Tym razem tylko pytania i
wątpliwości. Jeśli ktoś z czytających ten tekst potrafi na nie jakoś odpowiedzieć,
pomóc mi zrozumieć, wyciągnąć wnioski, to bardzo będę wdzięczny, bo w tym przypadku własnych pomysłów jakoś nie mam.
Powiedzmy, że jestem
miłośnikiem gry w pchełki, że to moja życiowa pasja. Zapisałem się więc do
Stowarzyszenia Pchełkarzy, bo dzięki temu w klubie „Pchełka” mogę w tę grę grać
choćby codziennie. I gram. Tylko to mnie interesuje. Mam w nosie wybory do Rady
Stowarzyszenia, jakieś wewnętrzne przepychanki; nie szukam żadnej dziury w
całym, interesuje mnie tylko gra i granie.
Po dłuższym czasie, jakoś tak
zupełnie przypadkiem, wpada mi w uszy plotka, że to moje Stowarzyszenie i Klub,
to tylko przykrywka, że zarząd robi jakieś niefajne rzeczy. Jednak mam to w
nosie, plotek nie słucham, zawsze przecież znajdą się zawistnicy i złośliwcy.
Ale po kilku miesiącach, z zupełnie innego źródła, dochodzą do mnie podobne
wieści. Wreszcie podczas gry jeden ze znajomych podpytuje, czy coś wiem o
powiązaniach naszego klubu ze światem przestępczym. Informacji, że coś tu może
być nie w porządku jest coraz więcej. Zaznaczam, że może być – pewności nadal
nie ma.
I tu pojawiają się pytania o postawę
– moją, jako alkoholika (tym razem zupełnie nie interesują mnie ludzie zdrowi),
a więc co ja, jako uzależniony, powinienem zrobić? Jak się zachować? Wydaje
się, że możliwości zasadniczo są dwie:
1. Będę się starał dowiedzieć,
jak to z moim klubem i stowarzyszeniem jest naprawdę. Pogłoski nie muszą być
prawdziwe, ale, jako alkoholik, powinienem wiedzieć, w czym naprawdę biorę
udział, do czego się przyłączyłem, co wspieram. Zgodnie ze słowami Scotta Pecka:
Choroba psychiczna to unikanie
rzeczywistości za wszelką cenę; zdrowie psychiczne to pogodzenie się z
rzeczywistością bez względu na cenę. Kiedy już uzyskam konkretne,
wiarygodne informacje, a plotki, nie daj Boże się potwierdzą, będę musiał
zdecydować, czy w klubie zostać, czy może z niego się wypisać. Choć możliwości
grania bardzo byłoby mi szkoda w razie czego.
2. Za bardzo lubię grę w
pchełki, żeby ryzykować konieczność podejmowania jakichś drastycznych decyzji.
Poza tym ja sam przecież nic złego nie robię. Zapowiadam więc znajomym, kolegom
oraz innym graczom, że nie chcę nic wiedzieć o ewentualnych matactwach klubu i
stowarzyszenia, nie życzę sobie, by mnie o nich informowano, wolę tkwić w
błogiej nieświadomości i po prostu sobie grać w pchełki. W końcu tylko po to tu
przyszedłem, reszta mnie nie interesuje i nie musi, to nie jest moja sprawa; do
zarządu przecież nie należę i nie zamierzam.
Pytania i wątpliwości.
Czy któraś z tych dwóch postaw
jest w jakiś sposób lepsza od drugiej? Jak się one mają do mojej trzeźwości,
uczciwości wobec samego siebie, egoizmu, egocentryzmu, odwagi, oportunizmu,
powierzaniu woli Bogu i innych takich? A może rozwiązań jest więcej niż dwa?
Jak o swojej decyzji (takiej lub innej) poinformować podopiecznych i kolegów z AA?