poniedziałek, 31 stycznia 2022

Trzeci Legat AA, Koncepcja 8

Koncepcja Ósma według Billa W. Powiernicy Zarządu Służb Ogólnych pełnią dwie główne funkcje:
(a) Są głównymi osobami odpowiedzialnymi za planowanie istotnych kwestii związanych z ogólną polityką i finansami oraz za zarządzanie tymi obszarami. Bezpośrednio kierują tymi sprawami wraz z komitetami głównymi.
(b) Powiernicy są przede wszystkim pełnymi właścicielami naszych odrębnych i stale czynnych służb i sprawują nad nimi nadzór, wybierając wszystkich dyrektorów tych jednostek.

Koncepcja Ósma polska. Członkowie Rady Powierników są planistami głównych działań Wspólnoty AA w Polsce. Zarządzają finansami AA i sprawują nadzór nad Fundacją BSK AA, zachowując prawo wyboru jej Zarządu. (Źródło Koncepcji)

W Polsce Powiernicy nie są – jak w USA – właścicielami spółek należących do AA, jednak ważniejszą różnicą między tymi Koncepcjami jest to, że w wersji amerykańskiej mowa jest o odpowiedzialności, a w naszej żadnej odpowiedzialności nie ma.

Amerykańscy Powiernicy działają zgodnie z nowoczesną praktyką prowadzenia biznesu. Zarząd Służb Ogólnych jest właściwie holdingiem, na którym spoczywa obowiązek nadzorowania należących do niego w całości, stanowiących odrębne podmioty gospodarcze spółek zależnych, z których każda, dla swoich celów operacyjnych, ma własne kierownictwo*. W przypadku Polski coś takiego, to egzotyka.

Między pieniędzmi i władzą (zdolnością zarządzania) zawsze istnieją bardzo silne powiązania i to wszędzie, nie tylko w AA. Dlatego we Wspólnocie stworzone zostały zasady, dzięki którym unika się ryzyka znaczącej koncentracji pieniędzy lub władzy wykonawczej.

Prosta zasada. Należy wszelkimi siłami unikać koncentracji władzy i pieniędzy w jednej jednostce służb. Na różnych poziomach służb alkoholicy rozwiązują problemy różnej wagi i znaczenia. Zadania grupy są inne niż Rady Powierników, na przykład.

Przedmiotem starań i głównym celem wszystkich służb jest realizacja naszego głównego celu, ale to nie znaczy, że na każdym poziomie służb wszyscy mają robić wszystko. Powiernicy ugrzęźliby w umiarkowanie ważnych szczegółach, które może i powinno się rozwiązywać na poziomie grupy, Intergrupy lub Regionu, i nie mieli możliwości sprawnej realizacji swoich zadań – planowania i zarządzania na poziomie najwyższym.

Dobrym przykładem ilustrującym część (bo nie całokształt) tej Koncepcji jest wykonanie pojedynczego, ale ważnego zadania. Niech to będzie rocznicowy Zlot Radości. Jego organizacją nie zajmują się przecież wszyscy alkoholicy z okolicznych grup, wszyscy z sąsiednich Intergrup, Regionów itd. Do realizacji takiego przedsięwzięcia powoływany jest zespół, który też otrzymuje do dyspozycji określone fundusze. Zespół taki kierowany jest przez alkoholika, który ponosi odpowiedzialność za jego działania i ich efekty. Służby, oczywiście, wspierają i pomogą w razie czego, ale właśnie – tylko w razie czego. Bo zespół i jego przewodniczący działa w zasadzie autonomicznie. Po prostu część władzy i pieniędzy trafiła w ręce odrębnego zespołu.

Słyszałem, że u nas z czasem wszyscy członkowie Rady Powierników mają stać się jednocześnie członkami Zarządu Fundacji BSK, albo, że Rada Powierników powinna zastąpić Radę Fundacji (za te pomysły głowy nie dam). Czy takie połączenie władzy i pieniędzy, przy całkowitym braku odpowiedzialności (poza moralną) sprawdzi się w praktyce? Nie wiem, zobaczymy. A tak owa Fundacja wygląda obecnie: (Fundacja BSK)







---
* Bill W. „Dwanaście Koncepcji Służb Światowych” („Twelve Concepts for World Service”), s. 35.

niedziela, 30 stycznia 2022

Trzeci Legat AA, Koncepcja 7

Koncepcja ta, ogólnie rzecz biorąc, dotyczy dwóch zagadnień. Wyjaśnia w jaki sposób odpowiedzieć na pytanie, kto jest ważniejszy, Konferencja czy Powiernicy, oraz informuje, jak Anonimowi Alkoholicy musieli dostosować się do formalnych wymogów współczesnego świata.

Koncepcja Siódma według Billa W. Statut i regulamin Zarządu Służb Ogólnych są instrumentami prawnymi, uprawniającymi powierników do zarządzania sprawami służb światowych i prowadzenia ich. Statut Konferencji nie jest dokumentem prawnym; jego skuteczność zależy od tradycji i środków AA.

Koncepcja Siódma polska. Statut i regulaminy Fundacji „BSK AA w Polsce” są instrumentami prawnymi, upoważniającymi Powierników do kierowania i prowadzenia spraw Wspólnoty AA. Karta Konferencji nie jest dokumentem prawnym; opiera się na tradycji, a jej skuteczność zależy od dobrowolnych datków członków AA i posiadanego budżetu. (Źródło Koncepcji)

Pytanie, kto jest ważniejszy, Konferencja, czy Powiernicy, kto komu może wydawać polecenia, kto ma większą władzę i kto komu może skoczyć, jest błędnie zadane. Byłoby na pewno sensowne w przypadku każdej organizacji, żeby jej działania nie paraliżowały spory kompetencyjne, ale… Anonimowi Alkoholicy nie są organizacją.
Razem, wspólnie, w zgodzie, zrozumieniu i porozumieniu, mamy realizować jeden główny cel i to cel o charakterze duchowym. Przy takiej świadomości nie jest istotne, kto jest ważniejszy, ale jak najlepiej zrealizować razem i w zgodzie z duchowymi zasadami AA, określone zadanie.
Odpowiedź na pytanie o to, kto jest ważniejszy, mogłaby być też różna w zależności od sprawy/problemu/tematu oraz okoliczności, w jakich się pojawił.

Nasze doświadczenia do chwili obecnej wskazują, że ta równowaga władzy między Powiernikami a Konferencją jest w pełni możliwa i użyteczna. Dołożyliśmy wszelkich starań, aby praktycznymi i tradycyjnymi środkami zabezpieczyć ostateczną władzę Konferencji*.

W praktyce bywało to i nadal bywa różnie. Czasem dochodzi do sporów, czasem, przez pewien okres lub w określony temacie wydaje się być ważniejsze to lub tamto zdanie – to normalne i naturalne. Coś jak przypływy i odpływy, które przecież nie mają wpływu na istnienie oceanu.

Sprawa druga. Wspólnota AA w sensie formalnym nie istnieje. Nie może występować w sądzie (po żadnej stronie), nie może prowadzić działalności gospodarczej (w tym wydawniczej), nie może wystawiać faktur itd. itp. Bo i niby jak miałaby realizować te działania grupa o nieznanej liczebności, nieznanych z nazwiska osób? Wspólnota AA, jak się to określa, nie ma osobowości prawnej. Dlatego we współczesnym świecie konieczne stało się powołanie do życia Zarządu Służb Ogólnych (w USA), a w Polsce Biura Służby Krajowej (BSK). Biuro pełni rolę służebną na potrzeby Wspólnoty. Rekomendacje Konferencji są wyraźnymi dyrektywami dla BSK, a BSK jest rozliczane z ich wykonania.

Prosta zasada. Koncepcja Siódma precyzuje, na ile to możliwe, relacje między Konferencją i Powiernikami, które powinny opierać się na równowadze i harmonii, wynikających ze świadomości głównego celu. Fundacja BSK reprezentuje Wspólnotę w sprawach, które wymagają osobowości prawnej – BSK nie rządzi Wspólnotą, a Wspólnota nie ustanawia żadnych praw.








---
* Bill W. „Dwanaście Koncepcji Służb Światowych” („Twelve Concepts for World Service”), s. 32.

sobota, 29 stycznia 2022

Trzeci Legat AA, Koncepcja 6

W tym momencie Bill W. wraca do tematu budowy demokratycznej i przedstawicielskiej struktury służb, czyli tematu, o którym była mowa w Koncepcji Pierwszej i Drugiej. W swoim podręczniku na temat Koncepcji Bill stwierdził: W Koncepcjach zawarto także wiele zasad, które stały się już tradycją naszych służb, nigdy jednak nie zostały wyraźnie sformułowane i utrwalone na piśmie. Szósta Koncepcja jest kolejnym tego przykładem. To coś, co się odbyło. Dawno.

Koncepcja Szósta Billa W. Działając w imieniu całego ruchu AA, nasza Konferencja Służb Ogólnych ponosi główną odpowiedzialność za prowadzenie służb światowych i, zgodnie z tradycją, ma prawo do podejmowania ostatecznych decyzji dotyczących istotnych kwestii związanych z polityką ogólną i finansami. Konferencja uznaje jednak także, że główna inicjatywa i czynna odpowiedzialność za większość tych spraw powinna spoczywać przede wszystkim na Powiernikach Konferencji działających jako Zarząd Służb Ogólnych Anonimowych Alkoholików.

Koncepcja Szósta polska. Konferencja Służby Krajowej AA w Polsce uznaje, że główna inicjatywa i odpowiedzialność za większość spraw związanych ze służbami AA powinna należeć do obdarzonych zaufaniem członków Konferencji, działających jako Rada Powierników Służby Krajowej AA w Polsce.

Geneza, powody powstania Koncepcji Szóstej w Stanach są zaledwie w niewielkiej mierze, jeśli w ogóle, podobne do naszych. Podobieństwa można zawrzeć w…

Prostej zasadzie: Konferencja, której Wspólnota przekazała władzę, zbiera się raz lub dwa razy w roku (regionalna), a wiele decyzji trzeba podejmować znacznie szybciej i częściej, nie można z nimi czekać aż tak długo. Tak więc Konferencja delegowała istotną część swoich uprawnień Powiernikom, a dokładniej Radzie Powierników. Chodziło po prostu o sprawne, płynne działanie.

Pozostaje jednak, nadal zupełnie odmienna u nich i u nas, kwestia odpowiedzialności. W Koncepcji polskiej też jest mowa o odpowiedzialności Powierników i Rady Powierników, ale – poza odpowiedzialnością moralną – nie bardzo wiadomo, na czym miałaby ona polegać. W Stanach wygląda to inaczej. Amerykańscy Powiernicy obarczeni są odpowiedzialnością za wszystkie działania związane ze spółkami A.A. World Services, Inc. (w tym dział A.A. Publishing) i A.A. Grapevine, Inc. Jednostki te (i inne spółki zależne) generują przychody w wysokości milionów dolarów rocznie. Powiernicy są więc także bankierami wspólnoty AA, którzy w pełni odpowiadają za inwestowanie i wykorzystanie funduszy rezerwowych Wspólnoty AA, a są to kwoty znaczące. Do Powierników po prostu należą spółki pomocnicze. Oczywiste jest w takim układzie, że są oni i powinni być specjalistami w określonych dziedzinach: prawa, bankowości, księgowości, biznesu. Delegaci na Konferencję takich kwalifikacji mieć nie muszą i zwykle nie mają.

Główny i zasadniczy cel działania Wspólnoty na zawsze pozostanie duchowy, ale można go skutecznie realizować jedynie dzięki działaniom biznesowym. Zajmujący się polityką i interesami biznesowymi Wspólnoty AA Powiernicy działają jak dyrektorzy każdej innej firmy międzynarodowej. Wspólnota, w swoich działaniach biznesowych, przyjęła formę korporacyjną, a nie instytucjonalną lub rządową.

…dobrze wiadomo bowiem, że korporacja jest znacznie skuteczniejszym narzędziem, kiedy przychodzi do administrowania polityką działania i biznesem*.

W USA wygląda to stosunkowo prosto i logicznie. A co w Polsce robią Powiernicy, a zwłaszcza członkowie Rady Powierników (poza, na przykład, ogłaszaniem, że dawanie pieniędzy jest najwyższą formą realizacji posłania Dwunastego Kroku), to już inna sprawa i nie tego ten wpis dotyczy.

Przestrzegając zasady rotacji w służbach, Powiernicy powinni działać jako stali administratorzy służb Wspólnoty i strażnicy Dwunastu Tradycji AA, ale…

Kiedy w 1950 r. opracowywano statut Konferencji, pytanie o to, komu powierzyć ostateczną władzę, było naprawdę sporną sprawą. Czy Konferencja, czy Powiernicy powinni mieć ostatnie słowo? Wówczas wiedzieliśmy już na pewno, że całkowita i ostateczna władza nad funduszami i usługami nie powinna już nigdy więcej należeć do odizolowanej Rady Powierników, która miała pełne prawo do powoływania swoich następców. Pozostawiłoby to służby światowe AA w rękach paternalistycznej grupy, co było całkowicie sprzeczne z koncepcją „zbiorowego sumienia” przedstawioną w Tradycji Drugiej**.  Ale to jest już Koncepcja kolejna.

Dodam może tylko, że paternalizm to taka forma zarządzania, która polega na całkowitym podporządkowaniu i uzależnieniu pracowników od pracodawcy, członków od szefów.







---
* Bill W. „Dwanaście Koncepcji Służb Światowych” („Twelve Concepts for World Service”), s. 29.
** Tamże, s. 31.

piątek, 28 stycznia 2022

Trzeci Legat AA, Koncepcja 5

Koncepcja Piąta Billa W. Na wszystkich szczeblach naszej struktury powinno obowiązywać tradycyjne „Prawo do Apelacji”, gwarantujące wysłuchanie głosów mniejszości i wnikliwe rozważenie indywidualnych skarg.

Wersja polska. Na wszystkich poziomach naszej struktury powinno obowiązywać tradycyjne „Prawo do Apelacji”, gwarantujące wysłuchanie głosu mniejszości i wnikliwe rozpatrzenie skarg.

Gdzieś w komentarzach zwróciłem uwagę na kpiące, a może szydercze, pytanie retoryczne, czy wam się wydaje, że Konferencja i zespoły powiernicze mają obowiązek odpowiadać na każde indywidualne pytanie? Zapewne nie uważają, że to ich obowiązek – zwłaszcza po usunięciu w naszej wersji słowa „indywidualnych”.

Mniejszość, której głos zostaje wysłuchany, to nasze główne zabezpieczenie przed niedoinformowaną, błędnie poinformowaną, działającą w pośpiechu lub gniewie większością*.

Kłopoty z tą Koncepcją widzę dwa. Wymieszane są w niej „Prawo do Apelacji” z „Prawem Petycji” – to po pierwsze, a po drugie, pojawiły się realne, praktyczne problemy z tym „wysłuchaniem”.

Każdy członek Wspólnoty (także pracownicy niealkoholicy) może występować z indywidualnymi petycjami dotyczącymi przypadków osobistej niesprawiedliwości. Nawet bezpośrednio do Rady Powierników. Alkoholik nie może z tego tytułu ponieść żadnej szkody lub bać się zemsty. Taką szkodą mogłoby być na przykład „obrabianie dupy”, wyśmiewanie, ośmieszanie itd. kogoś, kto złożył petycję, czyli ośmielił się czegoś chcieć, czemuś sprzeciwiać. „Prawo petycji” stosowane jest bardzo rzadko, ale „Prawo do apelacji” dotyczy nieco innych przypadków.

Wysłuchać – oznacza przyjąć do wiadomości, co ktoś mówi, słuchając go do końca, ale też spełnić czyjąś prośbę, czyjeś żądanie. Dlatego wspomniałem o problemie. „Prawo do Apelacji” absolutnie nie oznacza, że prośba mniejszości zostanie spełniona. Czy większość uważnie i do końca będzie słuchać? A niby jak to sprawdzić? Nawet jeśli nie trzymają nosów w swoich telefonach albo nie bazgrzą genitaliów na jakiejś kartce, to i tak nie wiadomo, czy nie myślą sobie: pierd… pierd… i tak cię nie słucham i zrobię, co zechcę. Ostatecznie całe to wysłuchanie głosu mniejszości ma sens tylko przy prawdziwym zaangażowaniu, trzeźwości i dobrej woli wszystkich zebranych.

Tworząc „Prawo do Apelacji”, Wspólnota AA uznaje, że mniejszość często może mieć rację. Jest to sprzeczne z przekonaniami większości anonimowych alkoholików, którzy wierzą, że większość zawsze ma słuszność, na pewno się nie myli. Wspólnota AA popełniła wiele poważnych błędów zanim przyjęła do wiadomości, że z tą racją to bywa bardzo różnie.

W USA w wielu sytuacjach, nie wymagających pośpiechu, Konferencja kontynuowała debatę, nawet w tych przypadkach, kiedy z łatwością można było uzyskać wymagane dwie trzecie głosów. Taka tradycyjna dobrowolna praktyka jest dowodem prawdziwej rozwagi, uprzejmości i szacunku dla poglądów mniejszości. Jeśli ktoś kiedyś uczestniczył w jakiejś Konferencji w Polsce (chodzi o ostatnich 15 lat), niewątpliwie zauważy różnice.

Prosta zasada:Prawo do Apelacji” powinno chronić Wspólnotę przed tyranią obojętnej, egoistycznej, niedoinformowanej, biernej, agresywnej, nietrzeźwej, czasem zastraszonej większości. Priorytetem jest porozumienie, a nie wygrana w głosowaniu. Mniejszość zawsze powinna mieć możliwość zwrócenia uwagi na swoje argumenty.

Jak mogłoby to wyglądać w praktyce? Jeśli w jakimkolwiek głosowaniu nie udało się osiągnąć jednomyślności, zawsze należałoby zapytać, czy ktoś chciałby swoją decyzję, czy stanowisko dodatkowo uzasadnić. Jeśli nie, sprawa jest właściwie zamknięta, ale jeśli tak, należy „mniejszości”, obojętnie po jakiej była stronie, zapewnić pełne prawo do wypowiedzenia się, przedstawienia swoich racji. Po wysłuchaniu argumentów warto byłoby teraz upewnić się, czy któraś z biorących udział w głosowaniu osób, na skutek tych argumentów nie zmieniła zdania, bo i tak się może zdarzyć. Jeśli w tym momencie zgłosi się choćby jedna osoba, całe głosowanie, a najlepiej dyskusję/debatę należałoby powtórzyć.
Ale uwaga – przydatności tego pomysłu nie należy przeceniać. Najlepszy nawet system, metoda, procedura organizowania głosowań nie zastąpi rozmów, uzgodnień, pragnienia porozumienia, współdziałania i zgody. Wydaje się raczej, że jeśli z tego typu rozwiązań trzeba korzystać, to najpewniej nie zostały jeszcze wyczerpane (przed głosowaniem!) wszelkie drogi osiągnięcia porozumienia i jednomyślności.













---
* Bill W. „Dwanaście Koncepcji Służb Światowych” („Twelve Concepts for World Service”), s. 23.

czwartek, 27 stycznia 2022

Trzeci Legat AA, Koncepcja 4

Czasem zastanawiam się, czy to Bill Wilson w tak dziwny i pokomplikowany sposób sformułował Koncepcje (po co?), czy może tłumaczenie nie jest najlepsze, może zbyt dosłowne, nie wiem, nie znam angielskiego.

Koncepcja Czwarta Billa W. Na wszystkich szczeblach odpowiedzialności w ramach Konferencji powinno być zachowane tradycyjne „Prawo do Uczestnictwa”, dzięki któremu każda klasa lub grupa osób pełniących służbę światową będzie miała prawo głosu proporcjonalne do ponoszonej przez siebie odpowiedzialności.

Koncepcja Czwarta polska. Wszystkie poziomy służby AA powinny mieć przyznane tradycyjne „Prawo do Uczestnictwa”, pozwalające na głosowanie proporcjonalne do ponoszonej odpowiedzialności(Źródło Koncepcji)

Kłopot pojawia się już podczas lektury Koncepcji Czwartej, bo głosowanie proporcjonalne do ponoszonej odpowiedzialności pozornie sugeruje, że osoby o większej odpowiedzialności mają proporcjonalnie więcej głosów do dyspozycji, albo że ich głosy mają większą wagę i znaczenie. Tak oczywiście nie jest, a przynajmniej oficjalnie nie jest.

Początkowo Wspólnota zarządzana była w sposób autorytarny – nieomalże o wszystkim decydowali Bill i Bob. Na sławetnej Konwencji (1955 rok) przekazali oni swoje uprawnienia (władzę) całej Wspólnocie, a w konsekwencji, po kolejnych delegacjach uprawnień, Powiernikom. Doszło wtedy do sytuacji absurdalnej, o której Bill W. pisał:

W ten właśnie sposób pierwsi Powiernicy otrzymali całą możliwą władzę. Większość faktycznej odpowiedzialności za postępowanie Centrali AA tak czy inaczej spoczywała jednak na mnie, na mojej asystentce i jej zespole. Z jednej strony stali więc Powiernicy, którzy mieli pełną władzę, a z drugiej założyciele i kierownicy biura, którzy mieli wielki zakres odpowiedzialności, ale praktycznie żadnych uprawnień. Był to rodzaj schizofrenii i powód poważnych kłopotów.
/…/
Dopiero po latach zauważyliśmy, że nigdy nie można powierzać całej władzy jednej grupie, a praktycznie całej odpowiedzialności innej, a następnie oczekiwać wydajnego działania, nie mówiąc już o prawdziwej harmonii*.

To właśnie stanowi istotę Czwartej Koncepcji, której zadaniem jest chronić Wspólnotę przed powstaniem w niej władzy absolutnej – w naszej Wspólnocie AA nie ma władzy bez odpowiedzialności, ani odpowiedzialności bez możliwości realnego uczestniczenia w podejmowaniu decyzji. Nie może być tak, że jedna osoba (albo grupa osób) ma całą władzę i żadnej odpowiedzialności, a druga ma za to pełną odpowiedzialność, ale żadnej władzy! Coś takiego to paranoja! Na szczęście błąd ten został skorygowany w AA dawno temu.

Prosta zasada: W tym przypadku władzę rozumiemy, jako zdolność do podejmowania decyzji, na przykład przez udział w głosowaniu. Więc jeśli chcesz o czymś współdecydować (głosować), to musisz też wziąć na siebie część odpowiedzialności za podjętą razem decyzję. Dlatego nigdy nie głosuję na innych niż moja grupach, bo nie zostaję tam z nimi na dłuższy czas i nie będę pomagał w realizacji decyzji/postanowienia, które razem podjęliśmy.
Oczywiście odwrotnie jest tak samo – nie można komuś wpakować na łeb całej odpowiedzialności, nie dopuszczając go do udziału w podejmowaniu decyzji.

Wspomniałem, że w USA problem ten został rozwiązany dawno temu, ale… u nas nie aż tak dawno i nie wiem, czy wszędzie. Pamiętam jeszcze, jak moja grupa planowała zmienić scenariusz mityngu, chcieliśmy zrezygnować z procederu przyjmowania do AA. Na spotkanie organizacyjne, na którym mieliśmy głosować nad przyjęciem nowej wersji, zwaliły się bojówki z innych grup, które próbowały nie dopuścić u nas do takiej zmiany. Nie przyszli nam pomóc, nie chcieli z nami zostać i wspierać, nie, biorąc udział w głosowaniu chcieli jedynie nie dopuścić do jakichkolwiek zmian, których się bali. Chcieli mieć władzę bez jakiejkolwiek odpowiedzialności.

Jakiś czas temu byłem świadkiem ciekawego zdarzenia. Podczas mityngu alkoholik perorował już dość długo i prowadzący próbował odebrać mu głos. Wtedy mówca wykrzyczał, że zgodnie z Czwartą Koncepcją, czyli „prawem do uczestnictwa” ma on prawo (sic!) mówić do 8 minut.
Czego dotyczy Koncepcja Czwarta, można przeczytać w podręczniku Billa. I nie, zdecydowanie nie dotyczy ona długości wypowiedzi na mityngach. A alkoholizm to straszna psychiczna choroba…


„Prawo do Uczestnictwa” jest zatem środkiem korygującym najwyższą władzę, zmniejsza bowiem możliwość jej nadużycia lub nadmiernego radykalizmu. Zachęca także nas, służących ruchowi AA, do akceptowania niezbędnej dyscypliny, której wymagają niektóre nasze zadania. Możemy to osiągnąć, kiedy mamy pewność, że przynależymy do wspólnoty, kiedy fakt naszego „uczestnictwa” gwarantuje nam, że naprawdę jesteśmy „zaufanymi sługami” opisanymi w Tradycji Drugiej AA**.








---
* Bill W. „Dwanaście Koncepcji Służb Światowych” („Twelve Concepts for World Service”), s. 19-20.
** Tamże, s. 22.


środa, 26 stycznia 2022

Trzeci Legat AA, Koncepcja 3

Jest to jeden z przypadków, kiedy to wnikliwe poznawanie podręczników/poradników rodzi więcej wątpliwości, niż było ich wcześniej. Poza tym jakby nie stanowi ona kontynuacji poprzednich dwóch. Do tematu delegowania uprawnień i demokracji pośredniej Bill wrócił dopiero w Koncepcji Szóstej. (i Jedenastej), ale mniejsza z tym.

Koncepcja Trzecia Billa W. Jako tradycyjne metody tworzenia i pielęgnowania jasno zdefiniowanych relacji roboczych między grupami, Konferencją, Zarządem Służb Ogólnych AA oraz spółkami pomocniczymi, personelem, komitetami i osobami zarządzającymi – a zatem zapewniania skutecznego przywództwa – proponuje się przyznanie wszystkim tym jednostkom służb światowych tradycyjnego „Prawa do Decyzji”.

Koncepcja Trzecia polska. Aby zapewnić skuteczne przewodzenie, powinniśmy przyznać tradycyjne „Prawo do Decyzji” każdemu elementowi służby AA – Konferencji, Radzie Powierników, Radzie i Zarządowi Fundacji „Biuro Służby Krajowej AA w Polsce” i zespołom powierniczym.

Bez studiowania literatury AA na temat Trzeciej Koncepcji wydaje się ona stosunkowo prosta. Prawem i obowiązkiem każdej służby światowej (począwszy od mandatariusza  każdej grupy AA) jest możliwość decydowania, którymi problemami zajmie się samodzielnie, a jakie przekaże innym, skonsultuje lub poprosi o konkretne wskazówki. Na przykład, Konferencja zawsze powinna być w stanie decydować, którymi sprawami zajmie się we własnym zakresie, a z którymi zwróci się do grup AA, członkowie Rady Powierników (Rady Regionu, Rady Intergrpy) powinni móc decydować, kiedy będą działać na własną odpowiedzialność, a kiedy poproszą Konferencję lub Region o wskazówki, zgodę lub rekomendację. Wreszcie zaufani słudzy mają prawo do samodzielnego decydowania, lub przekazania sprawy następnemu szczeblowi struktury.

Przykład najprostszy z możliwych. Mandatariusz grupy, wybierając się na spotkanie Intergrupy, konsultuje się z grupą i otrzymuje od niej wskazówki i zalecenia. Jeśli jednak podczas spotkania Intergrupy pojawi się nowe zagadnienie albo znane już, stare zagadnienie zostanie uzupełnione o nowe fakty, mandatariusz może głosować w zgodzie z własnym sumieniem i czasem bywa, że inaczej niż życzyła sobie grupa.
Albo inny przykład. Skarbnik (lub gospodarz) prosi grupę o wskazówki na temat zakupów, jakie ma zrobić. Jednak w sklepie okazuje się, że jakiegoś towaru już nie ma, więc skarbnik musi zdecydować sam, czy wybierze się do innego sklepu, czy może kupi zamiennie inny towar.

Prosta zasada: Istotą tej Koncepcji jest zaufanie. Zaufany sługa może w pewnym zakresie, w określonych okolicznościach i przypadkach, podejmować decyzje samodzielnie, i czasem mogą one być inne, niż chciała grupa, która mu służbę powierzyła. Ufamy, że nasz delegat, będąc na Konferencji, dowiaduje się i rozumie więcej/lepiej niż grupa, która go wysłała. Dotyczy to wszystkich poziomów służb.

Gdyby nie „prawo do decyzji” grupa mogłaby wysyłać małpę z kartką, na której byłyby jej decyzje. Mandatariusz to nie byłaby służba światowa, ale pełniłby on rolę bezmyślnego posłańca, listonosza, którego nie obchodzi treść wiadomości, którą dostarcza. Koncepcja ta jest też wyrazem pewnej pokory: wydaje nam się, że wiemy lepiej, ale to się może w każdej chwili zmienić, a jeśli okaże się, że byliśmy niedoinformowani, to nasz przedstawiciel powinien mieć możliwość odpowiedniego reagowania.

W podręczniku do Koncepcji Bill napisał (s. 14): …wiedząc, że mają ostateczną władzę, grupy mają czasem skłonności do dokładnego instruowania swoich Delegatów, jak mają oni głosować w określonych kwestiach poruszanych na Konferencji. Nie ma wątpliwości, że grupy AA mają do tego prawo, dysponują przecież najwyższą władzą. Jeżeli bardzo im na tym zależy, mogą dawać swoim Delegatom wskazówki w dowolnych sprawach dotyczących ruchu AA.

„Prawo do decyzji” pisane jest w cudzysłowie, bo nie oznacza normy prawnej, jako nakazu czy zakazu. Wolno traktować przedstawiciela jak gońca, ale to oznacza brak zaufania i brak pokory. No i po co nam sługa, któremu nie ufamy? Jakim cudem go wybraliśmy i po co? Może przy wyborach do służb zawsze warto najpierw zastanowić się, czy mam na tyle zaufania do tej osoby, że zgadzam się i chcę, żeby występowała w moim imieniu?

Pojawia się tu też kwestia odpowiedzialności. Nasi mandatariusze wybierają kolejnych przedstawicieli i w końcu delegatów – to chyba oczywiste. A jak często słyszeliście namowy: zostań mandatariuszem, tam niczego nie trzeba robić, wystarczy raz na miesiąc zanieść pieniądze na intergrupę? Bo ja mnóstwo razy. Widziałem jak powierzano służbę przypadkowemu alkoholikowi niezainteresowanemu i niedoinformowanemu, byle tylko zapełnić wakat. Podczas głosowań widziałem alkoholików bojących się głosować inaczej niż lokalny weteran i zerkających na niego trwożliwie. Albo zawsze głosujących tak, jak większość, bo sami i tak nic nie rozumieją albo mają w d…


Ciąg dalszy tylko dla miłośników komplikacji.

W podręczniku, o którym była już mowa, Bill stwierdził: Gdyby na przykład grupy posunęły się do skrajności w wydawaniu instrukcji dla Delegatów, działalibyśmy na podstawie fałszywej teorii, uznającej że opinia grup w większości kwestii dotyczących służb światowych jest w pewien sposób znacznie bardziej istotna od opinii Konferencji. Praktycznie nie jest tak prawie nigdy.

To jak to, grupom powierzono najwyższą władzę, mimo, że prawie nigdy nie mają racji?! Mocne! :-)

Grupy AA – według Billa W. – dysponują dziś najwyższą władzą i ostateczną odpowiedzialnością… No, super! Tylko odnoszę wrażenie, że całym tym zapale organizacyjnym gdzieś zgubił się Bóg, jakkolwiek Go pojmujemy. To zresztą dotyczy też innych Koncepcji.

Proszę też zwrócić uwagę na różnice w obu tych wersjach Trzeciej Koncepcji;. W amerykańskiej mamy PROPOZYCJĘ przyznania „prawa do decyzji”, natomiast w polskiej jest to obowiązek, powinność, bo „POWINNIŚMY to „prawo” przyznać. I słusznie! Żadni imperialiści nie będą nam mówić, co i jak mamy robić.

poniedziałek, 24 stycznia 2022

Trzeci Legat AA, Koncepcja 2

W swoim podręczniku na temat Koncepcji Bill stwierdził: W Koncepcjach zawarto także wiele zasad, które stały się już tradycją naszych służb, nigdy jednak nie zostały wyraźnie sformułowane i utrwalone na piśmie. Druga Koncepcja jest kolejnym tego przykładem.

Koncepcja Druga
Kiedy w 1955 r. grupy AA potwierdziły stały statut Konferencji Służb Ogólnych, przekazały jej w ten sposób pełną władzę nad czynnym prowadzeniem naszych służb światowych, powierzając jednocześnie Konferencji rolę aktywnego głosu i skutecznie działającego sumienia całej społeczności we wszystkich sprawach poza zmianami Dwunastu Tradycji lub artykułu 12 statutu Konferencji.

Wersja polska: Konferencja Służby Krajowej AA w Polsce jest niemal we wszystkich sprawach aktywnym głosem i skutecznie działającym sumieniem całej naszej społeczności.

Przyjęło się, że pierwszą demokracją była demokracja ateńska, której podstawą były rządy większości, rotacyjność urzędów oraz masowe osobiste uczestnictwo. Podczas zgromadzeń w głosowaniu brali udział bezpośrednio wszyscy pełnoprawni obywatele (oczywiście tylko wolni mężczyźni).
Demokracja bezpośrednia możliwa jest tylko przy stosunkowo niewielkiej liczbie obywateli uprawnionych do głosowania i na niezbyt wielkim obszarze. Później staje się to po prostu technicznie niemożliwe.

Podczas Międzynarodowej Konwencji w St. Louis (1955 r.) Bill Wilson przekazał władzę nad Wspólnotą w ręce jej samej, to jest wszystkich grup AA. W tym czasie anonimowych alkoholików na ogromnym terytorium Stanów było zapewne około sto tysięcy, więc oczywiste było, że demokracja bezpośrednia nie wchodzi w grę. Więc podczas tej samej Konwencji grupy (Wspólnota) przekazały znaczącą część swoich uprawnień Konferencji Służby Krajowej (posługuję się tutaj terminologią polską). Tak zaczęła tworzyć się demokracja przedstawicielska (pośrednia). W głosowaniach, w podejmowaniu decyzji na szczeblu krajowym, nie brali udziału wszyscy alkoholicy z AA, ale ich przedstawiciele wybrani w demokratycznych wyborach.
Demokracja bezpośrednia może sobie funkcjonować na poziomie grupy, ale już na spotkanie intergrup, grupa wybiera i wysyła swojego przedstawiciela, reprezentanta, czyli mandatariusza. Przy okazji – mandatariusz grupy AA jest to pierwsza służba światowa.

Prosta zasada: grupy, które we Wspólnocie dysponują najwyższą władzą (ludzką) przekazały większość swoich uprawnień (poza zmianami Dwunastu Tradycji lub artykułu 12 statutu Konferencji) swoim przedstawicielom. Ot i wszystko. To cała filozofia tej Koncepcji.

Zadania mandatariusza i sposób pełnienia tej służby ustala grupa, która mu tę służbę powierzyła. Tak – GRUPA!!! Poradnik dla służb może być wskazówką, podpowiedzią, sugestią, ale nikogo do niczego nie zobowiązuje.

Alkoholicy pytają często, czy mandatariusz, ich przedstawiciel, może na intergrupie głosować inaczej, niż mu grupa zaleciła. Ależ oczywiście! Kieruje się on (powinien) naszym wspólnym dobrem, a nie interesami tylko swojej grupy. Ale grupa może swojemu mandatariuszowi odebrać służbę, jeśli uzna, że przekroczył swoje kompetencje i pełnomocnictwa.
W polskiej wersji AA wydaje się powoli zanikać świadomość, że nieco mniej ważne są wszystkie te poradniki, karty konferencji, regulaminy, zakazy i nakazy, tak kochane przez AA-owskich doktrynerów, teoretyków, ale istotą rzeczy jest porozumienie oraz wzajemne zrozumienie. I odrobina zwykłej ludzkiej życzliwości zamiast szermierki przepisami.


Przy okazji dodam jeszcze, że nadal nie wiadomo, co to jest aktywny głos i skuteczne sumienie. Tak to jest, jak się dokonuje przekładów słownikowo, wyraz za wyrazem, bez zastanowienia się, co one razem miałyby znaczyć:


niedziela, 23 stycznia 2022

Trzeci Legat AA, Koncepcja 1

Chcesz wytrzeźwieć – realizuj Dwanaście Kroków. Chcesz coś robić razem z innymi dla Wspólnoty i cierpiących alkoholików – stosuj się do Dwunastu Tradycji. Chcesz pełnić odpowiedzialne służby dla wspólnego dobra i nie narobić przy tym kłopotów, dowiedz się, jak to robić we właściwy sposób – Dwanaście Koncepcji.

W swoim podręczniku na temat Koncepcji Bill stwierdził: W Koncepcjach zawarto także wiele zasad, które stały się już tradycją naszych służb, nigdy jednak nie zostały wyraźnie sformułowane i utrwalone na piśmie. Pierwsza z nich jest tego znakomitym przykładem.

Koncepcja Pierwsza
Najwyższe uprawnienia dla służb AA w Polsce powinny zawsze mieć oparcie w sumieniu zbiorowym całej naszej Wspólnoty, wobec którego służby ponoszą ostateczną odpowiedzialność.
Inna wersja: Ostateczna odpowiedzialność oraz najwyższe uprawnienia dla służb AA w Polsce powinny zawsze należeć do zbiorowego sumienia całej naszej Wspólnoty. (Źródło treści Koncepcji)

Podczas Międzynarodowej Konwencji w St. Louis (1955 r.) Bill Wilson, w imieniu swoim, doktora Boba, powierników i pierwszych AA-owskich weteranów, przekazał odpowiedzialność (władzę) za służby światowe w ręce całej Wspólnoty AA. Ale po co? Dlaczego? Przecież wszystko dobrze działało, więc po co było zmieniać? Znany argument, prawda?
Było wiele powodów mniejszego kalibru, na przykład gwarancja niezmienności literatury (kanon AA), jednolita polityka public relations, wymiana doświadczeń, pomoc nowopowstającym grupom itd. Jednak najważniejsze było zagrożenie podziałem i w konsekwencji rozpadem AA.

Bill W. zdawał sobie sprawę, że dopóki żyją założyciele, on i doktor Bob, czyli władza najwyższa, do której zawsze można się odwołać, wszystko jeszcze jakoś działa, ale gdy ich dwóch zabraknie, rozpad Wspólnoty jest tylko kwestią czasu. Charyzmatyczni weterani skupią wokół siebie swoich zwolenników i podopiecznych, i pójdą własną drogą. Pierwsze sygnały czegoś takiego było już zresztą widać – Clarence S. z Cleveland ogłosił się założycielem AA i jeździł po USA tak właśnie się reklamując.
Nie chodziło o to, żeby sprawujący dotąd władzę weterani byli głupi, nietrzeźwi, złośliwi, naiwni, czy coś takiego. Absolutnie nie! Byli oni charyzmatycznymi liderami, znaczącymi osobistościami w środowisku AA, trzeźwymi alkoholikami obdarzonymi autentycznym autorytetem, mieli zapewne wiele wspaniałych pomysłów, ale… te pomysły znacząco różniły się między sobą i na tym polegało niebezpieczeństwo.

Ok. 1948 roku, kiedy poważnie zachorował doktor Bob, stało się jasne, że funkcjonowanie dynamicznie rozwijającej się Wspólnoty, nie może opierać się w nieskończoność na jej założycielach – nikt nie jest wieczny.

W podręczniku do Koncepcji (s. 7-8) Bill W. napisał:
Powiernicy zawsze w dużym stopniu kierowali się radami Doktora Boba i moimi. Ściśle kontrolowali wydatki, ale jeżeli tylko pojawiały się pytania związane z polityką AA, zawsze zwracali się z nimi do nas. Poza tym ówczesne grupy tylko w niewielkim zakresie polegały na Powiernikach, jeżeli chodziło o zarządzanie sprawami służb; nadal liczyli przede wszystkim na Doktora Boba i na mnie. Mieliśmy więc do czynienia ze wspólnotą, której całe funkcjonowanie nadal w dużym stopniu zależało od wiary i zaufania, jakim cieszyli się wówczas jej założyciele. Trzeba było sobie uświadomić fakt, że założyciele ruchu AA nie są wieczni.

W sposób oczywisty i zapewne zrozumiały przekazanie władzy nad Wspólnotą grupom AA związane było z Tradycją Drugą (Jedyną najwyższą władzą w naszej wspólnocie jest miłujący Bóg, jakkolwiek może się On wyrażać w sumieniu każdej grupy. Nasi przewodnicy są tylko zaufanymi sługami, oni nie rządzą). Jednak skoro wcześniej, tak naprawdę, najwyższą władzą byli Bill i Bob, to… Teraz stawało się to logiczne, spójne i sensowne.

Czy Koncepcja Pierwsza ma praktyczne zastosowanie obecnie? Usłyszałem kiedyś, że bez jej stałego przypominania, we Wspólnocie, a zwłaszcza w nowych grupach, nie byłoby demokracji. Nie wydaje mi się to sensowne.
Brałem aktywny udział w zakładaniu dwóch-trzech grup. Przy pierwszej nie wiedziałem nic o istnieniu Koncepcji – podobnie jak koledzy z AA w tamtym czasie. Przy następnej grupie coś już obiło mi się o uszy o jakichś Koncepcjach, ale jeszcze na oczy ich nie widziałem, a połowa znajomych nie wierzyła, że w ogóle istnieje jeszcze trzecia „dwunastka”. Nie mieliśmy pojęcia o Pierwszej Koncepcji, ale jakoś nie przyszło nam do głowy, żeby założycielom grupy przydzielić po dwa głosy w głosowaniach. Albo po pięć. Demokracja w AA była oczywistością, a nie nowością. Może wtedy jeszcze nie najlepiej organizowaliśmy głosowania, ale nie było wątpliwości, że władza, zdolność do podejmowania decyzji, spoczywa na wspólnym sumieniu grupy, a nie jej założycielach, weteranach, liderach.
Z drugiej strony, czy jakaś tam znajomość Koncepcji Pierwszej, chroni grupę przed lokalnymi kacykami i ich wypowiedziami typu: jak będziesz miał choć połowę moich lat abstynencji, to się będziesz wypowiadał? Ależ skądże! Jak byli, tak są. Na wszystkich poziomach struktury. Nie zawsze próbują przydzielać sobie większe uprawnienia z tytułu lat abstynencji, bo czasem błyszczą Tradycjami lub Koncepcjami „zrobionymi” ze sponsorem, albo służbami, które pełnią od lat. Jednak nie chodzi mi teraz o jakąś krytykę postaw w AA, nie jesteśmy doskonali, ale o realne znaczenie Pierwszej Koncepcji – dzisiaj. Jak pisał Bill, to zasada, która już od dawna była tradycją naszych służb jednak wcześniej nie została wyraźnie sformułowana i zapisana. Nic więcej.

Obserwując różne wypowiedzi zauważyłem, że czasem dochodzi do powtarzającego się błędu i nieporozumienia – władzę w AA sprawują grupy, a nie każda grupa z osobna.

W wersji pierwszej. Służby ponoszą ostateczną odpowiedzialność wobec całej Wspólnoty za jej kondycję i przyszłość – ładnie brzmi, ale w sumie to niewiele znaczy. Skoro we Wspólnocie nikt nikogo nijak nie może za nic ukarać, to odpowiedzialność może być tylko moralna. Niektórym to wystarczy, innym – niekoniecznie. W wersji drugiej odpowiedzialność należy do zbiorowego sumienia całej naszej Wspólnoty, a to już w ogóle uniemożliwia odpowiedź na pytanie, kto i za co odpowiada, i - co najważniejsze - w jaki sposób odpowiada?

Prosta zasada: postanowienia/działania służb każdego szczebla w AA zawsze powinny wynikać i być odzwierciedleniem decyzji/stanowiska zbiorowego sumienia AA. I tyle tylko.


Na koniec i niejako poza tematem ciekawostka. W swoim zbiorze esejów Bill napisał:
Na całym świecie jesteśmy obecnie świadkami załamania „zbiorowego sumienia”. Demokratyczne państwa od zawsze miały nadzieję, że ich obywatele będą zawsze dostatecznie oświeceni, moralnie świadomi i odpowiedzialni, aby zarządzać swoimi własnymi sprawami za pośrednictwem wybranych przedstawicieli. W wielu samorządnych krajach obserwujemy teraz jednak ogromny wzrost ignorancji, apatii i tendencje do dążenia do władzy w systemach demokratycznych. Duchowe zasoby słusznych celów i zbiorowej inteligencji zanikają. W rezultacie wiele krajów znalazło się w tak beznadziejnej sytuacji, że jedynym rozwiązaniem jest dyktatura.

Jakim cudem kilkadziesiąt lat temu Bill W. potrafił przewidzieć przyszłość? I to nie w swoim kraju, a przynajmniej nie tylko?


wtorek, 18 stycznia 2022

Koncepcja 12 - 6 Gwarancji

Kiedy Bill zaczął pracę nad Koncepcjami w Polsce nikomu nie śniło się jeszcze o AA. Bill formułował je na potrzeby USA i ewentualnie Kanady, celowo nie wypowiadając się na temat struktur i wzajemnych relacji służb w innych krajach. Wspólnota jest jedna, ale ze względu na różnice w różnych krajach, działa w nich, w nieco odmiennych warunkach. Każde państwo powinno stworzyć swój zbiór zasad – a tak, zasad, bo Koncepcje zawierają zasady… bez względu na to, jak nam się to słowo nie podoba. Koncepcje to zasady dla światowych służb AA (pierwszą służbą światową jest służba mandatariusza grupy), natomiast Tradycje są wskazówkami i sugestiami dla Wspólnoty AA jako całości.

Kilka uwag, przemyśleń, wątpliwości, pytań, na temat Gwarancji, które zawarte są w Koncepcji Dwunastej.

Gwarancja Pierwsza: Konferencja Służby Krajowej winna dbać o to, by sama nigdy nie stała się ośrodkiem niebezpiecznego bogactwa lub władzy.

Wspólnota AA w Polsce nie utrzymuje się z dobrowolnych datków uczestników mityngów, więc nie ma obawy, by Konferencja dysponowała „niebezpiecznym bogactwem”. Rotacja w służbach, zrozumienie i stosowanie reguł zawartych w Karcie Konferencji, wreszcie umiarkowany zapał delegatów między Konferencjami (w 1995 roku popełniono błąd, ustalając tryb pracy delegata KSK, polegający na tym, że komisje KSK, owszem, spotykały się między Konferencjami, ale pominięto zadania pracy delegata w terenie), uniemożliwiają przejęcie niebezpiecznej władzy. W obecnych warunkach w Polsce, to nie Konferencja może przydzielić sobie „niebezpieczne bogactwo i władzę”.

Gwarancja Druga: Podstawową zasadą finansową ma być zapewnienie wystarczających funduszy operacyjnych i rozsądnej rezerwy budżetowej.

To wydaje się oczywiste, a skoro mogliśmy przeznaczyć jakieś 30 tysięcy złotych na przetłumaczenie ok. osiemdziesięciu kartek (WK z 2018 roku), to widocznie fundusze operacyjne mamy na wystarczającym poziomie. Chodzi tylko o to, by mądrze nimi dysponować. Tu problemu ze zrozumieniem nie widzę.

Gwarancja Trzecia: Żaden z członków Konferencji nie może znaleźć się w pozycji nieuzasadnionej władzy nad innymi.

W tym momencie natychmiast pojawia się pytanie o tę nieuzasadnioną władzę. Bo widocznie jeden członek Konferencji może mieć władzę nad innym, byle była to władza uzasadniona, czy tak? A kto decyduje, czy władza jest uzasadniona?
Oczywiste jest, że przewodniczący Konferencji ma nieco inne uprawnienia niż inni członkowie (jak prowadzący mityng ma większą władzę niż jego uczestnicy), ale jakoś wątpię, żeby chodziło o sprawy tak banalne, po prostu porządkowe.
Gwarancja ta związana jest mocno z Czwartą Koncepcją, nazywaną „prawem do uczestnictwa”. Wiąże się też z prawem do apelacji i prawem petycji, które to (mam nadzieję, że już niedługo) są w naszej wersji jakby pomieszane i problematyczne, i czasem stosowane zamiennie.

Gwarancja Czwarta
: Wszystkie ważne decyzje mają być podejmowane w drodze dyskusji i głosowania, i – jeśli to tylko możliwe – jednomyślnie.

Pierwszych jedenaście Koncepcji może być zmienione przez Konferencję, ale Koncepcja Dwunasta jest jakby odrębną całością. Zmiany w Gwarancjach, choćby najmniejsze, wymagają pisemnej zgody trzech-czwartych wszystkich grup, co praktycznie nie jest realne. Tu się zaczynają kłopoty, bo niedawno (bodajże w grudniowej Warcie) odkryłem próbę zmiany w tej Gwarancji, a konkretnie zmianę „jednomyślności” na „większość”. Bardzo niebezpieczne posunięcie, którego cel jest oczywisty, wyraźny i czytelny – w AA w Polsce, inaczej niż na całym świecie, strategicznie ważne decyzje będzie mogła podejmować kilkuosobowa grupka. Jest w tej Gwarancji mowa o tym, że takie posunięcia są dopuszczalne, gdy wydaje się, że inaczej nie jest możliwe. A kto będzie decydował o tej ?możliwości”, czy nie też ta sama grupka osób?

Przypomniał mi się katolicki dogmat o nieomylności papieża. Kto o nim zdecydował? Oczywiście papież, który na pewno ma rację, przecież jest nieomylny.

Gwarancja Piąta: Działania Konferencji nigdy nie mogą spowodować pociągnięcia jej członków do karnej odpowiedzialności lub wywołania publicznej polemiki.

Bardzo długo Gwarancja ta wydawała mi się prosta, ale dopiero gdy usłyszałem i przeczytałem fantastyczne przekonania AA-owców na ten temat, zrozumiałem, że znowu nie miałam racji.
Otóż nie, anonimowi alkoholicy nie stoją ponad prawem, nie dysponują jakimś immunitetem z racji przynależności do AA. Ta Gwarancja nie zapewnia bezkarności, ale określa zasadę, że Konferencja (i inne struktury) nie mogą zajmować się sprawami ani podejmować decyzje, które MOGŁYBY skutkować odpowiedzialnością prawną.

Gwarancja Szósta: Konferencja nigdy nie będzie rządziła i – tak jak Wspólnota, której służy – na zawsze pozostanie demokratyczna w duchu i działaniu.

Podczas Konwencji w St. Louis w 1955 roku Bill W. ogłosił, że Wspólnota AA gotowa jest już sama zająć się własnymi sprawami i sama za siebie odpowiadać, i przekazał wszystkie uprawnienia (władzę), które dotąd dzierżył on sam, założyciele i weterani, w ręce wszystkich grup AA, które od tego czasu znajdują się na szczycie naszej odwróconej piramidy (co stanowi istotę Pierwszej Koncepcji). Podczas tej samej Konwencji grupy AA przekazały znaczącą część swoich uprawnień (władzę) Konferencji Służby Krajowej, posługując się nazwą polską (Koncepcja Druga). Czyli – założyciele i weterani przekazali władzę grupom. Grupy przekazały władzę Konferencji, ale… „Konferencja nigdy nie będzie rządziła…”? No zaraz, jak to? To kto rządzi w AA, skoro nie Konferencja, której władzę przekazały grupy? Miłujący Bóg, jasne, ale… Możliwe też, że tak właśnie ma być: Konferencja ma tytularną władzę, ale nie rządzi - taka marionetka do firmowania decyzji kogoś innego. Mam nadzieję, że nie mam racji...
Zapewne kiedyś wszystko to stanie się znacznie prostsze, gdy uporządkujemy pojęcia władzy, odpowiedzialności, zarządzania, rządzenia, przywództwa itd.
Konferencja nie może ograniczyć wolności żadnego członka AA, a działać będzie w duchu wzajemnego szacunku i miłości. Ważne działania podejmowane będą głosem zdecydowanej większości, a najlepiej jednomyślnie. Konferencja wreszcie będzie chroniła Wspólnotę przed dyktaturą większości lub terrorem mniejszości. To ostatnie może stanowić pewien problem w związku ze zmianami w polskiej Gwarancji Czwartej.

Ostatecznie… Treść Gwarancji sugeruje, że Amerykanie widzieli potencjalne ryzyko zaburzeń różnego typu głównie w Konferencji. Wydaje mi się, że w Polsce wygląda to zupełnie inaczej i to nie Konferencja stanowi źródło zagrożenia. Ale… może się mylę.
Już starożytni Grecy wiedzieli, że demokracja nie jest dobrym rozwiązaniem, bowiem opiera się na założeniu, że większość jest mądra, roztropna, trzeźwo myśląca, odpowiedzialna. W przypadku Wspólnoty ludzi psychicznie chorych, zaburzonych mniej lub bardziej, takie założenia wydają się szczególnie absurdalne. Demokracja nie jest dobra, ale nie znamy na razie nic lepszego.

czwartek, 6 stycznia 2022

Alkoholik to takie cacuszko...

W newsletterze Regionu Katowice przeczytałem niedawno oficjalne stanowisko pewnej grupy AA w najwyraźniej mocno kontrowersyjnych kwestiach.

Od stycznia 2022 roku grupa ta zmniejsza datki na Intergrupę, Region, BSK AA do symbolicznej wysokości 1 PLN miesięcznie, na okres jednego roku. Decyzja grupy jest wyrazem sprzeciwu wobec podejmowania przez struktury AA decyzji, które dotyczą grup, bez zgody tych grup albo wręcz pomimo sprzeciwu grup. Na przykład zmiana tekstu Preambuły.
Zmniejszenie datków zostało przegłosowane na spotkaniu grupy w związku z tym, że zdaniem członków tej grupy, nazwy grup, w których są użyte słowa LGBT lub ich rozszerzenia są niezgodne z tradycjami AA.
Od dawna staram się pomóc zrozumieć, że grupy przekazują dobrowolne datki nie NA Intergrupę, Region itd. ale DO Intergrupy, Regionu, NA niesienie posłania. Jednak tym razem mniejsza o poprawność językową, bo pomysł grupy uważam za bardzo dobry. Od jakichś dwóch-trzech lat ja też nie opłacam tego, co dzieje się w strukturach polskiej wersji AA, na ich najniższym szczeblu, choć nie tylko. Po prostu, bez manifestacji i szantażu (jak zrobicie po mojemu, to dam forsę), nie wspieram pewnych działań i postaw. Jednak kwestia LGBT to już zupełnie inna sprawa.

Uzasadnienie decyzji grupy jest znacznie szersze i wyczytałem w nim między innymi:

- Istnieje grupa AA o nazwie „Tolerancja LGBT” w Warszawie. Sama nazwa sugeruje jakoby nie było tolerancji w AA. Po drugie. Nazwa „LGBT” jest używana w wielu akcjach protestach, zadymach, happeningach partii politycznych, etc.

- Przez lata sugeruje się grupom (wmawia), że nie powinno być nazw związanych z imieniem alkoholików, z nazwami religijnym, firmami, kościołami, stowarzyszeniami (Kluby Abstynenta), itd. Co grupy stosują. Żądamy, aby to było stosowane do wszystkich organizacji w tym LGBT oraz zaniechanie umieszczania tej nazwy w spisach.

- Grupa AA nie jest przeciwna istnieniu grup np. lesbijek, gejów, kobiet..., nie są to formy polityczne ani organizacje. Ale uważamy, że nie powinno być takich odłamów, gdyż nasz główny cel określa tradycja trzecia. […] Grupa podkreśla, że nie chodzi o ludzi związanych z LGBT, ale chodzi o niezgodne z tradycjami używanie nazwy LGBT w strukturach AA.

- LGBT występuje pod flagą tęczową która jest kolejnym potwierdzeniem na to, że jest to formacja polityczna.

Odnośnie treści zawartych w tych cytatach – moje prywatne przemyślenia.

Może gdyby Polska była krajem chrześcijańskim, rodacy, w tym alkoholicy, wiedzieliby, że tęcza to znak Boskiego przymierza z ludźmi, a właściwie ze wszystkimi stworzeniami. Opisane jest to w Księdze Rodzaju (tłumaczenie za Biblią Tysiąclecia), w rozdziale 9:
Potem Bóg tak rzekł do Noego i do jego synów: «Ja, Ja zawieram przymierze z wami i z waszym potomstwem, które po was będzie; z wszelką istotą żywą, która jest z wami: z ptactwem, ze zwierzętami domowymi i polnymi, jakie są przy was, ze wszystkimi, które wyszły z arki, z wszelkim zwierzęciem na ziemi. Zawieram z wami przymierze, tak iż nigdy już nie zostanie zgładzona wodami potopu żadna istota żywa i już nigdy nie będzie potopu niszczącego ziemię». Po czym Bóg dodał: «A to jest znak przymierza, które ja zawieram z wami i każdą istotą żywą, jaka jest z wami, na wieczne czasy: Łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną a ziemią. A gdy rozciągnę obłoki nad ziemią i gdy ukaże się ten łuk na obłokach, wtedy wspomnę na moje przymierze, które zawarłem z wami i z wszelką istotą żywą, z każdym człowiekiem; i nie będzie już nigdy wód potopu na zniszczenie żadnego jestestwa.

Za wyraz niebotycznej pychy, arogancji i bezczelności uważam działania polityków, zresztą nie tylko polskich, którzy próbują zawłaszczyć prawo Boga do decydowania, czym jest znak Jego przymierza. Jest to plucie Bogu w twarz i upieranie się, że On nie ma racji, że tęcza jest znakiem czegoś innego, niż Bóg zdecydował – przecież oni, politycy, wiedzą to najlepiej.
Grupa AA, która bezpośrednio lub pośrednio próbuje włączyć się w dyskusje na temat znaczenia tęczy, chyba zajmuje stanowisko w sprawach, które jej nie dotyczą. Czyżby za dużo czasu zostawało po aktywnym niesieniu posłania?

Od czasu problematycznych doświadczeń z grupą AA „u Bortona” (opisane to jest w książce „Doktor Bob i dobrzy weterani”), Anonimowi Alkoholicy sugerują, żeby nie używać nazw tego typu. I co z tego? Najstarsza grupa na Opolszczyźnie nazywa się „Bronek” w hołdzie dla jej założyciela, Bronisława P. Sugestia nie oznacza zakazów i nakazów.

Nazwa grupy „Tolerancja LGBT” podobno sugeruje jakoby nie było tolerancji w AA. A czy nazwa grupy „Młodzi AA” sugeruje, że jest to Wspólnota starych dziadów? Czy dopisek przy nazwie grupy, że jest to grupa kobieca, sugeruje, że Wspólnota jest tylko męska? Czy nazwa grupy „A kwadrat” oznacza grupę znawców potęgowania i matematyki? Czy nazwa grupy „Ocaleni” sugeruje, że wszyscy inni w AA mają przekichane? Tak można w nieskończoność. Przy okazji zastanawiam się, co sugeruje nazwa grupy „Pendolino” (poniedziałki, 8:00, Londyn)?

W biuletynie Mityng przeczytałem kiedyś, że alkoholik to takie cacuszko, co to aby żyć, musi mieć problemy, a jak ich nie ma, to sobie wymyśli, a jak już wymyśli, to musi je rozwiązywać, a jak nie potrafi, to użala się nad sobą.

Moje zdanie o grupach dla… kobiet, mężczyzn, aktorów, lekarzy, kolorowych, łysych, cyklistów itd. zmieniało się z czasem i w związku z obserwacjami ich działania. Czasem nie zmieniałem zdania, ale zmieniałem powody tego samego przekonania. Na przykładzie grup kobiecych, choć dotyczy to prawie wszystkich grup AA specjalnie dla… zdradzę teraz, jakie jest moje zdanie w tej kwestii dzisiaj.

Nie uważam obecnie działania grup kobiecych (i jakichkolwiek innych, choć z pewnymi wyjątkami) za bardzo dobry pomysł. Podczas spotkań dzielimy się doświadczeniem, siłą i nadzieją, żeby rozwiązać wspólny problem. Czy tym problemem jest alkoholizm, czy… kobiecość? Kiedyś popularny argument głosił, że w swoim gronie alkoholiczkom łatwiej będzie mówić o sprawach intymnych. Zapewne tak jest, ale… mityngi są od rozwiązania problemu alkoholizmu, a nie czyichś intymnych zwierzeń. Może i są grupy kobiece zajmujące się rozwiązaniem problemu alkoholizmu, ale ja takich nie widziałem, a na tych, które poznałem z opowiadań, mowa była zwykle o beznadziejnych facetach, o niegrzecznych dzieciach, kłopotliwej teściowej. Mam nadzieję, że to tylko w Polsce tak to wygląda. A znane powiedzenie mówi, że mityng bez pracy na Krokach to tylko kawa i pier…lenie.

Jednak fakt, że grupy kobiece nie wydają mi się pomysłem zbyt dobrym, nie oznacza absolutnie, żebym w jakikolwiek sposób występował przeciwko nim, przeszkadzał w ich działaniu lub zakładaniu. Piją tam? Nie. Więc w czym problem? Jak mawiał mój sponsor, dopóki nie pijemy wszystko jest możliwe. Od abstynencji się zaczyna, ale nie musi na niej skończyć. I wreszcie – skoro powstają i działają, to widocznie są komuś potrzebne, a to nie jest moja sprawa!

Wspomniałem o wyjątkach. Kiedy szczególne przeznaczenie grupy AA powinno być wyraźnie zaznaczane w spisach? Chodzi o grupy AA dla palących i dla przeklinających. Dym tytoniowy szkodzi i nie dziwię się, że ktoś może nie chcieć wystawiać się na jego działanie. Wulgaryzmy i plugawy język też nie każdemu pasują.

Reasumując: uważam, że albo sprzeciwiamy się umieszczaniu w spisach teleadresowych wszelkim dodatkom określającym specjalne przeznaczenie grupy, albo żadnym. Jeśli godzimy się na Anonimowych Alkoholików Ateistów lub grupy kobiece, to trzeba się też pogodzić z grupami LGBT. Jak się powiedziało A, to teraz trzeba B i C, i…

W Wielkiej Księdze jest historia lekarza zatytułowana „Rozwiązaniem była akceptacja”. Oto jej fragment:
Akceptacja jest odpowiedzią na wszystkie moje obecne kłopoty. Gdy jestem wzburzony, to dzieje się tak dlatego, że nie akceptuję jakiejś osoby, rzeczy lub sytuacji, jakiegoś miejsca lub faktu z mojego życia, i nie zaznam spokoju, dopóki nie zaakceptuję tego, że ta osoba, to miejsce, ta rzecz lub ta sytuacja są dokładnie takie, jakie powinny być w danym momencie. Nic, absolutnie nic nie dzieje się w Bożym świecie przez pomyłkę. Dopóki nie zaakceptowałem mojego alkoholizmu, nie mogłem utrzymać trzeźwości. Jeśli całkowicie nie zaakceptuję życia, i to na jego warunkach, nie będę szczęśliwy. Muszę bardziej skoncentrować się na tym, co ma zmienić się we mnie i w moim nastawieniu, niż na tym, co musi zmienić się w świecie.

A w „Jak to widzi Bill” czytamy: Codzienna akceptacja. Zbyt wiele czasu w życiu spędziłem na rozprawianiu o wadach innych ludzi. Jest to najbardziej zawoalowana i perwersyjna forma zadowolenia z siebie, która pozwala nam na pozostawanie w błogiej nieświadomości własnych wad.

Nie zawsze uważam, że jest dokładnie tak, jak powinno być. Przyjmuję jednak do wiadomości, że nie na wszystko mam wpływ, nie wszystko potrafię zmienić. A poza tym… mogę po prostu nie mieć racji. Zwłaszcza, gdy fantazjuję o cudzych intencjach i na pewno wiem, w jakim niecnym celu alkoholiczki zakładają grupy kobiece – czyż nie jest oczywiste, że chodzi o feministyczny spisek i przejęcie władzy nad AA, a w końcu nad światem? :-)

WK: Ponieważ odzyskaliśmy już zdrowy rozsądek, przestaliśmy walczyć z czymkolwiek i kimkolwiek – nawet z alkoholem.

sobota, 1 stycznia 2022

Czy oszukiwać nowicjuszy?

Bardzo dawno temu w naszym środowisku pojawił się problem, który stał się powodem wielu rozmów kuluarowych, sprzeczek podczas mityngów organizacyjnych i inwentur, ważnych przemyśleń i w końcu decyzji. Alkoholik, niepijący od kilku lat, uwiódł alkoholiczkę-nowicjuszkę. Jej mąż się dowiedział, afera wybuchła także na terapii. A uczestnicy mityngów musieli podjąć decyzję, czy ostrzegać nowicjuszy (głównie młode kobiety, ale nie tylko) przed uwodzicielami, czy nadal udawać, wpierać i oszukiwać, że we Wspólnocie wszyscy są przyjaciółmi, wszyscy są bezinteresowni, uczciwi, otwarci i szczerzy. Ostatecznie uzgodniliśmy, że trzeba ostrzegać. Wspólnota może będzie w ten sposób nieco mniej świetlana i cudowna, ale bardziej realna, prawdziwa i wiarygodna. Musieliśmy nauczyć się wyjaśniać, że Wspólnota jest znakomitym pomysłem i dysponuje rozwiązaniem problemu alkoholizmu, ale jej członkowie bywają… różni i to bez względu na lata abstynencji. A choroba alkoholowa potęguje wady charakteru i podnosi poziom wynaturzenia instynktów.

Kolejnym tematem wymagającym „odkręcenia” było oszukiwanie nowicjuszy, ale trochę też i samych siebie, że płacąc dwadzieścia złotych czynszu za salę, jesteśmy samodzielni finansowo i niezależni. To było tak zakłamane, że już nawet niektórzy nowicjusze, słuchali takich komunikatów z powątpiewaniem. Świadomość nieustannie się zmienia i nawet „wczorajszym” alkoholikom trudno było i jest wciskać aż takie bzdury.

Trzeba informować alkoholików w AA, że nasza literatura nie jest wolna od błędów i nie jest prawdą, że tekst całej nowej Wielkiej Księgi został sprawdzony i zaaprobowany w USA (wersja rozpowszechniana przez powiernika). Jednak wartość książek AA-owskich należy nieustannie podkreślać. Trzeba informować, że Anonimowi Alkoholicy realnie potrzebują pieniędzy i konkretnie, na jakie cele ich potrzebują, ale też należy ostrzegać, że można się natknąć na próbę wyłudzania pieniędzy, bo to jest niby najwyższa forma realizacji Dwunastego Kroku (wersja powiernicza). Trzeba oferować wsparcie i życzliwą pomoc, ale także ostrzegać przed zbyt nachalnie okazywaną chęcią pomagania młodym, atrakcyjnym alkoholikom płci przeciwnej, którzy w AA są jeszcze nowicjuszami. Życzliwość jest ważna i trzeba o niej mówić, ale jednocześnie ostrzegać nowych alkoholików dentystów, mechaników, pielęgniarki, instalatorów, lekarzy i innych fachowców, że nie muszą świadczyć usług ze swojej branży kolesiom z AA za darmo albo za pół ceny.

Prezentowanie pewnej grupy ludzi, jej zasad i członków, jako absolutnie idealnych (byle tylko nowi się nie zrazili i nie uciekli wraz ze swoimi pieniędzmi), bombardowanie ich przyjaźnią i miłością oraz inne, podobne zagrania, są bardzo typowe dla sekt.

My, zdrowiejący alkoholicy, jesteśmy nie tyle braćmi w cnotach, ile braćmi w brakach i wadach – tudzież we wspólnym wysiłku przezwyciężania ich – „Jak to widzi Bill”.

Udawanie że wszystko jest u nas w idealnym porządku, że jesteśmy wolni od wad i wszystko w AA jest dokładnie takie jakie być powinno, to mrzonka… niestety.

Nie jesteśmy święci – stwierdził w Wielkiej Księdze Bill W. 

Czemu więc mielibyśmy co do własnych ułomności, słabości i ograniczeń, zakłamywać rzeczywistość i oszukiwać nowicjuszy? Udawać przed nimi świętych? W ich interesie? Dla ich dobra? Czyżby? Ja coś takiego nazywam sekciarską obłudą. Podobno oszukiwanie innych ma zawsze swoje źródło w oszukiwaniu samego siebie…

Na każdym mityngu, prędzej czy później, mowa jest o uczciwości wobec siebie i bliźnich. Może warto czasem posłuchać samych siebie i nie stosować podwójnych standardów moralnych oraz jakiejś innej prawdy dla stałych bywalców i nowicjuszy?

Straciliśmy wielu uczestników mityngów (na szczęście nie wszyscy wrócili do picia), bo z niesmakiem, goryczą, oburzeniem lub złością przekonywali się z czasem, że Wspólnota AA i jej członkowie nie są tacy idealni, jak im to przedstawiano i wmawiano na początku. Nie sądzę, żeby wystawiali nam teraz dobre świadectwo i zachęcali do uczestnictwa w mityngach AA tych, którzy wciąż jeszcze cierpią. Złośliwe powiedzenie, że lepiej być znanym pijakiem niż anonimowym alkoholikiem, nie wzięło się znikąd.
Ale... może nie mam racji, może oszukiwanie nowicjuszy ma jakiś sens (poza pieniędzmi), którego nie znam i nie rozumiem, może magiczne opowieści o cudownej i idealnej Wspólnocie AA w Polsce, jest komuś do czegoś potrzebne?

A może… może tu już tak naprawdę nie chodzi o nowicjuszy – w końcu, jako alkoholicy, jesteśmy egocentrykami – tylko o nas samych? Wspólnota w obecnym kształcie jest naszym zbiorowym dziełem, a jakże wspaniale być współtwórcą czegoś idealnego i doskonałego. Z samymi sobą włącznie. A jeśli jest tak wspaniale, to nie potrzeba podejmować żadnego wysiłku związanego z naprawianiem, korygowaniem, zmienianiem...

W pierwszym cytacie Bill pisał o przezwyciężaniu braków, ale żadne braki nie zostaną przezwyciężone, żadne błędy naprawione, dopóki będziemy udawali, że one nie istnieją. Oczywiście nie wszyscy są chrześcijanami, więc i nie dla wszystkich ważne jest wezwanie z Pisma Świętego: "Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski" (Mt 5,48).