Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy.
(ang. Made a decision to turn our will and our lives over to the care of God as we understood Him.)
Jak rozumiem Krok 3 Programu 12 Kroków AA?
W tekście Kroku Trzeciego pojawia się Bóg – jakkolwiek Go pojmujemy – tym niemniej w książce stanowiącej w pewnym sensie jakby „instrukcję obsługi” Kroków, to jest w „Dwanaście Kroków i Dwanaście Tradycji” określenia „Bóg” i „Siła Wyższa” (wyższa) nadal stosowane są przez autora zamiennie. To ważne. Zwłaszcza dla osób, które mają z Bogiem, a choćby i z samym słowem, pewien… kłopot. Dość długo miałem z Trzecim Krokiem poważne problemy. Wielokrotnie słyszałem, że Program AA jest programem działania, ale w tym przypadku kompletnie nie wiedziałem, co ja mam konkretnie zrobić. Ano, właśnie… zrobić. Słowo klucz. Podstawa. Co ja mam zrobić? Czego się ode mnie oczekuje? Jakie działania mam podjąć, żeby uzyskać obiecane i pożądane efekty?
Nie wiem już teraz z jakiego powodu – pewnie wydawało mi się, że tak będzie dobrze – podzieliłem ten Krok na dwie części: osobno powierzenie życia i osobno powierzenie woli. Pomysł na powierzenie życia miałem: pewnego razu po prostu oddałem Bogu w kościele cały bałagan mojego życia, w jednym akcie powierzenia. W ten sposób zrobiłem to, co wydawało mi się potrafiłem zrobić. Koncepcji na powierzenie woli nie miałem żadnej całymi latami. Pamiętam nawet, jak sfrustrowany i wściekły z powodu swojej nieudolności w tej materii, stawiałem nawet prowokacyjne pytania: czy mam Boga prosić o podpowiedź i instrukcję co do tego, czy wolę na śniadanie jajka na twardo, czy na miękko?
Na mityngach usłyszałem, że Bóg – jakkolwiek Go pojmujemy, lub nie pojmujemy – przemawia do nas poprzez innych ludzi. Zacząłem więc wyjątkowo uważnie słuchać tego, co mówią i jak mówią, a także bacznie obserwować codzienne wydarzenia, pod kątem wskazówek adresowanych do mnie osobiście przez Boga. Niewiele brakowało, a zagubiłbym się w tych działaniach zupełnie, postrzegając otaczający mnie świat i ludzi tylko i wyłącznie jako ciąg zakamuflowanych sygnałów Pana Boga. Na moje szczęście w odpowiednim momencie znalazł się przy mnie człowiek mądry, który zaproponował, żebym przestał wreszcie bawić się w Sokole Oko, czy innego tropiciela śladów. Podpowiedział mi też, że jeśli jestem chrześcijaninem, to przecież powinienem dobrze wiedzieć, jaka jest wola Boga wobec mnie.
Wskazówka „jeśli jesteś chrześcijaninem” okazała się zupełnie wystarczająca. Znalazłem odpowiedź, dzięki której mogłem przestać szukać, rozpoznawać, rozszyfrowywać, właściwie interpretować, wolę Boga zawartą w jakichś tajemniczych i zakamuflowanych sygnałach i znakach. Przecież Bóg wyraźnie i jednoznacznie oznajmił mi, jaka jest Jego wola wobec mnie – zrobił to w Dziesięciu Przykazaniach.
Całe to, trudne dotąd do zrozumienia, powierzenie Bogu życia oraz woli może oznaczać po prostu, wybór, decyzję, postanowienie: odtąd będę się starał żyć zgodnie z zasadami zawartymi w Dekalogu. Nawet wtedy, a może zwłaszcza wtedy, gdy mi się to nie podoba, czy przeszkadza w realizacji moich zachcianek.
No, ale co w tej sytuacji mają zrobić niewierzący? Jestem całkowicie pewien, że Program Dwunastu Kroków również jest znakomitym pomysłem na życie – zwłaszcza dla alkoholika i to bez względu na jego wierzenia, lub ich brak. Mój pomysł na życie (przekonania i oceny, wybory i decyzje, system wartości itd.) zaprowadził mnie na detoks. Objawem obłędu jest oczekiwanie odmiennych efektów, przy niezmienionych działaniach, a to oznacza po prostu, że jeżeli nie zmienię swojego zestawu „reguł gry” na jakiś inny, to prędzej czy później wyląduję w tym samym miejscu. Proste! Jeśli moje własne przekonania doprowadziły mnie w praktyce do życiowej katastrofy – staram się zmienić te przekonania na jakieś inne, które, jak mam nadzieję, nie będą dla mnie destrukcyjne. Podczas swojej pierwszej terapii odwykowej próbowałem żyć dokładnie tak samo, jak wcześniej, tylko że bez alkoholu. To się zupełnie nie udało. Stare AA-owskie powiedzenie mówi, że przestać pić to nic trudnego, wystarczy tylko zmienić całe swoje życie. Pić wprawdzie już nie chciałem, ale nie godząc się na konieczne zmiany w życiu, wylądowałem na drugim odwyku, w ośrodku zamkniętym.
W marcu 2007 roku, po pewnym spotkaniu i rozmowie, napisałem tekst związany z problematyką Trzeciego Kroku, powierzenia i działania, pod tytułem: „Krok 3 dotyczy działania!”. Myślę, że w tym momencie warto do niego wrócić.
Instrukcje, wybory, decyzje, postanowienia… Niewątpliwie są ważne, może nawet najważniejsze, jednak w Kroku Trzecim jest też coś więcej, coś nieuchwytnego, duchowego. W moim „nasiąkaniu i przesiąkaniu”, bo chyba tylko tak mogę to nazwać, ideą tego Kroku, ważną rolę odegrało kilka tekstów. Kiedy jest mi smutno, coś mi się nie udaje i zastanawiam się, czy mnie Bóg nie opuścił, przypominam sobie „Orędzie serca”. Możliwe jest, że tekst ten napisała Mary Stevenson – jeśli tak, to jestem jej za niego głęboko wdzięczny – pod oryginalnym tytułem „Footprints”, ale tej informacji nie udało mi się dotąd jednoznacznie i bez wątpliwości potwierdzić. Otrzymuję sprzeczne informacje na temat autorstwa.
Orędzie serca
We śnie szedłem brzegiem morza z Panem, oglądając na ekranie nieba całą przeszłość mojego życia.
Po każdym z minionych dni zostawały na piasku dwa ślady – mój i Pana.
Czasami jednak widziałem tylko jeden ślad odciśnięty w najcięższych chwilach mojego życia.
I rzekłem: „Panie, postanowiłem iść zawsze z Tobą; przyrzekłeś być zawsze ze mną; czemu zatem zostawiłeś mnie samego wtedy, gdy było mi tak ciężko?”
Odrzekł Pan: „Wiesz synu, że cię kocham i nigdy cię nie opuściłem. W te dni, gdy widziałeś tylko jeden ślad, ja niosłem ciebie na moich ramionach”.
Kiedy z najbardziej nawet realistycznych zamierzeń i przedsięwzięć, do których mocno się przywiązałem, nie wiadomo dlaczego, jakoś nic nie wychodzi, pomocne bywa, żartobliwe i kpiarskie powiedzenie: „Jeśli chcesz rozbawić Pana Boga, to opowiedz Mu o swoich planach”.
Ale najdziwniejszy w tym moim zbiorku był jednak pewien szczególny SMS od dawnej koleżanki. Z założenia miał to być żart. Sądzę, że wysłała ten tekścik do wszystkich swoich znajomych z książki adresowej, jednak na mnie wywarł piorunujące wrażenie, ze względu na sytuację życiową, w jakiej się wtedy znalazłem, stan ducha, może wewnętrzną potrzebę. Ten pozornie głupiutki SMS brzmiał: „Halo, tu Niebo! Mówi Pan Bóg. Informuję, że wszystkie twoje prośby i modlitwy do mnie docierają. Musisz jednak zrozumieć, że czasami moja odpowiedź brzmi: NIE”.
Jeśli czasem moje modlitwy, prośby, błagania, nie przynoszą oczekiwanego rezultatu, to jeszcze nie jest dowód na to, że Bóg mnie nie słucha, albo, że w ogóle Go nie ma. Być może po prostu w tym przypadku Jego odpowiedź brzmi – nie!
A dlaczego nie? Tu przypomina mi się króciutka modlitwa: „Dziękuję Ci Panie za wszystko, co mi dałeś, za wszystko, co mi zabrałeś i za wszystko, czego mi oszczędziłeś”. I tak sobie czasem myślę, że może właśnie wtedy, kiedy Jego odpowiedź brzmi „nie”, oszczędził mi… cierpienia? Ja się przecież nigdy, tak naprawdę i do końca, nie dowiem, co by było gdyby… gdyby mnie nie rzuciła, gdybym dostał tę pracę, gdybym wyjechał, gdybym został… A tak… Tak jest po prostu łatwiej żyć.
W Kroku Pierwszym, jeśli nie wcześniej, alkoholik uzyskuje świadomość własnej bezsilności wobec alkoholu i zdaje sobie sprawę z utraty, a przynajmniej znacznego ograniczenia, zdolności do kierowania swoim życiem.
W Kroku Drugim odnajduje Siłę, która może mu w tej sytuacji pomóc. Silę, której wierzy, której ufa, albo na początek uczy się wierzyć i ufać. Czy będzie to Wspólnota Anonimowych Alkoholików, Służba Zdrowia, Bóg, poradnia odwykowa, sponsor, pojedyncza grupa AA, czy może jeszcze ktoś inny, nie ma większego znaczenia.
W Kroku Trzecim alkoholik postanawia podporządkować się zaleceniom, czy sugestiom tej Siły i rzeczywiście to robi. Program Dwunastu Kroków, Dekalog, propozycje sponsora, czy choćby te najprostsze rady, które można usłyszeć na mityngu: nie trzymaj alkoholu w domu, nie przebywaj bez potrzeby w miejscach i z ludźmi, którzy piją, to wszystko są elementy realizacji Trzeciego Kroku, bo jego istotą jest rezygnacja z własnej samowoli. I tak powoli, niepostrzeżenie, okazuje się, że powierzenie życia i woli, to w zasadzie jedno i to samo, bo czyż moje jutro nie zależy – do pewnego stopnia – od tego, co zrobię (postanowię, zdecyduję, wykonam) dziś?
Czy trzy pierwsze Kroki gwarantują alkoholikowi, że już się nigdy w życiu nie napije? Niestety, nie. Gwarancji dożywotniej abstynencji człowiekowi uzależnionemu od alkoholu nie da nikt i nic. Tym niemniej jestem całkowicie przekonany, że rzetelna, codzienna realizacja wskazówek zawartych w tych Krokach we własnym życiu znakomicie ułatwia utrzymanie abstynencji.
---
* „Jak to widzi Bill”, str. 241.
** „Doktor Bob i dobrzy weterani”, str. 281-82.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz