Medycyna nieustannie się
rozwija, naukowcy co trochę odkrywają dla nas wciąż nowe, ciekawe choroby – zasłyszany gdzieś, dawno temu, odrobinę
złośliwy żarcik.
W
klasyfikacji DSM-5 wprowadzona jest nowa kategoria diagnostyczna
„zaburzenia spowodowane używaniem alkoholu”, która zawiera występujące dotąd
oddzielnie w DSM-IV: „nadużywanie alkoholu” i „uzależnienie od alkoholu”.
Na
swoje pierwsze leczenie odwykowe trafiłem w czerwcu 1998 roku. Na kolejne w
styczniu 1999. Zarówno w poradni odwykowej przy ulicy Wodociągowej w Opolu, jak
i w ośrodku w Woskowicach Małych, część terapeutów to byli niepijący,
odpowiednio przeszkoleni alkoholicy. Pacjenci uważali takich terapeutów za
najlepszych, wierzyli, że nie da się ich oszukać, bo wiedzą oni z własnego
doświadczenia, a nie tylko z teorii, jak to jest być uzależnionym. Ja mam inne zdanie na ten
temat, ale nie o to w tej chwili chodzi.
W
terapii byłem 30 miesięcy i przez cały ten czas terapeuci-alkoholicy (i wszyscy
inni), wbijali mi do głowy, że picie kontrolowane dla mnie skończyło się raz na
zawsze. Chyba początkowo trudno mi w to było uwierzyć – stąd konieczność
podjęcia drugiej terapii – ale ostatecznie przekonali mnie i oni, i własne
bolesne doświadczenie. Skutecznie.
Latem
2015 roku, po przeczytaniu artykułu na temat terapii, która polega na nauce
picia kontrolowanego, proponowanej pacjentom w Wojewódzkiej Poradni Terapii
Uzależnień i Współuzależnienia w Toruniu („Picie na limicie”),
pomyślałem przez chwilę, że pewnie chciałbym wiedzieć, jak się z tym czują
terapeuci-alkoholicy, jeśli w poradniach jeszcze tacy zostali, ale… szybko mi
przeszło. Obrachunek moralny nauczony jestem robić sobie, nie innym.