czwartek, 23 grudnia 2021

To już czas na podsumowania

Zbliża się koniec roku, więc znowu czas na różne podsumowania, na bilans roku, a może i trzeźwego życia. A tak, trzeźwego, bo obrachunek życia pijanego i jeszcze wcześniejszego, wykonałem podczas pracy na Krokach IV-V.

Wydawać się to może szokujące, a mnie kilka lat temu na pewno takie by się wydawało, ale na stacjonarnym mityngu „swojej” grupy byłem 3 razy (słownie: trzy). Wprawdzie do końca roku zostało jeszcze kilka dni, ale i tak się nie wybieram. Nie jest temu winna epidemia, choć niewątpliwie stworzyła ku temu dogodne okoliczności. Bez wirusa zapewne byłoby podobnie, choć zajęłoby to nieco więcej czasu.
Jednym z kilku powodów mojego rzadszego uczestnictwa w spotkaniach AA jest to, co napisałem na samym początku. Na ile to możliwe dla alkoholika, tamten okres uważam za zamknięty, więc nieustanne porównywanie własnego życia do czasów picia uważam za sztuczne poprawianie sobie samopoczucia. Zapewne może to znaczenie przez pierwszych kilka lat abstynencji, ale przecież nie w nieskończoność! Uczciwiej byłoby porównać ostatni rok (lub pięć lat, albo i dziesięć) do poprzedniego takiego okresu. Wtedy dopiero mogę zorientować się, czy dokonuję jakichkolwiek postępów.
Coraz mniej ważne są dla mnie rocznice abstynencji. Jeżeli nie upijam się do nieprzytomności i nie zachowuję (trzeźwy lub pijany) jak kanalia i szuja, to jest to raczej normalne, a w każdym razie nie jest powodem do świętowania. Nie ukrywam swoich rocznic, są bowiem realną siła i nadzieją Wspólnoty, ale też ich nie celebruję jakoś specjalnie.
Mógłbym przydać się innym – ktoś powie – tak, możliwe, jednak w spotkaniach opolskich grup AA uczestniczy wielu doświadczonych alkoholików z abstynencją kilku- kilkunastoletnią, a więc to nie muszę być ja. To często naprawdę trzeźwi ludzie, więc wierzę, że z nowicjuszami, grupami i sobą sobie poradzą.
Nie, nie wycofuję się – jestem w AA na stałe, co nie znaczy, że na zawsze – po prostu robię krok w bok, żeby zwolnić przejście dla kolejnych alkoholików; to ich czas.

Ówcześni uczestnicy AA nie uważali mityngów za czynnik niezbędny do zachowania trzeźwości. Były on po prostu pożądane. Za to poranne skupienie i modlitwa były do tego konieczne. [„Doktor Bob i dobrzy weterani"]

Zdecydowanie mniej nastawiam się na życie „tu i teraz” lub, jak kto woli, dwudziestoma czterema godzinami; ten sposób na życie czasem się przydaje, ale bywa też ryzykowny i niekorzystny w dłuższej perspektywie. W wielu sytuacjach jest to stawianie na krótkotrwałe zyski, co niestety, niweczy szanse na długofalowe efekty.

Idea życia najbliższymi dwudziestoma czterema godzinami dotyczy przede wszystkim sfery emocjonalnej człowieka. Oznacza ona skupienie się na tym, co przynosi "dzisiaj" - a nie na dniu wczorajszym lub jutrzejszym. Nigdy jednak nie wynikało dla mnie z tego, że człowiek, grupa albo cała Wspólnota AA ma w ogóle nie zastanawiać się nad własnym funkcjonowaniem jutro, czy też nawet w jakiejś bardziej odległej przyszłości. Dom, w którym się mieszka nie mógłby powstać dzięki samej tylko wierze - potrzebny też jest jakiś projekt i praca pozwalająca go urzeczywistnić. [„Jak to widzi Bill”]

Bardzo dawno temu, w związku z pewnymi perturbacjami z Siłą Wyższą, wymyśliłem sobie takie oto hasełko: jeśli ksiądz sypia z gospodynią, to nie jest powód, żebym obrażał się na Boga. Nie podoba mi się wiele postaw i zachowań polskich powierników, a zwłaszcza Rady Powierników, jednak nie zmienia to mojego przekonania, że Program AA i idee Wspólnoty są największym społecznym i duchowym osiągnięciem XX wieku. Cwaniacy i manipulanci zdarzają się w każdej społeczności, ale Wspólnoty jako całości, nie są w stanie poważnie naruszyć.


Wszystkiego najtrzeźwiejszego życzę z okazji Świąt ludziom dobrej woli.



niedziela, 19 grudnia 2021

Wynik konsultacji językowej

Po dyskusjach w komentarzach pod jednym z moich wpisów rozgorzała dyskusja na temat dziwnej sekciarskiej nowomowy polskich „zaufanych sług”. Trzy razy grzecznie prosiłem o wyjaśnienie pojęć, które pojawiły się w naszym, polskim Poradniku dla Służb: „aktywny głos” i „skutecznie działające zbiorowe sumienie”, ale się nie doprosiłem. Zadałem więc pytanie językoznawcom. profesjonalistom, polonistom.

Pytanie:
Szanowni Państwo!
Wyczytałem w pewnym poradniku, że pewna grupa ludzi „jest aktywnym głosem i skutecznie działającym zbiorowym sumieniem całej naszej społeczności”. Chciałbym prosić o wyjaśnienie, co to jest „aktywny głos” i czym różni się od innych głosów oraz czym jest „skutecznie działające zbiorowe sumienie”. Nie rozumiem tych określeń, a według mnie, to jakaś nowomowa zbudowana z pojęć, które ładnie brzmią, ale nie zawierają żadnej sensownej treści.

Odpowiedź:
Szanowny Panie,
istotnie, użyte tu metafory nie są najszczęśliwsze. Głosowi (nawet rozumianemu przenośnie) nie przypiszemy cechy aktywności, a sumieniu – zdolności działania. Każda metafora musi mieć oparcie w rzeczywistości (czyli motywację), a tu go zabrakło.


I to by było na tyle.




wtorek, 14 grudnia 2021

Co jest z tymi Tradycjami AA?

Zainspirowały mnie do tego wpisu niektóre wypowiedzi z komentarzy. System komentowania nie wydaje mi się wygodny, nie wiadomo bowiem, kto, komu i na co odpowiada, więc postanowiłem przedstawić swoje stanowisko w tym temacie, w osobnym wpisie.

Tradycje ze sponsorem poznawałem w roku 2007. Wtedy też odkryłem, że wiele z nich, może wszystkie, da się zastosować także poza AA, czyli w rodzinie i w firmie (to tak w skrócie). Jednak „da się” nie oznacza, że jest to dla alkoholika obowiązkowe, ani – i to chyba najważniejsze – że coś takiego zalecał Bill W. w Dwunastym Kroku.

Mogę skorzystać z Tradycji AA w różnych dziedzinach życia, bo i kto mi zabroni? Wolno też w życiu korzystać z Dekalogu albo zasad wypracowanych przez specjalistów od psychologii związków. Wolno mi skorzystać ze wszystkiego, co życie mojej rodziny, moich bliskich, współpracowników, sąsiadów, i mnie samego uczyni lepszym.

Absolutnie nie jest prawdą, że stosowanie Tradycji AA poza AA, zalecał w Dwunastym Kroku ich autor, to jest Bill Wilson. Powoływanie się w tym celu na tekst Dwunastego Kroku jest sporym nadużyciem albo świadczy o nieznajomości historii AA. Chodzi oczywiście o fragment tego Kroku, czyli słowa: …i stosować te zasady we wszystkich naszych poczynaniach.

Wielka Księga (z Dwunastoma Krokami, ale bez Tradycji) ukazała się w kwietniu 1939 roku. Jednak Tradycje, zwane zresztą początkowo dwunastoma punktami zapewniającymi nam bezpieczną przyszłość, zostały przyjęte przez Wspólnotę dopiero w lipcu 1950 roku. Tak więc Bill nie mógł zalecać stosowanie czegoś, co nie istniało i nie było nawet w planach.
Poza tym zwolennicy teorii, według której Bill nakazywał stosowanie Tradycji i Koncepcji w całym życiu, nie widzą, a może nie rozumieją określenia „te zasady”. TE, a nie jakieś inne. Właśnie TE, a nie jakieś nieistniejące jeszcze. TE, które wymieniono w WK powyżej, to jest w pozostałych Dwunastu Krokach.

Ale teraz uwaga!

Bill W. nie proponował używania Tradycji AA poza AA w Dwunastym Kroku. Nie jest jednak prawdą, że wykluczał taki pomysł w ogóle, choćby pośrednio.

Dwanaście Tradycji ma tę samą wagę i znaczenie dla grupowego przetrwania i harmonii, co Dwanaście Kroków AA dla trzeźwości i spokoju ducha każdego indywidualnego członka. Jednakże Dwanaście Tradycji wskazuje również na wiele naszych wad indywidualnych. Pośrednio więc Tradycje apelują do każdego z nas o pozbycie się pychy i uraz, apelują o zarówno osobiste jak i grupowe poświęcenie. Apelują do nas także, abyśmy nie wykorzystywali imienia AA w naszej pogoni za osobistą władzą, wyróżnieniem, czy pieniędzmi. Tradycje gwarantują równość wszystkich członków i niezależność wszystkich grup. Wskazują, jak pozostawać w możliwie najlepszych stosunkach z innymi członkami Wspólnoty oraz ze światem zewnętrznym.
[„Anonimowi Alkoholicy wkraczają w dojrzałość”, s. 124]

Jak zawsze, od lat, niepojęty wydaje mi się opór i sprzeciw pewnego typu alkoholików w AA, którym strasznie nie podoba się, jeśli ktoś stara się być lub stawać się coraz lepszym człowiekiem (lepszym dla innych, a nie od innych), dzięki rzetelnej realizacji Kroku Szóstego lub wykorzystywaniu Tradycji dla poprawy relacji z osobami spoza AA.
W obietnicach Kroku Dziewiątego czytamy: Bardziej niż sobą zainteresujemy się bliźnimi. Zniknie egoizm. Zmieni się nasz cały stosunek do życia. A ja znowu pytam, czy aby na pewno?

Clancy nazwał alkoholizm chorobą percepcji. Ciekawy tekst, może Was zainteresuje. Fragment:
It was something else. I didn’t really know what it was. I entered into therapy with the best will in the world. Many thousands of pounds later, I got to the point, where sobriety had become intolerable.
[To było coś innego. Tak naprawdę nie wiedziałem, co to było. Wszedłem na terapię z najlepszymi chęciami na świecie. Wiele tysięcy funtów później, doszedłem do punktu, w którym trzeźwość stała się nie do zniesienia].

https://aaforagnostics.com/blog/clancy-aa-speaker/ 

poniedziałek, 13 grudnia 2021

Błędy do naprawienia i inne

Około roku 1996 przyznałem, że się myliłem, że nie piję jak wszyscy inni, że nie jest prawdą, że w handlu wszyscy piją i kilka innych w tym stylu. W 1998 musiałem przyznać, że się pomyliłem, bo sam nie radzę sobie z piciem. W 1999 wiedziałem już, że nie miałem racji sądząc, że terapeutyczne mądrości i parę AA-owskich zaklęć, wystarczą mi do wyzwolenia z obsesji picia. Kilka lat później musiałem przyznać, że myliłem się zakładając, że chadzanie po mityngach i uprawianie tam jęczydupstwa, pomogą mi zbudować nową jakość życia – owszem, nie piłem, ale jakość emocjonalno-duchowa mojego życia była taka, że planowałem samobójstwo. Nie zrealizowałem Kroku Dziewiątego wobec paru mężczyzn, których się bałem. Nie byłem gotowy tak długo, że ostatecznie ludzie ci zniknęli wraz z firmą, w której kiedyś razem pracowaliśmy i zadośćuczynienie przestało być możliwe. Popełniłem błąd, żywiąc nadzieję, że takie rozwiązanie mnie uwolni – nie miałem racji, a cała ta historia odbija mi się czkawką do dziś. Takich i podobnych sytuacji było mnóstwo. Gdybym w końcu nie nauczył się przyznawać do błędów w myśleniu i działaniu, to możliwe, że już bym nie żył.
Zbiorowa mądrość Wspólnoty AA zbudowana została na naprawionych błędach. Przykładowo, na początku alkoholicy nie byli anonimowi, prosili i dostawali dotacje z zewnątrz, nie przyjmowali w swoje szeregi kobiet i kolorowych itd.

Tadeusz „czarny” z Krakowa publicznie, na którejś Konferencji przyznał, że w 1995 roku popełniono błąd, ustalając tryb pracy delegata KSK, polegający na tym, że komisje KSK spotykały się między KSK, pomijając zdania pracy delegata w terenie.

Jest tylko jeden rodzaj błędów, takie, które nigdy nie zostaną naprawione, na których niczego się nie nauczymy: błędy zakłamywane, ukrywane, wypierane, „zamiatane pod dywan”.

Wygląda na to, że od około ośmiu lat, Anonimowi Alkoholicy w Polsce są absolutnie nieomylni, nie popełniają żadnych błędów. A przynajmniej do żadnych się nie przyznają. Nie jestem pewien, czy ta „nieomylność” jest dla Wspólnoty korzystna. Obserwując na przestrzeni lat polską politykę i gospodarkę widać, że udawanie nieomylności, niezdolność do przyznawania się do błędów, to stawianie na krótkotrwałe zyski, ale to niweczy szanse na długofalowe efekty. Za dzisiejsze fikcje zapłacimy my sami, ale przede wszystkim ci alkoholicy, którzy do AA trafią za lat kilkanaście lub kilkadziesiąt. Ale co tam! Po nas choćby potop! Czyż nie?

I znowu przypomina mi się fragment z „Języka serca”: Osobista gloryfikacja, arogancka duma, zajadła ambicja,, ekshibicjonizm, nietolerancyjna satysfakcja, pieniądze czy szaleństwo władzy, nieprzyznawanie się do błędów oraz nieuczenie się na nich, samozadowolenie, lenistwo – te i wiele innych cech należą do typowych „schorzeń"…


czwartek, 2 grudnia 2021

Czy znowu coś przeoczyłem?

To będzie wpis typu dwa w jednym.

I. O pokrętnym i cwaniackim przejmowaniu władzy.
W jubileuszowej, grudniowej „Warcie”*, w tekście autorstwa zapewne jakiegoś powiernika, znalazłem stwierdzenie: Gwarancja 4: Wszystkie ważne decyzje mają być podejmowane w drodze dyskusji i głosowania, i jeśli to tylko możliwe, głosem większości.

Kłopot w tym, że jeszcze całkiem niedawno była w tej Gwarancji (będącej częścią składową Dwunastej Koncepcji) mowa o jednomyślności, a nie o większości. Było to tak: Wszystkie ważne decyzje powinny być podejmowane w drodze dyskusji i głosowania, i - jeśli to tylko możliwe - jednomyślnie.

Pozornie to drobiazg, ale nie dajmy się zwieść. Jeśli decyzje mają być podejmowane – gdy to możliwe – głosem większości, to oznacza, że czasem wiążącą decyzję będzie mogła podjąć mniejszość, czytaj: kilkunastu kolesi zwanych morskimi świnkami. Poza tym, że jest to cwaniackie zawłaszczanie władzy, to jest także sprzeczne z duchem AA, bo we Wspólnocie dążymy do jednomyślności, a mniejszość nie powinna nawet próbować rządzić większością i za nią podejmować decyzje.

Wygląda na to, że przeoczyłem manipulacyjną zmianę treści Koncepcji.

Andy F. pisze o niebezpiecznych sponsorach (często narcyzach, ale nie tylko) i innych zaburzonych alkoholikach w AA:



II. Prezent dla wyznawców.
To może mieć znaczenie dla tych, którzy próbują cofnąć AA do czasów pierwszych weteranów, bo… wtedy było najlepiej, najskuteczniej, najszybciej itp. Podobno.

Poniżej fragment jednego z pierwszych przewodników dla nowoprzybyłych ale także dla innych alkoholików, wydany w Akron w latach 40. Piszą w nim, że jak się alkoholik napije, to przestaje być anonimowym alkoholikiem, traci ten status. Dobry pomysł?


 

 

 

 

 

 

 

 

--

* https://drive.google.com/file/d/1i9GxAoRTtT_9X1X6Nt8qF6pH8m2Hk1Ai/view?usp=drivesdk