czwartek, 14 września 2023

Po co się sami oszukujemy?

 Tradycja Siódma: Każda grupa AA powinna być całkowicie samowystarczalna i nie przyjmować dotacji z zewnątrz.

Grupa nie powinna przyjmować dotacji, czyli kwot znaczących (bo nie chodzi tu o jakieś drobniaki) ani rodzących jakiekolwiek zobowiązania. Niby proste, choć niekoniecznie w polskiej wersji AA. Jak to u nas powiadają? – Prosty Program dla prostych ludzi, którzy obsesyjnie komplikują proste sprawy.

Czy grupa AA jest finansowo samowystarczalna, czy nie jest, można się zastanawiać tylko wtedy, kiedy nie ma wątpliwości, co oznacza „samowystarczalność”. Zdaję sobie sprawę, że wielu Anonimowych Alkoholików uwielbia rozprawiać na temat pojęć, których nie rozumieją, ale ja już do nich nie należę.
Według Słownika Języka Polskiego PWN, samowystarczalny jest ktoś, kto samodzielnie zaspokaja własne potrzeby. Może to być jedna osoba albo cała grupa, instytucja, klub itp. Tylko samowystarczalna grupa AA jest niezależna we wszystkich swoich poczynaniach.

Z moich obserwacji wynika, że większość grup jest niezależna i samodzielna finansowo, ale z jednym wyjątkiem: wynajmu sali na spotkania grupy. Znajdujemy je najczęściej w obiektach kościelnych lub służby zdrowia, wynajmujemy zwykle za ok. 5% realnej ceny najmu i… w efekcie nie jesteśmy samodzielni i niezależni. Za takie śmieszne pieniądze nie możemy domagać się choćby zmiany wystroju wnętrza, czyli na przykład usunięcia symboli religijnych lub treści terapeutycznych. Taki brak niezależności niesie za sobą określone konsekwencje. Na przykład dalsze cierpienie albo nawet śmierć alkoholików, którym „nie jest po drodze”, z jakiegoś powodu, z naszymi… fundatorami. Jednak tym razem nie o to mi chodzi.

Kilkanaście lat temu przyniosłem na nasze mityngi wiadomość z USA o egzotycznym dla nas, ale normalnym u nich, sposobie znajdowania stosownych pomieszczeń na mityngi grup AA. W bardzo wielu miastach, miasteczkach, miejscowościach, dzielnicach, władze oddają za darmo, a właściwie za część podatków, płaconych przez mieszkańców, pomieszczenia do prawie dowolnego wykorzystania na potrzeby lokalnej społeczności. Jeśli z założenia pomieszczenie dostępne jest za darmo dla pań hafciarek, filatelistów, wędkarzy, brydżystów, modelarzy, szachistów, cukrzyków itp. to może na takich samych zasadach, to jest gratis, korzystać z nich grupa AA. Powolutku takie inicjatywy pojawiają się też w Polsce – może warto poszukać i popytać.

W każdym razie zasada jest całkiem prosta: jeśli pomieszczenie, sala, jest za darmo dla wszystkich typów grup z lokalnej społeczności, to i dla alkoholików tak samo – nie ma absolutnie żadnego powodu, by obstawali w tych warunkach przy płaceniu. Poza tym, nawet gdyby niepotrzebnie upierali się przy płaceniu, to byłoby może i głupie, ale nie moralnie naganne. Jednak właściwy problem polega na czymś innym – grupa wcale nie upiera się przy płaceniu, ale przy tworzeniu iluzji płacenia, na własne potrzeby. A to jest już oszukiwanie siebie i innych, zakłamywanie rzeczywistości, tworzenie jakichś dziwnych rojeń. W każdym razie z trzeźwością i uczciwością nie ma nic wspólnego.

Urząd Marszałkowski w K. przeznaczył na takie właśnie miejsce spotkań mieszkańców określone pomieszczenia, ale… Anonimowi Alkoholicy zaczęli się upierać, że mają swoje zasady i muszą płacić. Wyjaśniono im grzecznie, że nie ma możliwości księgowania wpłat od nich, jak i innych lokalnych grup, np. zbieraczy minerałów i działkowców. Wtedy alkoholicy wymyślili sobie problem i zaczęli kombinować, jak tu realizować swoją Siódmą Tradycję. Już po czterech miesiącach zajadłych dyskusji i sporów doszli do wniosku, że za pieniądze z kapelusza będą kupowali papier toaletowy i przekazywali go sprzątaczkom. Oczywiście nie uzgodnili tego z Urzędem, ale sprzątaczki nie zgłaszały sprzeciwu. Na najbliższym mityngu skarbnik z dumą oznajmił, że bardzo się cieszy, bo grupa nareszcie jest samodzielna i niezależna finansowo.

Czy naprawdę ktoś jest w stanie uwierzyć, że można zapewnić grupie AA finansową samowystarczalność za 64 rolki papieru toaletowego miesięcznie (lub równowartość w złotówkach)? To może za 128 rolek? Jeżeli Urząd Marszałkowski z jakiegoś powodu zrezygnuje z tego projektu, to alkoholicy wezmą swoje rolki i bez problemu wynajmą za nie dowolny inny lokal, czy tak?

Nikt nie zmusza grupy AA, by tłumaczyła się z finansowej samowystarczalności albo z jej braku. Więc po co oszukujemy sami siebie, plotąc tak fantastyczne brednie? Sugerując też podobne oszukańcze rozwiązania, innym grupom? 
Fundacja BSK jakoś dotacje i pomoc publiczną przyjmuje i wszystko jest w porządku.






[Zdjęcie Skrytki od Łukasza, dzięki.]



czwartek, 7 września 2023

Nie rodzimy się fanatykami

Serce człowieka nie zna silniejszej namiętności niż żądza nakłonienia innych do własnych przekonań. Nic tak nie podcina korzeni szczęścia człowieka, nic nie napełnia go takim gniewem aniżeli poczucie, że inny stawia nisko, co on ceni wysoko. "Orlando" Virginia Woolf.


Ludzie mogą przyjść na świat z rozmaitymi zaburzeniami lub chorobami psychicznymi. Jednak nikt nie rodzi się AA-owskim fanatykiem, to nie jest możliwe. Coś takiego może alkoholikowi zrobić tylko drugi alkoholik. Oznacza to, że można być złym sponsorem w AA (niekoniecznie w pełni świadomie). Trzeźwienie to powrót do normalności, a trzeźwość oznacza normalność – nigdy nie fanatyzm.

Fanatyzm to jest żarliwość w wyznawaniu jakiejś idei lub religii, połączona ze skrajną nietolerancją

Problematyczny sponsor nie wystarczy. Potrzebne są określone cechy, predyspozycje, słabości, braki, podopiecznego. Z niektórymi nieaktywnymi (utajonymi/uśpionymi) lub nawet aktywnymi trafili do AA. I tutaj te właśnie cechy osobnicze albo zostały spacyfikowane przez Program i środowisko trzeźwych alkoholików, albo rozbudzone i aktywowane przez sponsora, jeśli ten nie potrafił poprowadzić podopiecznego do normalności.
Jakie to cechy? Na pewno jest ich więcej, ale dwóch jestem pewien. Po pierwsze strach, inklinacja do budowania lęków i ulegania im. Po drugie coś, co nazywamy zamkniętym umysłem, odwrotność otwartego umysłu – niezdolność do przyjęcia, że może być inaczej niż dotąd uważałem, brak zgody na to, że mógłbym nie mieć racji.

Strach zawsze był i będzie najpewniejszym sposobem oszukiwania i zniewalania ludzi – Paul Henry d’Holbach (filozof francuski epoki oświecenia, ateista, encyklopedysta).

Jeśli trzeźwy alkoholik dowie się, że ktoś realizował Program inaczej niż on sam, pewnie z ciekawością spyta o tę metodę, wierząc, że może się czegoś dowie, może czegoś nauczy, coś nowego pozna. Może! Często bywa i tak, że każdy zostaje przy swoich doświadczeniach i tyle. Proces myślenia fanatyka jest inny: jeśli on robił inaczej niż ja, to jeden z nas robił to źle; to nie mogę być ja, bo to by rodziło zagrożenie – w tym momencie zaczyna działać strach – Jeśli jednak udowodnię mu, że zrobił to źle, to ja jestem bezpieczny… znowu bezpieczny. Zauważcie, że zupełnie nie liczą się tu efekty, czyli na przykład duchowa jakość życia – ważna jest tylko metoda. I żeby mieć rację.

Jest tylko jeden pewny sprawdzian wartości jakiegokolwiek doświadczenia duchowego: „Po owocach ich poznacie ich" ["Jak to widzi Bill"]. Albo: Po owocach poznacie ich [Mt. 7:15-20].

Tych, którzy nie chcą się podporządkować, AA-owscy fanatycy będą zastraszać, wyśmiewać, diagnozować im różne choroby i zaburzenia, pleść bzdury, kłamać, manipulować, fałszować rzeczywistość, negować fakty, obmawiać, mataczyć. Często, choć nie zawsze, są hipokrytami. To ty masz robić tak, jak on chce, ale sam zawsze znajdzie jakieś wyjaśnienie, dlaczego nie stosuje się do swoich pomysłów albo nie zawsze, albo niezupełnie. Skrajna nietolerancja wobec innych, ale pełna tolerancja wobec siebie.


Alkoholicy, szczególnie w AA, mają naprawdę wiele dziwnych pomysłów i przekonań, ale tylko niektórzy, ci fanatyczni, starają się wszelkimi sposobami, narzucić je innym. Od fanatyka możesz usłyszeć na przykład coś takiego: ja to jestem bardzo wyrozumiały, uważam, że możesz robić, jak tam sobie uważasz, ale jeśli nie jest to nasza metoda, to masz krew na rękach.

Inni twierdzą, że Kroków Programu AA nie wolno interpretować, mimo, że autor tych Kroków, Bill W. widział to zupełnie inaczej.
Dwanaście Kroków zawiera niewiele wskazań absolutnych. Większość Kroków poddaje się elastycznej interpretacji, zależnie od doświadczenia i światopoglądu jednostki. [„Jak to widzi Bill”].

Fanatycy (innego już typu) uważają, że jeśli po realizacji Programu Dwunastu Kroków ze sponsorem alkoholik pozostaje agnostykiem, to widocznie nigdy nie był prawdziwym alkoholikiem albo źle zrobił Program AA, bo (według nich) właściwie zrealizowane Dwanaście Kroków zawsze prowadzi do religijnego nawrócenia.

Zetknąłem się nawet z kimś takim (choć nie osobiście), kto wymyślił teorię, że Dwanaście Kroków to nie jest Program AA, a w ogóle są te Kroki tylko w Wielkiej Księdze i nigdzie indziej.
A oto kroki, które postawiliśmy i które są sugerowanym programem powrotu do zdrowia... [WK].

Jedna z nowszych teorii fanatycznie, wciskanych do głów alkoholikom, dotyczy istoty błędów z Kroku Piątego, a konkretnie przekonania, że rzekomo wszyscy mają dokładnie taką samą. Jeśli wydaje ci się, że masz inną istotę błędów, to albo nie jesteś alkoholikiem, albo źle realizujesz Kroki. Skoro wiadomo z góry, jaka jest/będzie istota błędów alkoholika i decyduje o tym sponsor, to i obrachunku moralnego z Kroku Czwartego podopieczny nie potrzebuje robić zbyt dokładnie, analizować, wyciągać wnioski. Koleżance sponsorka postawiła diagnozę, to jest odkryła istotę jej błędów, po przeczytaniu kilku wpisów w tabeli uraz.

Kolejni fanatycy gwarantują podopiecznym stan nieustającego szczęścia po realizacji pierwszych dziewięciu Kroków, a jeżeli podopieczny ośmieli się przyznać, że nie zawsze jest szczęśliwy, to zarzucają mu, że widocznie źle zrobił Program. Oczywiście sami nie poczuwają się do żadnej odpowiedzialności w tej sprawie, choć przecież to oni właśnie ten Program w określony sposób przekazywali.

Niektóre z tych przekonań byłyby może i mało szkodliwe, gdyby alkoholik zatrzymał je dla siebie i sam próbował według nich żyć. W naszym środowisku trafiają one jednak do ludzi, którzy wyłaniają się z chaosu czynnego alkoholizmu, naprawdę pogubili się w swoim życiu i są w związku z tym gotowi przyjąć nawet takie sugestie, których nie rozumieją lub wątpią w ich sens.

Robienie dogmatów z Kroków, Tradycji czy Koncepcji to zniszczenie duchowej Wspólnoty i przekształcenie AA w sektę. [„Does the Tail Wag the Dog”, Grapevine, June 1999].








UWAGA
Mój blog nie jest forum dyskusyjnym. System komentarzy został tu wprowadzony po to, by czytelnik mógł się odnieść do tego, co napisałem/opublikowałem na blogu. U siebie to ja decyduję, który komentarz warto opublikować. Jeżeli Ci to nie pasuje, to po prostu nie pisz. 


niedziela, 3 września 2023

Jesteśmy w punkcie wyjścia?

Większość wypowiedzi na mityngu, w którym uczestniczyłem, była nie na temat, czysto teoretyczna i spekulacyjna, ale jedna z tych teorii nawet mnie zainteresowała. Alkoholik powiedział mniej więcej coś takiego:
Wyobraźmy sobie, że została wynaleziona pigułka na alkoholizm. Lekarstwo tanie, skuteczne w stu procentach, bez skutków ubocznych, dostępne dla każdego. Ale ja bym go nie wziął. Mnie się stan obecny i moje aktualne życie podoba tak bardzo, że nie mam potrzeby niczego tu zmieniać, korygować, poprawiać.

Wracając do domu, wyliczałem sobie w myślach tak: choroba trwała (niektórzy mówią, że nieuleczalna), choroba chroniczna (czyli ma albo może mieć nawroty), choroba, która wymusza realizację pewnych sugestii programowych, jeśli się chce z nią żyć bez większych cierpień, choroba, która powoduje pewne komplikacje natury medycznej (organizm alkoholika inaczej reaguje na anestetyki, środki przeciwbólowe, narkozy itp. – o tym akurat coś wiem z praktyki, niestety). I w takich warunkach miałbym zdecydować, że wolę być chory niż zdrowy?

Ćwierć wieku temu już na swoich pierwszych mityngach słyszałem takie oto stwierdzenia: cieszę się, że jestem alkoholikiem, bo dzięki temu mogę się rozwijać (jakby do rozwoju osobistego lub duchowego alkoholizm był niezbędny) oraz: nie jestem zdrowy i nie chcę wyzdrowieć, bo to by znaczyło, że mogę się napić (zdrowi ludzie czasem używają alkoholu, ale co z tego, skoro im to nie szkodzi?). Więc wygląda na to, że przez cały ten czas albo nic się u nas nie zmieniło, albo Wspólnota zatoczyła koło – znajdujemy się ciągle w punkcie wyjściowym.

I znowu przypomina mi się fragment „Przebudzenia de Mello: Większość ludzi twierdzi, iż pragnie jak najszybciej opuścić przedszkole. Ale nie wierz im. Nie mówią prawdy. Jedyne, czego naprawdę chcą, to by naprawić im popsute zabawki. „Oddaj mi moją żonę”. „Przyjmij mnie znowu do pracy”. „Oddaj mi moje pieniądze”. „Zwróć mi moją wcześniejszą reputację”. Tego właśnie naprawdę chcą. Pragną, aby zwrócić im dotychczasowe zabawki (życie). Tylko tego, niczego więcej. Psychologowie twierdzą, że ludzie chorzy w istocie rzeczy nie chcą naprawdę wyzdrowieć. W chorobie jest im dobrze. Oczekują ulgi, ale nie powrotu do zdrowia. Leczenie bowiem jest bolesne i wymaga pracy, wyrzeczeń.

Czemu miałbym się dziwić, że ludzie psychicznie chorzy uważają, że stan chorobowy jest lepszy niż zdrowie? Zaskoczyło mnie tylko miejsce, w którym to słyszałem. Podczas mityngu grupy AA mieliśmy dzielić się doświadczeniem, siłą i nadzieją, że możemy wspólnie rozwiązać problem alkoholizmu, a nie… afirmować chorobę alkoholową. Ale może się mylę.



piątek, 1 września 2023

Koło z krótkim promieniem

Uczestniczyłem w mityngu AA. Jak to zwykle bywa latem, tematy dotyczyły zadośćuczynień, planów na ich realizację, budowania gotowości, sporządzania list osób skrzywdzonych itp. Tematem był też tekst z „Codziennych refleksji”, który jakoś nikogo nie zainteresował oraz dodatkowy temat, dotyczący list osób skrzywdzonych z Kroku IV oraz VIII i ewentualnych różnic między nimi.

Cztery albo pięć wypowiedzi było w stylu: Ja tam Kroków VIII i IX nie rodziłem, ale powiem, że… I tu następowała prezentacja własnych, teoretycznych rojeń na temat tych elementów Programu. Chyba najdziwniejsza była wypowiedź o zadośćuczynieniach w wykonaniu alkoholika z czterodniową abstynencją (sic!). Ale była też ciekawa wersja listy czy tabeli osób skrzywdzonych, która miała zawierać tylko imiona – żadnej informacji, co tym ludziom zrobiliśmy, nic takiego, same imiona: Kazik, Zosia, Ziutek, Ewa, Asia, Kasia, Basia… To mnie zaintrygowało, ale nadal nie wiem, co by z takiego zbioru imion miało wynikać.

Ktoś długo opowiadał o godzinnym siedzeniu na ławce, bo za wcześnie przyszedł na mityng, wraz z wielokrotnie powtarzaną do tego informacją o swojej kilkunastoletniej abstynencji. Myślałem, że będzie do tego jakaś puenta, ale nie było.
Na sam koniec, gdy prowadzący spytał, czy ktoś jeszcze chciałby zabrać głos, bo mityng powoli się kończy, zgłosił się alkoholik, zawiadomił, że niedługo będzie miał rocznicę i zaczął opowiadać swój piciorys. Znowu zestrzygłem uszami, bo miałem nadzieję, że powie coś o tym, jak i co zrobił, żeby wytrzeźwieć, ale poza ogólnikami (praca nad sobą, zmienianie siebie, terapia), nie było w tej wypowiedzi nic, zwłaszcza nic o Programie AA – niemniej weteranowi gratuluję.
Ostatecznie wypowiedzi kompletnie nie na temat było na tym spotkaniu z 80%.

Jest takie powiedzenie: historia kołem się toczy. Może w tym przypadku promień tego koła jest wyjątkowo krótki? Bo takie mityngi o problematycznej zawartości i wątpliwej wartości, to ja całkiem dobrze jeszcze pamiętam. I tylko nie jestem pewien, po co znowu miałbym brać udział w spotkaniach, w których nie ma mowy o rozwiązaniu problemu alkoholizmu? Bo problem polega na tym, że akurat tę grupę znałem, jako jedną z najbardziej skoncentrowanych na Programie. Merytoryczny poziom jej mityngów był bardzo wysoki. Jakieś 5-10 lat temu pojedyncze wypowiedzi nie na temat zdarzały się na tej grupie nie częściej niż raz na miesiąc. Koło się obróciło...