Przyszła mi do głowy parafraza biblijnej przypowieści o Łazarzu. W rozważaniach na temat Kroków Sześć-Siedem od lat bardzo przydaje mi się historia wskrzeszenia Łazarza, z Ewangelii świętego Jana. Oto w wielkim skrócie i uproszczeniu jej treść: Łazarz był ciężko chory. Jego siostry wezwały Jezusa, mając nadzieję na jego pomoc, być może na przywrócenie zdrowia bratu. Jednak zanim Jezus przybył na miejsce, Łazarz zmarł i został pochowany w pieczarze przywalonej kamieniem. Jezus wyraził gotowość wskrzeszenia Łazarza i do obecnych powiedział, żeby usunęli kamień nagrobny. Marta, siostra Łazarza zaprotestowała, twierdząc, że zwłoki Łazarza już cuchną, bo został pochowany cztery dni wcześniej. Jezus zdania nie zmienił, a więc ostatecznie ludzie odsunęli kamień. Wówczas Jezus wskrzesił z martwych Łazarza, który o własnych siłach wyszedł z grobu*.
Pojawia się tu pytanie: dlaczego Jezus kazał ludziom usunąć kamień? Przecież Jezus był/jest Bogiem. Miał moc wskrzeszenia Łazarza, zatem na pewno nie zabrakłoby Mu jej na odsunięcie kamienia – w końcu Bóg jest przecież wszechmocny, wystarczyłoby, by mrugnął, a kamień odtoczyłby się sam albo rozpadł w pył i proch. Czemu kamień musieli odsuwać ludzie?
Jezus zrobił dokładnie to, co jest zarezerwowane dla Boga, coś, co leży całkowicie poza zasięgiem i możliwościami człowieka – wskrzesił zmarłego. Tego żaden człowiek nie byłby w stanie dokonać. Ludzie natomiast zrobili to, co potrafili, z czym sami mogli się uporać – odsunęli kamień. Bardzo ważna wydaje mi się też kolejność: najpierw ludzie – kamień, później Bóg – wskrzeszenie.
W tym przedsięwzięciu, a może w wielu innych także, ważne jest, że są sprawy ludzkie i są sprawy Boskie. Wierzę, że Bóg – jakkolwiek Go pojmujemy – pomoże mi, jednak pod warunkiem że najpierw to ja wykonam swoją część zadania i nie będę się domagał od Niego, żeby zrobił coś, z czym mogę i powinienem poradzić sobie sam. I tak właśnie, w moim przekonaniu, skonstruowany jest Krok Szósty: ja – gotowość, Bóg – ewentualne uwolnienie od wad charakteru. Podobna sugestia jest też zawarta w Modlitwie o pogodę ducha – zrób to, co możesz zmienić, na co masz wpływ, ale zostaw to, co jest poza twoim zasięgiem.
Wyobraźmy sobie teraz, że obok grobu Łazarza stoi cała jego rodzina, jacyś dalsi krewni i przyjaciele, a wszyscy to polscy trzeźwiejący albo i trzeźwi alkoholicy. Podchodzi Jezus i wydaje polecenie: odsuńcie kamień nagrobny! Bliscy Łazarza coś tam szepczą między sobą i wreszcie jeden z nich, zapewne ten najodważniejszy, zabiera głos w imieniu reszty...
Odważny – Uzgodniliśmy (sumienie grupy?), że jesteśmy całkowicie gotowi, żebyś to Ty sam, Panie, usunął ten kamień.
Jezus – Jak to, nie zamierzacie nic zrobić, nawet palcem nie kiwniecie, dla dobra Łazarza??? Przecież to wasz brat! Podobno kochacie bliźnich, jak siebie samych!
Odważny – Zaraz, zaraz! To nie tak, przecież złożyłem deklarację, że staliśmy się całkowicie gotowi, żebyś Ty to zrobił, więc się napracowaliśmy. A poza tym… kamień jest ciężki i brudny.
Jezus – Brudne to wy macie dusze, języki i intencje, a kamień, owszem, jest ciężki, ale razem świetnie dacie sobie z nim radę.
Odważny – Pewnie razem to i dalibyśmy, ale… Ja tam tego Łazarza aż tak bardzo nie lubiłem. Wiem też, że Marta była kiedyś nierządnicą, a z taką szmatą to ja nic nie będę robił wspólnie. No i większość z nas nie ma zaufania do tych spoza Betanii, bo oni głosowali na, sam wiesz, kogo. Już nie wspomnę, że brat Łazarza ma urazę do jego szwagra, więc też nic razem nie zrobią.
Jezus – Ale jeśli nie odsunięcie kamienia, a ja wskrzeszę Łazarza, to on w tej grocie grobowej znowu umrze za kilka dni z głodu i pragnienia.
Odważny – Słusznie prawisz, Panie, ale wtedy to już będzie Twoja wina.
Śmieszne? Mnie jakoś nie bawi. Przez lata w AA napatrzyłem się na wiele dokładnie takich postaw i zachowań, i to nawet wtedy, kiedy ich ceną, konsekwencją, była cała reszta życia samego alkoholika, bo już nawet nie kogoś innego.
---
* „12 Kroków od dna”, wyd. WAM, 2018, s. 98.