Na samym początku wydawało mi się, że sponsorowanie powinienem zaczynać od Kroku Pierwszego, bo i niby od czego? To pozornie było oczywiste. Nie przyszło mi wtedy jeszcze do głowy, że mój podopieczny, to nie ja. Jest innym człowiekiem, ma inne doświadczenia, przekonania i przeżycia. Wspólna choroba to nie wszystko.
Jesteśmy jak ludzie, którzy stracili nogi; nowe nigdy nie odrosną [WK, s. 30].
Znakomity przykład, bo pokazuje, że poza brakiem kończyny mamy też różną płeć, wiek, wykształcenie, stan majątkowy, wady, zalety, przekonania polityczne i ze sto innych. W każdym razie nie każdy z podopiecznych miał, jak ja, kilka lat abstynencji w AA, a za sobą jakieś warsztaty, rozmowy z pierwszym sponsorem, służby, lekturę książek i broszur AA-owskich.
Przy moich pierwszych sponsorowaniach pojawiły się określone problemy i one spowodowały, że wymyśliłem coś, co nazwałem okresem rozbiegowym, początkowym lub wstępnym. W tym czasie, który trwał 3-4 tygodnie, sprawdzaliśmy, czy w ogóle jesteśmy w stanie ze sobą współpracować, co wcale nie było takie pewne i oczywiste, i to z różnych powodów. Nie byłem w tym okresie jeszcze w pełni jego sponsorem, raczej było to coś w rodzaju deklaracji dobrej woli z obu stron – w końcu najczęściej było przecież tak, że w ogóle się nie znaliśmy.
W tym okresie rozbiegowym mieliśmy też uzgodnić nasze rozumienie alkoholizmu. Początkowo wydawało mi się to zbędne, przecież obaj jesteśmy alkoholikami, ale szybko przekonałem się, że to tak nie działa. Skoro mieliśmy zajmować się Programem AA, to musieliśmy też rozumieć alkoholizm, jak Anonimowi Alkoholicy. A tu często okazywało się, że ja „widzę” alkoholizm na sposób AA-owski, ale nowy kandydat na podopiecznego, na sposób terapeutyczny albo w ogóle żaden, bo przyszedł prosto z ulicy. Prowadziło to do wielu zbędnych konfliktów i napięć.
Przez trzy tygodnie okresu rozbiegowego kandydat na podopiecznego czytał rozdziały z WK: „Opinia lekarza”, „Jest sposób”, „Więcej na temat alkoholizmu”. Spotykaliśmy się przynajmniej raz w tygodniu i omawiali fragmenty tekstu, których on nie zrozumiał, z czymś się nie zgadzał, coś go złościło itp. Jeżeli w związku z potencjalną współpracą pojawiały się jakieś wątpliwości, to okres rozbiegowy był wydłużany i wzbogacany o „Opowieść Billa”, ale to zdarzało się bardzo rzadko, bo jeśli coś nam się nie kleiło, to zwykle ujawniało się to znacznie wcześniej.
Inne zalecenia w tym okresie dotyczyły uczestnictwa w określonej liczbie mityngów i telefonów do mnie – jedno i drugie według zasady: im krótsza abstynencja, tym mityngów i telefonów więcej. Na każdym z mityngów kandydat miał prosić, żeby pozwolili mu pomagać – chodzi na przykład o pomoc w sprzątaniu, myciu szklanek itp. Jako nowicjusz nie miał się ubiegać o żadne oficjalne służby, ale… mógł pomagać. Działać na rzecz innych, poznawać ludzi, powoli uczyć się rezygnować z egoizmu.
Sugerowałem, żeby codziennie zrobił przynajmniej jedną rzecz z tych, których nie lubi, które często odkłada, na przykład wizyta u dentysty, mycie lamp, prasowanie itp. Nie chodziło o kapitalny remont domu – raczej na zrobienie porządku na jednej tylko półce. Niezbyt wyczerpujące działania, ale ważne, żeby codziennie.
Telefony do innych alkoholików – tak, owszem, ale do jakich konkretnie, po co i jak często, to zależało od jego doświadczeń w AA i innych warunków i okoliczności. Telefonowanie do zupełnie obcych alkoholików z innego miasta i tylko dlatego, że sponsor tak kazał, to wykorzystywanie ich i traktowanie instrumentalnie. Nie do przyjęcia.
Wreszcie lista lub dzienniczek wdzięczności (minimum pięć wpisów). Pamiętam, jak początkowo alkoholicy zwracali mi uwagę, że się pomyliłem, bo zapewne chodziło mi o dzienniczek uczuć, jak na terapii, a idei wdzięczności, jako tarczy przez użalaniem się nad sobą i odgrywaniem roli ofiary, wtedy nie zawsze jeszcze rozumieli. Takie to były czasy…
Tutaj nakreśliłem tylko pewne podstawowe ramy zaleceń z okresu rozbiegowego, jednak nie były one i nie są schematycznie sztywne, ale właśnie dość elastyczne i dostosowywane każdorazowo do konkretnych okoliczności, do określonych potrzeb i realnych możliwości podopiecznego. Uważam od lat, że ignorowanie oczywistych przecież różnic w ludziach i okolicznościach, i wręczanie każdemu tych samych, identycznych sugestii, świadczy o braku kontaktu z rzeczywistością. I o paraliżującym strachu przed jakąkolwiek odpowiedzialnością.
Po okresie rozbiegowym, jeśli obaj nadal wyrażaliśmy gotowość do wspólnej pracy, stawaliśmy się podopiecznym i sponsorem, i zaczynaliśmy od lektury Pierwszego Kroku z WK, a w następnym tygodniu z 12x12. I tak na zmianę, oczywiście z wyjątkiem niektórych Kroków, które wymagają innego czasu i podejścia. Tak realizowany Program mieści się zwykle w 6-9 miesiącach.
W listopadzie 2011 przywiozłem z Londynu „Codzienne sugestie”, z których niektóre adaptowałem do swoich sponsorskich potrzeb, ale… to już inna historia.