Dawno, dawno temu zawiadomiono mnie, że odbędzie się spikerka alkoholika, którego lubię i szanuję, na intrygujący temat: „Pułapki programu AA”. Nie mogłem się doczekać. Znajomym przekazałem informację o planowanym wystąpieniu, bo uznałem, że będzie to coś ciekawego. Żałuję tego do dziś.
Spiker przywitał się, grzecznie podziękował za zaproszenie, a następnie oznajmił, że w programie Anonimowych Alkoholików nie ma żadnych pułapek, wiec on opowie o sobie i swoich życiowych błędach. Ups!
Poczułem się oszukany i zawiedziony. Głupio mi też było wobec osób, które na tę spikerkę namawiałem. Żeby jednak nie wszystko było po stronie strat, postanowiłem poważnie zastanowić się, czy w rozwiązaniu problemu alkoholizmu, jakim dysponuje Wspólnota AA, bo nie chodzi o samych tylko Dwanaście Kroków, na pewno nie ma żadnych pułapek. Czy wszystko jest idealne, jednoznaczne i ani jednej zasadzki nie trzeba się obawiać. Oczywiście, gdybym nic nie znalazł, to tego artykułu by nie było.
1. Wady i… tylko wady.
Jasne chyba jest, że moje wady mogą mnie realnie zabić, natomiast zalety – zdecydowanie nie, jednak obrachunek moralny, zwany obecnie i cudacznie inwenturą, nie będzie rzetelny ani nawet prawdziwy, jeśli ograniczy się tylko do wad albo tylko do zalet. W naszej literaturze o wadach napisano mnóstwo, a o zaletach ze dwa zdania i to dość dziwne, bo to sponsor ma zwrócić uwagę podopiecznego na jego zalety, jakby mógł je dogłębnie poznać przez dwa-trzy miesiące współpracy. Spotykam też alkoholików z pewnej szkoły sponsorowania, którzy w procesie sponsorowania, na zalety nie zwracali uwagi w ogóle. Może tego fragmentu Wielkiej Księgi nie mieli zaznaczonego właściwym kolorem?
Tym bardziej, że opiekun najczęściej od razu podkreśla zalety nowicjusza, które powinny być uwzględnione na równi z wadami przy obrachunku moralnym. Dodaje to otuchy i skłania do równowagi. Dzięki większej dozie optymizmu, nowicjusz potrafi z odwagą, a nie ze zgrozą, spojrzeć na swoje wady [12x12].
Efektem wpakowania się w pułapkę koncentracji na samych tylko wadach jest mocno zaniżone poczucie własne wartości, stale obniżony nastrój (i już wiadomo, czemu alkoholicy na swoich mityngach są tacy smutni), niezdolność do docenienia, ucieszenia się, ale zwłaszcza pochwalenia całkiem realnymi osiągnięciami, sukcesami. Tu uwaga. Bardzo ważna jest różnica między „pamiętać”, a „rozpamiętywać” i tak samo ważna jest między „chwalić się”, a „przechwalać”.
Zdobyłem jakieś umiejętności czy doświadczenie, więc mogłoby się to przydać koledze z AA (lub członkowi rodziny, sąsiadowi), ale skąd on ma w ogóle wiedzieć, że coś potrafię, jeśli się tym nie pochwalę? Skupienie się na samych tylko wadach prowadzi często, choć nie zawsze, do kokieterii, fałszywej skromności, manipulacyjnego wymuszania pochwał, krygowania się. Parę dni już nie piję – mówi kokieteryjnie, krygując się AA-owski weteran z wieloletnią abstynencją, którego i tak wszyscy znają. Nie ma to nic wspólnego z przebudzeniem duchowym i uczciwością? No, nie ma, ale co z tego?
2. Bóg jest wszystkim.
Podczas terapii odwykowej dowiedziałem się, że alkoholicy mają skłonność do operowania skrajnościami: wszystko albo nic, białe lub czarne, dobry albo zły itp. Są tego przykłady także w WK. Pułapka takiego zero-jedynkowego myślenia i postaw może prowadzić do życiowej i sytuacyjnej bierności. Skoro wszystko oddałem/powierzyłem Bogu, to teraz On za wszystko odpowiada. Moje działania wręcz urągają Bogu i Jego woli, bo najwyraźniej znowu próbuję kierować, a przecież powinienem akceptować, to jest aprobować, dokładnie wszystko i to takie, jakie jest. Ktoś jeszcze nie słyszał w AA tekstów typu: Widocznie Bóg tak chciał. Widocznie tak miało być? Zaspałem i spóźniłem się na rozmowę kwalifikacyjną w sprawie pracy – widać tak miało być i sam Bóg tak chciał, prawda?
3. Liczy się tylko doświadczenie.
Przeniesione z zajęć grupowych psychoterapii odwykowej na mityngi AA wymóg skupiania się tylko i wyłącznie na osobistych przeżyciach. Ta maniera przenika też do relacji sponsor-podopieczny. Wydaje się, że stało się to już w AA w Polsce jakąś obowiązującą zasadą. Po władowaniu się w tę pułapkę alkoholik zaczyna negować wiedzę specjalistów i fachowców z dowolnej dziedziny, bo ważniejsze są dla niego jego własne przeżycia i doświadczenia. Przesadzam? A przecież to jest nieomalże powszechne. Na przykład temat mityngu „jak rozumiesz pokorę?” – nie jest ważne, co o tym sądzą językoznawcy i poloniści, co napisano w Słowniku Języka Polskiego, nie, dla alkoholika liczy się tylko to, co on sam sobie wymyślił, opatrując to na dokładkę etykietką własnego doświadczenia. Szalejąca samowola i niezdolność do podporządkowania się? Tak i to przy jednoczesnej deklaracji o całkowitym powierzeniu.
Pułapka przeceniania własnych przeżyć i przekonań utrudnia relacje międzyludzkie. Zderzają się z tym zwłaszcza alkoholicy, w życiu których pojawia się jakaś poważniejsza zmiana, na przykład dokształcanie (studia), nowa praca, nowy związek. I naglę, często niestety boleśnie dla alkoholika, okazuje się, że jego prywatne doświadczenia i przeżycia zupełnie nie interesują i kompletnie nie mają znaczenia dla wykładowcy, nowego szefa, nowego partnera.
Na jakimś zdjęciu z salki mityngowej w Ameryce widziałem plakat z napisem: Think! Think! Think! – Myśl! Myśl! Myśl! Program AA ma pomóc alkoholikowi wytrzeźwieć, przywrócić poczytalność i trzeźwe myślenie, a nie wyłączyć mu myślnie i stworzyć jakiegoś AA-owskiego fanatyka, ślepo wierzącego w swoją świętą księgę.
Dla alkoholików trzeźwych pułapki, które opisałem, nie powinny stanowić większego, a może i żadnego zagrożenia.