środa, 28 września 2022

Wola, odpowiedzialność, czy...

Uczestniczyłem niedawno w mityngu AA. Podstawowe tematy związane były z Krokami i Tradycjami, a dodatkowy, który właściwie zdominował dyskusję, dotyczył rozpoznawania woli Boga. Zapewne co najmniej sto razy słuchałem rozważań na ten właśnie temat i przynajmniej w kilkudziesięciu przypadkach przychodziły mi do głowy te same wątpliwości, podobne obiekcje i wahania.

1. Powiedzmy, że mam pomysł na jakieś działanie lub zachowanie i mam wątpliwości, czy jest ono zgodne z wolą Boga. Czy „przymierzyłem” swój pomysł do Dekalogu (jeżeli jestem chrześcijaninem)? A do Dwunastu Kroków i Tradycji? A do Kodeksu Karnego lub innego zbioru zasad i przepisów? Podobno Bóg przemawia do nas ustami innych ludzi, a czy kogokolwiek pytałem, to znaczy, czy dałem Bogu szansę, żeby wyraził Swoją wolę ustami tego innego człowieka?
Zbyt banalne wydają mi się te sposoby? Czyżbym postanowił i zdecydował, że Bóg ma obowiązek zawiadamiać mnie o Swojej woli w sposób bardziej magiczny i widowiskowy?

2. Czy informuję ludzi wokół mnie, zwłaszcza w środowisku AA, przy każdej okazji i bez okazji, że to ja właśnie jestem narzędziem w rękach Boga? A czy Bóg wie, że przydzieliłem sobie rolę Jego narzędzia? Czy naprawdę uważam, że Bóg mnie potrzebuje?

Bóg, który stworzył świat i wszystko na nim, On, który jest Panem nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach zbudowanych ręką ludzką i nie odbiera posługi z rąk ludzkich, jak gdyby czegoś potrzebował, bo sam daje wszystkim życie i oddech, i wszystko [Pismo Święte, Dzieje Apostolskie 17, 24].

3. Czy nie jest tak, że ja często dobrze wiem, jak powinienem postąpić, tylko nie chcę tak zrobić i to całe szukanie woli Boga jest tylko wymówką? Czy nie szukam tak długo, aż w końcu znajdę kogoś (albo inną formę podpowiedzi), kto mi powie to, co chcę usłyszeć?

4. Jestem sprzedawcą, szukam pracy. Mam dwie oferty: warzywniak i stoisko z tapetami w supermarkecie – czy w tej sytuacji powinienem pytać Boga, którą firmę mam wybrać?
Potrzebuję nowy telefon – czy w związku z tym powinienem pytać Boga, jaki model mam sobie kupić? Czy naprawdę wierzę, że dla Boga istotne znaczenie ma asortyment sklepu, w którym będę pracował lub marka telefonu?
Czy zdarza się, że na Boga przerzucam odpowiedzialność za swoje zachowania, postawy, decyzje, wybory itd.? Czy czasem szukam wymówki, żeby wolą Boga usprawiedliwić swoje zachcianki?

Medytujący powinien uświadomić sobie niebezpieczeństwo odczytywania słowa Bożego przez pryzmat własnych, nieuświadomionych oczekiwań, lęków i potrzeb [„Medytacja ignacjańska” – Józef Augustyn SJ].

5. Wiara i religia to nie jest jedno i to samo. Religia i religijność jest dziedziczona, związana z domem, tradycją, autorytetem i wychowaniem. Wiara rodzi się tylko przez nawrócenie, jest łaską. Choćbym nie wiem jak pragnął, nie mogę sobie zapewnić, zagwarantować wiary – to dziedzina Boga. Choć oczywiście mogę nauczyć się religijności… jeśli wiem, po co. 

6. Czy, jeśli jestem chrześcijaninem, czytałem Pismo Święte? Czy może aż tak bardzo poznawać woli Boga to ja jednak nie chcę? Czy realizuję wolę Boga, działam i postępuję według Jego wskazań zawsze, czy tylko wtedy, kiedy mi to pasuje, sprawia mi przyjemność, poprawia samopoczucie?

Wszystko to wydaje się bardzo trudne i strasznie skomplikowane, ale prawda jest taka, że w sytuacjach konkretnych, a nie teoretycznych i ogólnych, całe to rozpoznawanie woli Boga nie jest aż tak wielkim wyzwaniem. Znacznie większym jest rozpoznanie własnych prawdziwych intencji i motywów.

Człowiek nie mający czystych intencji nawet czasem nie zdaje sobie sprawy, że sam siebie oszukuje [Thomas Merton, „Nikt nie jest samotną wyspą”].

Zdarzają się jednak przypadki, gdy jedynie bardzo wnikliwa analiza może wydobyć na jaw nasze rzeczywiste motywy [12x12]. 



wtorek, 6 września 2022

Mityngowa liturgia słowa AA

Przez pierwsze lata we Wspólnocie AA (w wersji polskiej) na każdym mityngu słuchałem rozmaitych tekstów, które wprawdzie z Anonimowymi Alkoholikami nie miały nic wspólnego, nie zawierały rozwiązania problemu alkoholizmu, ani do niego nawet nie przybliżały, ale za to były bombastyczne, wzruszające, romantyczne, czarujące, nastrojowe, egzaltowane, ckliwe i liryczne, na przykład „Orędzie serca”, „List Kiplinga do syna”, „Dezyderaty”, „Dekalog Jana XXIII” itp. Na chwilę, bardzo zresztą krótką, poprawiały samopoczucie, a to przecież dla alkoholika jest najważniejsze.

Już po kilku latach (sic!) usłyszałem tekst zwany Preambułą i czytany u nas na początku każdego mityngu. Zwłaszcza zdanie: „Anonimowi Alkoholicy są wspólnotą mężczyzn i kobiet, którzy dzielą się nawzajem doświadczeniem, siłą i nadzieją, aby rozwiązywać swój wspólny problem i pomagać innym w wyzdrowieniu z alkoholizmu.”. Wtedy to, powoli i ze sporymi oporami nietrzeźwych uczestników mityngów, zaczęliśmy usuwać z naszych spotkań urocze poematy oraz wzruszające wiersze, a zaczynaliśmy wreszcie dzielić się własnym doświadczeniem w temacie wyzdrowienia z alkoholizmu.

Znowu minęło kilka lat, a ja odnoszę wrażenie, że znowu jakoś zapominamy to zdanie z Preambuły, mówiące o dzieleniu się rozwiązaniem jedynego wspólnego problemu. Znowu coraz więcej czasu, krótszych już zwykle mityngów, poświęcanych jest w Polsce na jakieś deklamacje i odczyty. Owszem, teraz są to zwykle teksty, pochodzące z literatury AA, więc to zaliczam do zmian pozytywnych, ale… Negatywne jest to, że zapominamy chyba, komu i do czego potrzebne są te spotkania przede wszystkim – choć wyraźnie określa to Tradycja Piąta i Preambuła AA.

Starałem się łagodnie rzecz ująć, więc napisałem o zapominaniu, ale może nie chodzi o to, że zapominamy o nowicjuszach, może problem w tym, że ich potrzeby i obecność po prostu bagatelizujemy, ignorujemy, czyli inaczej, zwyczajnie mamy ich w… nosie. Bo i co zrozumie alkoholik na pierwszym, piątym albo piętnastym mityngu, z odczytywanych w koło rytualnie Dwunastu Koncepcji? Po co mu ta wiedza? Czy po nią przyszedł?

Z wielu mityngów zniknęły przerwy na papierosa, samo spotkanie znacznie jest już krótsze, bo zwykle 60-80 minut. I wszystko byłoby w porządku, gdybyśmy ten czas wykorzystywali sensownie, zgodnie z Tradycją Piątą i Preambułą. Jednak wiele z tych cennych minut przeznaczamy na odczyty. Liczył ktoś, ile minut zajmuje przeczytanie fragmentu Piątego Rozdziału Wielkiej Księgi, fragmentu Wizji dla Ciebie, Obietnic Kroku Dziewiątego (niepewnych i niesprawdzonych wtedy jeszcze w pełni), Kroków, Tradycji, Koncepcji, jakichś tekstów powitalnych, odpowiednich fragmentów z „Codziennych refleksji”, a bywa, że i z „24 godzin”, kawałków z historii AA itd.? Do tego dochodzą, nadal chyba u nas obowiązkowe na każdym mityngu, sprawy organizacyjne – jakby nie można było uzgadniać pewnych kwestii raz na rok lub pół roku. No więc, ile czasu zostaje na dzielenie się realnymi doświadczeniami z realizacji Programu?

Jakiś czas temu pisałem o doktrynerach w polskiej wersji AA (klik), to jest o ludziach (większość to zapewne alkoholicy), którzy zamiast przebudzenia duchowego posiedli znaczną wiedzę o Koncepcjach, Kartach Konferencji, Poradnikach Służb, zasadach, przepisach itd. Czy na wielu współczesnych polskojęzycznych mityngach ważny jest jeszcze interes i potrzeby nowicjuszy, czy już tylko teoretyków-doktrynerów?

Kilkanaście lat temu, za czasów „Dezyderatów” i innych takich, pisałem, że niedobór duchowości generuje potrzebę tworzenia coraz to bardziej rozbudowanych obrzędów i rytuałów. Obecnie obserwuję tworzenie nowej obrzędowości – polskiej liturgii słowa na mityngach AA.

A co z miłością i służbą? Co z sugestią  „zachowajmy to w prostocie”? Oj tam, oj tam! Przecież czasy się zmieniły. A poza tym, kto powiedział, że amerykańskie ma być lepsze od polskiego?

czwartek, 1 września 2022

Poszukiwacze i poszukiwania

Do napisania tego tekstu sprowokował mnie znajomy z AA. W ostatnich latach wielu uczestników mityngów pytało, co sądzę o alkoholikach, którzy jakiś czas po realizacji 12 Kroków AA ze sponsorem, podejmują psychoterapię. To w końcu poukładałem sobie w głowie i napisałem.

Możliwości w tej sytuacji, czyli terapia po Programie, widzę dwie i to diametralnie różne.

1. Cały czas aktywny albo może znowu aktywny mechanizm nałogowego regulowania uczuć, a co za tym idzie, głód dobrego samopoczucia i bolesny niedosyt koncentrowania się na samym sobie. Te potrzeby może być naprawdę trudno realizować na mityngach, zwłaszcza tych on-line.

Egoizm, egocentryzm, koncentracja na samym sobie! To właśnie jest, jak sądzimy, zasadnicze źródło naszych kłopotów (WK, s. 52).

Absolutnie każda psychoterapia, zawiera elementy koncentracji na sobie. Ale najwyraźniej potrzeba alkoholików poprawiania sobie nastroju, choćby doraźnie, jest większa niż to oczywiste ryzyko.
Krótkotrwałe zyski, czy długofalowe efekty? Bardzo niewygodne pytanie, prawda? Zwłaszcza, kiedy zorientowałem się, że krótkotrwałe zyski wybierałem zawsze w okresie picia i bardzo często w czasach abstynencji, ale przed wytrzeźwieniem.
Psychoterapię odwykową, mimo utrzymywanej bez większych problemów abstynencji, wybierają nie wiedzieć, po co, alkoholicy mocno nietrzeźwi.

1a. Alkoholik czuje się mniej więcej normalnie, ale sponsor fanatyk/entuzjasta albo jakaś grupa podobnie nawiedzonych alkoholików, wmówiła mu, że powinien być trwale szczęśliwy, że po Programie wręcz musi być szczęśliwy, a jeśli nie jest, to sam jest temu winien, coś pewnie źle zrobił, więc biedak rozpaczliwie szuka jakichś rozwiązań.
Jest to tylko pewna odmiana, bo w sumie nadal chodzi o to samo – problematyczną trzeźwość, głód dobrego samopoczucia i/lub absurdalną wiarę w to, że 12 Kroków AA jest sposobem na uszczęśliwianie alkoholików. (O szczęściu - klik)


2. Decyzja o poddaniu się psychoterapii jako wyraz trzeźwości i zdrowego rozsądku. Anonimowi Alkoholicy dysponują rozwiązaniem problemu alkoholizmu, ale nie innych problemów. W szczególności nie problemów wynikających z zaburzeń wywołanych dorastaniem w patologicznej rodzinie (DDA, DDD), nie tych spowodowanych depresją, nerwicami, stanami lękowymi, odmianami autyzmu, zaburzeniami osobowości, kłopotami z samooceną czy emocjami. 12 Kroków AA nie leczy też kryzysów związanych np. z żałobą, rozwodem albo utratą pracy. I stu innych też nie.

Dajmy odpór dumnemu założeniu, że skoro Bóg umożliwił nam sukces w jednej dziedzinie, naszym przeznaczeniem jest stać się pośrednikami dla każdego („Anonimowi Alkoholicy wkraczają w dojrzałość”, s. 302).

Z mojego doświadczenia wynika, że rzetelnie zrealizowany i realizowany nadal w życiu codziennym Program, potrafi – przy okazji niejako – realnie złagodzić wiele z powyższych problemów, ale tylko może, nie jest to efekt gwarantowany. I nikt, poza AA-owskimi fanatykami, nic takiego nie obiecuje. Więc jeśli trzeźwy alkoholik napotyka na problemy, których Program nie rozwiązał, to szuka odpowiedniej pomocy. Tak robią normalni ludzie, bez względu na to, czy chodzi o problem z silnikiem, czy problem z dwunastnicą, czy z prawem, czy z psychiką, czy z dziećmi, czy z potencją. Po to właśnie alkoholicy realizują w swoim życiu Program, by wytrzeźwieć, a trzeźwość daje możliwość realnej oceny swoich możliwości i braków oraz pokorę niezbędną do poproszenia o pomoc we właściwym miejscu.

Alkoholicy trzeźwi mają pełną świadomość własnych intencji (O motywacji - klik), ci nietrzeźwi są sobie w stanie wmówić racjonalne powody. Ja nie wiem, jak to u kogoś jest, i – jeśli mnie ktoś o to bezpośrednio nie pyta – nie uważam, żeby to była moja sprawa. Anonimowi Alkoholicy są Wspólnotą ludzi psychicznie chorych, zaburzonych, czemu miałbym się dziwić jeszcze jednej manifestacji choroby alkoholowej?