sobota, 24 czerwca 2023

Wariant biblijno-alkoholowy

Przyszła mi do głowy parafraza biblijnej przypowieści o Łazarzu. W rozważaniach na temat Kroków Sześć-Siedem od lat bardzo przydaje mi się historia wskrzeszenia Łazarza, z Ewangelii świętego Jana. Oto w wielkim skrócie i uproszczeniu jej treść: Łazarz był ciężko chory. Jego siostry wezwały Jezusa, mając nadzieję na jego pomoc, być może na przywrócenie zdrowia bratu. Jednak zanim Jezus przybył na miejsce, Łazarz zmarł i został pochowany w pieczarze przywalonej kamieniem. Jezus wyraził gotowość wskrzeszenia Łazarza i do obecnych powiedział, żeby usunęli kamień nagrobny. Marta, siostra Łazarza zaprotestowała, twierdząc, że zwłoki Łazarza już cuchną, bo został pochowany cztery dni wcześniej. Jezus zdania nie zmienił, a więc ostatecznie ludzie odsunęli kamień. Wówczas Jezus wskrzesił z martwych Łazarza, który o własnych siłach wyszedł z grobu*.

Pojawia się tu pytanie: dlaczego Jezus kazał ludziom usunąć kamień? Przecież Jezus był/jest Bogiem. Miał moc wskrzeszenia Łazarza, zatem na pewno nie zabrakłoby Mu jej na odsunięcie kamienia – w końcu Bóg jest przecież wszechmocny, wystarczyłoby, by mrugnął, a kamień odtoczyłby się sam albo rozpadł w pył i proch. Czemu kamień musieli odsuwać ludzie?
Jezus zrobił dokładnie to, co jest zarezerwowane dla Boga, coś, co leży całkowicie poza zasięgiem i możliwościami człowieka – wskrzesił zmarłego. Tego żaden człowiek nie byłby w stanie dokonać. Ludzie natomiast zrobili to, co potrafili, z czym sami mogli się uporać – odsunęli kamień. Bardzo ważna wydaje mi się też kolejność: najpierw ludzie – kamień, później Bóg – wskrzeszenie.
W tym przedsięwzięciu, a może w wielu innych także, ważne jest, że są sprawy ludzkie i są sprawy Boskie. Wierzę, że Bóg – jakkolwiek Go pojmujemy – pomoże mi, jednak pod warunkiem że najpierw to ja wykonam swoją część zadania i nie będę się domagał od Niego, żeby zrobił coś, z czym mogę i powinienem poradzić sobie sam. I tak właśnie, w moim przekonaniu, skonstruowany jest Krok Szósty: ja – gotowość, Bóg – ewentualne uwolnienie od wad charakteru. Podobna sugestia jest też zawarta w Modlitwie o pogodę ducha – zrób to, co możesz zmienić, na co masz wpływ, ale zostaw to, co jest poza twoim zasięgiem.

Wyobraźmy sobie teraz, że obok grobu Łazarza stoi cała jego rodzina, jacyś dalsi krewni i przyjaciele, a wszyscy to polscy trzeźwiejący albo i trzeźwi alkoholicy. Podchodzi Jezus i wydaje polecenie: odsuńcie kamień nagrobny! Bliscy Łazarza coś tam szepczą między sobą i wreszcie jeden z nich, zapewne ten najodważniejszy, zabiera głos w imieniu reszty...

Odważny –  Uzgodniliśmy (sumienie grupy?), że jesteśmy całkowicie gotowi, żebyś to Ty sam, Panie, usunął ten kamień.

Jezus – Jak to, nie zamierzacie nic zrobić, nawet palcem nie kiwniecie, dla dobra Łazarza??? Przecież to wasz brat! Podobno kochacie bliźnich, jak siebie samych!

Odważny – Zaraz, zaraz! To nie tak, przecież złożyłem deklarację, że staliśmy się całkowicie gotowi, żebyś Ty to zrobił, więc się napracowaliśmy. A poza tym… kamień jest ciężki i brudny.

Jezus – Brudne to wy macie dusze, języki i intencje, a kamień, owszem, jest ciężki, ale razem świetnie dacie sobie z nim radę.

Odważny – Pewnie razem to i dalibyśmy, ale… Ja tam tego Łazarza aż tak bardzo nie lubiłem. Wiem też, że Marta była kiedyś nierządnicą, a z taką szmatą to ja nic nie będę robił wspólnie. No i większość z nas nie ma zaufania do tych spoza Betanii, bo oni głosowali na, sam wiesz, kogo. Już nie wspomnę, że brat Łazarza ma urazę do jego szwagra, więc też nic razem nie zrobią.

Jezus – Ale jeśli nie odsunięcie kamienia, a ja wskrzeszę Łazarza, to on w tej grocie grobowej znowu umrze za kilka dni z głodu i pragnienia.

Odważny – Słusznie prawisz, Panie, ale wtedy to już będzie Twoja wina.



Śmieszne? Mnie jakoś nie bawi. Przez lata w AA napatrzyłem się na wiele dokładnie takich postaw i zachowań, i to nawet wtedy, kiedy ich ceną, konsekwencją, była cała reszta życia samego alkoholika, bo już nawet nie kogoś innego.





---
* „12 Kroków od dna”, wyd. WAM, 2018, s. 98.


czwartek, 15 czerwca 2023

Zmiany na lepsze i na gorsze

Alkoholik z krótkim stażem mówił coś o problemach z realizacją codziennych sugestii (to taki pomysł Davisa B. z Londynu, który rozplenił się tak bardzo, że obecnie wielu alkoholików w Polsce uważa te sugestie za część Programu), a konkretnie z modłami do Boga i ścieleniem łózka, zwłaszcza, że nie wie, po co to drugie ma robić. Z tym Bogiem to standard, ale ścielenie łóżka?
Tak się składa, że znam sponsora tego młodego, więc zapytałem go, skąd wziął zalecenie dotyczące ścielenia łóżek i czy może od Anonimowych Narkomanów – gdzieś tak właśnie kiedyś słyszałem, bo podobno narkomanów ich sponsorzy muszą bardziej dyscyplinować, nawet w takich detalach. Jednak najprościej będzie załączyć fragment mojego pytania.

Od ponad dwudziestu lat interesuję się AA, historią ruchu, ewolucjami filozofii, pomysłami weteranów. JA nie jestem fanatykiem, nie uważam, że alkoholicy w AA nie mogą zdobyć żadnych nowych doświadczeń, czegoś nowego nauczyć się lub dowiedzieć. Jeśli pomysł sprawdza się w praktyce, to super, tak trzymać. Niektóre pomysły Clarence’a S., Hanka P., Joe i Charlie, Davida B. itd. świetnie się wpasowały w ideę AA, więc warto z nich korzystać. Tym bardziej, że Bill pisał: „Dwanaście Kroków zawiera niewiele wskazań absolutnych. Większość Kroków poddaje się elastycznej interpretacji, zależnie od doświadczenia i światopoglądu jednostki”.
A z czystej ciekawości chciałem wiedzieć, skąd pomysł ze ścieleniem łóżek? Bo o ile telefony, wdzięczności czy modlitwę na kolanach, można znaleźć w literaturze AA, to chyba jednak nic tam nie ma o ścieleniu łóżek. Jeśli nie pochodzi to z AA (co nie znaczy, że nie przynosi efektów), to chciałbym wiedzieć, skąd.

Dowiedziałem się wtedy, że mam źle przełożone te codzienne sugestie. Ups! On nie wiedział albo zapomniał, że przywiozłem je z Londynu w 2011 roku i mam do dyspozycji oryginał, a nie tylko tłumaczenie. A ani w oryginale, ani w jego polskim przekładzie, nie ma nic o ścieleniu łóżek. Napisałem mu to i nawet dołączyłem zdjęcie tych prawdziwych sugestii Davida B. I wydaje się, że to był poważny błąd z mojej strony, bo alkoholikom z pewnego nurtu nie należy pokazywać, że się mylą, to może być niebezpieczne.

Dostałem wtedy odpowiedź, a z niej, poza informacją, że... jak Jezus zmartwychwstał, po sobie zostawił pościelone lóżko, może dlatego Bill i Bob tak to lubili, której nie traktuję poważnie, uważam za żart albo złośliwość, dowiedziałem się, że chodzi mi o rozprawkę urazową (cokolwiek to znaczy), że spamuję, robię fochy, szukam poligonu do polemiki (nie trzeba szukać, mam kilka pod ręką), że moje pytanie i próba dowiedzenia się, skąd to ścielenie łóżek, oznacza… bierno-agresywne zachowanie obronne bo idą zmiany.

Od pierwszego mityngu do dziś uczestniczyłem w 2400-3600 takich spotkań. To takie przybliżone wyliczenie przy założeniu, że korzystałem z mityngów średnio ze 2-3 razy w tygodniu. Dzięki temu zgromadziłem wiele obserwacji, z uczestnictwa w pewnych zdarzeniach, wyciągnąłem wnioski, zauważałem zmiany i ich trendy. Więc co do tych zmian, to pełna racja, zawsze w AA idą jakieś zmiany. Mam nadzieję, że niektóre z nich będą nawet zmianami na lepsze. 

O zmianach Bill W. pisał:
„Nigdy nie obawiajmy się pożądanych zmian. Oczywiście musimy odróżniać zmiany na gorsze od zmian na lepsze. Gdy jednak potrzeba zmiany – w pojedynczym człowieku, w grupie AA czy w całej wspólnocie - staje się wyraźnie widoczna nie możemy pozostać bezczynni. Istotą wszelkiego wzrostu i rozwoju jest gotowość do zmian na lepsze i gotowość do wzięcia na siebie odpowiedzialności za konsekwentne ich wprowadzenie”.
Tak więc to nie ewentualne zmiany mnie niepokoją, ale gotowość do wzięcia na siebie odpowiedzialności za ich wprowadzenie, a raczej permanentny jej brak w polskiej wersji AA – może i w innych państwach też, ale tego nie wiem.

Inne zmiany. Jeszcze z piętnaście lat temu na mityngach bardzo często dało się słyszeć, że Program AA jest programem działania albo: ten Program działa, kiedy ja działam, co w sumie na jedno wychodzi. Obecnie znacznie częściej, niż o działaniu, mowa jest na mityngach o modlitwach, medytacjach, powierzaniu się Bogu, zawierzaniu, obarczaniu Boga odpowiedzialnością…

Bill W. – „Uważamy, że to nie nasza sprawa, z jakimi religiami identyfikują się nasi poszczególni członkowie. Powinna to być wyłącznie kwestia osobista, o której każdy decyduje w swoim imieniu i w świetle swoich powiązań z przeszłości lub aktualnie dokonanego wyboru”. Albo to: „Jako osoby niezwiązane z żadnym wyznaniem nie możemy podejmować za kogoś decyzji. Każdy powinien kierować się własnym sumieniem”. Czy nowicjusze w AA nadal mają pełną wolność, co do swojej relacji z Bogiem i co do praktyk religijnych?

Mój sponsor uważa, że wszystkie programy, robione nawet w najmodniejszy obecnie sposób, można sobie w d… wsadzić, jeśli w naszych relacjach nie będzie zwykłej ludzkiej życzliwości. W naszym środowisku często też słychać „miłość i służba”. Być może moja ocena jest wypaczona przez pryzmat nieustannych, agresywnych, pełnych złości wojen w komentarzach, ale – jak widać – w realnym życiu, w kontakcie z drugim AA-owcem, jest podobnie. Dwadzieścia lat temu nie było tak nienawistnych i zajadłych sporów o techniki sponsorowania. 

Za to skłonność do zaklęć oraz magicznego myślenia nie zmieniła się prawie wcale, choć z 8-10 lat temu był taki okres, w którym wydawało mi się, że uczestnicy mityngów bardziej są osadzeni w rzeczywistości niż wcześniej. To jednak była tylko krótka przerwa, w czasie której zmienił się repertuar – magia i zaklęcia, jak były w AA, tak są, tylko inne.

„Przebudzenie. Droga do świadomego życia” z 2014 roku, cytat ze strony 40:
Niewielkim, lecz dość istotnym elementem składowym obecności we własnym życiu jest zdolność do słuchania i słyszenia, co mówią inni ludzie. Co mówią! Tak, co mówią, a nie, co wydaje mi się, że mówią, po przepuszczeniu ich wypowiedzi przez filtry osobistych uprzedzeń, własnych doświadczeń, podejrzeń na temat rozmówcy i jego domniemanych motywów, wreszcie mocno wątpliwych prawd, przekonań, kto wie, czy naprawdę moich. Uwaga: słuchać, słyszeć, rozumieć to jeszcze nie to samo, co zgadzać się.

A na koniec, wracając do początków, czy ktoś wie może, skąd, od kogo, z jakich czasów itp. pochodzi pomysł ze ścieleniem łóżek? O tym, że robię fochy, pytając o to, już wiem, więc spekulacje na temat moich intencji, można sobie darować.


poniedziałek, 5 czerwca 2023

Rozważamy właśnie pomysł...

Alkoholików z Opola proszono o udostępnienie naszych mityngów tak, jak to było w czasie epidemii. Chodzi o tzw. mityngi hybrydowe. Po dyskusjach na grupach ta opcja została odrzucona z dwóch powodów. Jeden, to kiepski sygnał w piwnicy, w której się teraz zbierają trzy grupy. Po drugie, zgłaszane problemy z anonimowością. Nie tych, którzy się podłączą, ale tych, którzy przyjechali osobiście na spotkanie, a tu okazuje się, że będzie ono transmitowane… nie do końca wiadomo, dla kogo i w jakich warunkach.

Te argumenty, niestety, mają sens. Ale gdy ktoś chce – szuka sposobów, a kiedy nie chce – szuka powodów, więc pojawiła się inna propozycja, związana dodatkowo z aktualną sytuacją w Opolu. Nie przetrwała epidemii grupa, spotykająca się w piątki. Zrobiło się dziwnie – miasto wojewódzkie, a nie we wszystkie dni tygodnia są spotkania AA. W każdym razie padła propozycja utworzenia nowej grupy, tylko on-line, na przykład w piątki o 17:00, na platformie Zoom. Mogłaby się nazywać „Opole on-line” albo jakkolwiek. Godzina też nie jest „zaklepana”. Na razie chodzi o pomysł, propozycję.

Rozesłałem wici wśród znajomych z opolskich grup i teraz czekam na odzew. A przyznam, że czasem mnie on zaskakuje, bo nie przewidziałem tak znacznej aprobaty od alkoholiczek i alkoholików, którzy przed epidemią przyjeżdżali na mityngi z terenu całego województwa, ale musieli przestać ze względów finansowych. Tak, tak, wiem, że Niemcy zazdroszczą nam materialnego poziomu życia i dobrobytu, ale niektórzy z nas jednak nie są w stanie dojeżdżać co tydzień kilkadziesiąt lub więcej kilometrów. Były też (niewiele) pozytywne sygnały od mieszkańców Opola. Był też jeden negatywny („to zły pomysł”).

W każdym razie mam nadzieję, że do końca czerwca sprawa jakoś się wyklaruje. Bo chodzi nie tylko o tych, którzy może by się podłączyli, gdyby ich chętka naszła, ale przede wszystkim o tych alkoholików, którzy podjęliby się służb na takiej grupie, a to bywa często wyzwaniem ponad siły.

A co Wy o tym myślicie? Skoro Bóg, jakkolwiek Go pojmujemy, przemawia ustami innych ludzi, to pytam...






sobota, 3 czerwca 2023

Rozmaitości ze środowiska

Zastanawiam się jakiś czas temu, czy regularny udział w niektórych polskojęzycznych mityngach AA, może być przeszkodą w drodze do rozwoju. Ostatecznie wyszło mi, że może, niestety.

2017-18 w środowisku AA przeprowadzana była ankieta. Dzięki temu badaniu mieliśmy się dowiedzieć, ile jest grup, ile z nich było ankietą zainteresowanych, jaki jest staż abstynencji uczestników mityngów, jak często biorą udział w mityngach, czy sponsorują i wiele innych. Niektóre wyniki nie interesowały mnie specjalnie, ale kilka z nich mocno mnie zaskoczyło.

61,7% ankietowanych alkoholików uważa, że czynnikiem szczególnie ważnym w trzeźwieniu są regularne mityngi (jest to procentowo najwyższa wartość, bo np. sponsorowanie 29,4%).

Ówcześni uczestnicy AA nie uważali mityngów za czynnik niezbędny do zachowania trzeźwości. Były on po prostu pożądane. Za to poranne skupienie i modlitwa były do tego konieczne [„Doktor Bob i dobrzy weterani”].

Sponsoruje 12,5%, ma sponsora 27,3%.

Nasze główne zadanie wobec nowicjusza polega na umiejętnym zapoznaniu go z Programem [„Jak to widzi Bill”].

Czym w takim razie zajmują się pozostali uczestnicy mityngów? Czyżby jednak prawdziwe było nadal stwierdzenie: najmniej AA jest na mityngu AA?

Odnośnie badania, za ciekawe uważam też informacje napływające z różnych miejsc, że alkoholicy są wręcz dumni z siebie, bo fałszowali ankietę, wypełniali ją po kilkanaście albo i kilkadziesiąt razy, żeby można się było chwalić wspaniałymi osiągnięciami AA w Polsce. Nie wiem, przed kim się chwalić, po co i komu, tak naprawdę, potrzebna jest ta propaganda sukcesu, ale mniejsza z tym. Jeśli więc te procenty dotyczące sponsora i sponsorowania są mocno zafałszowane, a prawdziwe wielokrotnie mniejsze, to wygląda to mizernie, a wręcz przygnębiająco.

Jakiś czas temu uczestniczyłem w mityngu on-line. Najpierw było przywitanie, później czytanie jakichś tekstów wstępnych, dalej odczytywanie zawartości laminatu i wreszcie… sprawy organizacyjne (no, cóż… najpierw sprawy najważniejsze, prawda?). Trwało to dokładnie 21 minut. Byłbym zapomniał – wcześniej czytano też różne zakazy i nakazy. Zapamiętałem jeden z nich, a mianowicie kategoryczny zakaz używania słów „my, wy, oni”.

Innymi słowy, w AA nie ma żadnych nakazów ani zakazów [„Doktor Bob i dobrzy weterani”].

Mityngi dały mi to, co mój sponsor lubi nazywać jednym z najważniejszych słów w Wielkiej Księdze – AA sprawiło, że w moim życiu pojawiło się słowo »my«. »Przyznaliśmy się, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu…«. Już dłużej nie musiałem być sam [WK z 2018 roku].

Przypomniało mi to też AA-owskie Kroki, a w nich… Przyznaliśmy, że… Uwierzyliśmy, że… Podjęliśmy decyzję… Zrobiliśmy… Wyznaliśmy… Staliśmy się… Zwróciliśmy się… Zrobiliśmy… Zadośćuczyniliśmy… Prowadziliśmy… Staraliśmy się… Wtedy zacząłem się zastanawiać, w czym ja tak naprawdę biorę udział.

Egoizm, egocentryzm, koncentracja na samym sobie… wiele lat zajęło mi sprowadzenie tych wad do jakiegoś znośnego poziomu, bo całkowite ich usunięcie leży poza moimi możliwościami. Przestałem wiecznie koncentrować się tylko na sobie, zacząłem być częścią Wspólnoty, w której MY, alkoholicy, robimy razem wiele wspaniałych rzeczy dla tych, którzy wciąż jeszcze cierpią. Tyle że nie wolno mi o nich powiedzieć na mityngu AA, bo musiałbym mówić o tym, co MY robimy.

Przestaniemy skupiać się na sobie, a zaczniemy interesować się bliźnimi [WK z 2018 roku]. 
Czyżby?! To chyba w jakiejś innej wspólnocie...

Skoro na mityngu grupy AA nakazują mi zajmowanie się sobą, koncentrowanie się tylko na sobie, mówić wyłącznie o sobie, to czy nie wpychają mnie na powrót w objęcia egocentrycznego zajmowania się tylko i wyłącznie samym sobą? Czy coś takiego mi służy? Czy dobrze służy jakiemukolwiek alkoholikowi, który ma nadzieję na powrót do zdrowia, na osiągnięcie trzeźwości?

Kolega (ponad dziesięć lat abstynencji) coraz częściej wychodzi z mityngów znudzony lub rozdrażniony, bo ileż można słuchać tego samego, ile razy można rozwiązywać te same problemy, ale najpierw je tworzyć, zajmować się sprawami omówionymi już wielokrotnie, zmagać się z decyzjami, które podejmowane były już wiele razy w ostatnich latach? Czyżbyśmy nie byli zdolni uczyć się nawet na własnych błędach?

Nieustająco pozostaje otwarte pytanie, po co albo dlaczego nadal chodzę na te mityngi? Ze strachu, bo kto odchodzi ten ginie? Żebym nie zapomniał, kim jestem? Jakby coś takiego w ogóle było możliwe. Ze względów towarzyskich? Może żeby nie być samotnym? Dla rozrywki? Naprawdę dobrze się bawiłem na mityngach w tym roku? Odpowiedzi może być jeszcze wiele i w zasadzie wszystkie są dobre, ale pod warunkiem, że są prawdziwe, że nie wmawiam sobie i innym jakichś wzniosłych intencji, podczas gdy rzeczywistość wygląda inaczej.

Po co wybieram się na mityng w nadchodzącym tygodniu? Żeby opowiedzieć o praktycznej realizacji Szóstego Kroku. Ten temat jest w czerwcu do przewidzenia. Może trafi się jeszcze jakiś ciekawy, choć to ostatnio coraz rzadziej. Tak to wygląda u mnie; plan i założenie na najbliższych kilka-kilkanaście dni. Bo później, to nie wiem. Możliwe, że znowu zrobię sobie przerwę ze 2-3 miesięczną; nie byłoby to niczym wyjątkowym w ciągu ostatnich kilku lat.



A przy okazji… wydawało się, że niektórzy zainteresowani są historią Davida B. i codziennych sugestii (the six things), które to on wymyślił, a akurat wczoraj pojawił się bardzo ciekawy wpis na blogu pod tytułem David B – A “Top Gun” AA sponsor.