Jakoś
tak się złożyło, że w ostatnim czasie kilka razy wpadło mi w ucho pojęcie
„grupa samopomocowa” na określenie grupy Anonimowych Alkoholików. Żadna nowość,
ale tym razem – pewnie miałem za dużo czasu – zacząłem się zastanawiać, czy
grupy AA są grupami samopomocowymi.
Fakt, że grupy AA w Polsce dzielą się na
„programowe” i… hm… „staropolskie”, nie ulega już chyba wątpliwości, więc na
początek te w starym stylu.
Czy staropolskie grupy AA są grupami
samopomocowymi? Moim zdaniem – raczej nie. Nie da się pomóc drugiej osobie,
jeśli z założenia nie wolno udzielić jej
żadnej rady, zaproponować żadnego rozwiązania, bo rzekomo w AA nie udziela się
rad – oczywiście jest to absurdalny
polski wymysł. Niby wolno opowiedzieć o swoim przeżyciu, ale… jakie to ma znaczenie
dla kogoś innego? Jeśli nawet sytuacja jest podobna, bo przecież nigdy nie
identyczna, na przykład: w domu często dochodzi do awantur z żoną na temat
pieniędzy i problem polega na tym, że nie umiemy przestać się chandryczyć, to
rozwiązanie, jakie zastosował inny człowiek (z powodzeniem albo i bez) nie ma
dla mnie żadnego znaczenia. Jego rodzina żyje w innych warunkach niż moja, w
innym mieszkaniu, inaczej wyposażonym, mamy inną liczbę dzieci, w różnym wieku,
mamy bardzo różne doświadczenia życiowe, temperament i przekonania, różnie
zarabiamy, mamy różnych krewnych o bardzo różnych możliwościach, wreszcie ja to
nie on, a moja żona nie jest identyczna z jego żoną.
Z ciekawości i życzliwości mogę
posłuchać, co on zrobił, ale nadal nie wiem, co mam zrobić ja. Jeśli nawet
zrobię dokładnie to samo, co jemu rozwiązało problem, to nie ma żadnej
gwarancji, że podobne efekty przyniesie to w moim domu – z powodów różnic,
jakie wymieniłem oraz tysięcy innych.
Grupa AA mogłaby być grupą samopomocową,
gdyby rozumieć to jako pomaganie samemu sobie. Coś w tym jest. Wprawdzie guzik
mnie obchodzą inni ludzie, ale przychodzę na mityng po to, żeby pomóc samemu
sobie, coś z siebie wyrzucić, od czegoś siebie samego uwolnić, naładować
akumulatory, oczywiście też sobie, bo przecież nie innym, lepiej się poczuć,
poprawić sobie nastrój itd.
Czy programowe grupy AA są samopomocowe?
Oczywiście – nie. Problemu alkoholika nie rozwiązuje mityng, sponsor, służba,
wspólnota, literatura, program. Problem alkoholika rozwiązuje Bóg. A więc z
samopomocy znowu nici, bo, jak chce definicja z Wikipedii, samopomoc to pomoc
wzajemna, udzielana we własnym zakresie.
Niewątpliwie samopomocowe są lub mogą być
kluby abstynenta i grupy wsparcia, ale Wspólnota AA to chyba jednak inna bajka.
Ot, takie tam rozważania bez większego
znaczenia…