wtorek, 27 października 2020

Nowa WK - dla kogo i po co?

 Od 2018 roku pracuję z podopiecznymi używając nowego wydania „Anonimowych Alkoholików”. Dzięki nim (podopiecznym) coraz częściej zastanawiam się, czy chwaląc to nowe wydanie, choćby tu: https://meszuge.blogspot.com/2018/11/wielka-ksiega-nowe-wydanie.html, nie pośpieszyłem się z tą pozytywną oceną, czyli czy się po prostu nie pomyliłem. W miarę realnej pracy z użyciem tej nowej wersji WK lawinowo rosną problemy ze zrozumieniem treści, przekazu, posłania, sugestii itd. 

Bez wątpienia jesteś ciekaw, jak i dlaczego – mimo opinii ekspertów twierdzących, że nie jest to możliwe – wyzdrowieliśmy z beznadziejnego stanu umysłu i ciała. Jeżeli jesteś alkoholikiem, który chce wyzdrowieć z tej choroby, być może już pytasz: „Co muszę zrobić?”. Celem tej książki jest udzielenie dokładnych odpowiedzi na te pytania. Opowiemy ci, co zrobiliśmy. [WK, wydanie z 2018 roku, s. 20] 

Od początku Wielka Księga była (i jest nadal) swego rodzaju poradnikiem, praktycznym i duchowym, zawierającym zarówno doświadczenia, jak i wiedzę. Poradnikiem, którego zadaniem, jak to widać po cytacie, jest podpowiedzieć alkoholikowi, który wciąż jeszcze cierpi, co powinien zrobić, żeby wytrzeźwieć. I podobno Bill taki właśnie prosty poradnik napisał.

Jakie są konieczne cechy dobrego poradnika (instrukcje obsługi to też są poradniki)? Musi być on czytelny, jasny, zrozumiały, jednoznaczny; powinien pomagać, a nie stwarzać jakieś dodatkowe problemy, czy wątpliwości.

Pamiętam składanie komody. Instrukcja/poradnik to był przekład ze szwedzkiego, ale to w niczym nie przeszkadzało. Wszystko było zrozumiałe i proste. Zastanawiam się tylko, co by było, gdyby na jednej stronie poradnika/instrukcji montażu komody napisano, że najważniejsza jest podstawa, na stronie drugiej, że szuflady, na trzeciej, że trzeba zacząć do szkieletu, bo to on jest najważniejszy? Pewnie wypier… bym cały ten poradnik i jakoś próbował sam. 

Poniższe cytaty pochodzą z książki „Anonimowi Alkoholicy” wydanej w 2018 roku i zawarte są w rozdziale „Do czynu” i tylko na pierwszych kartkach (Krok Piąty). 

Przyznaliśmy się do pewnych wad.

Musimy być wobec kogoś całkowicie uczciwi…

Co prawda zrobili inwenturę, ale najgorsze sprawy zatrzymali dla siebie.

Kiedy już – nie ukrywając niczego – zrobimy ten krok…

 Zaraz, zaraz… to ja mam się przyznać tylko do pewnych wad, czy do wszystkich? Czy wyznanie tylko pewnych (niektórych) miało by być nieukrywaniem niczego i uczciwością całkowitą? Ups!


 Ustaliliśmy z grubsza, w czym tkwi problem.

Chowamy dumę do kieszeni i rzucamy światło na każdą skazę charakteru, każdą ciemną stronę przeszłości.

Zaraz, zaraz… to ja mam rozpoznać KAŻDĄ skazę i ciemną stronę, czy tylko z grubsza, po łebkach, powierzchownie? Ups!


 …dopóki nie opowiedzieli drugiemu człowiekowi całej historii swojego życia.

...rezultatem będzie wyznanie Bogu, sobie i drugiemu człowiekowi istotę naszych błędów. 

Zaraz, zaraz… to ja mam wyznać istotę swoich błędów, czy tylko opowiedzieć historię życia? Ups!


 Jeśli komuś się wydaje, że takie problemy zostały stworzone tylko w tym rozdziale, to od razu zapewniam, że jest ich znacznie więcej, a niektóre wręcz strategicznie ważne. Na przykład:

 Czy ta siła miała swe źródło w nim samym? Oczywiście, że nie. [„Opowieść Billa”]

Poza niewieloma wyjątkami nasi członkowie stwierdzają, że zaczerpnęli z wewnętrznych zasobów, których istnienia nie podejrzewali i które obecnie identyfikują ze swoim własnym pojęciem Siły większej od nich samych. [„Doświadczenie duchowe”]

 Zaraz, zaraz… cała ta książka uczyła mnie i przekonywała, że jestem bezsilny, że potrzebna mi Siła musi pochodzić z zewnątrz, bo ja jej nie mam, a teraz okazuje się, że źródło tej Siły jest we mnie! Czy to znaczy, że ja sam jestem Siłą większą od siebie samego? Ups!

 Poradnik, który stwarza niewiele mniej problemów niż rozwiązuje, jest… hm… Ale OK, miałem się nie wyrażać.

Ostatecznie poważnie zastanawiam się, czy nie wrócić, w pracy z podopiecznymi, do poprzedniego wydania. Nie było ono przetłumaczone dobrze, to prawda, ale mam zaznaczenia i notatki (dzięki przyjaciołom naprawdę znającym angielski i polski), które rozwiązują ten kłopot.

 Wydaje mi się, że Wielka Księga powinna być przełożona ponownie albo wcześniejsze wydanie, sprzed 2018, powinno zostać po prostu poprawione. Zasada, jedna z wielu, którą przyswoiłem sobie na Programie: nie naprawiać czegoś, co nie jest popsute. Oraz: swoje wybujałe ambicje trzymać z dala od AA, od życia i zdrowia innych ludzi, bo to oni poniosą konsekwencje, a nie jakaś Historia. I jeszcze jedno - w tych warunkach absolutnie nie zabierałbym się za poprawianie innych pozycji naszej literatury.

czwartek, 22 października 2020

Sekciarski i udziwniony język

Rozdział „Do czynu” Wielkiej Księgi z 2018 roku i dziwne zdanie: Modlę się, abyś teraz usunął ze mnie każdą pojedynczą wadę charakteru… Każdą pojedynczą? A to co takiego? Na szczęście jest możliwość skonsultowania takich kwestii z językoznawcami, korektorami (prawdziwymi, realnymi, nie AA-owskimi), redaktorami itp.

Pytanie: Intryguje mnie zdanie: Modlę się, abyś teraz usunął ze mnie każdą pojedynczą wadę charakteru… Czy poprawne jest sformułowanie każdą pojedynczą?

Odpowiedź: Mamy tu do czynienia z pewną pleonastycznością – każdy pojedynczy to po prostu każdy. Konstrukcja ta jest na tyle niespotykana, że wydaje się dziwna i zapewne trudno ją zaakceptować.

Zastanawiam się, dlaczego i po co tzw. zespół tłumaczy tworzył takie dziwolągi, niespotykane cudaczne albo udziwnione konstrukcje? Jaki cel przyświecał tym ludziom? Czy jakaś wewnętrzna potrzeba utrudnienia alkoholikom zrozumienia prostego przekazu z WK?




wtorek, 20 października 2020

A wydawało się, że są granice!

Dotyczy tekstu: https://meszuge.blogspot.com/2020/10/koncepcja-nr-4-egzotyczna.html  

Stworzyłem na ten temat pytanie do Rady Powierników i prośbę o interpretację cudacznie przez nich rozumianej Koncepcji 4 albo w ogóle nierozumianej, a szczególnie całkowitej bezkarności pewnych osób w AA w Polsce. Oto odpowiedź:

Drogi Przyjacielu, wraz z opublikowaniem ostatniej informacji dotyczącej IV wydania książki "Anonimowi Alkoholicy", zdecydowaliśmy  zakończyć długotrwałą dyskusję na ten temat.

Tak oto służący (zdecydowanie nie zaufani) oznajmiają swoim panom, to jest społeczności Anonimowych Alkoholików, że mają ich i ich zdanie oraz protesty głęboko w…

Może to nie będzie zrozumiałe dla członków RP, ale zakończenie dyskusji nie oznacza, że żałosne polskie błędy przestały być błędami, a członkowie tzw. zespołu tłumaczy nie narazili Wspólnotę AA w naszym kraju na horrendalne koszty. I zrobili to bezkarnie, cały czas chronienie przez RP. Odpowiedzi na zarzut dotyczący zafałszowanej numeracji wydań nie doczekałem się przez cały ten okres, choć może to sprawa stosunkowo mniej ważna wobec całej tej hucpy.

W związku z tym wpadł mi do głowy taki pomysł, żeby starać się o służbę skarbnika. Jak tylko uzbiera się większa kwota, przywłaszczę ją sobie. Następnie przez kwartał nie będę odpowiadał nijak na przekonywania, apele i prośby AA, a po tym terminie oznajmię, że dyskusję na temat tych pieniędzy uważam za zakończoną.


sobota, 17 października 2020

Moje przekonania - najlepsze!

Pozwolę sobie wrócić do Informacji Rady Powierników na temat tłumaczenia IV wydania książki Anonimowi Alkoholicy (do pobrania: https://aa24.pl/pl/do-pobrania), a konkretnie do zamieszczonej tam erraty, czyli listy błędów. Podano w niej, że na stronie XXXII jest określenie „modemy”, które zostanie zmienione na „Internet”. Dziwny pomysł, moim zdaniem, który jest zapewne wynikiem kompletnej niewiedzy, czym jest modem. 

Oryginalne zdanie: Modem-to-modem or face-to-face, A.A.'s speak the language of the heart in all its power and simplicity [BB Foreword to Fourth Edition, p.xxiv]*. W naszym wydaniu z 2018 roku jest to strona XXXII: Czy to porozumiewając się przez modemy, czy rozmawiając twarzą w twarz – Anonimowi Alkoholicy mówią językiem serca, z całą jego siłą i prostotą

Żeby odpowiedzieć sobie na pytanie, czy alkoholicy (albo inni ludzie) porozumiewają się i rozmawiają przez Internet, czy przez modem, trzeba – jak już wspomniałem – wiedzieć, czym jest modem.

Modem (od modulator-demodulator) to urządzenie do konwersji oraz przesyłania lub odbierania danych cyfrowych. A jeszcze prościej – jeśli chcę pogadać ze znajomym na Malcie, to do niego nie jest przesyłany przecież mój głos (dźwięk) z mikrofonu, ale cyfrowe dane, często zakodowane. Żeby przełożyć dźwięk na sygnał cyfrowy niezbędny jest modem. Znajomy z kolei  też musi mieć modem, który demoduluje zakodowany sygnał i przetwarza go z powrotem na dźwięk, na głos. Więc naprawdę porozumiewamy się właśnie przez modemy. 

Jeśli mam w domu Internet (np. wi-fi), czy to wystarczy, żeby porozumieć się z kolegą w USA? Oczywiście, że nie – każdy z nas musi mieć jakieś urządzenia zawierające modem, na przykład komputer, telefon. W bardzo wielu miejscach publicznych jest dostęp do Internetu, w komunikacji miejskiej, w lokalach, galeriach itd. Czy jeśli gdzieś „jest Internet” to wystarczy, żeby z kimś porozmawiać? Jeśli nie mam stosownego urządzenia z modemem, to oczywiście nie. Rozmawiamy przez modemy, a nie przez Internet. Tak samo, jak nie rozmawiamy przez prąd elektryczny. 

Ci, którzy pamiętają telefony stacjonarne, przewodowe, pewnie zrozumieją analogię: rozmawiamy przez kabel, czy przez telefon? To że w jakimś domu jest sieć telefoniczna nie znaczy, że mogę przez nią zadzwonić do kogokolwiek. Żeby sobie porozmawiać z kimś potrzebny jest obu osobom aparat telefoniczny (z modemem). I najprostsze już porównanie. Mam w domu sieć elektryczną, czyli jakieś kable w ścianach i gniazdka. Czy fakt, że mam prąd, wystarczy, żeby zrobić jasno? No, nie… muszę mieć lampę, a przynajmniej żarówkę, podłączoną do prądu. Więc żeby było jasno zapalam prąd, czy lampę? 

Reasumując – przetłumaczenie angielskiego słowa „modem” na polskie słowo „modem” nie uważam za błędne, a zamiana tego na „Internet”, to naprawianie czegoś, co przecież nie jest popsute. Albo może egocentryczne upieranie się, że ma być tak, jak ja chcę, bo nie rozumiem, co to jest „modem”?

 

 

 

 

 

 

--

* While our literature has preserved the integrity of the A.A. message, sweeping changes in society as a whole are reflected in new customs and practices within the Fellowship. Taking advantage of technological advances, for example, A.A. members with computers can participate in meetings online, sharing with fellow alcoholics across the country or around the world. In any meeting, anywhere, A.A.’s share experience, strength, and hope with each other, in order to stay sober and help other alcoholics. Modem-to-modem or face-to-face, A.A.’s speak the language of the heart in all its power and simplicity.

 

 

Bierność jest cnotą? https://www.youtube.com/watch?v=bL1YcHGiYOg&feature=youtu.be 

Koncepcja nr. 4 – egzotyczna

 Koncepcja Czwarta:  Wszystkie poziomy służby AA powinny mieć przyznane tradycyjne „Prawo do Uczestnictwa", pozwalające na głosowanie proporcjonalne do ponoszonej odpowiedzialności. 

Jeśli pominąć polskie fantasmagorie (np. zgodnie z 4 Koncepcją czas wypowiedzi na mityngu wynosi pięć minut, żeby wszyscy mogli w nim czynnie uczestniczyć) Koncepcja ta jest stosunkowo prosta i reguluje stosunek władzy do odpowiedzialności i odwrotnie. Czyli: jeśli chcesz mieć swój udział we władzy (w podejmowaniu decyzji, np. przez głosowanie), musisz przyjąć też przypadający na ciebie kawałek odpowiedzialności. Jeśli ktoś w AA chce cię obarczyć odpowiedzialnością, musi ci też udzielić stosownej porcji możliwości decyzyjnych. W podręczniku Billa W. na temat Koncepcji jest to dokładnie i dość prosto opisane wraz z powodami powstania tej Koncepcji. Koncepcje przyjęte zostały przez 12 Doroczną Konferencję Służb Ogólnych Anonimowych Alkoholików w dniu 26 kwietnia 1962 r. Dawno temu, prawda? Był czas poznać, zrozumieć, zastosować – i to się działo. Może nie w każdym przypadku, ale często. Do czasu…

Odnoszę wrażenie, że kilka lat temu Koncepcja 4 przestała być w naszej, polskiej wersji Wspólnoty AA rozumiana i stosowana, a nawet stała się sugestią zupełnie egzotyczną, bo niby jak to, jakaś odpowiedzialność???

Pięciorgu alkoholików powierzyła Wspólnota służbę niezwykle ważną. Może najważniejszą w ostatnim ćwierćwieczu – służbę tłumaczy Wielkiej Księgi. Dwa lata po jej wydaniu polscy członkowie tego zespołu (Amerykanka Sydney chyba nie) nadal walczą, żeby ewidentne błędy nie zostały uznane za błędy, ośmieszając tym Anonimowych Alkoholików w Polsce i utrudniając prosty przekaz, posłanie AA, ale… o tym już było, zbyt wiele razy. Tym razem chodzi mi o coś innego. 

Zespół ten wygenerował ogromne koszty, ale uwaga: w tym momencie pomijam wynagrodzenie alkoholiczki, która przyjęła honorarium za przekład ponad 70% WK, to jest wszystkich historii osobistych, bo zespół przełożył w ramach służby tylko 82 kartki, licząc razem ze wszystkimi wstępami. Wspólnota AA (a może wspólnota jeleni) płaciła za samoloty, przejazdy, hotele, diety, fikcyjne korekty itd. A po co? A dlaczego? Wredne pytanie? Pewnie i tak, ale uzasadnione. 

Setki tysięcy anonimowych alkoholików spotyka się na rozmaitych platformach internetowych, by brać udział w mityngach AA. Czy wybiorą Discord, Zoom, Skype, Google Meet, Whats App, czy jeszcze coś innego, to działa i jakoś potrafią się w grupach naprawdę licznych dzielić doświadczeniem, siłą i nadzieją. Pięcioosobowy zespół tłumaczy nie mógł tego i w taki sposób zrobić? Nawet gdyby trzeba było wykupić płatny, a więc i niezawodny, dostęp do tej lub innej platformy? Ponawiam pytanie: a niby dlaczego? Pracować zdanie mogą wielkie korporacje, szkoły, uczelnie, tłumacze, pisarze, przemysłowcy, biura, do pewnego stopnia nawet lekarze itd. itd. itd. – a niby dlaczego nie mógł pięcioosobowy zespół alkoholików? 

Tu przechodzę już do Koncepcji 4. Zespołowi tłumaczy Wspólnota AA powierzyła bardzo poważne zadanie, co natomiast z konsekwencjami, co z ich odpowiedzialnością, która powinna być proporcjonalna do władzy, jaką od nas dostali? Jak wygląda odpowiedzialność członków zespołu tłumaczy za błędy w tekście oraz niczym nie usprawiedliwione gigantyczne koszty? Czy identycznie jak Sasina za 70 milionów? Czy tak samo jak Szumowskiego za respiratory?

Zdaję sobie sprawę że jestem pesymistą, ale teraz pozwolę sobie na pytanie super pesymistyczne: czy Wspólnota AA w Polsce powierzyła któremuś z tych ludzi jakąś kolejną służbę związaną z tworzeniem jakiegoś tekstu po polsku?




Bierność jest cnotą? https://www.youtube.com/watch?v=bL1YcHGiYOg&feature=youtu.be 

wtorek, 6 października 2020

Kopiować metody wygranych

Działanie władzy AA w Polsce coraz bardziej przypomina metody pewnej partii

 Trzymaj z wygranymi, ucz się od wygranych itp. – sugestie znane chyba wszystkim Anonimowym Alkoholikom w Polsce od wielu lat, może od początku. Uważam je za sensowne i wartościowe, ale mieszane uczucia pojawiły mi się wtedy, kiedy zacząłem obserwować, jak AA-owska władza uczy się od pewnej popularnej partii politycznej, i to uczy się postaw i zachowań, może typowych i częstych w rozgrywkach partyjnych i politycznych, ale nie mających nic wspólnego z duchem AA, duchem miłości i służby. 

Dość długo zastanawiałem się, czy w ogóle zabierać głos w temacie: Informacji Rady Powierników na temat tłumaczenia IV wydania książki Anonimowi Alkoholicy (do pobrania: https://aa24.pl/pl/do-pobrania ), ale nadal nie potrafię udawać, że deszcz pada, gdy… Nie lubię też być traktowany przez władze jak matołek, półanalfabeta. Nie lubię też być okłamywany. 

1. Jak widać Informacja ta dotyczyć ma IV wydania WK. Jakiś czas temu zapytałem, jak to jest z tymi wydaniami, skoro ja mam 5-6 różnych, więc dlaczego wydanie z 2018 roku miałoby być czwarte? W tej Informacji Rady, pytanie zostało arogancko zignorowane, a AA-owska władza nadal upiera się, że wersja z 2018 roku nosi numer IV. 

2. Nadal powtarzane są żałosne bzdury dotyczące kosztów korekty. Korektor obecnie zwykle pracuje na umowę-zlecenie lub umowę o dzieło, choć kiedyś byli to etatowi pracownicy wydawnictw. W każdym razie korektorowi płaci się za korektę, a nie za każde czytanie tekstu oddzielnie. Czy korektor tekst czyta trzy razy, czy trzydzieści trzy, to jego sprawa – klient płaci z końcowy efekt. Jestem pisarzem, współpracuję z korektorami z różnych wydawnictw, więc wiem, o czym piszę. Ignorowane jest też moje pytanie, czy korektorka WK jest może członkiem rodziny jednego z tłumaczy. I wreszcie, czemu zapłacono horrendalne pieniądze za korektę i redakcję, skoro w tekście są błędy? 

3. Nadal Rada Powierników wije się i wykręca odnośnie kompetencji językowych tłumaczy z języka polskiego (zwłaszcza niejakiego Tadeusza Ch. z wykształceniem podstawowym, do czego przecież się odważnie i uczciwie przyznaje). Ja nawet wierzę w ich znajomość angielskiego, ale przekład miał być wykonany na język polski (POLSKI!), więc i polszczyznę wypadałoby dobrze znać. A może to zbędne, może to mnie tylko tak się wydaje? 

4. Wiele wyjaśnień zawiera stwierdzenie „Brzmienie zgodne z oryginałem” lub podobne. Nowa WK miała być tłumaczeniem, przekładem, a nie bezmyślną kalką z angielskiego. W ostatecznym wyniku miał powstać tekst polski (po polsku). Tłumaczenie wyrazu po wyrazie ze słowniczka może i jest zgodne z oryginałem, ale efekt polski jest żałosny. Tak właśnie jest ze staropolskim słowem inwentura-inventory (inwentarz, zapas, remanent). Do kalek językowych przyznaje się zresztą i zespół. Na przykład na czyjś zarzut dotyczący nieistniejącego w języku polskim słowa „samonapęd”. Z Informacji Rady: „Rzeczywiście słowniki języka polskiego nie notują słowa „samonapęd”. Jest to dosłowne tłumaczenie angielskiego wyrażenia self propulsion użytego w tym fragmencie...”. Nie ma też w języku polskim słowa „samopoświęcenie”. A tworzenie nowych wyrazów i pojęć oraz sekciarskiej nowomowy nie wydaje mi się najkorzystniejsze dla AA w Polsce. 

5. Odpowiedź na pytanie nr 19 dotyczy absurdalnego zdania „Brak siły – to był nasz dylemat”. Oto ta odpowiedź: 

Odnoszę wrażenie, że zespół tłumaczy nie bardzo zna lub pamięta dziwolągi, które wymyślił. Przypomnę: „Brak siły – to był nasz dylemat”. Chodzi mi o „TO”. W rozdziale na pewno opisano wiele różnych dylematów, w całej książce jeszcze więcej, a w literaturze AA już mnóstwo. Tylko… co z tego? W zdaniu „Brak siły – to był nasz dylemat” wyraźnie napisano, że to brak siły jest dylematem. Nie coś innego, ale właśnie TO. A brak siły nie jest dylematem, ani brak czegokolwiek innego. Gdyby w książce były stwierdzenia, np. Bóg jest, czy Go nie ma - to jest dylemat, Wybieram życie duchowe albo śmierć - to jest dylemat, to wszystko byłoby w porządku, to właśnie są dylematy, ale... takiego czegoś w WK nie ma. Nie ma wyboru, nie ma dylematu. Jeśli ten zespół nie wie, co to jest dylemat, ignoruje opinię językoznawców/polonistów i nie jest zdolny przyznać się do błędów, to może trzeba się wreszcie zacząć zastanawiać, kto tych ludzi wybrał i według jakich zasad? Ilu też był chętnych do tej służby, spośród ilu kandydatów wybierano?

Pytanie do językoznawcy

Czy zdanie: Brak siły – to był nasz dylemat ma sens? Moim zdaniem – nie. Brak siły, podobnie jak brak pieniędzy, brak zdrowia, brak humoru itp., to nie są dylematy. Ale może się mylę?

 Odpowiedź

Całkowicie się z Panem zgadzam. Dylematem nazwiemy sytuację wymagającą trudnego wyboru między dwiema różnymi możliwościami, nie zaś (jak wynikałoby z tego zdania) jakąś trudność.

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Albo-dylemat-albo-brak-pieniedzy;18942.html 

6. odpowiedź na pytanie 25, Tradycja 12 „…przypominając nam zawsze, że zasady są ważniejsze od osobowości”. I to jest prawdziwy majstersztyk z wielu różnych względów. 


„…zespół uzyskał od Pani Katarzyny Kłosińskiej…” – tak? Naprawdę? Zespół uzyskał?

Rzeczywistość wygląda następująco: zadałem pytanie w Poradni PWN o te osobowości, podpisując się jako Jan Nowak. Poza przypadkami, gdy jest to konieczne (bank, urząd) nie podaję w internecie swoich prywatnych i pełnych danych – taką mam zasadę. To ja uzyskałem odpowiedź, nie zespół. Odpowiedzi na zgłoszone pytania Poradnia PWN publikuje na swojej stronie, ale też odpowiada na e-mail osoby, która pytanie wysłała. Otrzymaną od dr. Kłosińskiej odpowiedź wysłałem też Tadkowi Ch., używając opcji „przeadresuj” – na pierwszy rzut oka wygląda na tak, jakby to dr Kłosińska napisała do nieznanego sobie człowieka, nie wiedzieć, czemu i na nieznany sobie adres e-mail. Oczywiście wystarczy zerknąć do stopki lub nagłówka e-maila, żeby widać było, kto i do kogo go wysłał i przekazał dalej. Oczywiście nadal mam w swoich zbiorach oryginalny e-mail z Poradni PWN od dr Kłosińskiej. https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Osobowosc;18640.html

 Kolejna sprawa to posługiwanie się wyjaśnieniami językoznawcy, polonisty, bardzo wybiórczo. Zespół i RP najwyraźniej ignoruje dalsze elementy porady w kwestii „osobowości”, a więc je zademonstruję.

 Odpowiedź

Osobowość w języku polskim to ‘ogół cech psychicznych i mechanizmów regulujących zachowanie człowieka’. Trudno mi sobie wyobrazić sytuację opisaną w zdaniu. Katarzyna Kłosińska, Uniwersytet Warszawski

  https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Osobowosc;18700.html

 Odpowiedź

Zgadzam się z Panią całkowicie. Szukałam w tekstach potwierdzenia znaczenia ‘człowiek o cechach wyróżniających go spośród innych ludzi’, ale bezskutecznie. Takiego człowieka nazwiemy raczej osobistością, nie zaś osobowością. Katarzyna Kłosińska, Uniwersytet Warszawski https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Jeszcze-o-osobowosci;18750.html

 Pytanie

Zainteresowała mnie Wasza definicja słowa osobowość. Według pierwszej można byłoby powiedzieć: To jest Ziutek, on jest osobowość. Osobowość ma każdy. Jakąś, jakąkolwiek. Więc coś tu chyba z tą definicją jest nie tak. Może chodzi o osobistość? Z szacunkiem…

 Odpowiedź

Zgadzam się z Panią całkowicie, a wszystkie uwagi dotyczące definicji znaczenia słowa osobowość przekazuję redakcji słownika. Katarzyna Kłosińska, Uniwersytet Warszawski https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/O-osobowosci-jeszcze-raz;18751.html

 Ta porada jest szczególnie ważna dla Anonimowych Alkoholików, bowiem w dalszej jej części znajduje się wyjaśnienie, w jakich szczególnych przypadkach można człowieka nazwać osobowością, i jest to sytuacja, kiedy to wyraźnie podany jest rodzaj tej osobowości, na przykład: Ziutek jest osobowością medialną, Zdzicha jest osobowością telewizyjną itp. Jeśli tego określenia nie ma (jak w naszej Tradycji 12), to obowiązuje definicja podstawowa: Osobowość w języku polskim to ‘ogół cech psychicznych i mechanizmów regulujących zachowanie człowieka’. Katarzyna Kłosińska, Uniwersytet Warszawski.

Jako, że osobowość ma każdy człowiek, twierdzenie że zasady AA są ważniejsze od wszystkich ludzi na świecie, jest wyrazem niebezpiecznego sekciarstwa. Stwierdzenie, że zasady AA są ważniejsze od ogółu cech psychicznych wszystkich ludzi – to już groteska.  A proponowałem zespołowi tłumaczy i to przed wydrukowaniem nowej WK zapis: zasady są ważniejsze od naszych osobowości. Tak, naszych, naszych w AA, bo Tradycje i zasady AA dotyczą AA, a nie wszystkich ludzi na ziemi.

 7. Bywa i tak, że zespół do spółki z RP wyraźnie udaje, że nie wie, o co chodzi. Przykład z pytania i odpowiedzi 26. Dotyczy ono kilku niejasności, ale skupię się na jednej, dotyczącej zapisu z Drugiej Tradycji :…miłujący Bóg, tak jak może On wyrażać Siebie w naszym grupowym sumieniu”. Zwracają tu alkoholicy uwagę, że w tym przypadku Bóg nie wspiera i nie pomaga alkoholikom, ale zainteresowany jest tylko wyrażaniem samego Siebie. Świadczy o tym duża litera „S”. Proszę zatem spojrzeć na odpowiedź RP:

 

Jak zgrabnie i niepostrzeżenie Siebie zamieniło się na siebie. A było prosto i zwyczajnie: …jakkolwiek może się On wyrażać w sumieniu każdej grupy. I komu to przeszkadzało?

8. Dwa lata minęły, od moich uwag na temat błędów w nowej wersji WK, a może i więcej, bo zgłaszałem je zespołowi (Anka O., Tomek Ł., Tadek Ch.) jeszcze zanim książka została wydrukowana. Z wtedy też pochodzi wiele konsultacji z członkami Rady Języka Polskiego działającymi w Poradni PWN. Dwa lata autor lub autorzy ewidentnych błędów walczą o to, żeby błędów nie uznać za błędy, żeby polska WK imitowała staropolszczyznę i wizualnie przypominała język angielski (wspomniana wcześniej inventory-inwentura). W swoim piśmie RP twierdzi, że słowo „inwentura” jest dobrze rozumiane w AA w Polsce, bo mamy przecież inwenturę grupy. Czy naprawdę błąd często powtarzany w AA trzeba i należy powtarzać i powielać? Tego słowa nie ma już w SJP, jest tam od razu przekierowanie do inwentaryzacji: https://sjp.pwn.pl/szukaj/inwentura.html

Ostatecznie takich odpowiedzi jest w Informacji RP prawie trzydzieści i co do pozostałych każdy musi sam zdecydować, czy wydają mu się one wiarygodne, uczciwe, wolne od manipulacji. 

A ja… cóż… przypominam sobie jak Rada Powierników twierdziła, że cały tekst polskiej WK został sprawdzony w Nowym Jorku i jak pisząc do GSO udowodniłem, że to nieprawda. Przypominam sobie stwierdzenie RP z 24 marca 2020: „Anonimowi Alkoholicy mówią, że datki przekazane w ramach 7 Tradycji są najwyższą, bo całkowicie anonimową, formą realizacji 12 Kroku AA” i – po korespondencji z GSO w Nowym Jorku – udowodniłem, że w normalnej wersji AA (czyli niepolskiej) nic o tym nie wiedzą. Przypominam sobie stwierdzenie delegata narodowego, Tadka Ch., że Wspólnota AA i historia oceni lub może ocenić nową WK – moim zdaniem tekst w języku polskim ocenić mogą i powinni poloniści i językoznawcy, a nie alkoholicy i historia, ale… może nie mam racji, może się nie znam, może rzeczywiście alkoholicy anonimowi w Polsce są autorytetami w każdej dziedzinie (choćby w temacie osobowości i nadrzędności AA-owskich zasad).

W tym momencie jednak mogę tylko przypomnieć optymistyczne zakończenie swojego poprzedniego wpisu:  Oczywiście można takie… przekonania, fiksacje, egzotyczne poglądy, mody itd. mnożyć w nieskończoność, ale najważniejsze jednak jest to, że nie są one w stanie realnie zagrozić Wspólnocie AA. W jakimś kraju, w jakimś czasie, mogą one zaburzyć na pewien okres działania grup, struktur, służb (np. w Rosji są obecnie dwie Wspólnoty AA), ale na całość nie ma to właściwie większego wpływu. Iluś tam alkoholików się zrazi, iluś odejdzie, niektórzy może nawet zapiją się, ale to dalej są tylko zawirowania lokalne. Brutalne to, zapewne, ale i tak wiadomo, że nie da się uratować wszystkich. Bill i weterani stworzyli system, który sam się naprawia i oczyszcza. Choć niekoniecznie wydarzy się to oczyszczanie już do następnego czwartku. Wspólnocie AA realnie może zagrozić chyba tylko skuteczne, powszechnie dostępne i tanie lekarstwo na alkoholizm. Czego zresztą życzę każdemu alkoholikowi. 

Ale ważny też cytat z „Języka serca”: Osobista gloryfikacja, arogancka duma, zajadła ambicja,, ekshibicjonizm, nietolerancyjna satysfakcja, pieniądze czy szaleństwo władzy, nieprzyznawanie się do błędów oraz nieuczenie się na nich, samozadowolenie, lenistwo – te i wiele innych cech należą do typowych „schorzeń"…

 I wreszcie znamienne słowa: nic tak nie umacnia zła, jak bezczynność dobrych ludzi. 






W sprawach tu poruszanych wystosowałem pismo do AA i RP ze stosownymi pytaniami i wątpliwościami.

czwartek, 1 października 2020

Ignorancja zabija Wspólnotę

W artykule pochodzącym z Raportu Światowego Mityngu Służb AA w NJ w 2004 roku znaleźć można zdanie: Nasze przykre doświadczenie pokazuje, że ignorancja zabija AA. Mocno się tym kiedyś przejąłem i – żeby nie być ignorantem, który szkodzi Wspólnocie – zacząłem czytać i poznawać historię Anonimowych Alkoholików oraz Tradycje AA.

 Uważam, że Wspólnota AA jest zjawiskiem fascynującym, najważniejszą ideą społeczną (i nie tylko) dwudziestego wieku. Lata mijają, ignorancja niby zabija AA, ale jakoś zabić nie może (i bardzo dobrze!). Podobnie jak postawy opisane w „Języku serca” (s. 28): Osobista gloryfikacja, arogancka duma, zajadła ambicja,, ekshibicjonizm, nietolerancyjna satysfakcja, pieniądze czy szaleństwo władzy, nieprzyznawanie się do błędów oraz nieuczenie się na nich, samozadowolenie, lenistwo – te i wiele innych cech należą do typowych „schorzeń"… Albo inne – może nie tak typowe, ale częste „schorzenia”: ciasnota umysłowa, arogancja, brak wyobraźni, absurdalne przekonania, nierealistyczna ocena sytuacji, fanatyzm oraz strach, jako  formy zniewolenia… umysłowego… duchowego… 

Zaczęło się od sponsorowania (jeden alkoholik mówił do drugiego, co i jak warto jest zrobić, żeby przestać pić), na nim wyrosła Wspólnota, która nadal trwa i działa mimo niesamowitych zawirowań dziejowych. Upadają świetnie zorganizowane imperia, a my dalej robimy swoje, mimo braku władzy, obowiązujących zasad, organów, które karałyby za nieprzestrzeganie ich, mimo tego, że we Wspólnocie tak naprawdę nikt nikomu nie może nic nakazać, czy narzucić… choć nieustannie próbuje (np. nazywanie ewidentnych decyzji rekomendacjami jest tylko słowną manipulacją, sekciarskim językiem). 

Z niesłabnącym podziwem obserwuję Anonimowych Alkoholików w Polsce od ponad dwudziestu lat i dzięki temu zauważam rozliczne zmiany. Pamiętam jak na mityngach powtarzano, że do AA (a może do Programu) nie da się być za głupim, ale można być za mądrym. Pamiętam jak polscy AA-owcy z dumą deklarowali na mityngach, że nigdy żadnej wspólnotowej książki nie przeczytali (ani jakiejkolwiek innej), żeby przypadkiem nie być zbyt mądrymi, z żadnym sponsorem nie pracowali, bo alkoholik musi odrzucić wszelkie autorytety (poza Bogiem) i mimo to, a może właśnie dzięki temu, trzeźwieją już po kilkanaście lat. Tyle, że jakoś wytrzeźwieć nie mogli, ale to inna sprawa. W każdym razie tu zaszła wielka zmiana, bo teraz nie ma weekendu, żeby gdzieś nie odbywały się jakiejś warsztaty Tradycji lub Koncepcji. Ewenement na skalę światową zapewne, a w USA i Kanadzie to na pewno, bo stamtąd informacje do mnie docierają. 

Co jeszcze się zmieniło? Niektóre mityngowe zaklęcia odchodzą w niepamięć, i bardzo dobrze, ale pojawiają się inne. Dawno nie słyszałem już powiedzenia „jeden rok – jeden Krok”, ale za to w niektórych środowiskach popularne stało się: „Program AA nie jest do interpretowania”. Przyznam jednak, że wcale nie jestem pewien, czy autorzy tego poglądu rzeczywiście wiedzą, co znaczy „interpretacja”. Bo może jest z nią tak, jak z alternatywami, dylematami, osobowościami, akredytacjami itd. 

Według Słownika Języka Polskiego PWN interpretacja* jest to:

1. «wydobycie i wyjaśnienie sensu czegoś»

2. «przypisywanie czemuś jakiegoś znaczenia»

3. «sposób odtworzenia, wykonania utworu muzycznego, teatralnego lub literackiego»

4. «sposób odtworzenia danej roli przez aktora»

5. «wykonanie programu komputerowego za pomocą interpretera»

 Jeżeli jednak głosiciele i wyznawcy przekonania, że „Program AA nie jest do interpretowania”, rozumieją to słowo właściwie, to… ja mam na ten temat zupełnie inne zdanie. Według mnie wygląda to tak: 

Ad. 1. Nowemu alkoholikowi, podopiecznemu, sponsor lub grupa powina wyjaśnić sens i cel pracy na Programie.

Ad. 2.  Program Dwunastu Kroków AA ma dla alkoholików znaczenie absolutnie fundamentalne, najważniejsze.

Ad. 3, 4, 5. Nowemu alkoholikowi, podopiecznemu, sponsor powinien wyraźnie wytłumaczyć, co i w jaki sposób powinien zrobić, jeśli chce wytrzeźwieć.

 Inne, nowe powiedzenia, a może zawołania bojowe, które wpadły mi niedawno w uszy: alleluja siostro i do przodu, mogę rozmawiać z tobą, ale nie będę rozmawiał z twoją chorobą, macie krew na rękach, i parę innych, bardzo typowych dla podejścia fanatycznego. A fanatyzm**, jeśli ktoś nie wie, zawsze charakteryzuje się skrajną nietolerancją. Czyli nie tyle ja robię dokładnie to, do czego jestem przekonany, ale wszyscy inni muszą robić to, do czego ja jestem przekonany i będę ich do tego zmuszał,  różnymi metodami, dla ich własnego dobra, oczywiście. Ma to coś wspólnego z AA-owską tolerancją i miłością? Nic, zupełnie nic. Ale fanatyk ma to w d… 

Kolejna, stosunkowo nowa fantazja: po zrobieniu ze sponsorem Programu, pierwszych dziewięć Kroków można zapomnieć, bo od tej chwili dla alkoholika liczą się już tylko trzy ostatnie. Czyżby? A co na to doświadczenia AA i Bill W.?  „Cały Program Dwunastu Kroków wymaga stałego i osobistego wysiłku w stosowaniu się do jego zasad i – jak ufamy do woli Bożej”***. 

Oczywiście można takie… przekonania, fiksacje, egzotyczne poglądy, mody itd. mnożyć w nieskończoność, ale najważniejsze jednak jest to, że nie są one w stanie realnie zagrozić Wspólnocie AA. W jakimś kraju, w jakimś czasie, mogą one zaburzyć na pewien okres działania grup, struktur, służb (np. w Rosji są obecnie dwie Wspólnoty AA), ale na całość nie ma to właściwie większego wpływu. Iluś tam alkoholików się zrazi, iluś odejdzie, niektórzy może nawet zapiją się, ale to dalej są tylko zawirowania lokalne. Brutalne to, zapewne, ale i tak wiadomo, że nie da się uratować wszystkich. Bill i weterani stworzyli system, który sam się naprawia i oczyszcza. Choć niekoniecznie wydarzy się to oczyszczanie już do następnego czwartku. Wspólnocie AA realnie może zagrozić chyba tylko skuteczne, powszechnie dostępne i tanie lekarstwo na alkoholizm. Czego zresztą życzę każdemu alkoholikowi.

  

 

 

 

--

* https://sjp.pwn.pl/sjp/interpretacja;2561831.html

** https://sjp.pwn.pl/sjp/fanatyzm;2557479.html 

*** 12x12, s. 42.