poniedziałek, 26 września 2011

Nasze wspólne dobro

Tradycja Pierwsza Wspólnoty Anonimowych Alkoholików uczy mnie, że… Nasze wspólne dobro powinno być najważniejsze; wyzdrowienie każdego z nas zależy bowiem od jedności anonimowych alkoholików.
 
Nasze wspólne dobro w praktyce codziennej  – Z notatnika alkoholika (odc.6) 
 
Dawno, dawno temu, za tak zwanej komuny (fuj, fuj, fuj!), jeśli na klatce schodowej w bloku przepaliła się żarówka, należało zawiadomić o tym ADM (Administracja Domów Mieszkalnych), czyli po prostu administrację, administratora budynku. I to w zasadzie było wszystko, bo po kilku dniach żarówka była zwykle wymieniona. Jak widać, nie było w tym niczego trudnego, wymagającego przemyślenia, budzącego jakieś wątpliwości. Ale czasy się zmieniły – wprawdzie budynek nadal ma administratora, nadal są to zdaje się ci sami ludzie, a przynajmniej część z nich i chyba nawet numer telefonu jest ten sam, tyle tylko, że teraz ich firma nosi – nie wiedzieć czemu – angielską nazwę. Ale mniejsza z tym, bo w każdym razie nadal wystarczy do nich zadzwonić, żeby… żeby w imieniu wspólnoty mieszkaniowej zawarli umowę-zlecenie z elektrykiem (właścicielem jednoosobowej zwykle firmy elektrycznej), który bardzo chętnie żarówkę wymieni. Usługa ta, łącznie z ceną najtańszej żarówki, kosztuje każdorazowo wspólnotę mieszkaniową 60,00 PLN.  
 
Uznałem, że to bez sensu. Od pewnego czasu wdrażam w życie – to codzienne, nie tylko mityngowe – Tradycje Wspólnoty AA, więc natychmiast przypomniała mi się Pierwsza, a zwłaszcza słowa Nasze wspólne dobro jest najważniejsze… Tak, nasze wspólne, także we wspólnocie mieszkaniowej! A trwonienie pieniędzy na banalną usługę wspólnemu dobru (mojemu i sąsiadów) chyba jednak nie służy.
W związku z tym drogą kupna wszedłem w posiadanie dwóch żarówek w cenie 3,99 PLN każda. Wybrałem takie trochę lepsze, odporne na wstrząsy, o podwyższonej trwałości (tak przynajmniej zapewniano na opakowaniu). Osobiście wdrapałem się na stołek i – dumny z siebie – przepalone żarówki wymieniłem.
 
Pragnąc żyć zgodnie z „Programem na 24 Godziny” (zwanym też „Oazą spokoju”), przed nikim się swoim dobrym uczynkiem nie pochwaliłem, ani nikomu go nie wypominałem. I bardzo dobrze zrobiłem; chwaląc się, wyszedłbym pewnie tylko na naiwniaka, czyli tak zwanego jelenia, bo drugą żarówkę któryś z sąsiadów ukradł następnego dnia. Pierwszą już po kilku godzinach…