy jego zdolnościach, talentach, dyscyplinie i samozaparciu, jestem przekonana, że akademię wojskową ukończy w pierwszej piątce, a później droga do generalskich szlifów stanie przed nim otworem.
Z Magdy też jestem dumna – to fantastycznie piękna dziewczyna, zupełnie jak ja w jej wieku. Nie tylko mężczyźni się za nią oglądają na ulicach i w sklepach. Do tego mądra i utalentowana. Maturę zaliczyła jako prymuska i tylko przez chwilę miała problem z wyborem studiów, bo każda uczelnia ją chciała. Ostatecznie zdecydowała się na akademię sztuk pięknych, oczywiście w stolicy, bo jakieś tam lokalne szkoły to nie dla niej wyzwanie. Dodatkowo chodzi regularnie na zajęcia z baletu i ze śpiewu – w obu przypadkach na profesjonalnym bardzo poziomie. Jej mistrzyni, primabalerina X, na pewno o niej słyszałaś, bo to światowa sława, namawia moją Magdę na poświęcenie się baletowi jeszcze bardziej; widzi w niej swoją następczynię. Podobnie z pieśniarką Y, która przekonuje moją Magdę, że jakiejkolwiek dziedzinie śpiewu by się poświęciła, to na pewno osiągnie światowy rozgłos.
Rzecz jasna wszystko to kosztuje majątek, ale w końcu ja zarabiam bardzo dobrze, a jakbyś zobaczyła pasek wypłaty mojego męża, to by ci się w oczach zawróciło od tych zer, więc swobodnie dajemy radę i grzechem byłoby narzekać.
–A co u ciebie, jak tam twoja trójka?

Rozmowa 2
Asia – Cześć, co u ciebie słychać, jak tam dzieciaki? Jeśli dobrze pamiętam, to chłopiec i dziewczynka, prawda?

Zenek – A, dziękuję, wszystko u nich w porządku, całkiem nieźle sobie radzą. A twoja trójka?


Które z tych dwojga, Basia czy Zenek, będzie bardziej lubiane? A może któreś z nich wręcz nielubiane?





UWAGA
Mój blog nie jest forum dyskusyjnym. System komentarzy został tu wprowadzony po to, by czytelnik mógł się odnieść do tego, co napisałem/opublikowałem na blogu. U siebie to ja decyduję, który komentarz warto opublikować. Jeżeli Ci to nie pasuje, to po prostu nie pisz. 

poniedziałek, 2 października 2023

Problematyczne zmiany w AA

I znowu okazało się, że się myliłem, że coś mi się wydawało i tylko myślałem, że rozumiem. Jak to dobrze, że jest AA, bo dzięki Wspólnocie mogę nieustannie weryfikować swoje przekonania na temat… AA, ale może tylko polskiej wersji AA.

Skrytka 2/4/3 5(168) 2023: Jedność Anonimowych Alkoholików jest najcenniejszą wartością naszej Wspólnoty.
A mnie się zawsze naiwnie wydawało, że najważniejsze jest to, że dysponujemy rozwiązaniem problemu alkoholizmu. Bez tego elementu nie ma się po co ani wokół czego jednoczyć. Ci, którzy wciąż jeszcze cierpią, potrzebują rozwiązania swojego problemu, czy naszej jedności?

Na oficjalnej stronie AA (https://aa.org.pl/) można przeczytać zaskakujący tekst: Wspólnota Anonimowych Alkoholików jest społecznością skupiającą mężczyzn i kobiety, którzy spotykają się na mityngach AA i dzielą się swoim doświadczeniem, siłą i nadzieją z trzeźwego życia, bez alkoholu. Jest to zasadniczy i główny cel istnienia AA.

No, proszę! A mnie się latami wydawało, że my w AA, na mityngach AA, dzielimy się doświadczeniem, siłą i nadzieją, żeby rozwiązać swój wspólny problem (to z wyraźnie mało znanego już tekstu zwanego Preambułą), a nie urokami i zaletami trzeźwego życia. A za „zasadniczy i główny cel istnienia AA” uważałem latami tekst Piątej Tradycji, to jest – Każda grupa ma jeden główny cel: nieść posłanie alkoholikowi, który wciąż jeszcze cierpi. Nieść posłanie, a nie chwalić się, jak teraz, kiedy nie piję, świetnie mi się żyje. Posłanie AA dotyczy rozwiązania problemu alkoholizmu, a nie przechwałek na temat zajebistego życia w abstynencji. Co jest ważniejsze – opowiastki o moim trzeźwym życiu, czy rzetelna, konkretna informacja, co i jak nowicjusz powinien zrobić, żeby wytrzeźwieć? Nie ma co gadać o jakimś tam Programie czy Krokach – najważniejsze, że teraz mam się świetnie! – czy tak?
Wydawało mi się też, że w mityngach Wspólnoty AA, uczestniczą ci, którzy cierpią z powodu alkoholizmu i mają pragnienie zaprzestania picia – to z Tradycji Trzeciej w jej wersji długiej i krótkiej. Teraz wychodzi na to, że warunkiem przynależności do AA jest spotykanie się na mityngach, a nie to, co zapisano w Trzeciej Tradycji. Nie można być członkiem AA, jeśli nie chadza się po mityngach, czy tak?


Dziękuję, dziękuję, dziękuję. Znowu się czegoś nowego nauczyłem i zweryfikowałem, najwyraźniej błędne dotąd, przekonania.

niedziela, 1 października 2023

Rozważania o fundamentach

Na właściwie zbudowanym fundamencie można postawić budynek mało bezpieczny, spartolony, nietrwały, niefunkcjonalny, choć niewykluczone, że na pozór może nawet bardzo ładny. Można też skonstruować dom solidny, bezpieczny, dający schronienie wielu pokoleniom, który przetrwa bez problemów nawet setki lat. Natomiast na fundamencie wzniesionym byle jak też można coś tam postawić, ale to kiepska inwestycja, budowla nie wytrzyma długo, zawali się wraz z użytkownikami/mieszkańcami w krótkim czasie albo będzie wymagała wiecznych remontów i poprawek. A co, jeśli istnieje konstrukcja, której poprawić nie wolno?

Oczywiste jest, że dla alkoholików pragnących wytrzeźwieć, fundamentalne znaczenie ma książka „Anonimowi Alkoholicy”, zwana potocznie Wielką Księgą. Czy naprawdę jest ona fundamentem absolutnie pewnym, stabilnym, jednoznacznym? Oto kilka obserwacji, spostrzeżeń, wątpliwości, które pojawiają się, gdy próbuje się odpowiedzieć na takie pytanie.

1.
Bill Wilson autor WK, przestał pić w połowie grudnia 1934 roku, było to jego słynne przebudzenie duchowe w szpitalu Townsa. Wiosną 1938 (marzec lub kwiecień) rozpoczął pisać książkę „Anonimowi Alkoholicy”. Jak łatwo wyliczyć miał wtedy ok. 3,5 roku abstynencji. Doktor Bob, który pił ostatni raz 10 czerwca 1935 roku, w chwili rozpoczęcia pracy nad książką przez Billa miał 3 lata abstynencji. Pozostali alkoholicy, których w latach 1938-39 było 78-83, miało abstynencji znacznie mniej, na przykład parę miesięcy, kilkanaście tygodni itp.
Czy rzeczywiście tak krótki okres niepicia wystarczy, by pisać podręczniki na temat wyzdrowienia z alkoholizmu? O jakiej skuteczności można mówić, gdy alkoholicy, których ona dotyczyła, nie pili od kilku miesięcy albo góra paru lat? Skuteczność sensownie rozumiana, to trzeźwość zachowana do końca życia, a nie przez tygodnie lub miesiące.

2.
Skoro już mowa o wyzdrowieniu, to…
„ANONIMOWI ALKOHOLICY Opowieść o tym, jak tysiące mężczyzn i kobiet wyzdrowiało z alkoholizmu” – widnieje na stronie tytułowej, ale na stronie 86 z kolei czytamy: „Nie wyleczyliśmy się z alkoholizmu. To, co naprawdę mamy, jest codziennym wytchnieniem, które otrzymujemy, jeśli zachowujemy dobrą duchową kondycję”.

To jak to w końcu jest, wyleczyliśmy się i jesteśmy zdrowi, czy jednak nie i nigdy nie?

3.
W grudniu 1938 Bill zaczął pisać V rozdział Wielkiej Księgi, czyli ten, który zawiera Kroki. Wtedy to postanowiono, że Kroków będzie 12, a nie – jak dotąd, 6-7. Książkę wydrukowano w kwietniu 1939 roku, ale, „lecz jej skład wykonano znacznie wcześniej” [cytat z „Przekaż dalej”]. Skoro Bill wymyślił 12 Kroków w grudniu 1938, a skład książki wykonano „znacznie wcześniej” niż kwiecień 1939, to niby kogo dotyczy stwierdzenie z WK, s. 59: „A oto kroki, które postawiliśmy i które są sugerowanym programem powrotu do zdrowia”? Kto postawił Kroki, które Bill wymyślił tydzień wcześniej, może miesiąc wcześniej, a może kwadrans wcześniej?

4.
„Ostatecznej redakcji książki dokonał Tom Uzzell, wykładowca New York University. Skrócił on tekst co najmniej o jedną trzecią (niektórzy twierdzą, że o połowę – z ośmiuset do czterystu stron) i uczynił go bardziej wyrazistym” [cytat z „Przekaż dalej”].

Bardziej wyrazistym? Oto dwa cytaty z WK z 2018 roku:
„Zyskawszy owo przekonanie, znaleźliśmy się na etapie Trzeciego Kroku…” [s. 60].
„Znaleźliśmy się na etapie Trzeciego Kroku…” [s. 63].

Jak to, to dwa razy podchodziliśmy do Trzeciego Kroku i dwa razy znajdowaliśmy się na jego etapie? A co pomiędzy pierwszym, a drugim razem (trzy strony tekstu!)? A gdzie się podział Krok Drugi? Przy okazji – świetnie już widać, że pierwsze rozdziały WK były pisane do programu zawierającego się w sześciu punktach, a dopiero od V rozdziału mowa jest o Dwunastu Krokach i stosownie do nich podzielony jest tekst.
Czyli: jakiś człowiek spoza AA dokonał problematycznej korekty i wywalił przy tym z naszej książki znaczny kawał tekstu. Tekstu, notabene, w którym Bill nawtykał „ty musisz”. W tym przypadku interweniował doktor Howard, psychiatra z Montclair w stanie New Jersey. Zarzucił Billowi, że w swojej książce opisał nie jakąś nową wspólnotę, ale ewidentnie grupy oxfordzkie. Nakłonił on Billa, by zmienił „ty musisz” na „my powinniśmy”; proponował też inne zmiany. Więc nie jest to pomysł Anonimowych Alkoholików.

Znanym faktem jest, że część archiwów Anonimowych Alkoholików jest nadal ściśle tajna i nie jest udostępniana nikomu. Ciekaw byłbym prawdziwego tekstu WK, tego sprzed ingerencji jakichś wykładowców, psychiatrów i innych jeszcze osób spoza AA.

5.
Od zawsze wiedziałem, nauczony w AA, że jest Siła większa niż moja własna (Power greater) oraz Siła Wyższa (Higher Power). Pierwszą może stanowić zbiorowa mądrość Wspólnoty, doświadczenia mojego sponsora, wreszcie lekarz, zegarmistrz lub mechanik itp., natomiast drugą jest Bóg. Proste? Proste! Jednak Wielka Księga dowodzi czegoś zupełnie innego:
„Pragniemy Cię zapewnić, że z chwilą, gdy udało nam się odrzucić nasze uprzedzenia i wykazać jedynie samą wolę uwierzenia w Siłę większą od nas samych, zaczęliśmy osiągać rezultaty. Stało się tak, chociaż żaden z nas nie potrafił w pełni określić ani pojąć tej Siły, która jest Bogiem” [WK, s. 46].

Ups! To sponsorzy i mechanicy też są Bogami?

6.
„Wiemy, że jeśli alkoholik powstrzyma się od picia w ciągu wielu miesięcy czy lat, zachowuje się podobnie jak inni” [s. 22].

Rozumiem, ale w takim razie nie wiem, po co realizować jakieś rozbudowane programy, skoro wystarczy powstrzymać się od picia przez kilka miesięcy?

7.
Co jest najpoważniejszym problemem alkoholika? W poprzednim wydaniu zawarta była prosta, jednoznaczna odpowiedź* na to pytanie. Natomiast teraz, pomijając zupełnie kwestię błędnie użytych dylematów, nie bardzo wiadomo, co by to miało być…

„Tak więc główny problem alkoholika tkwi raczej w jego umyśle niż w ciele” [s. 23].

„Samolubstwo, skupianie się na sobie – to jest, jak sądzimy, źródło naszych kłopotów!” [s. 62].

„Uraza jest złoczyńcą „numer jeden” [s. 64].

„Jeśli mieliśmy żyć, musieliśmy uwolnić się od złości” [s. 67].

„Opisz mu to psychiczne wypaczenie, które prowadzi do pierwszego kieliszka rozpoczynającego ciąg” [s. 93].

Wiadomo, że pijaństwo jest tylko objawem alkoholizmu, a nie jego istotą, a w takim razie, co jest najpoważniejszym problemem alkoholika, samolubstwo i skupianie się na sobie, a może urazy, a może złość, a może psychiczne wypaczenie, a może szalejąca samowola?
* Jako ciekawostkę podaję zapis z poprzedniego wydania WK: Głównym naszym problemem okazał się kompletny brak siły duchowej. Koniecznością dla nas stało się znalezienie takiej siły, z pomocą której moglibyśmy żyć.

8.
Dziwnych, sprzecznych ze sobą stwierdzeń jest w tej książce znacznie więcej, ale to poniżej będzie już ostatnie:
„Możesz położyć tę książkę w miejscu, w którym ją zauważy podczas przerwy w piciu” [s. 91-92].
„Na tym etapie nie wspominaj o tej książce, chyba że już ją widział i chce o niej porozmawiać” [s. 93].

To jak w końcu, mam nowemu pokazywać i podsuwać tę książkę, czy ukrywać i nawet o niej nie wspominać?

9.
Tak wyglądał oryginalny tekst Big Book dostarczony drukarzowi: 

 


Pytania ostateczne i końcowe:
Czy taka literatura może być trwałym, sensownym, spójnym, jednoznacznie rozumianym i do tego jedynym przewodnikiem czy poradnikiem? Jako alkoholik mam za zadanie wytrzeźwieć, zbudować nową postawę (przebudzenie duchowe – całkowita zmiana psychiki) na całą resztę swojego życia, więc czy jedna tylko książka i to właśnie tak dziwacznie zredagowana Wielka Księga, może stanowić pewny fundament? Zwracam uwagę, gdyby to nie było jasne, że te dziwności to nie są błędy w przekładzie na język polski.