sobota, 7 listopada 2015

Notatki sponsora (odc. 063)

Z chwilą, gdy przyjęliśmy możliwość istnienia Twórczej Inteligencji, Ducha Wszechświata, spłynęło na nas poczucie celowości, rodzaj ukierunkowanej energii; jedynym warunkiem było przestrzeganie paru prostych zasad (WK, s. 39)

Mój przyjaciel obiecywał, że kiedy dopełnię tych podstawowych warunków będę w stanie osiągnąć następny etap "komunikowania" się ze Stwórcą i będą mi dane nowe środki do uporania się z moimi problemami (WK, s. 11).

Tymczasem mężczyzna ten żyje i jest wolnym człowiekiem. Nie potrzebuje pielęgniarza ani nie przebywa w zamknięciu. Może udać się dokąd chce, tak jak inni wolni ludzie, bez ryzyka czy groźby upadku, pod warunkiem, że będzie przestrzegał pewnego prostego sposobu postępowania (WK, s. 22).

Będąc Wszechmocną Potęgą, zaspokajał nasze potrzeby, pod warunkiem, że pozostawaliśmy w bliskiej z Nim łączności i wypełnialiśmy właściwie nasze obowiązki wobec Niego (WK, s. 53).

Dzięki takim stwierdzeniom zawartym w Wielkiej Księdze, dzięki setkom mityngowych wypowiedzi oraz własnych doświadczeń, całymi latami powtarzałem – z czasem trochę bezrefleksyjnie – że dobrostan psycho-emocjonalno-duchowy, pogoda ducha albo po prostu trzeźwość, jest warunkowa. Że nie dostałem jej raz na zawsze, że nie zachowam jej bez względu na to, co zrobię albo właśnie nie zrobię. Kilka dni temu usłyszałem, że to nie jest prawda. Że może takie stwierdzenia dobre są i wartościowe dla nowicjuszy, ale na dłuższą metę, na całe życie, nie są prawdziwe.

Było to tak zaskakujące, że nie odpowiedziałem od razu i odruchowo, i całe szczęście, że postanowiłem zastanowić się nad tym, co usłyszałem. Rozważałem sprawę przez kilka dni, nawet grupie AA podrzuciłem ten temat, jako dodatkowy na mityngu i dzięki temu jakoś określiłem swoje aktualne (aktualne, bo nie wiem wcale, czy na zawsze) zdanie.

Po pierwsze, i to był chyba błąd, w rozmowie nie pomyśleliśmy o tym, żeby jednoznacznie określić te warunki, które są ponoć niezbędne dla zachowania trzeźwości. Wielu alkoholików prowadzi dzienniczek wdzięczności, ale ja nie i mimo to dobrze się mam. Ja piszę codziennie obrachunek moralny Kroku Dziesiątego, ale mnóstwo alkoholików nie, i nie wydaje się, żeby im to w utrzymaniu trzeźwości jakoś przeszkadzało. Takich przykładów jest oczywiście znacznie więcej.


Druga sprawa to dwa fragmenty z WK, które zawsze mocno mnie intrygowały.

Nie zawróciłbym już teraz z nowej drogi, nawet gdybym mógł (WK, s. 36).

Problem alkoholizmu został usunięty tej pamiętnej nocy, wiele lat temu, przestał po prostu istnieć. Z wyjątkiem kilku przelotnych pokus, myśl o alkoholu nigdy nie powróciła. Wręcz wzbudzała w nim obrzydzenie. Wydawało się, że nie mógłby pić nawet gdyby chciał. Bóg przywrócił mu rozsądek (WK, s. 48).

Nawet gdybym mógł… Nawet gdyby chciał…
Czy wierzę albo chociaż jestem gotów uwierzyć w przebudzenie duchowe tak potężne i trwałe, że czyni ono mozolnie wypełniane warunki czymś tak oczywistym i zwyczajnym, że przestają być  one wykonywane pod presją, z rozmysłem, często wbrew sobie, rozliczane przez sponsora itd., czyli że przestają być traktowane jako niezbędne warunki właśnie, a są po prostu normalną oczywistością, stają się częścią osobowości tak głęboko i zasadniczo przemienionego alkoholika? Odpowiedź na to pytanie nie była łatwa, ale ostatecznie brzmi: tak, wierzę. Choć, przyznaję natychmiast i bez oporów, że ja na takim etapie nie jestem. Ale może kiedyś…