Dawno,
dawno temu moja żona miała koleżankę; koleżanka należała do Świadków Jehowy.
Często rozmawialiśmy na tematy religijne, bo był to też okres, dłuższy niż
chciałbym przyznać, w którym zmagałem się z lekturą Biblii. Po pewnym czasie
zorientowałem się, że nasze rozmowy prędzej czy później utykają w martwym
punkcie i to zawsze tym samym. „Ale my w to wierzymy” – twierdziła z
przekonaniem ona. „A ja nie” – odpowiadałem. I już nic więcej nie było do
powiedzenia.
Jestem
alkoholikiem. Alkoholizm, psychoterapia odwykowa, Wspólnota AA, interesują mnie
znacznie bardziej niż wielu moich znajomych z odwyku i mityngów. Historia AA,
Programu, rozwój idei, stały się moją pasją, a przynajmniej hobby. Nie znaczy
to, żebym na te tematy wiedział wyjątkowo dużo – dużo wiedział, zmarły niedawno,
Ernest Kurc, autor najlepszej chyba historii Anonimowych Alkoholików, „Not
God”. Ja, jak zwyczajny pasjonat, ale jednak laik, zgromadziłem po prostu w pamięci pewną ilość
historycznych ciekawostek.
Niedawno
uczestniczyłem w stosunkowo trudnej rozmowie, dotyczącej AA. Czemu trudnej –
zaraz wyjaśnię, a na razie postaram się pokazać w przybliżeniu, jak rozmowa ta
wyglądała.
- Czy jesteś absolutnie
pewien, że taka postawa przyniesie w efekcie… ?
- Nie, absolutnie pewien
nie jestem.
- Czy możesz zagwarantować,
że w wyniku takiego zachowania stanie się… ?
- Nie, nie mogę
zagwarantować; ani tego, ani czegokolwiek.
- Czy uważasz, że we
wszystkich przypadkach… ?
- Nie, tak nie uważam.
Uważam tylko, że bardzo często.
- Czy jesteś przekonany do
swoich racji, co do… ?
- Nie jestem, a nawet
więcej – często mam nadzieję, że właśnie nie mam racji.
- Czy twierdzisz, że regułą
jest… ?
- Nie mogę twierdzić czegoś
takiego. Ja właściwie tylko wierzę – na podstawie doświadczeń własnych i setek
innych ludzi – że może być właśnie tak, jak mówię/myślę.
W
tym momencie przypomniała mi się koleżanka żony, z tym że teraz to ja miałem
do dyspozycji jedynie swoją wiarę i
przekonania. Ano, właśnie… jedynie. Przyszło mi też do głowy, że ciotka,
matematyczka z zawodu, zamiłowania i pasji, miała chyba łatwiej. Ona, w razie
czego, potrafiła wykazać i udowodnić ponad wszelką wątpliwość, że 3x3 = 9, a 2
i 2 to nie zawsze jest 4.
No,
cóż… Jeśli mam albo miałem ochotę i potrzebę dowodzenia komukolwiek czegokolwiek
w tematach AA-owskich i duchowych, to chyba niezbyt trafnie wybrałem sobie
dziedzinę i pasję, a dobra wola, życzliwość, może nawet troska o bliźniego, nie
są (zapewne na szczęście) w takich dyskusjach znaczącym argumentem.