wtorek, 21 lutego 2023

Kiedy realnie oceniać efekty?

Jaki miałby być efekt realizacji Programu Dwunastu Kroków? Można powiedzieć, że przebudzenie duchowe, to jest całkowita zmiana psychiki, ale to wydaje się jakby mało konkretne. To może taka zmiana życia (przekonań, zachowań, wierzeń, myślenia itp.), po której alkohol nie będzie już potrzebny do niczego? Też dobre, ale przecież nie chodzi tylko o trwałą abstynencję.

Czy niepicie to wszystko, czego mamy się spodziewać po przebudzeniu duchowym? Nie; abstynencja to zaledwie sam początek – to tylko pierwszy dar pierwszego przebudzenia. Jeśli mamy otrzymać ich więcej, proces przebudzenia musi postępować naprzód [„Uwierzyliśmy”].

W księdze dla mnie ważnej znalazłem takie oto stwierdzenie:
Tak więc po owocach poznacie ich. [Mateusz 7:20]

Nieco koślawo cytowane przez Billa W.:
Jest tylko jeden pewny sprawdzian wartości jakiegokolwiek doświadczenia duchowego: „Po owocach ich poznacie ich” [„Jak to widzi Bill”].

Jak wyglądają takie efekty czy owoce, kiedy dojrzewają, kiedy jest sens oceniać ich wartość?

Oczywiście, jak zapewne wielu z nas, alkoholików, początkowo najważniejsza wydawała mi się abstynencja. Później stabilna abstynencja, taka bez głodów, nawrotów, objawów i innych takich. Po jakichś czterech latach okazało się, że i to jest za mało. Upomniał się o mnie Program Anonimowych Alkoholików. W efekcie biegałem z posłaniem w różne miejsca, pełniłem służby, sponsorowałem (przez krótki czas nawet pięcioro alkoholików jednocześnie), w mityngach uczestniczyłem przynajmniej trzy razy w tygodniu i… byłem szczęśliwy. A przynajmniej tak mi się wydawało przez jakiś czas.

Jakieś dwa-trzy lata później odkryłem, że szczęście pomyliło mi się z programowym hajem. Bardzo podobnym do efektów zakochania lub użycia alkoholu. Zorientowałem się, że w ogóle istnieje coś takiego, jak programowy haj (nie znalazłem dotąd określenia bardziej pasującego). Zacząłem też zauważać, że żyję w sposób zupełnie odmienny od normalnego, zwykłego – a czy trzeźwość nie miała oznaczać powrotu do normalności, właściwych proporcji i równowagi, uporządkowanej hierarchii wartości?

Właściwe proporcje… Równowaga… Ależ skądże! W tamtym okresie liczyła się dla mnie tylko Wspólnota i różne sprawy AA-owskie. Wszystkie inne normalne życiowe zadania starałem się załatwiać jak najszybciej (na bylejakość nie pozwalał mi ledwie utemperowany perfekcjonizm), żeby móc szybko wrócić do problemów alkoholików. Moje życie to było AA i jakaś mniej ważna reszta. Nie, coś takiego nie jest normalne. Nie jest też niczym złym ani zakazanym (jednak pod warunkiem, że złymi intencjami oraz powierzchownym sponsorowaniem nie robię komuś krzywdy), ale nie naturalnym.
Jestem alkoholikiem. Całymi latami manipulowałem uczuciami i emocjami za pomocą alkoholu. Miałbym wódkę zamienić na AA? Wiem i rozumiem, że wszyscy ludzie, alkoholicy może nawet szczególnie, potrzebują mieć na dłuższą metę dodatni bilans emocjonalny. Lubimy się czuć dobrze, nie tęsknimy za cierpieniem. Jeśli jednak jestem alkoholikiem trzeźwym, to technik, sposobów i metod poprawienia sobie samopoczucia znam już wiele (randka, książka, rozmowa, film, seks, spacer, sport, dobre jedzenie, taniec, wycieczki, lody, muzyka itd.) i nie poszukuję ich tylko i wyłącznie w AA.

Podopieczny „zrobił” Program, nawet w niezłym czasie. Sponsorował, pełnił inne służby, uczestniczył w mityngach. Po pięciu latach aktywności, zaczął rozluźniać swoje związki z AA. Dokończył służby, nie zaczynał współpracy z nowymi podopiecznymi, powoli zmniejszał liczbę mityngów, bacznie obserwując, co się będzie działo i z zastrzeżeniem, że jakby co, to on wraca w podskokach. Trwało to odchodzenie ponad pół roku. A sześć lat po tym, jak odszedł definitywnie, mówił, że sponsor dobrze go nauczył tych kilku prostych prawd czy reguł, według których trzeba żyć (cytat z naszej literatury), więc po prostu stosuje je w życiu i tyle. Jeśli zdarzają mu się jakieś kłopoty, to je rozwiązuje, sam lub z pomocą innych, albo – po konsultacjach z właściwymi osobami – z pokorą godzi się, że rozwiązania nie ma, a nie biegnie na mityng AA.

A wracając do pytania, kiedy zdroworozsądkowo oceniać efekty, kiedy ich oczekiwać na właściwym poziomie, powiedziałbym tak: nie ma sensu oceniać trwałości abstynencji podczas tzw. miesiąca miodowego i związanej z nim euforii, i nie ma sensu oceniać trzeźwości alkoholika i realnej jakości jego życia, dopóki ten żyje na programowym haju. Pierwsze trzy lata po zakończeniu pracy na Krokach ze sponsorem, to chyba zbyt krótki czas, ale niech już będzie, możliwe, że w większości przypadków wystarczy. Natomiast bywają i tacy alkoholicy, którzy celowo programowy haj przeciągają na okres znacznie dłuższy. Jeżeli robią to świadomie, to pół biedy, ale jeśli oszukują siebie i innych, że te liczne działania (i AA-owska nadaktywność, czasem wręcz ze szkodą dla bliskich) to dla dobra nowych alkoholików, to miałbym ochotę spytać – jesteś pewna/pewien, że bez ciebie się nie obejdzie, że bez ciebie AA się zawali, a nowicjusze padać będą jak muchy? Na jakiej podstawie tak sądzisz? Ale… ale nie spytam, bo moim celem jest pomagać, a nie burzyć komuś dobry nastrój i zadowolenie z siebie.







poniedziałek, 20 lutego 2023

Wybaczanie urojonych win

 

Anonimowi Alkoholicy nawet zalecają coś takiego i to nie tylko kobietom! :-)

Będziemy trzymać się zasady, by uznawać własne przewiny, wybaczając jednocześnie wyrządzone nam krzywdy zarówno rzeczywiste, jak i urojone w naszej wyobraźni. [12x12]


środa, 15 lutego 2023

Tradycje AA w domu i firmie

Ubawiłem się setnie obserwując farmazony i absurdalne przekonania alkoholików na temat korzystania z Tradycji AA gdziekolwiek poza Wspólnotą. Zaiste, alkoholik to takie cacuszko, co jak nie ma problemów, to je sobie wymyśli… albo: W istocie to my sami stworzyliśmy nasze problemy. Flaszka była i jest tylko ich symbolem (WK).

1. Czy Tradycje są chronione jakimś prawem autorskim i nie wolno ich używać nigdzie poza AA? Nie są, więc można. Nie jest to nigdzie i nijak zakazane.

2. Czy ktokolwiek, we Wspólnocie albo gdziekolwiek poza nią, ma obowiązek praktykowania Dwunastu Tradycji AA? Otóż nie, nie ma takiego obowiązku, podobnie jak nie ma nikogo kto mógłby komukolwiek taki obowiązek narzucić i z jego realizacji rozliczać. Owszem, doświadczenie pokazuje, że korzystnie jest w AA stosować się do proponowanych Tradycji, ale nie jest to nakazane. Bill W. w długiej wersji Tradycji Trzeciej określił jasno, jakie reguły dotyczą grupy, jeśli postanawia ona być grupą AA (Nawet dwóch czy trzech alkoholików spotykających się w celu utrzymania trzeźwości może określić się jako grupa AA, pod warunkiem, że jako grupa nie mają żadnych innych celów ani powiązań).

3. Czy członkowie rodziny alkoholika/alkoholiczki, jego przełożeni i współpracownicy, mają jakiś nakaz lub zakaz korzystania z Tradycji AA? Absolutnie nie. Patrz punkt 1 i 2.

4. Czy alkoholik, który zna i szanuje Tradycje AA, może delikatnie i taktownie zaproponować ich wykorzystanie w domu, wśród sąsiadów, w klubie wędkarskim albo w firmie? Oczywiście, że może… jeśli, po odpowiedniej modyfikacji, potrafi je w tych obszarach wykorzystać i jeśli jego propozycja nie jest próbą agresywnego narzucania. Może też proponować kierowanie się zasadami Dekalogu albo stosownego Kodeksu.

I to w zasadzie wszystko. Tak, jeśli nie komplikować prostych spraw, to wszystko.


W VI wieku p.n.e. Sun Tzu (według innej transkrypcji Sun Zi) w swoim dziele pod tytułem „Sztuka wojenna”, przedstawił kilkanaście elementów sztuki prowadzenia wojny. Ponad tysiąc lat później chińskie zasady taktyki i strategii Sun Tzu okazały się skuteczne w interesach i życiu osobistym. Na szczęście wśród biznesmenów, którzy odkryli i wykorzystali ich przydatność, nie było polskich Anonimowych Alkoholików, bo ci natychmiast stworzyliby problem i jednym zakazywali, a innym nakazywali stosowanie tych reguł.
Otwarty umysł to (także) zdolność uczenia się z różnych źródeł - zamknięcie się w ramach jednej tylko książki, to fanatyzm.


niedziela, 12 lutego 2023

Zamknięty umysł i ocenianie

Młody, bo około trzydziestoletni alkoholik, znalazł sobie sponsora. Uzgodnili liczbę mityngów i telefonów, i inne detale. Podopieczny od dawna choruje przewlekle. Nie wchodząc w detale, czasem ma takie problemy z poruszaniem się, że nie wychodzi z domu. Dlatego ustalili ze sponsorem, że w mityngu stacjonarnym będzie uczestniczył minimum raz i dwa-trzy razy na on-line. Za to telefony, jak to przy nowicjuszu z krótką abstynencją, codziennie. I tak zaczęli współpracę.
Nowicjusza bardzo zaskoczyło, że sponsor rzadko odbiera od niego telefony (o uzgodnionej przecież porze), ale sponsor mu wyjaśnił, że obowiązkiem podopiecznego jest dzwonić, natomiast sponsor odbierze lub nie, jak będzie miał czas i uzna to za stosowne. Nowicjusz przyjął, że w AA tak właśnie się robi i dostosował się.

Poważny problem wydarzył się po około dwóch miesiącach. Podopieczny zadzwonił do sponsora, poinformował, że bardzo źle się czuje, miałby trudność z wyjściem z mieszkania, i poprosił o zamianę w tym tygodniu tego jednego mityngu, na którym miał być osobiście, na wersję on-line. Sponsor odmówił, a po skontaktowaniu się ze swoją sponsorką (popularną alkoholiczką z Krakowa) zarządził, że podopieczny ma być na mityngu stacjonarnym nie raz, ale dwa lub trzy razy w tym tygodniu (jednostronna zmiana uzgodnionych zasad), bo jego sponsorka uważa, że jak ktoś się źle czuje, to najlepszym lekarstwem jest zwiększenie liczby mityngów – do skutku, aż poczuje się lepiej. Usłyszałem w tej relacji także hasło, które znam już od dłuższego czasu i jakby skądinąd: jeśli się źle czujesz, to widocznie masz za mało AA w życiu. W każdym razie współpraca się skończyła.


Niedawno miałem spikerkę. Między innymi opowiadałem o tym, jak ja pracuję z podopiecznymi. Mówiłem, że nie uważam, żeby było w porządku ignorowanie telefonów od podopiecznego, telefonów o z góry uzgodnionej porze. Więc zawsze umawiamy się tak, żeby on mógł dzwonić, a ja odbierać. Ta umowa obowiązuje – moim zdaniem – obie strony. Reszta, to zwyczajny szacunek dla drugiego człowieka, życzliwość i zasady dobrego wychowania.
Ktoś z uczestników pytał mnie o punktualność, czy mój podopieczny musi się z tym telefonem wyrobić co do sekundy. Odpowiedziałem, że uzgadniamy (to ważne, że jest to uzgodnione, a nie narzucone) tolerancję dziesięciominutową. Usłyszałem wtedy, że jeśli tak robię (czyli jeśli wymagam, by ktoś realizował nasze wspólne ustalenia), to mam zamknięty umysł, a może zamknięty rozum, już nie pamiętam. To oczywiście na mityngu, na którym nie wolno oceniać. Ale mniejsza z tym, nie moja grupa, nie ja prowadziłem spotkanie.

Czy zatem zaufanie wymaga, byśmy oślepli na motywy postępowania innych ludzi albo nasze własne? Nic podobnego; byłoby to czystym szaleństwem. Z pewnością każdą osobę, której pragniemy zaufać, powinniśmy oceniać pod kątem zarówno jej zdolności do wyrządzenia krzywdy, jak i zdolności do świadczenia dobra. Taka prywatna ocena pokaże nam, w jakim stopniu możemy sobie pozwolić na zaufanie w każdej konkretnej sytuacji. Jednakże oceny takiej należy dokonywać w duchu zrozumienia i miłości. [„Jak to widzi Bill”, s. 144]

Wiele lat temu postanowiłem, że mogę sobie bagatelizować pochwały, ale nigdy nie będę tak robił z krytyką. Powstał wtedy tekst „Czego nauczyli mnie krytycy” (https://meszuge.blogspot.com/2009/04/o-krytyce-i-krytykach_20.html). W każdym razie teraz zastanawiam się, czy ze swoim zamkniętym umysłem, nadaję się jeszcze do polskiego AA. Muszę to przemyśleć.

Zaskoczyło mnie, że niektórych alkoholików bardzo dziwi, że nie uważam Billa Wilsona za jakiegoś AA-owskiego świętego. A czy powinienem? Autora takiego oto pomysłu?
Będziemy trzymać się zasady, by uznawać własne przewiny, wybaczając jednocześnie wyrządzone nam krzywdy zarówno rzeczywiste, jak i urojone w naszej wyobraźni. [12x12]
Na pewno był wizjonerem, ale też bardzo niedoskonałym narzędziem w rękach Boga… podobnie jak my wszyscy. A trzeźwość... cóż... oznacza powrót zdroworozsądkowego myślenia, a nie wyłączenie myślenia.

Gdy doktor Bob szedł na spotkanie w King School, siadał cichcem gdzieś z tyłu, żeby nikt nie zorientował się, że tam jest. Gdy zaś Bill pojawiał się na tym samym spotkaniu, musiał zawsze przewrócić krzesło – uwielbiał znajdować się w świetle reflektorów. [„Przekaż dalej”]




niedziela, 5 lutego 2023

Opowieści i relacje o forsie

Dawno, dawno temu, w mieście znanym z masowych pielgrzymek, Anonimowi Alkoholicy postanowili uwolnić się od związków z Kościołem katolickim. Zauważyli, że wielu nowych, nadal cierpiących, nie pójdzie na spotkanie do kościoła czy pod kościół. Może gdyby przyszli, dałoby się ich jakoś przekonać, że AA w Polsce nie ma powiązań z Kk, ale… no właśnie, nie przychodzili.
Zebrało się pięć grup. Uznali, że wspólnie dadzą radę wynająć niekościelne pomieszczenie w centrum miasta na swoje spotkania (na peryferie i odległe przedmieścia i tak nikt nie chodził – sprawdzili). Koszt wynajmu wynosił 2,5 tysiąca miesięcznie, czyli po 500 PLN na grupę.

Obserwowaliśmy to przedsięwzięcie ze sporym zainteresowaniem. Gdyby im się to udało, może taka opcja byłaby rozwiązaniem także w innych miastach. Nawet zaczynaliśmy wstępnie rozważać, które grupy mogłyby sprostać takim obciążeniom u nas, w naszym mieście. W każdym razie początkowo wydawało się, że wszystko świetnie hula. Do momentu, kiedy zabrakło pieniędzy. Przy okazji okazało się, że w związku z dość wysoką kaucją (bo to alkoholicy, bez osobowości prawnej i bez konta w banku), jakichś nowicjuszy wkręcono w kredyty. Lokalnie smród się zrobił spory, ale od tamtych wydarzeń minęło ponad dziesięć lat, więc mało to już kogo obchodzi, niewielu alkoholików o tym zdarzeniu wie i pamięta.

Miasto przemysłowe średniej wielkości o nazwie na K. 3-4 grupy AA, wszystkie w pomieszczeniach należących do Kk. Na mityng jednej z grup, w kwietniu, kilka lat temu, wparował proboszcz i oznajmił, że trzyma tu alkoholików prawie darmo (czynsz 100 PLN) od dawna, więc oczekuje też czegoś ze strony grupy AA. Miał zresztą sprecyzowany pomysł: podczas zbliżającej się procesji z okazji Bożego Ciała, przynajmniej kilkunastu alkoholików miało wziąć w niej udział, niosąc transparent „Wdzięczni Bogu za trzeźwość Anonimowi Alkoholicy”. Transparent obiecywał zapewnić.
Dwa tygodnie później do proboszcza wybrała się delegacja, rzecznik, mandatariusz i ktoś jeszcze. Próbowali wyjaśnić, że obowiązują w AA pewne zasady, więc czegoś takiego nie mogą zrobić. Ksiądz odparł, że ich zasady to nie jego sprawa i jeśli odmówią, to on im podziękuje. Tak też się stało po kolejnych dwóch tygodniach.
A grupa przeniosła się pod inny kościół, którego proboszcz miał na pieńku z tym pierwszym, z jakiegoś tam powodu. Poszukiwania sali, za którą płaciliby sto złotych, spełzły na niczym. Tylko w kościelnych pomieszczeniach mogli istnieć.

Grupa AA „u Franciszków” w Opolu. Grupa zaczęła działać w listopadzie 2010 roku. Alkoholicy z Opola wynegocjowali z o.o. franciszkanami, że dostaną pomieszczenie pod zakrystią (właściwie to piwnica, niewielkie okienko pod samym sufitem), ale to pomieszczenie całkowicie zniszczyła powódź, muszą więc we własnym zakresie je wyremontować. Spisano formalną umowę – pomieszczenie na wyłączność (nie ma tam żadnych parafialnych spotkań, nie ma na ścianach symboli religijnych), zwolnienie z czynszu na trzy, a może pięć lat, już nie pamiętam, pod warunkiem wykonania kapitalnego remontu.
Byłem tam z grupą, która dokonywała oględzin. Zgnilizna, smród gnijących resztek wykładziny, skamieniała hałda cementu na środku, szczątki jakichś ław.

Alkoholicy wykonali ten remont, który objął: zbijanie starych tynków, tynkowanie, preparaty przeciwgrzybicze, malowanie, instalacje elektryczne, wykładziny podłogowe, stoły, krzesła, lampy itd. Poszło wiele, wiele tysięcy w materiałach i robociźnie.

Obecnie w tej sali odbywają się mityngi grup AA: „u Franciszków, „Asyż”, „Wsparcie”, a także Intergrupy Śląska Opolskiego. Które grupy, ile i komu konkretnie teraz płacą - nie wiem.




środa, 1 lutego 2023

Błąd powtórzony tysiąc razy

Gdy pierwszy raz pojawiły się informacje o potrzebie dostosowania książki „Dwanaście Kroków i Dwanaście Tradycji” do nowej wersji „Anonimowych Alkoholików”, pół żartem, pół serio zadałem pytanie, czy chodzi o to, by do 12x12 wprowadzić te same błędy, które są w WK. Nie otrzymałem odpowiedzi, ale kiedy przejrzałem propozycję nowej wersji 12x12, którą można pobrać ze strony AA, to już wiem. I wychodzi na to, że miałem rację, ale nie do końca. Bo nie tylko wprowadzono te same błędy, ale jeszcze powtórzono je wiele razy, a do tego dodano sporą garść zupełnie nowych błędów, wprawiających w osłupienie zapewne nawet gimnazjalistów.

Joseph Goebbels, minister propagandy III Rzeszy, sformułował kiedyś zasadę: Kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą. Czy autorzy nowej wersji 12x12 naprawdę wierzą, że błąd powtórzony tysiąc razy, przestanie być błędem? Może i tak być, choć z jednej strony wybrali sobie problematycznego nauczyciela, ale z drugiej… uczyć się trzeba od najlepszych, prawda?

W Wielkiej Księdze mieliśmy „dylemat” użyty raz w sposób wątpliwy (s. 28) oraz dwa razy (s. 45, 517) w sposób zupełnie błędny i uniemożliwiający zrozumienie zdania, informacji, komunikatu. W propozycji nowego wydania 12x12 jest takich przypadków 7 (słownie: siedem).

Weźmy pod uwagę na przykład takie oto zdania:
…nazwali to alergią, czym jeszcze bardziej pogłębili nasz dylemat.
lub to
W książce tej opisano alkoholizm z punktu widzenia alkoholika, po raz pierwszy sformułowano zasady duchowe stowarzyszenia w formie Dwunastu Kroków oraz wyjaśniono, jak Kroki pomagają w rozwiązaniu dylematu alkoholika.

Jaki dylemat ma alkoholik? Przypomnę, że dylemat to jest sytuacja, w której rozwiązanie jakiegoś problemu polega na trudnym wyborze między dwiema tak samo ważnymi racjami*. Jeśli nie ma wyboru między dwiema opcjami – nie ma dylematu. A jakież to równie ważne opcje ma do wyboru alkoholik? Zapewne mnóstwo różnych (np. ubrać kurtkę czy płaszcz? zjeść jajo sadzone czy gotowane?), ale tu kompletnie nie wiadomo, o co chodzi. Dlatego zupełnie niezrozumiałe jest stwierdzenie z WK „Brak siły – to nasz dylemat”**. To zdanie akurat ma tyle samo sensu, co: jabłka są bardziej niż drzwi.
A zauważyliście, że Wspólnota AA przyjmuje tutaj status stowarzyszenia?

Kłopot w tym (kłopot – nie dylemat!), że po polsku dylemat to TYLKO trudny wybór między dwiema równie ważnymi opcjami. Ale w angielskim dilemma może mieć TEŻ i inne znaczenia. I tak jest zazwyczaj.
Dilemma znaczyć może zagadka albo problem, albo nawet pytanie, w zależności od kontekstu, na przykład: The dilemma of addiction to to samo, co "the question of addiction", "the problem of addiction", "riddle of addiction" [„kwestia uzależnienia”, „problem uzależnienia”, „zagadka uzależnienia”]. A zdanie „I must make it clear that I have had to address the dilemma of addiction as a multifaceted disorder”. Choć zawiera słowo dilemma, to jednak znaczy „Muszę wyjaśnić, że musiałem zająć się kwestią/problemem uzależnienia jako wieloaspektowego zaburzenia”. Nie ma tu mowy o żadnym dylemacie uzależnienia, gdyż wtedy nie byłoby wiadomo, o co chodzi.
Podobnie jest z autorytetem, który w angielskim oznacza TEŻ władzę, ale w polskim jest to TYLKO uznanie jakim obdarzana jest dana osoba w jakiejś grupie, ale to już inna sprawa.

Nadal powtarzany jest błąd, który całkowicie uniemożliwia zrozumienie przekazu: zasady są ważniejsze od osobowości. Osobowość to całość stałych cech psychicznych i mechanizmów wewnętrznych regulujących zachowanie człowieka***.
Owszem, w pewnych szczególnych sytuacjach „osobowość” to może być też człowiek o cechach wyróżniających go spośród innych ludzi, ale tylko pod warunkiem, że konkretnie określono, na czym ta wyjątkowość czyjejś osobowości polega, na przykład Ala jest osobowością filmową, Basia jest osobowością telewizyjną, Ziutek jest osobowością sportową, Tadek jest osobowością autorytarną itp.****.

Jak zwykle zwracam uwagę na to, że nie znam języka angielskiego, więc nie jestem w stanie sprawdzić jakości przekładu, ale jeżeli mnie, technika (nie jestem polonistą!), rażą błędy w polskim tekście, to już musi być bardzo źle.

Ta wersja, którą przeglądam, jest wersją roboczą. Może pojawią się w niej jeszcze jakieś poprawki. Nawet przez chwilę chciałem pomóc, uważnie przejrzeć tekst i pokazać liczne błędy, ale… przypomniało mi się, że już coś takiego robiłem. Miesiące przed wydaniem WK w roku 2018 zgłaszałem, pokazywałem błędy i wyniki konsultacji z polonistami, co do tych błędów. Był czas, żeby je poprawić, ale… alkoholicy, którzy o tym decydowali, uparli się, że błędy mają być i koniec. Zgłaszałem też uwagi i wątpliwości, gdy pojawiały się kolejne wersje Poradnika dla Służb AA w Polsce – wszystkie zostały zignorowane. Więc tym razem już mi się nie chce angażować w spory z ludźmi, którzy języka polskiego nie znają zbyt dobrze, ale mają mnóstwo złej woli i gigantyczną potrzebę postawienia na swoim, choćby miało się to odbyć kosztem dziesiątków tysięcy uczestników mityngów w Polsce.

Pozytywnie odbieram pojawienie się częściej w tej wersji słowa „sponsor” i może jeszcze parę drobiazgów.

 

 

---
* https://sjp.pwn.pl/sjp/dylemat;2555642.html

** https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Albo-dylemat-albo-brak-pieniedzy;18942.html

*** https://sjp.pwn.pl/sjp/osobowosc;2496558.html

**** https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Osobowosc;18640.html

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Osobowosc;18700.html

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/O-osobowosci-jeszcze-raz;18751.html