Trzymaj z wygranymi – usłyszałem na jednym z pierwszych mityngów i zapamiętałem, bo w czasach moich początków w AA, powiedzenie to powtarzano częściej niż obecnie. Oznaczało to, że powinienem bacznie się rozglądać na mityngach, by znaleźć tych wygrywających, obserwować i wreszcie naśladować, bo tak zapewne należało rozumieć „trzymaj z…”. Przecież nie chodziło w tym trzymaniu tylko o kolegowanie się; z samego koleżeństwa z wygranymi moja trzeźwość się nie urodzi. Tak samo jak z koleżeństwa z zamożnym alkoholikiem mnie pieniędzy nie przybędzie. To zrozumiałem bardzo szybko.
Jako pierwszych odkryłem tych, którzy na każdym spotkaniu mówili: a ja się cieszę, że dziś nie piję i tutaj dotarłem. Nie piją, cieszą się… to pewnie byli ci wygrani, ale jedna rzecz nie do końca mi pasowała. Swoją kwestię wypowiadali ze spuszczoną głową, patrząc smętnie w szklankę przed sobą i takim tonem, jakby właśnie stracili rodzinę w jakiejś katastrofie.
Poszukiwania tych wygranych w AA zajęło mi wiele lat, choć oczywiście nie tylko tym zajmowałem się przez cały ten czas. Ostatecznie zaczęli się pojawiać wraz ze wzrostem liczby alkoholików po Programie lub na Programie.
Znowu musiało minąć sporo czasu zanim dostrzegłem, że ci, których zakwalifikowałem do wygranych, bardzo się różnią między sobą. Najwięcej energii i radości życia wydawali się mieć alkoholicy, odwiedzający często, nawet kilka razy w tygodniu, rozmaite więzienia i areszty. Zanim zacząłem ich naśladować nadeszła epidemia i miejsca te zostały zamknięte dla odwiedzających. Obserwowałem wtedy, jak wśród wygranych tego typu, zdarzają się zapicia, depresje, rozdrażnienia, ogólny spadek duchowej jakości życia. Doszedłem do wniosku, że jeśli moje wygrywanie ma zależeć tylko od dostępności zakładów karnych i pryska jak mydlana bańka, gdy tych przybytków zabraknie z jakiegoś powodu, to ja takiego wygrywania nie pragnę. Cieszę się, że koledzy i znajomi dobrze się czują biegając do więzień, to też ważna służba, ale to jednak nie jest moja droga.
Zdaję sobie sprawę, że dobry poziom mojej Siły duchowej jest warunkowy i nie mam nic przeciwko uzależnieniu go od stale doskonalonej więzi z Bogiem, ale zdecydowanie nie chciałbym uzależniać go od więzień i więźniów.
Później poszło już szybko. Ktoś z wygranych twierdził, że te sprawy rozdziela, to znaczy jest uczciwy w domu i w AA, ale nie firmie, i świetnie mu się żyje. Inny, poza rodziną, utrzymuje kochankę i uważa, że wszystko jest w porządku, przecież dba o wszystkich, nie wywołuje skandali i – przede wszystkim – jest szczęśliwy. Kolejny za łapówki kończy właśnie studia i uważa, że jest w porządku, bo przecież nikogo do niczego nie zmuszał, a dyplom, który zdobędzie, jest OK, bo on i tak w wyuczonym (sic!) zawodzie pracował nie będzie… Takich historii w ostatnich latach poznałem wiele.
Dawno temu słyszałem AA-owską mądrość, że wszyscy alkoholicy są tacy sami, różnią się tylko pierwszym kieliszkiem. Wielka Księga i życie pokazuje, że nie jest to prawda. Alkoholicy często mocno różnią się między sobą. A ci wygrani też mogą wygrywać na wiele różnych sposobów. Nie chodzi mi o krytykę postaw życiowych któregoś z nich, ale o odkrycie, że nie każda metoda wygrywania, jest automatycznie dobra także dla mnie. W takim razie na własny użytek zmodyfikowałem hasło trzymaj z wygranymi i w mojej wersji brzmi ono: trzymaj z tymi, z którymi ty wygrywasz. Do tej grupy należy wiele osób z AA, ale zawsze podopieczni, gotowi do rzetelnej realizacji Programu i… uczciwości.