czwartek, 23 grudnia 2021

To już czas na podsumowania

Zbliża się koniec roku, więc znowu czas na różne podsumowania, na bilans roku, a może i trzeźwego życia. A tak, trzeźwego, bo obrachunek życia pijanego i jeszcze wcześniejszego, wykonałem podczas pracy na Krokach IV-V.

Wydawać się to może szokujące, a mnie kilka lat temu na pewno takie by się wydawało, ale na stacjonarnym mityngu „swojej” grupy byłem 3 razy (słownie: trzy). Wprawdzie do końca roku zostało jeszcze kilka dni, ale i tak się nie wybieram. Nie jest temu winna epidemia, choć niewątpliwie stworzyła ku temu dogodne okoliczności. Bez wirusa zapewne byłoby podobnie, choć zajęłoby to nieco więcej czasu.
Jednym z kilku powodów mojego rzadszego uczestnictwa w spotkaniach AA jest to, co napisałem na samym początku. Na ile to możliwe dla alkoholika, tamten okres uważam za zamknięty, więc nieustanne porównywanie własnego życia do czasów picia uważam za sztuczne poprawianie sobie samopoczucia. Zapewne może to znaczenie przez pierwszych kilka lat abstynencji, ale przecież nie w nieskończoność! Uczciwiej byłoby porównać ostatni rok (lub pięć lat, albo i dziesięć) do poprzedniego takiego okresu. Wtedy dopiero mogę zorientować się, czy dokonuję jakichkolwiek postępów.
Coraz mniej ważne są dla mnie rocznice abstynencji. Jeżeli nie upijam się do nieprzytomności i nie zachowuję (trzeźwy lub pijany) jak kanalia i szuja, to jest to raczej normalne, a w każdym razie nie jest powodem do świętowania. Nie ukrywam swoich rocznic, są bowiem realną siła i nadzieją Wspólnoty, ale też ich nie celebruję jakoś specjalnie.
Mógłbym przydać się innym – ktoś powie – tak, możliwe, jednak w spotkaniach opolskich grup AA uczestniczy wielu doświadczonych alkoholików z abstynencją kilku- kilkunastoletnią, a więc to nie muszę być ja. To często naprawdę trzeźwi ludzie, więc wierzę, że z nowicjuszami, grupami i sobą sobie poradzą.
Nie, nie wycofuję się – jestem w AA na stałe, co nie znaczy, że na zawsze – po prostu robię krok w bok, żeby zwolnić przejście dla kolejnych alkoholików; to ich czas.

Ówcześni uczestnicy AA nie uważali mityngów za czynnik niezbędny do zachowania trzeźwości. Były on po prostu pożądane. Za to poranne skupienie i modlitwa były do tego konieczne. [„Doktor Bob i dobrzy weterani"]

Zdecydowanie mniej nastawiam się na życie „tu i teraz” lub, jak kto woli, dwudziestoma czterema godzinami; ten sposób na życie czasem się przydaje, ale bywa też ryzykowny i niekorzystny w dłuższej perspektywie. W wielu sytuacjach jest to stawianie na krótkotrwałe zyski, co niestety, niweczy szanse na długofalowe efekty.

Idea życia najbliższymi dwudziestoma czterema godzinami dotyczy przede wszystkim sfery emocjonalnej człowieka. Oznacza ona skupienie się na tym, co przynosi "dzisiaj" - a nie na dniu wczorajszym lub jutrzejszym. Nigdy jednak nie wynikało dla mnie z tego, że człowiek, grupa albo cała Wspólnota AA ma w ogóle nie zastanawiać się nad własnym funkcjonowaniem jutro, czy też nawet w jakiejś bardziej odległej przyszłości. Dom, w którym się mieszka nie mógłby powstać dzięki samej tylko wierze - potrzebny też jest jakiś projekt i praca pozwalająca go urzeczywistnić. [„Jak to widzi Bill”]

Bardzo dawno temu, w związku z pewnymi perturbacjami z Siłą Wyższą, wymyśliłem sobie takie oto hasełko: jeśli ksiądz sypia z gospodynią, to nie jest powód, żebym obrażał się na Boga. Nie podoba mi się wiele postaw i zachowań polskich powierników, a zwłaszcza Rady Powierników, jednak nie zmienia to mojego przekonania, że Program AA i idee Wspólnoty są największym społecznym i duchowym osiągnięciem XX wieku. Cwaniacy i manipulanci zdarzają się w każdej społeczności, ale Wspólnoty jako całości, nie są w stanie poważnie naruszyć.


Wszystkiego najtrzeźwiejszego życzę z okazji Świąt ludziom dobrej woli.



niedziela, 19 grudnia 2021

Wynik konsultacji językowej

Po dyskusjach w komentarzach pod jednym z moich wpisów rozgorzała dyskusja na temat dziwnej sekciarskiej nowomowy polskich „zaufanych sług”. Trzy razy grzecznie prosiłem o wyjaśnienie pojęć, które pojawiły się w naszym, polskim Poradniku dla Służb: „aktywny głos” i „skutecznie działające zbiorowe sumienie”, ale się nie doprosiłem. Zadałem więc pytanie językoznawcom. profesjonalistom, polonistom.

Pytanie:
Szanowni Państwo!
Wyczytałem w pewnym poradniku, że pewna grupa ludzi „jest aktywnym głosem i skutecznie działającym zbiorowym sumieniem całej naszej społeczności”. Chciałbym prosić o wyjaśnienie, co to jest „aktywny głos” i czym różni się od innych głosów oraz czym jest „skutecznie działające zbiorowe sumienie”. Nie rozumiem tych określeń, a według mnie, to jakaś nowomowa zbudowana z pojęć, które ładnie brzmią, ale nie zawierają żadnej sensownej treści.

Odpowiedź:
Szanowny Panie,
istotnie, użyte tu metafory nie są najszczęśliwsze. Głosowi (nawet rozumianemu przenośnie) nie przypiszemy cechy aktywności, a sumieniu – zdolności działania. Każda metafora musi mieć oparcie w rzeczywistości (czyli motywację), a tu go zabrakło.


I to by było na tyle.




wtorek, 14 grudnia 2021

Co jest z tymi Tradycjami AA?

Zainspirowały mnie do tego wpisu niektóre wypowiedzi z komentarzy. System komentowania nie wydaje mi się wygodny, nie wiadomo bowiem, kto, komu i na co odpowiada, więc postanowiłem przedstawić swoje stanowisko w tym temacie, w osobnym wpisie.

Tradycje ze sponsorem poznawałem w roku 2007. Wtedy też odkryłem, że wiele z nich, może wszystkie, da się zastosować także poza AA, czyli w rodzinie i w firmie (to tak w skrócie). Jednak „da się” nie oznacza, że jest to dla alkoholika obowiązkowe, ani – i to chyba najważniejsze – że coś takiego zalecał Bill W. w Dwunastym Kroku.

Mogę skorzystać z Tradycji AA w różnych dziedzinach życia, bo i kto mi zabroni? Wolno też w życiu korzystać z Dekalogu albo zasad wypracowanych przez specjalistów od psychologii związków. Wolno mi skorzystać ze wszystkiego, co życie mojej rodziny, moich bliskich, współpracowników, sąsiadów, i mnie samego uczyni lepszym.

Absolutnie nie jest prawdą, że stosowanie Tradycji AA poza AA, zalecał w Dwunastym Kroku ich autor, to jest Bill Wilson. Powoływanie się w tym celu na tekst Dwunastego Kroku jest sporym nadużyciem albo świadczy o nieznajomości historii AA. Chodzi oczywiście o fragment tego Kroku, czyli słowa: …i stosować te zasady we wszystkich naszych poczynaniach.

Wielka Księga (z Dwunastoma Krokami, ale bez Tradycji) ukazała się w kwietniu 1939 roku. Jednak Tradycje, zwane zresztą początkowo dwunastoma punktami zapewniającymi nam bezpieczną przyszłość, zostały przyjęte przez Wspólnotę dopiero w lipcu 1950 roku. Tak więc Bill nie mógł zalecać stosowanie czegoś, co nie istniało i nie było nawet w planach.
Poza tym zwolennicy teorii, według której Bill nakazywał stosowanie Tradycji i Koncepcji w całym życiu, nie widzą, a może nie rozumieją określenia „te zasady”. TE, a nie jakieś inne. Właśnie TE, a nie jakieś nieistniejące jeszcze. TE, które wymieniono w WK powyżej, to jest w pozostałych Dwunastu Krokach.

Ale teraz uwaga!

Bill W. nie proponował używania Tradycji AA poza AA w Dwunastym Kroku. Nie jest jednak prawdą, że wykluczał taki pomysł w ogóle, choćby pośrednio.

Dwanaście Tradycji ma tę samą wagę i znaczenie dla grupowego przetrwania i harmonii, co Dwanaście Kroków AA dla trzeźwości i spokoju ducha każdego indywidualnego członka. Jednakże Dwanaście Tradycji wskazuje również na wiele naszych wad indywidualnych. Pośrednio więc Tradycje apelują do każdego z nas o pozbycie się pychy i uraz, apelują o zarówno osobiste jak i grupowe poświęcenie. Apelują do nas także, abyśmy nie wykorzystywali imienia AA w naszej pogoni za osobistą władzą, wyróżnieniem, czy pieniędzmi. Tradycje gwarantują równość wszystkich członków i niezależność wszystkich grup. Wskazują, jak pozostawać w możliwie najlepszych stosunkach z innymi członkami Wspólnoty oraz ze światem zewnętrznym.
[„Anonimowi Alkoholicy wkraczają w dojrzałość”, s. 124]

Jak zawsze, od lat, niepojęty wydaje mi się opór i sprzeciw pewnego typu alkoholików w AA, którym strasznie nie podoba się, jeśli ktoś stara się być lub stawać się coraz lepszym człowiekiem (lepszym dla innych, a nie od innych), dzięki rzetelnej realizacji Kroku Szóstego lub wykorzystywaniu Tradycji dla poprawy relacji z osobami spoza AA.
W obietnicach Kroku Dziewiątego czytamy: Bardziej niż sobą zainteresujemy się bliźnimi. Zniknie egoizm. Zmieni się nasz cały stosunek do życia. A ja znowu pytam, czy aby na pewno?

Clancy nazwał alkoholizm chorobą percepcji. Ciekawy tekst, może Was zainteresuje. Fragment:
It was something else. I didn’t really know what it was. I entered into therapy with the best will in the world. Many thousands of pounds later, I got to the point, where sobriety had become intolerable.
[To było coś innego. Tak naprawdę nie wiedziałem, co to było. Wszedłem na terapię z najlepszymi chęciami na świecie. Wiele tysięcy funtów później, doszedłem do punktu, w którym trzeźwość stała się nie do zniesienia].

https://aaforagnostics.com/blog/clancy-aa-speaker/ 

poniedziałek, 13 grudnia 2021

Błędy do naprawienia i inne

Około roku 1996 przyznałem, że się myliłem, że nie piję jak wszyscy inni, że nie jest prawdą, że w handlu wszyscy piją i kilka innych w tym stylu. W 1998 musiałem przyznać, że się pomyliłem, bo sam nie radzę sobie z piciem. W 1999 wiedziałem już, że nie miałem racji sądząc, że terapeutyczne mądrości i parę AA-owskich zaklęć, wystarczą mi do wyzwolenia z obsesji picia. Kilka lat później musiałem przyznać, że myliłem się zakładając, że chadzanie po mityngach i uprawianie tam jęczydupstwa, pomogą mi zbudować nową jakość życia – owszem, nie piłem, ale jakość emocjonalno-duchowa mojego życia była taka, że planowałem samobójstwo. Nie zrealizowałem Kroku Dziewiątego wobec paru mężczyzn, których się bałem. Nie byłem gotowy tak długo, że ostatecznie ludzie ci zniknęli wraz z firmą, w której kiedyś razem pracowaliśmy i zadośćuczynienie przestało być możliwe. Popełniłem błąd, żywiąc nadzieję, że takie rozwiązanie mnie uwolni – nie miałem racji, a cała ta historia odbija mi się czkawką do dziś. Takich i podobnych sytuacji było mnóstwo. Gdybym w końcu nie nauczył się przyznawać do błędów w myśleniu i działaniu, to możliwe, że już bym nie żył.
Zbiorowa mądrość Wspólnoty AA zbudowana została na naprawionych błędach. Przykładowo, na początku alkoholicy nie byli anonimowi, prosili i dostawali dotacje z zewnątrz, nie przyjmowali w swoje szeregi kobiet i kolorowych itd.

Tadeusz „czarny” z Krakowa publicznie, na którejś Konferencji przyznał, że w 1995 roku popełniono błąd, ustalając tryb pracy delegata KSK, polegający na tym, że komisje KSK spotykały się między KSK, pomijając zdania pracy delegata w terenie.

Jest tylko jeden rodzaj błędów, takie, które nigdy nie zostaną naprawione, na których niczego się nie nauczymy: błędy zakłamywane, ukrywane, wypierane, „zamiatane pod dywan”.

Wygląda na to, że od około ośmiu lat, Anonimowi Alkoholicy w Polsce są absolutnie nieomylni, nie popełniają żadnych błędów. A przynajmniej do żadnych się nie przyznają. Nie jestem pewien, czy ta „nieomylność” jest dla Wspólnoty korzystna. Obserwując na przestrzeni lat polską politykę i gospodarkę widać, że udawanie nieomylności, niezdolność do przyznawania się do błędów, to stawianie na krótkotrwałe zyski, ale to niweczy szanse na długofalowe efekty. Za dzisiejsze fikcje zapłacimy my sami, ale przede wszystkim ci alkoholicy, którzy do AA trafią za lat kilkanaście lub kilkadziesiąt. Ale co tam! Po nas choćby potop! Czyż nie?

I znowu przypomina mi się fragment z „Języka serca”: Osobista gloryfikacja, arogancka duma, zajadła ambicja,, ekshibicjonizm, nietolerancyjna satysfakcja, pieniądze czy szaleństwo władzy, nieprzyznawanie się do błędów oraz nieuczenie się na nich, samozadowolenie, lenistwo – te i wiele innych cech należą do typowych „schorzeń"…


czwartek, 2 grudnia 2021

Czy znowu coś przeoczyłem?

To będzie wpis typu dwa w jednym.

I. O pokrętnym i cwaniackim przejmowaniu władzy.
W jubileuszowej, grudniowej „Warcie”*, w tekście autorstwa zapewne jakiegoś powiernika, znalazłem stwierdzenie: Gwarancja 4: Wszystkie ważne decyzje mają być podejmowane w drodze dyskusji i głosowania, i jeśli to tylko możliwe, głosem większości.

Kłopot w tym, że jeszcze całkiem niedawno była w tej Gwarancji (będącej częścią składową Dwunastej Koncepcji) mowa o jednomyślności, a nie o większości. Było to tak: Wszystkie ważne decyzje powinny być podejmowane w drodze dyskusji i głosowania, i - jeśli to tylko możliwe - jednomyślnie.

Pozornie to drobiazg, ale nie dajmy się zwieść. Jeśli decyzje mają być podejmowane – gdy to możliwe – głosem większości, to oznacza, że czasem wiążącą decyzję będzie mogła podjąć mniejszość, czytaj: kilkunastu kolesi zwanych morskimi świnkami. Poza tym, że jest to cwaniackie zawłaszczanie władzy, to jest także sprzeczne z duchem AA, bo we Wspólnocie dążymy do jednomyślności, a mniejszość nie powinna nawet próbować rządzić większością i za nią podejmować decyzje.

Wygląda na to, że przeoczyłem manipulacyjną zmianę treści Koncepcji.

Andy F. pisze o niebezpiecznych sponsorach (często narcyzach, ale nie tylko) i innych zaburzonych alkoholikach w AA:



II. Prezent dla wyznawców.
To może mieć znaczenie dla tych, którzy próbują cofnąć AA do czasów pierwszych weteranów, bo… wtedy było najlepiej, najskuteczniej, najszybciej itp. Podobno.

Poniżej fragment jednego z pierwszych przewodników dla nowoprzybyłych ale także dla innych alkoholików, wydany w Akron w latach 40. Piszą w nim, że jak się alkoholik napije, to przestaje być anonimowym alkoholikiem, traci ten status. Dobry pomysł?


 

 

 

 

 

 

 

 

--

* https://drive.google.com/file/d/1i9GxAoRTtT_9X1X6Nt8qF6pH8m2Hk1Ai/view?usp=drivesdk

poniedziałek, 29 listopada 2021

Egoizm, egocentryzm i inne...

Pamiętacie z poprzedniego wydania Wielkiej Księgi? Egoizm, egocentryzm, koncentracja na samym sobie!… To właśnie jest, jak sądzimy, zasadnicze źródło naszych kłopotów. (str. 52)

Czytałem niedawno nowy wpis na blogu, na którym Andy F. napisał* między innymi:

Niestety, w AA dzieje się coś bardzo niepokojącego. Niektórzy z bardziej fundamentalistycznych członków źle zinterpretowali dwa słowa kluczowe wplecione w nasz język AA: „wspólny” i „podobieństwa”. Ich przekonanie jest takie, że cokolwiek wydaje się działać na nich, musi również działać na każdego innego alkoholika.

Poza oczywistym fanatyzmem jest to także manifestacja egocentryzmu. Szokująca u alkoholików, którzy ponoć zrobili jakiś program ze sponsorami. Bo wśród innych, nadal psychicznie chorych, z zaburzeniami osobowości mimo lat abstynencji, to zapewne nic niezwykłego. A’propos zaburzeń osobowości. O tym też Andy napisał:

Czy alkoholizm sam w sobie jest zaburzeniem osobowości? Zadałem kiedyś to pytanie mojej starej psychoterapeutce. Miała na imię Liz. „Czy alkoholizm sam w sobie jest zaburzeniem osobowości?”. Nigdy nie zapomnę, co odpowiedziała. „Większość uzależnionych i alkoholików znajduje się gdzieś w spektrum współistniejących zaburzeń osobowości”.

Oczywiście to żadna nowość, tak mi się po prostu przypomniało w związku z niedawną dyskusją o tym, czy alkoholizm jest chorobą psychiczną oraz próbami zaprzeczania i wypierania tego faktu.

„Język serca”, s. 204: Objaśnił, że jest to niewątpliwie zaburzenie osobowości połączone z fizycznym pragnieniem.

Jakiegoś tam Andy’ego można ignorować, takich blogów jest zapewne wiele, ale alkoholicy w AA, którzy ignorują literaturę AA, to już ciężki przypadek.

Warta uwagi wydaje mi się też kwestia NPD (Narcissistic Personality Disorder, czyli Narcystyczne Zaburzenie Osobowości). Czy nie jest tak, że wielu alkoholików, którzy uczestniczą w mityngach czas dłuższy, z agresywnymi narcyzami zetknęli się osobiście lub o nich słyszeli?

Jeśli zebrać to wszystko do kupy, to nie wydaje się dziwne stwierdzenie: Nie wyleczyliśmy się z alkoholizmu. To, co naprawdę mamy, jest codziennym wytchnieniem, które otrzymujemy, jeśli zachowujemy dobrą duchową kondycję. [WK, s. 86]

 

  

---

* https://aaforagnostics.com/blog/alcoholism-and-personality-disorders/


środa, 24 listopada 2021

Nasz teoretyczny poradnik

Wspominałem już, ale przypomnę, że Bill W. zaczął pisać V rozdział Wielkiej Księgi w grudniu 1938 roku (książka wydana została w kwietniu 1939) i wtedy dopiero z ustnie przekazywanych wskazówek (zawierało się to w sześciu punktach) stworzył Program Dwunastu Kroków AA. Więc „Anonimowi Alkoholicy” to częściowo teoretyczny poradnik, bo nie było wtedy jeszcze żadnych doświadczeń, dotyczących tych Dwunastu Kroków. Co oczywiste, skoro Bill je wymyślił pół godziny wcześniej albo ze trzy dni wcześniej.
Tą teoretyczność da się zauważyć podczas lektury książki, choć możliwe, że nie za pierwszym razem. Mój sponsor mawiał, że my w AA znamy literaturę AA, a ja wziąłem to sobie do serca. Na przykład brak wyraźnie zaznaczonego tekstu, który dotyczyłby Kroku Drugiego (wspomniałem o tym w poprzednim wpisie). Wielu alkoholików, w tym i ja, pracując z podopiecznymi, pomaga zrozumieć Krok Drugi w oparciu o rozdział „My agnostycy”, ale spotkałem też sponsorów, którzy upewniwszy się, że podopieczny nie jest ateistą lub agnostykiem, zupełnie ten rozdział pomijają, słusznie twierdząc, że ich nie dotyczy. Podobnie bywa zresztą z rozdziałami „Do pracodawców” i „Do żon”. Jest przecież w AA wielu alkoholików, którzy nigdy nie byli i nie będą pracodawcami lub nie mają (może już) żon.

O braku doświadczeń, a więc i braku konkretnych zaleceń, na temat praktycznej realizacji Kroków Sześć-Siedem (w WK jest tylko ogólna idea), już było, więc czas na podobne przyjrzenie się Krokom Osiem-Dziewięć. Zaczyna się to na stronie 77:

Przyjrzyjmy się Krokom Ósmemu i Dziewiątemu. Mamy listę wszystkich osób, które skrzywdziliśmy i którym gotowi jesteśmy zadośćuczynić. Sporządziliśmy ją przy dokonywaniu inwentury. Poddaliśmy się drastycznej samoocenie. Teraz udajemy się do naszych bliskich i naprawiamy szkody wyrządzone w przeszłości.

Po pierwsze, Kroki te omawiane są razem – jak były realizowane razem wcześniej, w programie ustnie przekazywanych kilku punktów. Po drugie, gdzie kończy się instrukcja dotycząca Kroku Ósmego? Bo Teraz udajemy się do… to już Krok Dziewiąty. Poza tym, kiedyż to w Kroku Czwartym mowa jest o gotowości do zadośćuczynienia? Powtórzę: Mamy listę wszystkich osób, które skrzywdziliśmy i którym gotowi jesteśmy zadośćuczynić. Sporządziliśmy ją przy dokonywaniu inwentury. Znam wielu alkoholików z AA, ale żaden z nich nie wspominał o budowaniu gotowości do zadośćuczynienia podczas obrachunku moralnego (Krok Czwarty), zwanego obecnie inwentaryzacją. Ups! Czyli nowopowstałego Kroku Ósmego tak naprawdę też właściwie nie ma w Wielkiej Księdze? Ależ nie! Chodzi o ulubioną magię wyznawców "pendolino" – stali się gotowi. Jakoś tak, samoistnie. Wprawdzie nie wiedzieli, co zrobić, jak zrobić i kiedy, ale to nieważne, bo się stali. Jak w Kroku Szóstym.
Bill W. opisał doświadczenia dotyczące zadośćuczynienia, bo o tym była mowa w programie tych kilku niespisanych punktów, a po wymyśleniu Kroku Ósmego, na szybko sklecił na jego temat 2-3 zdania i dołożył do tekstu.

Fragmenty, dotyczące Kroków Osiem-Dziewięć z WK, zawierają też inne „rodzynki” lub, jak kto woli „perełki”. Na przykład wyjaśnienie religijności Wspólnoty i Programu AA.

Po co narażać się na otrzymanie etykietki fanatyka albo religijnego nudziarza? [s. 78]

Zaraz, zaraz… a po co niby osobie skrzywdzonej w ogóle mówić o religii? A jeśli już, to niby jakiej religii?

Zbliżenie się do osoby, która wciąż jeszcze odczuwa ból po niesprawiedliwości, jaką jej wyrządziliśmy, i oznajmienie, że staliśmy się religijni, rzadko bywa rozsądnym posunięciem. [s. 78]

Tu już wyraźnie widać, że dzięki działaniu programu powinniśmy stać się religijni!

Albo to – prawdziwe s…syństwo!

W żadnym wypadku nie krytykujemy tej osoby ani się z nią nie kłócimy. Po prostu mówimy, że nigdy nie poradzimy sobie z piciem, dopóki nie zrobimy wszystkiego, co w naszej mocy, by uporządkować przeszłość. (s. 78]

Czyli nie mam zadośćuczynić ofierze, bo ją skrzywdziłem, bo jej się to należy, bo jestem jej to winien. Nie, robię to, żeby zadbać o siebie, żeby nie wrócić do picia! I jeszcze coś takiego mam pokrzywdzonemu powiedzieć wprost!? Takie gnojstwo w głowie się nie mieści!

A ten fragment teoretycznych obietnic (bo „sądzimy” – czyli nie wiemy, nie przeżyliśmy, ale tylko przypuszczamy) ktoś pamięta?

Przestaniemy skupiać się na sobie, a zaczniemy interesować się bliźnimi. Zniknie egoizm. [s. 85]

Tak… właśnie widać…


Reasumując – albo z tym Programem opisanym w WK coś jest nie tak, a przynajmniej nie zawsze, albo to wynik działania naszych „zaufanych” tłumaczy. Na szczęście nie jest to jedyna pozycja Wspólnoty, z której można korzystać w temacie Programu Dwunastu Kroków. Może też dlatego tak... problematyczne i kontrowersyjne są efekty Programu robionego tylko w oparciu o Wielką Księgę.

sobota, 13 listopada 2021

Refleksje o Programie w WK

Od czasu, gdy Ebby odwiedził mnie jesienią 1934 roku, dopracowaliśmy się stopniowo czegoś, co nazywaliśmy „ustnie przekazywanym programem”. Większość podstawowych idei pochodziła z grup oxfordzkich, Williama Jamesa oraz dr Silkwortha („AA wkraczają w dojrzałość”, s. 208)

W skrócie i uproszczeniu:
1. Complete deflation.
Pełna deflacja (poddanie)
2. Dependence and guidance from a Higher Power
Przewodnictwo i poleganie na Sile Wyższej lub Zależność i przewodnictwo Siły Wyższej
3. Moral inventory.
Obrachunek moralny.
4. Confession.
Wyznanie.
5. Restitution.
Restytucja (naprawa).
6. Continued work with other alcoholics
Kontynuacja pracy z innymi alkoholikami

Czy ten program sześciu punktów, poza tym, że w ogóle nie zawierał Kroku Szóstego i Siódmego, był taki sam, jak Dwanaście Kroków Anonimowych Alkoholików obecnie?

W Wielkiej Księdze o bezsilności napisano bardzo dużo. Powiedzmy, że to Krok Pierwszy. W wydaniu polskim z 2018 roku, w rozdziale „Jak to działa” (s. 60), czytamy:

Nasz opis alkoholika, rozdział skierowany do agnostyka oraz nasze osobiste doświadczenia „przed” i „po” prowadzą do trzech ważnych wniosków:
a) że byliśmy alkoholikami i nie potrafiliśmy kierować własnym życiem,
b) że prawdopodobnie żadna ludzka siła nie mogłaby nas uwolnić od alkoholizmu,
c) że Bóg mógłby to zrobić i zrobiłby to, gdybyśmy Go szukali.
Zyskawszy owo przekonanie, znaleźliśmy się na etapie Trzeciego Kroku, to znaczy postanowiliśmy…


Zaraz, zaraz… to gdzie w WK jest rozdział lub jakoś jednoznacznie i wyraźnie zaznaczony fragment tekstu, który dotyczyłby Kroku Drugiego? Czyżby Jack Alexander, który podobno redagował tekst oryginalny, coś przeoczył i wywalił zbyt dużo?


A przy okazji „gotowość” – pojęcie rozumiane przez polskich AA zazwyczaj jako chęć – mam ochotę to zrobić albo nie mam ochoty, więc nie zrobię. Słownik Języka Polskiego PWN trochę pomaga, bo według niego „gotowość”* to stan należytego przygotowania do czegoś, zdecydowanie się na coś. Pomocne jest to o tyle, że łatwiej zadać określone pytania:

a) Czy jestem należycie przygotowany do działania, jeśli zupełnie nie wiem, co mam robić/zrobić?
b) Czy jestem należycie przygotowany do działania, jeśli wprawdzie wiem, co zrobić, ale kompletnie nie wiem, jak się do tego zabrać?
c) Czy jestem należycie przygotowany do działania, jeśli wiem, co zrobić i jak, ale też zdaję sobie sprawę, że nie podejmę tego działania, bo się boję albo wstydzę?


I jeszcze jedna luźna uwaga. O skuteczności.
The 2020 Cochrane meta-analysis of Alcoholics Anonymous states: Based on randomized trials, AA-oriented therapies have a 42% abstinent rate one year after treatment.” Wikipedia

Metaanaliza Cochrane z 2020 roku dotycząca Anonimowych Alkoholików stwierdza: W oparciu o randomizowane badania, terapie zorientowane na AA mają 42% wskaźnik abstynencji w rok po leczeniu." Wikipedia

Dane z zamkniętego forum dla profesjonalistów: skuteczność (też rok po leczeniu) wynosi w Polsce 5-7%. Najskuteczniejszy ośrodek odwykowy na świecie - 17%.










--

środa, 10 listopada 2021

6/7 czyli krótki dwukrok - bis

W związku z tym, że poprzedni wpis kolejny raz sprowokował dyskusję na temat rzekomej potrzeby nicnierobienia w Kroku Szóstym, przypomnę swój tekst sprzed ośmiu lat. Dołożyłem też na końcu trzy cytaty.


O AA-owskim dwukroku słyszeli we Wspólnocie pewnie wszyscy – polega on na tym, że nowicjusz, który ledwie uznał własną bezsilność wobec alkoholu (Krok Pierwszy), rzuca się w wir pracy i służby związanej z niesieniem posłania w ramach Kroku Dwunastego. 
Po latach pracy z podopiecznymi, kiedy okazało się, że moje osobiste doświadczenie wcale nie jest takie wyjątkowe i szczególne jak mi się to wydawało, a wręcz przeciwnie, bo pewien błąd występuje może nie powszechnie, ale jednak dość często, zacząłem na własny użytek nazywać go małym albo krótkim dwukrokiem. To taki skrót myślowy dotyczący próby „załatwienia” Kroku Szóstego – Krokiem Siódmym.

Znam ze cztery sposoby realizacji Kroku Szóstego, sam praktykuję trzy z nich. W przypadku jednej z wad wystarczyło moje trzeźwe, zdroworozsądkowe postanowienie o zaprzestaniu jej używania. W przypadku drugiej, skuteczna okazała się metoda zamiany, opracowana zdaje się przez duet Joe&Charlie, chodzi mi tu konkretnie o zamianę urazy na wdzięczność – to umiem i praktykuję. W pozostałych przypadkach musiałem stosować metodę trzecią, zbudowaną na bazie analizy uzależnienia, historii o Łazarzu i pewnego doświadczenia z czasów służby wojskowej („ostrzenie gwoździa” opisałem dokładnie na swojej stronie i nie tylko). Jest to sposób trudny, wymagający mnóstwo pracy i determinacji… wredna, parszywa robota po prostu. Może mam pecha, może jestem trudnym przypadkiem, nie wiem, nie skarżę się, robię po prostu to, co u mnie i na mnie działa, co w moim przypadku okazało się skuteczne. 

Swoim podopiecznym prezentuję zwykle swoje doświadczenia i przeżycia i sugeruję, by z tych trzech czy czterech wybrali swoją własną metodę praktycznej realizacji Szóstego i Siódmego Kroku. Aż tak zarozumiały nie jestem, by upierać się, że ja z góry wiem, co w czyimś przypadku okaże się skuteczne. Zawsze jest przecież szansa, że ktoś inny nie będzie musiał mieć tak przekichane, jak ja. Pamiętać jednak trzeba, że Program AA jest programem działania, a nie programem modlitewnym, ani nie programem składania pustych deklaracji, ani nie programem jakiegoś magicznego stawania się.

Od dawna też nie dyskutuję już o tym, która metoda realizacji Kroku Szóstego jest lepsza, bo nie o lepszość metody tu chodzi, a o efekty jej zastosowania. A te pojawiają się (lub nie) dopiero jakiś czas po realizacji Kroku Siódmego. I zdarza się, że dochodzi wtedy do takiej oto mało przyjemnej rozmowy…

- Zrealizowałeś Krok Siódmy?

- Tak, tak, już parę miesięcy temu!

- Super! To powiedz mi proszę, od jakich wad charakteru (braków) Bóg Cię już uwolnił, których już nie masz. Ale dyktuj powoli, żebym zdążył zapisać.

- Tego… no… y… hm… Od żadnych.

- Ups! Ale twierdzisz, że Siódmy Krok zrealizowałeś? Choć efektów tego jakoś nie ma?

- Tak, zrobiłem to!

- OK. To może zastanówmy się spokojnie i powoli. W Siódmym Kroku ty zwracasz się do Boga, prawda? To jak myślisz, czy to Bóg postanowił, że masz nadal używać swoich wad? 

- No, coś ty! Nie wygłupiaj się!

- Nie wiem, czy się rozumiemy… W Kroku Siódmym jesteś ty i Bóg, więc jeśli to nie Bóg zdecydował, że masz nadal używać swoich wad, to zostajesz ty. Czyli odpowiedzialność spoczywa raczej na tobie, niż na Bogu, czy tak?

- No…

- Jedźmy dalej. W Siódmym Kroku masz zwrócić się do Boga w pokorze i ta pokora jest tam jedynym warunkiem, zgadza się? Jeśli efektów nie ma, a jedynym warunkiem było zwrócenie się w pokorze, to chyba prosty wniosek, że nie zwracałeś się w pokorze.

- Nieprawda! Zwracałem się w pokorze! Długo się przedtem modliłem i do spowiedzi poszedłem i Drogę Krzyżową w tej intencji…

-Stop! To wszystko jest zapewne ważne, ale mam wątpliwości, czy w tym przypadku faktycznie chodzi o udział w obrzędach religijnych. Zwracam się w pokorze wtedy, kiedy proszę o coś, co przekracza moje możliwości, co jest poza moim zasięgiem. Domaganie się od Boga, by zrobił za mnie coś, z czym świetnie mogę poradzić sobie sam, nie jest proszeniem w pokorze, tylko wysługiwaniem się, koncertem życzeń oraz traktowaniem Boga jak chłopca na posyłki! Czy wydaje ci się możliwe, że jest tak, jak mówię?

- Tak.

- Skoro nie prosiłeś w pokorze, czyli nie zrobiłeś tej jedynej rzeczy, jaką miałeś do wykonania w Kroku Siódmym, musimy się cofnąć do Kroku Szóstego. Czy zrealizowałeś Krok Szósty?

- Tak, tak, oczywiście! Nawet dość dawno temu!

- Jedynym twoim zadaniem w tym Kroku było zbudowanie gotowości do rozstania się ze swoimi wadami. Elementem niezbędnym tej gotowości jest świadomość co, jak, kiedy mam zrobić oraz wola – chcę to zrobić, zrobie. A w takim razie, co konkretnie zrobiłeś realizując Krok Szósty?

- No… postanowiłem zamieniać swoje wady na zalety, jak to zalecali Joe i Charlie.

- Ja nie pytałem o twoje postanowienia, ale o to, co zrobiłeś, ale… niech będzie. W takim razie, które wady, ale konkretnie, zamieniłeś skutecznie na zalety i jakie zalety? Których wad już nie używasz i jakie zalety praktykujesz w zamian?

- No… Tak całkiem, to mi się jeszcze nie udało z żadną wadą ani zaletą…

- A pamiętasz jeszcze, że objawem obłędu jest oczekiwanie odmiennych efektów stale tych samych, niezmienionych działań? Ale… mniejsza z tym. Choć w Kroku Szóstym mowa jest o całkowitej gotowości, to jednak uznałeś, że sprawa jest już załatwiona i możesz spokojnie przejść do Kroku Siódmego?
- …


W tym momencie rozmowę można zakończyć, bo krótki dwukrok jak już widać, polega właśnie na:
a) próbie przerzucenia na Boga odpowiedzialności za dalsze używanie wad charakteru,
b) próbie zastąpienia sobie gotowości z Kroku Szóstego proszalną modlitwą z Kroku Siódmego, która w tych warunkach nie jest zwracaniem się w pokorze,
c) jednym i drugim.

Jest to (moim zdaniem) po prostu próba przeskoczenia ponad Krokiem Szóstym, bezpośrednio do Kroku Siódmego. Świadczy też, niestety, o powrocie do życzeniowego, magicznego myślenia, że wystarczy chcieć, że wystarczy postanowić, zadeklarować, wymodlić… W Biblii wyraźnie napisano, że wiara bez uczynków jest bezowocna, co ja, rozumiem w sposób następujący: pozorowane działania, deklaracje bez pokrycia i stosowanie półśrodków nie przynosi owoców/efektów.
Jestem alkoholikiem. A skoro już nim jestem, to może uczyłbym się czegoś na swoim alkoholizmie? Od alkoholizmu uwolnić się nie mogę, to ponad moje siły. Ale… dziś mogę nie pić. Od nieuczciwości uwolnić się sam nie mogę, ale… mogę dziś nic nie ukraść.
Od wad charakteru i wynaturzonych instynktów może mnie (pod pewnymi warunkami) uwolnić Bóg, bo jest to ponad moje siły. Moim zadaniem jest budowa gotowości do tego poprzez zaprzestanie używania wady, zaniechanie korzystania z niej.

„Codzienne Refleksje” s. 142, chodzi o uczciwość: Moja Siła Wyższa może usunąć tę wadę, ale najpierw ja sam muszę sobie pomóc, stając się gotów do przyjęcia Jej pomocy – czyli rezygnując z kłamstwa i krętactwa.

Naszym bezpośrednim celem jest trzeźwość, rozumiana jako wolność od alkoholu i od żałosnych konsekwencji, jakie pociąga za sobą dla nas używanie go. Bez tej wolności nie osiągniemy niczego innego. Jednak, choć brzmi to paradoksalnie, uwolnienia od obsesji alkoholowej nie zaznamy dopóty, dopóki nie staniemy się gotowi do zmierzenia się z wadami charakteru, przez które znaleźliśmy się w tym opłakanym stanie bezradności („Jak to widzi Bill” 327).

Dlaczego wyznawcy „pendolino” upierają się, żeby pracować TYLKO na Wielkiej Księdze? Bo w innych książkach AA jest już mowa o realnej i konkretnej pracy na Kroku Szóstym. Bill zresztą określił i rozpoznał to znakomicie i jednoznacznie:

Wielu z nas długo unikało Szóstego Kroku, i to z bardzo praktycznego powodu: nie życzyliśmy sobie usunięcia wszystkich wad charakteru, bo do niektórych byliśmy aż nazbyt przywiązani. 12x12 s. 107-108.

poniedziałek, 8 listopada 2021

Początki Programu w Polsce

Dawno, dawno temu wybrałem się w pewne miejsce, by „zrobić” Program Dwunastu Kroków AA. Na miejscu dowiedziałem się kilku rzeczy: po pierwsze, że potrzebuję uczestniczyć w tym przedsięwzięciu wraz ze swoim sponsorem, a jak takowego nie mam, to zostanie mi przydzielony sponsor tymczasowy, bo parę spraw muszę obgadać z kimś zaufanym. Po drugie, że będziemy pracować na materiałach opracowanych przez jednego z AA-owskich weteranów z USA, niejakiego Clarence’a S z Cleveland.
Niżej zamieszczam foto z tych materiałów: wstęp/wprowadzenie i jedna strona z instrukcjami.


Nie miałem wtedy pojęcia, czy tak właśnie się robi, czy nie tak się robi Program (sponsorowanie w Polsce wtedy jeszcze nie istniało w prawdziwym tego słowa znaczeniu), byłem zdeterminowany i zdesperowany, bo nie piłem już ze trzy-cztery lata, ale w moim życiu działo się coraz gorzej. Rozpaczliwie szukałem rozwiązania i wydawało mi się, że je znalazłem.

Jak czytałem później w „Opinii lekarza”, to było dokładnie coś takiego:
Bez alkoholu są niespokojni, rozdrażnieni i niezadowoleni, dopóki nie zaznają uczucia ulgi i uspokojenia, które przychodzi wraz z wypiciem kilku kieliszków.

Zwróciłem uwagę na te cztery jednogodzinne sesje, bo były to czasy, w których popularne było przekonanie, że jeden rok – jeden Krok. Domyślałem się, że ten rok na Krok to bzdura, ale cztery sesje po godzinie też brzmiały ekstremalnie. Poza tym... na tyle już znałem historię AA, żeby wiedzieć, że pierwsi członkowie AA nie pracowali na Programie grupowo i że obecnie też ten sposób nie jest w USA praktykowany. Nie zwróciłem za to uwagi na to, co zapewne powinienem – że nie poznajemy treści Wielkiej Księgi, ale tylko niewielkie jej fragmenty, które Clarence S. uznał za ważne. W każdym razie wówczas nie wydawało mi się to niczym dziwnym.

Spędziliśmy na tej pracy wymagane cztery jednogodzinne sesje, ale w sumie to ponad trzy doby. Znalazłem sobie tego sponsora tymczasowego i wiele z nim rozmawiałem w przerwach (dziś ma rocznicę, stąd cała sprawa mi się przypomniała), a mimo to żadnego przebudzenia duchowego nie doznałem. A szkoda. 

Wiele lat później przeczytałem gdzieś, że Clarence Snyder, po konflikcie z Billem W. (niewiele brakowało, a Wspólnota miałaby trzech załozycieli) jeździł z wykładami po Stanach Zjednoczonych i przedstawiał się jako założyciel i pomysłodawca AA, i wtedy moja sympatia dla niego nieco ostygła. Na pewno jednak był to ciekawy człowiek.

Tutaj, pod tym adresem: AA’s Forgotten Beginning znaleźć można książkę, w której Wally P. opowiada o warsztacie Clarensce'a. Tam też jest mowa o czterech sesjach po godzinie, więc polscy AA tego nie wymyślili.

W związku z tym zastanawiam się, czy tytuł tego wpisu nie powinien raczej brzmieć: Jak zrobiłem pendolino?  :-)




sobota, 6 listopada 2021

Przekonania, a rzeczywistość

Jeden z ważnych dla mnie autorów, napisał: Choroba psychiczna to unikanie rzeczywistości za wszelką cenę; zdrowie psychiczne to pogodzenie się z rzeczywistością bez względu na cenę. Scott Peck nie zajmował się alkoholikami, ale mnie ten cytat pasuje do choroby alkoholowej w stu procentach.

W przypadku alkoholików ich przekonania prawie zawsze wygrywają z faktami, z rzeczywistością., żadna to nowość. Czy nie twierdziłem, że piję jak inni albo że wszyscy piją? Piłem, bo… tu pojawiały się najrozmaitsze powody i przyczyny, oczywiście zupełnie urojone. No i w porządku, ale do pewnego momentu wydawało mi się, że coś takiego dotyczy tylko alkoholików pijących. Nie miałem racji.

Pierwszy poważny szok przeżyłem wiele lat temu podczas jednego z pierwszych warsztatów w Woźniakowie, w trakcie rozmowy z pewnym weteranem z Gdańska. Bronił on zacięcie niecnego procederu przyjmowania do AA i tworzył na ten temat rozmaite dziwne teorie. Przytoczyłem wtedy dwa cytaty:

Doświadczenie nauczyło nas w końcu, że pozbawianie alkoholika szansy trzeźwienia, jaką oferuje AA, oznaczało niekiedy śmierć a często bezmiar cierpienia. Któż odważy się być sędzią i katem cierpiących współbraci? („Jak to widzi Bill” s. 41)

Któż z nas odważy się powiedzieć: „nie, ty nie możesz wejść”, tym samym przypisując sobie funkcję sędziego, ławy przysięgłych, a może też i kata swego brata alkoholika? Dlatego też nasze wieloletnie doświadczenie przetworzone teraz w postać Trzeciej Tradycji mówi: „Jesteś uczestnikiem AA, jeśli tak mówisz. Niezależnie od tego, co zrobiłeś, albo co jeszcze zrobisz, jesteś uczestnikiem AA dopóki ty tak twierdzisz”. („AA wkraczają w dojrzałość”, s. 133)

Weteran stwierdził wtedy podniesionym głosem, cytuję: Bill W. nigdy by czegoś takiego nie napisał! Cytaty były z AA-owskich książek! Leżących na stoliku kolportera! Ale weteran wiedział lepiej…

Od tego wydarzenia minęło kilkanaście lat. Dziś, być może, nikt już nie dyskutuje z przyjmowaniem do AA, ale samo zjawisko rojenia trzyma się całkiem dobrze, nadal alkoholicy bardzo różnią się między sobą, bo jedni, gdy czegoś nie wiedzą, to pytają, szukają, starają się doczytać, dowiedzieć, a inni wymyślają rozmaite teorie, zwłaszcza takie, które mają za zadanie potwierdzać inne ich teorie, fantasmagorie i rojenia, zwykle wynikające ze strachu.

Pamiętam na przykład fantazje, że nazwiska Billa W. i doktora Boba nie są znane i nigdy nie były znane z powodu zasady anonimowości, że Bill W. nie palił papierosów i nie odurzał się LSD całymi latami, że zupełnie nigdy nie zdradzał żony, nigdy nie kłamał… (na zdjęciu Bill W. z kochanką)

Relacja Russa R., który mieszkał w domu Billa i Lois przez ponad rok: Wszyscy mieszkaliśmy tam, przy Clinton Street, za darmo, jedzenie za darmo, wszystko za darmo, a cała robota spadała na Lois. W dzień pracowała w domu towarowym, oprócz tego gotowała dla nas, a wszystkie pieniądze, jakie były w domu, ona właśnie zarabiała (Przekaż dalej s.175).  Jak to?! Tylko ona pracowała, a Bill nie uważał nawet za stosowne przestać palić?!  To gdzie ta obietnica, że zniknie egoizm?

Przede wszystkim jednak uważał, że czynnikiem utrwalającym jego depresję było to, że nie udało mu się przepracować Kroków AA. W ten sposób jego i tak bolesna depresja pogłębiana była dodatkowo przez poczucie winy. Pisał: „W związku z tym czułem się winny. Pytałem sam siebie, dlaczego, przy tych wszystkich moich osiągnięciach, musiałem być wystawiony na takie rzeczy. Kiedy indziej obwiniałem się za to, że nie potrafię stosować programu w niektórych dziedzinach życia. [„Przekaż dalej”, s. 322]

Ale... niektórzy Polacy lepiej wiedzą od Billa Wilsona, czy on zrealizował cały Program Dwunastu Kroków AA! Bill W. twierdził w różnych publikacjach, że nie - oni, że tak! Komedia, czy poważna choroba psychiczna?

W związku z tymi rojeniami o Billu, w scenariuszach kilku opolskich grup pojawiło się kiedyś zdanie „Siłą Wspólnoty i nadzieją dla uzależnionych jest Program”. Ano właśnie – Program! Program, a nie mityngowe jęczydupstwo i nie wysoce problematyczne postawy moralne niektórych pierwszych weteranów. Bill, Bob, Clarence i inni byli tylko bardzo niedoskonałymi narzędziami w rękach doskonałego Boga, a nie AA-owskimi ideałami. A książka „Anonimowi Alkoholicy” nie jest świętym tekstem, który przez dziesiątki lat, od pierwszego wydania, nie uległ żadnej zmianie. Genialna jest idea, a nie dobór poszczególnych wyrazów.

Sporo ciekawych informacji na temat powstawania Wielkiej Księgi ujawnia książka „Księga, od której wszystko się zaczęło”. Jednak najważniejsze w tym temacie wydają się fakty opisane przez Jerrego F. który pełnił we Wspólnocie AA w USA różne służby przez 27 lat, na stronie Changes to the Big Book an interview with Jerry F.: https://aabeyondbelief.org/2016/07/17/changes-to-the-big-book-an-interview-with-jerry-f/

Między innymi (przekład nieautoryzowany): Jerry zawsze słyszał od swojego sponsora i innych, że nigdy nie dokonano żadnych zmian na pierwszych 164 stronach, ale to nie była prawda. Na pierwszych 164 stronach dokonano w sumie 401 zmian. Oczywiście większość z nich dotyczyło stylu lub interpunkcji, jednak wiele innych zmian było bardzo znaczących. Na przykład w każdym przypadku określenie „były alkoholik” zostało zmienione na „były problematyczny alkoholik”. Zmieniono Krok 12, wielokrotnie zmieniano Opinię Lekarza… 
Dla kogoś, kto biegle włada angielskim, znalezienie wielu* innych stron internetowych, prezentujących znaczące zmiany w kolejnych wydaniach WK, powinno być banalnie proste. Bo książka z obrazka, ten album o historii WK, jest dość drogi.

Jest pewnie oczywiste, czemu Bill W. manipulował historiami osobistymi, ale dlaczego w pierwszym wydaniu nie ma rozdziału „Doświadczenie duchowe”? Takie pytania można mnożyć.

W polskiej Wielkiej Księdze wydanej w 2018 roku można przeczytać: Być może na tym ostatnim etapie zbyt mocno polegaliśmy na Rozsądku i nie chcieliśmy stracić tego wsparcia. [WK, 2018, s. 53]. Ale w książkach sprzedawanych kilkanaście miesięcy później coś się zmieniło i jest: Być może na tym ostatnim etapie zbyt mocno polegaliśmy na Rozumie i nie chcieliśmy stracić tego wsparcia. Po cichutku, bez rozgłosu, treść polskiej WK też jest zmieniana.

Książki to moja pasja, więc trochę się zagalopowałem. Nie chcę się teraz zajmować analizą zmian w treści WK (polskiej i amerykańskiej), ale stwierdzić jedno: nie jest prawdą, że treść tej książki nie była zmieniana, bo była i to wielokrotnie. Tyle, że mnie w niczym to nie przeszkadza. Nigdy nie byłem AA-owskim fanatykiem i nie upierałem się, że „Anonimowi Alkoholicy” to święty i nienaruszalny tekst powtarzany bez żadnych zmian od początku. O trzeźwości świadczy otwarty umysł, a nie upieranie się (typowe dla „pendolino”) przy jakichś przekonaniach wziętych z sufitu, a właściwie to własnego chorego, zastraszonego umysłu. Na przykład: skąd pomysł i przekonanie, w sumie dość aroganckie, że Anonimowi Alkoholicy na świecie przez ponad osiemdziesiąt lat niczego nowego się nie nauczyli, nie zdobyli żadnych nowych doświadczeń, zatrzymali się w rozwoju w roku 1939? 

W „Grapevine” z marca 1964 (przedrukowanym w „Mityngu”), w artykule „Czy coś złego dzieje się ze Wspólnotą AA?” można przeczytać: Muszę też przyznać, że wielokrotnie byłem przykładem członka AA, zadowolonego z siebie, a jednak skostniałego. Wiedziałem, że Wspólnota AA powinna być ciągle giętka, gotowa do niewielkich zmian w swoich strukturach, zdolna zaspokoić indywidualne potrzeby nowo przybyłych alkoholików. Wiedziałem też, że nasze oklepane frazesy, jak stać się trzeźwym, muszą być każdego dnia odświeżane, a nie napuszone, gdyż każdy dzień jest nowy i inny. Ale zamiast robić to, działałem jak przestraszony osioł, który nie chce iść przez nowy stalowy most, gdyż nie jest on podobny do starego, koślawego.

W artykule pochodzącym z Raportu Światowego Mityngu Służb AA w NJ w 2004 roku znaleźć można zdanie: Nasze przykre doświadczenie pokazuje, że ignorancja zabija AA. Wiedza, rzeczywistość i fakty nie mają znaczenia w przypadku wielu alkoholików w AA - liczą się tylko ich przekonania.

I ostatni cytat. Nie AA-owski, ale pasujący idealnie: I tylko w jednym różnicie się od Boga – Bóg wie wszystko, a wy wszystko wiecie lepiej




---
* Na przykład:  https://silkworth.net/alcoholics-anonymous/comparison-of-the-big-book-1st-edition/ 

środa, 3 listopada 2021

Czy chcę mieszkać na moście?

Czasem, kiedy obserwuję siebie i innych w środowisku AA, przypomina mi się znany od wielu lat obrazek. Przedstawia on rzekę wódy, nad którą rozpięty jest most, wsparty na przęsłach zbudowanych z liter AA. Na moście i drodze za nim widać też ludzi.

Znakomite porównanie – słyszałem od wielu alkoholików, którzy też ten obrazek widzieli. Okazało się jednak, że tylko bardzo niewielu z nich dostrzegło też miasto na horyzoncie, do którego prowadzi kręta droga za mostem. Miasto, w którym życzliwie witają strudzonych wędrowców.

Część ludzi na obrazku dziarsko zmierza w kierunku miasta, ale są i tacy, nawet wielu, którzy próbują zamieszkać na moście, ułożyć na nim swoje życie. Wydawałoby się oczywiste, że celem jest miasto, to ono jest miejscem do normalnego życia – dlaczego ktoś chciałby zamieszkać na moście? Po co?

Pozwolę sobie na pewne porównanie. Szkoła podstawowa zwykle się kiedyś kończy. Jeśli ktoś uczęszcza do niej latami, to albo jest mało rozgarnięty, zaburzony, niezdolny przyswoić sobie podstawowe rzeczy, albo… jest nauczycielem lub woźnym.

Każdy alkoholik, który choć trochę przetrzeźwiał, powinien wreszcie kiedyś potrafić odpowiedzieć sobie sam, czy jego celem jest miasto, miejsce do życia normalnych ludzi, czy może próbuje stworzyć sobie wygodne życie na moście? Jeśli to drugie, to pojawia się następna wątpliwość – z jakiejś potrzeby (jakiej konkretnie?) robić coś takiego, czy może po prostu ze strachu? Może po prostu panicznie boję się z tego mostu zejść?

sobota, 30 października 2021

Pić albo nie pić - oto dylemat

W biuletynie Mityng przeczytałem kiedyś złośliwe choć prawdziwe, niestety, stwierdzenie mojego sponsora, że alkoholik to takie cacuszko, co to aby żyć, musi mieć problemy, a jak ich nie ma, to sobie wymyśli, a jak już wymyśli, to musi je rozwiązywać, a jak nie potrafi, to użala się nad sobą. Ja dodałbym jeszcze, że często też zawraca głowę tymi swoimi wydumanymi problemami każdemu, kogo dopadnie, próbując sprawić, by i ten ktoś miał jakiś problem.

Alkoholik utrzymywał kontakt ze sponsorem przez 7-8 lat od zakończenia ich podstawowej pracy „na Programie”. Program zrobiony, ale sponsor czasem nadal się przydawał w różnych trudniejszych sytuacjach. I mogłoby tak sobie być nadal, ale pech chciał, że sponsor zmarł po długim leczeniu z powodu raka płuc. Alkoholik musiał więc radzić sobie sam. Jedynie w przypadku poważniejszych wątpliwości konsultował się z kolegami z AA o długiej abstynencji, których znał jako ludzi trzeźwo myślących.

Tak to sobie funkcjonowało całkiem dobrze przez kilka lat. A konkretnie do czasu, kiedy alkoholik wybrał się na jakieś warsztaty Tradycji. Podczas luźnej rozmowy w trakcie przerwy w zajęciach alkoholik opowiedział o śmierci swojego sponsora. W tym momencie zaczęły się kłopoty. Trzech czy czterech uczestników tego warsztatu o statusie weteranów bardzo poważnie poinformowało alkoholika, że jeśli ponad trzy lata nie ma sponsora, to nie ma też już Programu (cokolwiek to znaczy), a jak nie ma Programu, to nie ma też żadnego prawa (sic!) sponsorować. Jeśli natomiast nie będzie miał sponsora powyżej lat pięciu, to… błogosławieństwem dla niego będzie zapicie i realizacja Programu od początku.

Alkoholik zadzwonił do mnie kilka dni po powrocie i spytał, czy ci weterani z warsztatów mają rację – tak  poznałem tę historię. Może nie ma wielkiego znaczenia, co i jakimi słowami mu odpowiedziałem, bo znacznie ważniejsza wydaje mi się pewna wątpliwość: czy jest możliwe, żeby niektórzy alkoholicy byli zdecydowanie mniej chorzy psychicznie, zanim przestali pić i zaczęli działać w AA? Może w okresie picia mniej krzywd wyrządzali innym? Może ich ofiar było mniej, bo tylko kilka osób z rodziny?

I jeszcze jedno. Coraz bardziej przekonany jestem, że wszystkie te nasze Kroki, Tradycje, Koncepcje, Gwarancje, znajomość kart konferencji itd. gówno są warte, jeśli brakuje zwyczajnej ludzkiej życzliwości.

poniedziałek, 25 października 2021

Warsztat KzK – spostrzeżenia

Kilka dni temu, po ponad rocznej przerwie znów spotkaliśmy się na warsztacie grupy AA Krok za Krokiem w Woźniakowie. Przy tej okazji zaobserwowałem kilka spraw i zdarzeń, którymi chcę się podzielić.

1. W kilkunastoosobowej grupie pada pytanie o podtytuł Wielkiej Księgi, czyli o to, czy wierzymy w możliwość wyzdrowienia z alkoholizmu. Nie zgłosił się nikt. To była grupa Kroków 1-3 i pewnie z połowa uczestników to byli nowicjusze nasiąknięci terapeutycznymi przekonaniami, ale pozostali, niektórzy po Programie? Moim zdaniem Anonimowi Alkoholicy od ponad osiemdziesięciu lat dysponują rozwiązaniem problemu alkoholizmu, więc nie jest to żadna nowość. Ale widać nie mam racji.

2. Nie wszyscy alkoholicy zdają sobie sprawę, że alkoholizm to choroba psychiczna/umysłowa. Ale na pytanie: to jaka to jest choroba w takim razie? – odpowiedzi nie było.

3. W przedmowie do czwartego amerykańskiego wydania WK napisano mniej więcej, że spotkania modem to modem są tak samo dobre/wartościowe, jak face to face (przez internet jest równie dobrze, jak twarzą w twarz).

Właściwie od dawna miałem na ten temat inne zdanie, ale po tych warsztatach jeszcze się tylko upewniłem. Różnice było widać, słychać i czuć. Oczywiście, ja rozumiem, że jeśli inaczej się nie da, to nie ma co grymasić i trzeba korzystać z każdego możliwego sposobu. Ale właśnie – jeśli rzeczywiście inaczej się nie da. A w październiku 2021 w Woźniakowie jakoś się dało i… przyjechało ok. czterdzieści osób, choć ośrodek mieści ponad osiemdziesiąt.
Latami mówiłem o warsztacie KzK w Woźniakowie, że to czas i miejsce spotkań tych alkoholików, którym się chce chcieć, którzy gotowi są zrobić wszystko, a przynajmniej wiele. Ale czy można mieć pretensje do tych, którzy wybierają łatwiejszą drogę? Bo faktem przecież jest, że żeby wybrać się do Woźniakowa na KzK, to trzeba wykorzystać dzień lub dwa urlopu, spędzić czas w podróży, zapłacić za przejazd i pobyt…

Znajoma opowiadała kilka dni temu, że była na warsztatach Tradycji w jakiejś miejscowości, której nazwy nie pamiętam. Po chwili jednak okazało się, że nigdzie nie była, warsztat był on-line. I wiele skorzystała, jak twierdziła, może za wyjątkiem Tradycji Piątej (trzeba było odcedzić ziemniaki) oraz Ósmej (kotlety trzeba obracać na patelni). Troszkę też dzieci zawracały głowę, ale ogólnie było świetnie i bardzo jej się podobało.
Przypomniało mi to stwierdzenie amerykańskiej weteranki (45 lat trzeźwości), którą spytałem: Czy praca na Krokach ze sponsorem w USA rozwija się i jest coraz bardziej powszechna, czy może powoli staje się zanikającą sztuką? Powiedziała na to, że poza niewieloma specyficznymi miejscami i grupami, zdecydowanie to drugie.
Szkoda…

4. Dobrze było spotkać w Woźniakowie osobiście przyjaciół – tak, spotkać, a nie tylko pogadać przez smartfon, Skype lub Zoom. Wieczornych i porannych rozmów przy yerba mate brakowało mi już dobę po powrocie. Dobrze było poznać w Woźniakowie nowicjuszy, których była z połowa. Jest nadzieja, że te spotkania i warsztat będą trwały. Nawet wtedy, gdy założycieli KzK już w Woźniakowie zabraknie. I dobrze było raz jeszcze komuś się przydać.


Foto: jesień w Woźniakowie i materiały pomocnicze.

  








niedziela, 17 października 2021

Prawne obowiązki sponsora

Czasem wydaje mi się, że pojęcie „prawo” w środowisku AA słyszy się częściej niż we wszystkich sądach i prokuraturach razem wziętych. Jednak tym razem zastanawiałem się nad pytaniem, które gdzieś wśród AA-owców usłyszałem: czy, jako sponsor, mam prawo sugerować podopiecznemu coś, czego sam nie robię?

Ja bym to pytanie sformułował inaczej, a moja wersja prawdopodobnie od razu pokazuje, jaki mam do tego stosunek. Więc zapytałbym tak: czy, jako sponsor, mam obowiązek robić wszystko to, co proponuję nowicjuszowi? A gdyby komuś przyszło do głowy odpowiedzieć twierdząco, to następne pytanie jest takie: z czego niby ten obowiązek wynika, kto mnie z niego będzie rozliczał?

Czy nie po to były terapie odwykowe i inne, tysiące mityngów, sponsorzy i Program, żebym nie musiał żyć tak, jak alkoholik z miesięczną abstynencją? Czy nauczycielka z zerówki po pracy rysuje szlaczki?

Około 2011 roku przywiozłem z Londynu tzw. „codzienne sugestie”. Przetestowałem je na sobie, a te, które uznałem za wartościowe i sensowne (bo nie wszystkie), zacząłem proponować podopiecznym w formie dostosowywanej każdorazowo do możliwości i potrzeb konkretnej osoby. Alkoholikom z abstynencją krótszą niż dziesięć lat może się to wydawać dziwne, ale wcześniej żadnych takich codziennych sugestii od sponsorów nie dostawaliśmy. Nie jest to też praktyka powszechna i „obowiązująca” w AA na świecie. Przydatny, wartościowy pomysł (podobnie jak tabele Czwartego Kroku Joe&Charlie), owszem, ale to tylko materiał pomocniczy, a nie Program.

Wiele wątpliwości budzi propozycja porannej i wieczornej modlitwy na kolanach. Są alkoholicy, którym nie sprawia to żadnego problemu albo nawet coś podobnego praktykowali już wcześniej, ale z tymi, dla których jest to wyzwaniem, umawiam się zwykle na pół roku, mówiąc: staraj się modlitwę rzetelnie praktykować przez sześć miesięcy, ale jeśli po tym czasie uznasz, że nie przynosi to żadnych pożytków tobie lub innym, to przestań, jeśli chcesz – przecież podobno objawem obłędu jest powtarzanie w nieskończoność nieskutecznych działań.

Gdybyśmy postępowali według zasad, ktoś musiałby je najpierw ustanowić i, co byłoby jeszcze trudniejsze, wymusić ich stosowanie. Doświadczenie pokazuje, iż zwykle kończy się to sporami pomiędzy ustanawiającymi, przede wszystkim w kwestii rodzaju zasad. Gdy zaś przychodzi moment wyegzekwowania danego rozporządzenia... Odpowiedź nasuwa się samoistnie – „Język serca”.

Warto zdać sobie sprawę i zrozumieć, że próby ustanowienia jakichś zasad i narzucanie ich innym we Wspólnocie, prawie zawsze są wynikiem lęku. Tego lęku, który skutecznie usuwa nieustannie doskonalona więź z Bogiem. Właśnie tak – więź, nie kontakt.

piątek, 15 października 2021

Nieprzemyślane mądrości AA

Zbliża się listopad, w sklepach piętrzą się znicze i inne ozdoby nagrobne, więc pewnie dlatego przypomniało mi się, jak mój pierwszy sponsor często powtarzał na mityngach, że przepił większą część swojego życia, ale umrzeć to on chce trzeźwy. Przez pewien czas popisywałem się i ja tą „mądrością”, ale w sumie nie trwało to długo, bo jednak zorientowałem się, że w moim przypadku to nie jest prawda. Tym niemniej ładnie brzmiało, a wypowiadane poważnym, nawet uroczystym tonem, robiło wrażenie na nowicjuszach.

Od pewnego czasu nie boję się śmierci. Boję się, i to bardzo, umierania, agonii, cierpienia. W takim momencie wolałbym być nieprzytomny, a czy wywoła to wódka czy leki, to co za różnica… Bill W. zmarł na rozedmę płuc (palił prawie całe życie), a nie jest to śmierć łatwa. Dlatego nie zdziwiło mnie, że podczas swojego ostatniego pobytu w szpitalu, domagał się od żony, żeby przyniosła mu alkohol, i życzył jej wszystkiego najgorszego, gdy odmawiała. Nie poczułem się też zdradzony przez Billa , a o zdradzie mówiło kilku znajomych, gdy poznali bliżej historię AA i Billa Wilsona, z książek lub filmów.

Czy na mityngach AA naprawdę wierzę w to, co mówię? I po co mówię to, co mówię? Żeby ewentualnie komuś pomóc, czy może żeby się popisać, zrobić wrażenie? A może żeby wykazać, że ktoś inny nie ma racji?

Przez pierwsze 2-3 lata w AA wiele razy powtarzałem wyuczoną na terapii „prawdę”: jestem trzeźwiejącym alkoholikiem. Przecież to profesjonaliści wymyślili całe to dziwne, nieskończone z założenia, trzeźwienie, które – według nich – nigdy nie miało zakończyć się wytrzeźwieniem. Coś takiego nigdy nie było żadną mądrością ani prawdą w AA, ale… od ponad dwudziestu lat obserwuję sprzeczki na temat wyzdrowienia/wyleczenia z alkoholizmu. Kiedyś brałem w nich udział. Z różnych powodów. Dziś zastanawiam się, po co to robić, po co sprzeczać się o wyrazy? Czemu miałoby to służyć?

Dawno temu poukładałem swoją relację z alkoholizmem i na podstawie Wielkiej Księgi przyjąłem, że jest on połączeniem alergii na alkohol z obsesją umysłową. Kiedyś w końcu wytrzeźwiałem, czyli obsesja umysłowa przestała być moim problemem. Czy zniknęła też alergiczna reakcja na etanol? Wydaje mi się, że nie. Potwierdzają to zresztą tysiące tragicznych przypadków powrotów do picia alkoholików. Ci ludzie nie wracają do picia towarzyskiego. Jeśli nie od razu, to po krótkim czasie, wracają najczęściej do destrukcyjnego, kasacyjnego modelu upijania się, a to znaczy, że alergia nadal działa. Najwyraźniej na zmienioną biochemię komórki na razie nie ma mocnych. A Program AA, który jest programem duchowym, pomaga alkoholikowi wytrzeźwieć, pozbyć się obsesji umysłowej, ale nie wpływa na metabolizm organizmu.

Czasem też pojawia się wątpliwość i pytanie: czy alergik, który nie ma kontaktu z alergenem i to od dawna, jest chory, czy zdrowy? Proponuję spytać o to alergologa, jeśli ktoś koniecznie potrzebuje to wiedzieć, bo mnie – według stanu na dzień dzisiejszy – guzik to obchodzi.

piątek, 8 października 2021

AA - cud i fenomen XX wieku

Wspólnotę Anonimowych Alkoholików i jej Program Dwunastu Kroków uważam za najważniejsze wydarzenie społeczne, priorytetową ideę XX wieku. Fenomenem AA jestem po prostu zachwycony. Oczywiście nie było tak od pierwszego mityngu. Na początku starałem się w AA i z pomocą Wspólnoty utrzymać abstynencję. Nieco później upomniał się o mnie Program Dwunastu Kroków, więc skupiony byłem na kolejnych, konkretnych wskazówkach sponsora. Dopiero około dziesiątej rocznicy, a może nawet później, byłem w stanie spojrzeć z dystansu na całość, bo nie tylko na pojedyncze osoby i wydarzenia.

Dlaczego uważam Anonimowych Alkoholików za fenomen?
Wiele tzw. „zaufanych sług” pasuje obecnie do opisu z „Języka serca”: Osobista gloryfikacja, arogancka duma, zajadła ambicja,, ekshibicjonizm, nietolerancyjna satysfakcja, pieniądze czy szaleństwo władzy, nieprzyznawanie się do błędów oraz nieuczenie się na nich, samozadowolenie, lenistwo – te i wiele innych cech należą do typowych „schorzeń" - to fakt. Faktem jest i to, że Wspólnota przetrwała drugą wojnę światową, upadek socjalizmu, rozpad ZSRR, nieustannie toczone lokalne konflikty zbrojne, różne kryzysy społeczne i ekonomiczne, czy wreszcie pandemię. I mimo, że jest to z założenia wspólnota ludzi psychicznie chorych, zaburzonych, to nadal w tysiącach grup odbywają się spotkania – na żywo lub on-line – podczas których cierpiący alkoholik może usłyszeć to, co najważniejsze: my też jesteśmy alkoholikami, znamy rozwiązanie problemu alkoholizmu, jeśli chcesz, to ci pomożemy. I to właśnie jest cud AA.

A błędy i wypaczenia? Są i zapewne będą. Nie takie, to inne. Z każdym błędem lub trudnością społeczność AA może sobie poradzić – o ile nie będą to błędy ukrywane, zakłamywane, wypierane. Jestem pewien, że damy radę. Choć niekoniecznie już jutro. Bo czy Dwanaście Kroków i idee Wspólnoty nie są raczej drogą niż metą?

czwartek, 30 września 2021

Urzędnicza nowomowa w AA

 Kiedyś już zwracałem uwagę na dziwaczny język Poradnika dla Służb AA w Polsce, który nie ma nic wspólnego z językiem serca, językiem miłości i służby, jest za to typowy dla urzędów i organizacji, dla decyzji i poleceń administracyjnych. Przede wszystkim jednak nie jest to język Wspólnoty AA i naszej Wielkiej Księgi. Wpadło mi na myśl, że spróbuję przełożyć Kroki i kilka zdań z WK, na cudaczny język Poradnika Służb. 

1. Zaleca się przyznanie do bezsilności wobec alkoholu i niekierowania życiem. 

2. Sugeruje się uwierzyć, że Siła większa od nas samych może przywrócić nam zdrowy rozsądek. 

3. Rekomenduje się, aby powierzyć wolę i życie opiece Boga, tak jak Go się rozumie. 

4. Zaleca się wnikliwą i odważną osobistą inwenturę moralną. 

5. Sugeruje się wyznanie Bogu, sobie i drugiemu człowiekowi istotę naszych błędów. 

6. Deklaruje się, że stało się całkowicie gotowym, żeby Bóg usunął wszystkie te wady charakteru. 

7. Sugeruje się zwrócić się do Niego w pokorze, aby usunął nasze braki. 

8. Rekomenduje się zrobienie listy wszystkich osób skrzywdzonych, i zaleca gotowość do zadośćuczynienia im. 

9. Zaleca się zadośćuczynienie osobiście wszystkim, wobec których było to możliwe. Należy uważać, by przy tym nie skrzywdzić ich lub innych. 

10. Sugerowane jest prowadzenie nadal osobistej inwentury. Należy też z miejsca przyznawać się do popełnianych błędów. 

11. Przez modlitwę i medytację zaleca się poprawiać nasz świadomy kontakt z Bogiem, tak jak Go rozumieliśmy. Rekomenduje się, by prosić jedynie o poznanie Jego woli wobec nas oraz o siłę do jej spełnienia. 

12. Przebudzonym duchowo w rezultacie tych kroków zaleca się nieść to posłanie innym alkoholikom i rekomenduje stosowanie tych zasad we wszystkich poczynaniach. 

 

Wielką Księgę też zapewne należy dostosować do języka nowo obowiązującego w polskiej wersji AA . 

WK, s. 49.

…błagamy was o odrzucenie uprzedzeń, nawet w odniesieniu do zorganizowanych religii

…sugeruje się odrzucenie uprzedzeń, nawet w odniesieniu do zorganizowanych religii.

 

WK, s. 58.

Z całą powagą błagamy cię, bądź nieustraszony i dokładny od samego początku. 

Z cała powagą zaleca się, żebyście byli nieustraszeni i gorliwi od samego początku.

 

WK, s. 59.

A oto kroki, które postawiliśmy i które są sugerowanym programem powrotu do zdrowia…

A oto kroki, które rekomenduje się do postawienia i które sugeruje się, jako program powrotu do zdrowia…

  

Śmieszne? Może i tak, ale chyba dobrze byłoby, gdybyśmy wszyscy zastanowili się, czy naprawdę chcemy powierzyć kierowanie AA i przyszłość Wspólnoty, miłośnikom urzędniczej nowomowy.




wtorek, 28 września 2021

Inna rzeczywistość ciąg d. n.

 Ciąg dalszy wpisu: https://meszuge.blogspot.com/2021/09/w-jakiejs-innej-rzeczywistosci.html 

Mógłbym powiedzieć, że przekonania jakiegoś profesjonalisty, dla którego AA jest poważną konkurencją (co oczywiste), który Wspólnotę, Program i filozofię AA zna dość powierzchownie lub wcale, mało mnie obchodzą. Jego rojenia to nie moja sprawa. Ale tym razem jest trochę inaczej. Pan doktor zwraca się do takich jak ja członków AA z tak niebotyczną arogancją i pogardą, że to aż razi. Być może autor zakłada, że wszyscy jesteśmy kretynami i nie ma się dla nas co wysilać, bo bezsensowne lub wręcz bzdurne argumenty i prymitywne manipulacje, będziemy wszyscy brać za dobrą monetę i łykać, jak bocian żaby. On się zapewne przyzwyczaił, że alkoholicy nie mają realnego kontaktu z zapisaną treścią, czyli z rzeczywistością, i przyjmą bezrefleksyjnie wszystko. Nawet jeśli w wielu przypadkach ma rację, to jednak nie zawsze. Wielu znajomych nie dało się nabrać. Jedynie niektórzy byli zachwyceni, ale czy tekstem, czy własnymi przekonaniami na jego temat, to ja już nie wiem.
Teraz spróbuję skomentować każdy z ośmiu punktów pana doktora.

1. Oczywiście, że nie każdy potrzebuje Siły Wyższej, aby przestać pić, miliony ludzi to zrobiły, pozostając trzeźwymi agnostykami i ateistami.

Ależ tak! Oczywiście! Ludzie nie używają alkoholu z powodów zdrowotnych, religijnych, z powodu przekonań, nawyku lub po prostu dlatego, że im nie smakuje itd. Są wśród nich zarówno wierzący, jak i ateiści. I co z tego?
Niestety, niewielu czytelników zauważyło, że w punkcie tym nie ma mowy o alkoholikach, ani o Anonimowych Alkoholikach, ani o Wielkiej Księdze. To taki cwaniacko-manipulacyjny punkt, który pozornie wydaje się być argumentem, ale nie dowodzi niczego. Podobnie jak zdanie: nie trzeba być buddystą, żeby nie jeść mięsa. No, nie trzeba. I co w związku z tym? Nic.

2. Wiara w Siłę Wyższą jest pośrednim i powiedziałbym obłudnym sposobem na przekonanie o własnej mocy! Przecież to ty sam decydujesz aby wierzyć w tę nadprzyrodzoną moc, zakładasz że ona istnieje i że ci pomoże.

Kompletna bzdura. Wiara nie jest kwestią decyzji. Choćbym bardzo chciał, nie mogę postanowić, że od poniedziałku lub od jutra będę człowiekiem wierzącym. To tak nie działa. Wpływ mam na swoje zachowanie/postępowanie, ale nie na wiarę lub jej brak.

3. Nie ma przekonujących dowodów za i przeciwko istnieniu Istoty Najwyższej, która osobiście kontroluje ludzkie życie i słucha ich próśb.

Oczywiście, że nie ma dowodów ani za, ani przeciw. I co w związku z tym? Jak w punkcie pierwszym – zupełnie nic, ale dla ludzi, którzy nie czytają ze zrozumieniem, może to mieć jakieś znaczenie. I zapewne na powodzenie takiej manipulacji liczył autor.

4. Za każdą osobą wstępującą do AA z powodu nalegania na wiarę w Siłę Wyższą, stoją prawdopodobnie dwie lub trzy inne wykluczone z tego powodu ze Wspólnoty.

Kompletna bzdura, wynikająca z żenującej nieznajomości AA. Nikt nikogo nie jest w stanie wykluczyć ze Wspólnoty AA.
Tradycja III – Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia. Po trzecie (wersja długa): Nasza wspólnota powinna obejmować wszystkich, którzy cierpią z powodu alkoholizmu. Toteż nie mamy prawa odrzucić nikogo, kto pragnie zdrowieć. Przynależność do AA nigdy nie powinna być uzależniona od posłuszeństwa czy pieniędzy.
Kolejny cytat: Tradycja ta ma szczególne znaczenie. Bo w istocie AA oferuje akceptację każdemu alkoholikowi, mówiąc: To ty sam decydujesz, czy należysz do AA. Ty sam możesz zgłosić się do nas i nikt nie ma prawa cię odrzucić. (Dwanaście Kroków i Dwanaście Tradycji” s. 139)
I jeszcze jeden: Któż z nas odważy się powiedzieć: „nie, ty nie możesz wejść”, tym samym przypisując sobie funkcję sędziego, ławy przysięgłych, a może też i kata swego brata alkoholika? Dlatego też nasze wieloletnie doświadczenie przetworzone teraz w postać Trzeciej Tradycji mówi: „Jesteś uczestnikiem AA, jeśli tak mówisz. Niezależnie od tego, co zrobiłeś, albo co jeszcze zrobisz, jesteś uczestnikiem AA dopóki ty tak twierdzisz”. („AA wkraczają w dojrzałość”, s. 133)
I wiele innych. Pan autor po prostu próbuje ludziom wcisnąć brednie, czyli swoje przekonania wynikające z nieznajomości tematu, którym się zajął, a zwłaszcza treści WK, którą krytykuje.

5. Wiara w Siłę Wyższą lub Boga może łatwo skutkować fanatyzmem religijnym i wiarą w dogmaty, które to zjawiska są często same w sobie poważnymi zaburzeniami psychicznymi, prowadzą do dyktatur, terroryzmu, wojen i ogromnych krzywd społecznych.

Ależ oczywiście! Tylko co to ma wspólnego AA? Podobnie jak w punkcie pierwszym i trzecim – nic. Tutaj tym bardziej nic, bo akurat Anonimowi Alkoholicy nie wywoływali wojen, nie jeździli na wyprawy krzyżowe, nie nawracali ogniem i mieczem, jak to setki lat robili chrześcijanie.

6. Wzywając Boga, aby usunął twoje wady charakteru, fałszywie mówisz sobie, że sam nie jesteś w stanie tego zrobić, sugerujesz, że jesteś niekompetentny, nie możesz pracować nad własną niską tolerancją na frustrację i korygować swoich zachowań. A ponieważ Bóg pomaga tylko tym, którzy sami pomagają sobie, to jest to w istocie kłamstwo. Kłamstwo, które zdecydowanie zaprzecza wspaniałemu twierdzeniu AA o potrzebie bezwzględnej uczciwości.

Skoro niby sam alkoholik może usunąć swoje wady, to czemu nie zrobił tego wcześniej, zanim z ich powodu zaczął pić i się stoczył? Tu jest podobnie jak z wiarą. Jako alkoholik mam wpływ na swoje zachowanie, ale nie na wady. Mogę dziś nic nie ukraść, ale mocą własnej decyzji nie mogę stać się człowiekiem uczciwym. Tak samo jest z alkoholizmem: mogę dziś nie pić, ale nie mogę zdecydować, że od jutra przestaję być alkoholikiem. Choć pan doktor najwyraźniej uważa to za możliwe.

7. Modlitwa o poznanie woli Bożej to hipokryzja. Bo kto decyduje, że istnieje Bóg, że On lub Ona ma swoją wolę i że ujawni ci ją? Oczywiście, ty. Zatem „wola Boża” to w dużej mierze twój wybór i twój wynalazek. Jeśli naprawdę chcesz być uczciwy i chcesz walczyć z racjonalizacją, która wiąże się z nałogiem, lepiej to przyznaj.

Tu już pan doktor pojechał po bandzie na całego. Otóż to nie człowiek/alkoholik DECYDUJE o istnieniu lub nieistnieniu Boga. Alkoholik, który mocą własnej decyzji powołuje (lub nie) do istnienia Boga, kwalifikuje się do szpitala psychiatrycznego, a nie na terapię odwykową. Można w Boga wierzyć lub nie, ale nie można Go stworzyć swoją decyzją.

8. Chociaż możesz doznać filozoficznego przebudzenie i przemiany osobowości w wyniku przepracowania 12 Kroków AA, nazwanie tego procesu „duchowym przebudzeniem” jest nienaukowe i antyterapeutyczne. „Duchowy” to niejasne słowo, które oznacza wszystko, od intelektualnego i filozoficznego po święty i kościelny. Wielu ludzi, którzy przeszli głębokie filozoficzne, intelektualne przebudzenie i przestali pić, jest agnostykami, ateistami. Nie są oni w żaden sposób „duchowi”.

Nienaukowe? A cóż mnie obchodzi, że nauka nie radzi sobie z fenomenem AA? Czy jest to problem Anonimowych Alkoholików, czy nauki?
Antyterapeutyczne? Anonimowi Alkoholicy nie zajmują stanowiska wobec problemów spoza Wspólnoty. Przypominam, że doktor opiniuje WK i Wspólnotę, a nie prywatne przekonania Ziutka z Koziej Wólki, które może i są antyterapeutyczne, ale to sprawa Ziutka, a nie AA.
„Duchowy” to niejasne słowo? Może dla pana autora. Słownik Języka Polskiego (na szczęście dla polskich AA) podaje prostą i jasną definicję:
duchowy
1. «odnoszący się do życia wewnętrznego człowieka»
2. «związany z dobrami kulturalnymi lub czyimś systemem wartości»
3. «niematerialny, metafizyczny»

I wreszcie ostatnie – bez względu na rojenia autora, wszyscy ludzie są w jakimś sensie duchowi, mają jakieś życie wewnętrzne, jakiś świat wartości takich jak np. dom, rodzina, miłość… W pakiecie duchowych wartości niektórych ludzi znajduje się Bóg i/lub religia, a w innych nie, ale nie znaczy to, że nie są istotami (także) duchowymi.

Nie mam nic przeciwko realnej, rzeczowej krytyce AA (tylko ukrywane i zakłamywane błędy nigdy nie zostaną naprawione), sam czasem to robię, ale brednie i manipulacje napawają mnie obrzydzeniem.