poniedziałek, 27 stycznia 2014

Notatki sponsora (odc. 018)

Praktyka grup psychoterapeutycznych oraz mityngów (spotkań) Anonimowych Alkoholików powoduje, że nie potrafimy już ze sobą rozmawiać (o ile kiedykolwiek tę trudną sztukę posiedliśmy, co wcale nie jest takie pewne) – nauczono nas i przyzwyczajono jedynie wymieniać monologi.

wtorek, 21 stycznia 2014

Notatki sponsora (odc. 017)

Pod koniec ubiegłego roku, podczas Konferencji Służb Regionu  w Opolu, dowiedziałem się, że Rada Powierników powołała siedmioosobowy zespół, którego zadaniem miało być przejrzenie oraz ocena obecnego, najeżonego błędami, tłumaczenia Wielkiej Księgi. Wobec ogromnej liczby pomyłek, zespół ten zdecydował przetłumaczyć na próbę piąty rozdział „Anonimowych Alkoholików” i przedstawić go do konsultacji… Powiernikom? A może Wspólnocie AA w Polsce – tego dokładnie jeszcze nie wiem. Całkiem niedawno dotarły do mnie plotki (naprawdę chciałbym, żeby to było tylko przekłamanie typowe dla przekazu „jedna pani drugiej pani”), że w nowej wersji tego rozdziału, a w przyszłości całej WK, Krok Pierwszy miałby wyglądać tak: Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu - że przestaliśmy kierować naszym życiem.
Przypomnę, że w chwili obecnej mamy: Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu, że przestaliśmy kierować naszym życiem.
Oczywiście zmiana przecinka na myślnik jest zapewne bardzo istotna (sic!), ale mam wrażenie, że najważniejsze, czyli wysoce problematyczne „przestaliśmy kierować naszym życiem”, miałoby pozostać bez zmiany. Dlaczego??? Po co???

Moja znajomość angielskiego jest śladowa, tym niemniej zdaję sobie sprawę, że w wersji oryginalnej (We admitted we were powerless over alcohol - that our lives had become unmanageable) nie występuje żadne „przestaliśmy kierować”, a unmanageable jest w zasadzie nieprzetłumaczalne w pełni na polski. Od lat proponuję dwa rozwiązania, dwa wyjścia: nasze życie było,okazało się, niekierowalne, lub: nie radziliśmy sobie w życiu (ew. …z życiem). Czemu tak właśnie? Jako sponsor zmęczony już jestem problemami, jakie podopieczni (także początkujący i nowicjusze) ustawicznie mają ze zrozumieniem zwrotu „przestaliśmy kierować życiem”.

Jeśli siedmioosobowy zespół rzeczywiście zdecydował (w co trudno mi uwierzyć), że powinno zostać „przestaliśmy kierować”, to wyobrażam sobie – takie moje fantazje – że przynajmniej cztery osoby głosowały za taką właśnie, starą wersją. Osoby te, ze zwykłej ludzkiej ciekawości, chciałbym spytać, kiedy kierowały tym swoim życiem? Bo w języku polskim przestać coś robić można tylko wtedy, kiedy się to wcześniej robiło. Nie można przestać kraść, jeśli nigdy niczego się nie ukradło i nie można przestać kierować, jeśli się nigdy nie kierowało. Określenie „przestaliśmy kierować” przekonuje alkoholika i ponad wszelką wątpliwość oznacza, że kiedyś swoim życiem kierował, a więc… kiedy to było?
Drugie pytanie jakie miałbym ochotę (w razie czego!) zadać to: co to znaczy, jak należy rozumieć pojęcie „kierowanie życiem”? 
A jeśli już robione są porządki… wydaje mi się, że „przyznaliśmy” nie jest najlepszym rozwiązaniem, że chodzi raczej o „uznanie” bezsilności. Przyznać, że jestem alkoholikiem mogę na odczepnego, komuś – tak, tak, niech ci będzie, jestem alkoholikiem, przyznaję. Według WK to siebie przede wszystkim musimy przekonać, a więc raczej uznać ten fakt niż tylko przyznać. 

Kolega alkoholik, z którym na te tematy rozmawiałem, podsunął mi myśl, że może zespół sugeruje tylko niektóre zmiany i poprawki celowo, by nowa wersja Wielkiej Księgi nie stała się w środowisku polskich AA wstrząsem i szokiem. No… może i tak, tym niemniej pamiętam też jak pacierz słowa: stosowanie półśrodków nic nam nie dało…

sobota, 11 stycznia 2014

Jestem bezsilny. To dobrze

Powołani zostaliśmy do radości. Wierzę w to, może naiwnie, ale wierzę. W związku z tym zadaję sobie czasem pytanie, czemu tak niewielu z nas, albo tak rzadko, potrafimy się radować, prawdziwie cieszyć się życiem, a nie chwilę pośmiać z opowiedzianego przez kolegę dowcipu? Odpowiedzi jest pewnie całe mnóstwo, ale ja chciałbym skupić się na jednej, na pokorze. A raczej jej braku.

Pisząc o pokorze nie mam jednak na myśli uniżonej postawy względem kogoś, ani, tym bardziej, upokorzenia - pokora, w moim rozumieniu, to zgoda na rzeczywistość taką, jaka ona jest i zaprzestanie walki z faktami.

Nie od dziś wiadomo, że nierealistyczne oczekiwania rodzą zawody, rozczarowania, urazy i żal - uczucia, które tłumią radość życia. Niektórzy, pragnąc radość życia uzyskać i odzyskać, walczą z rozczarowaniami i urazami, ale jest to działanie wyjątkowo mało efektywne, może nawet przynosi doraźną ulgę, ale niewiele więcej. Podobnie jest z tabletką od bólu zęba, lub kieliszkiem koniaku. A w takim razie może warto nauczyć się rezygnować z krótkotrwałych zysków na rzecz długofalowych efektów? No, tak… tylko jak to zrobić?

W moim środowisku często można usłyszeć powiedzenie: "Jest Bóg - ja Nim nie jestem". Naiwne? Czyżby? Jakże często, cóż z tego, że nie zawsze świadomie, próbujemy wchodzić w Jego rolę i uzurpować sobie Jego kompetencje? Oczywiście, to się nie udaje, bo i udać się nie może, a wtedy właśnie pojawiają się, wymienione wyżej, mało przyjemne efekty nierealistycznych oczekiwań.

Za niezwykle ważny w tym temacie uważam fragment modlitwy Reinholda Niebuhra, amerykańskiego teologa i duchownego ewangelickiego:
Boże, użycz mi pogody ducha,
Abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić,
Odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić,
I mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.


środa, 1 stycznia 2014

Notatki sponsora (odc. 016)

Od pewnego czasu, zapewne z powodu większej niż kiedyś wrażliwości na ludzkie cierpienie, obserwuję, jak niektórzy podopieczni, znajomi czy przyjaciele z AA przeżywają rozterki, zawody, rozczarowania naszym środowiskiem, pewnymi postawami, które wydają się tutaj dominować, sprawiają wrażenie akceptowanych, pozornie nawet pożądanych. Znam to wszystko z własnego doświadczenia, pamiętam złość, urazy, pretensje i żal, że oni…, że on…, że nie rozumieją…, że nie chcą… Wyciągnął mnie z tego stanu sponsor, powtarzając do znudzenia, że we Wspólnocie AA jest tylko jeden człowiek zobowiązany do przestrzegania zasad: ten, który sam przestrzegać ich postanowił. Resztę przyniósł czas, rozwój osobisty, praca z podopiecznymi, literatura… Resztę, czyli zrozumienie, że jeżeli wysokie standardy moralne (nierozłącznie związane z wartościami duchowymi) utrzymuję tylko dlatego, żeby na kimś coś podobnego wymusić, to… to czas, bym wrócił do Kroku Jedenastego i błagał o pomoc i wsparcie w korygowaniu intencji.

„Stosowanie półśrodków nic nam nie dało, znajdowaliśmy się ciągle w punkcie wyjściowym” – często usłyszeć można w środowisku, w którym się obracam. Nie jestem pewien, czy w punkcie wyjściowym, nie jestem przekonany, czy faktycznie zupełnie nic nam nie dało. Natomiast wiem już, doświadczyłem, że stosowanie półśrodków przynosi połowiczne, nie wykluczone, że jeszcze bardziej ograniczone efekty. Efekty pozorne, niesatysfakcjonujące, ani mnie, ani tego, kto zlecił, prosił, miał nadzieję, oczekiwał, powierzył.

Lenistwo jest ucieczką od wysiłku, zobowiązań, odpowiedzialności, ale uciekać potrafię już też w dużo, w za dużo, w coraz więcej. Widząc, ile to ja mam rzeczy do zrobienia, spraw do załatwienia, wszyscy oni powinni zrozumieć i wybaczyć… mierne efekty, bylejakość. A jednak nosem kręcą, krzywią się, dziękują zdawkowo, bez autentycznej wdzięczności. Właściwie… przecież mnie też już nie służy chaotyczność, połowiczność, działania pozorne, różne „zamiast”… A jeżeli jednak służy (albo tak mi się wydaje), to czy przekonają mnie czyjeś dąsy, urazy i wyrzuty?

Z wiekiem okazuje się, że te same działania wymagają nieco więcej czasu niż w młodości; więcej i coraz więcej – to zupełnie normalne i naturalne, choć niekoniecznie miłe. A jeśli tak, to może przestałbym w końcu walczyć z faktami, sprzeczać się z rzeczywistością, ignorować ją i naginać? Może przestawiłbym się wreszcie na mniej, ale spokojniej, dokładniej, z szansą na satysfakcje, zadowalający efekt końcowy? Jeśli tak, jeśli już rozumiem, czuję, a nawet się zgadzam, pozostają dwa „drobiazgi”: umiejętność dokonywania wyborów oraz trudna sztuka rezygnacji.