środa, 27 stycznia 2021

Zaufanie i tzw. sumienie w AA

Kiedy trafiłem do AA, zaufanie było tu raczej oczywistością, a alkoholicy, którzy zawiedli zaufanie (grupy, kolegów), należeli do rzadkości. Oczywiście zapicie nie było rozważane w kategorii zaufania – tylko szaleniec mógłby ufać alkoholikowi, twierdzącemu, że już na pewno nigdy się nie napije. Jeśli już, chodziło raczej o jakąś nawalankę w służbach. Ale… czasy się zmieniają. Przez ostatnich kilka lat obserwuję dewaluację (stratę wartości i znaczenia) zaufania we Wspólnocie. A jednocześnie jakby modyfikację znaczenia tego pojęcia w środowisku AA. Coraz częściej „zaufanie” zaczyna być nieomalże wymagane, a są i tacy, którzy się go agresywnie i natarczywie domagają; żądają wpisania do jakiegoś kodeksu (sic!) AA-owskiego. Poza tym coraz bardziej przypomina mi to udziwnione „zaufanie” po prostu „bezkarność” albo zakaz rozliczania z powierzonych zadań, ale „zaufanie” i „bezkarność” to, w normalnym (czyli nie sekciarskim) języku polskim, są pojęcia zupełnie różne. Ale tym razem o oszustwach, samowoli, pysze, kłamstwach i wyłudzeniach ludzi, cynicznie i nachalnie domagających się zaufania, tzw. morskich świnek*, zajmować się nie chcę. 

Według SJP PWN sumienie to: «zdolność oceny własnego postępowania i świadomość odpowiedzialności moralnej za swoje czyny». Nieomal od swojego pierwszego mityngu zastanawiam się, czy grupa ludzi może mieć wspólne sumienie i na czym miałoby to polegać. Ale się dowiem (i dowiedziałem się, że jest takie coś, choć językoznawcy nie wyjaśnili mi, na czym polega). 

Zaufanie nie wyklucza, oczywiście, sprawdzania i rozliczania z powierzonych zadań. Bez zaufania Wspólnota AA nie będzie w stanie skutecznie działać i nadal z powodzeniem balansować między dwoma skrajnościami: organizacją i sektą. Jednak poza wielkimi, fundamentalnymi, celami i zadaniami, są w AA sprawy takie zwyczajne, codzienne, powszechne, ale też wymagające pewnej dozy zaufania. Na przykład głosowania na poziomie grupy AA. I to dziwne pojęcie „sumienie grupy” (group conscience – czyli przełożone poprawnie). 

Kilkanaście lat temu w „Z piekła do trzeźwości” pisałem: 
Czasem żartuję, że gdzie czterech alkoholików dyskutuje o sumieniu grupy, to mają co najmniej siedem różnych zdań na ten temat, ale faktycznie sprawa nie była taka prosta. 
Ja znam trzy definicje „sumienia grupy”: 
1. „Sumienie grupy”, to liderzy grupy, założyciele, związani z tą właśnie grupą od lat + „służby”. 
2. „Sumienie grupy”, to osoby pełniące aktualnie jakąś służbę w tej grupie i tylko one. 
3. „Sumienie grupy”, to wszyscy aktualnie obecni na mityngu alkoholicy

Oczywiście żadna z tych definicji nie jest w pełni wystarczająca, jednak 15 lat temu, i wcześniej, w wielu grupach rozumiana była ona tak, jak w punkcie 3. W związku z tym czasem dochodziło do absurdalnych konfliktów. Przykład: kiedy grupa „Wsparcie” chciała zmienić swój scenariusz i zrezygnować z niecnego procederu przyjmowania do AA, z innych grup na nasz mityng organizacyjny przybywały bojówki z innych grup, żeby u nas głosować przeciwko temu pomysłowi. 

Od kiedy nieco oswoiliśmy się już jakoś z Koncepcjami, łatwiej zorientować się, co z tym sumieniem, zaufaniem i głosowaniami. Przynajmniej do pewnego stopnia. 

Koncepcja Czwarta: Wszystkie poziomy służby AA powinny mieć przyznane tradycyjne „Prawo do Uczestnictwa", pozwalające na głosowanie proporcjonalne do ponoszonej odpowiedzialności
Chcesz mieć udział w podejmowaniu decyzji (udział we władzy), powinieneś też przyjąć na siebie część odpowiedzialności za podejmowane decyzje. I odwrotnie: grupa chce cię obdarować jakimś zadaniem (służbą) i odpowiedzialnością za nie, powinna też dać ci możliwość udziału w decydowaniu o tym zadaniu i sposobach jego wykonania. Proste. 
Owszem, słyszałem rozmaite kocopoły, że Koncepcja ta reguluje, ile minut alkoholik może się wypowiadać na mityngu, ale to czyjaś fantazja, urojenie; nic takiego nie ma w, napisanym przez Billa W., podręczniku do Koncepcji. Fakt, że występuje w niej słowo „uczestnictwo” nie znaczy, że Koncepcja ta dotyczy jakiegokolwiek uczestnictwa w czymkolwiek (uczestnictwa w kursie kroju i szycia też nie dotyczy). Zresztą Bill W. dokładnie i precyzyjnie to określił: chodzi o zrównoważenie władzy i odpowiedzialności. 

W każdym razie obecnie sytuacja, jaka zdarzyła się przed laty na grupie AA „Wsparcie”, nie mogłaby mieć miejsca. W procesie podejmowania decyzji przez sumienie grupy, nie biorą udziału alkoholicy przypadkowi, pierwszy i ostatni raz uczestniczący w mityngu tej grupy itp. Jeśli alkoholik jest trzeźwy i odpowiedzialny (na „Wsparciu” większość), to biorąc udział w głosowaniu, deklaruje jednocześnie, że zostaje z tą grupą na dłużej i będzie pomagał realizować podjętą wspólnie decyzję. 
No, tak… jeśli jest trzeźwy i odpowiedzialny… Jeśli jednak do głosowania w jakiejś ważnej sprawie rwie się ktoś nowy, nie znany stałym uczestnikom mityngów tej grupy? Prowadzący głosowanie powinien mu wyjaśnić to, co napisałem wcześniej. A co w przypadku gdy nowy upiera się i deklaruje, że od dziś to właśnie jest/będzie jego grupa, że tu właśnie chce się zaangażować, z tą grupą chce się zmazać? Tu właśnie jest miejsce na zaufanie. Bo może mówi prawdę, może to szczera deklaracja. 

Inny kłopot stwarza pojęcie quorum (liczba członków jakiegoś zgromadzenia niezbędna do prawomocności wyborów lub podejmowania decyzji). Głównie dlatego, że liczba uczestników mityngów bywa różna. W tym przypadku dobrze byłoby, gdyby grupa, kierując się zdrowym rozsądkiem i wspólnym dobrem, opracowała na swój użytek jakąś własną regułę. Bo porady (porady, a nie nakazy!) zawarte w poprzednich Poradnikach dla Służb, tak często okazywały się wysoce problematyczne albo po prostu bzdurne, że… 

Na koniec prowokacyjne pytanie: czy decyzja grupy AA i decyzja sumienia grupy AA, to jedno i to samo, czy może jednak coś innego? Bo jeśli to coś innego, to widocznie grupa nie odpowiada za decyzje podejmowane przez sumienie, czy tak? I wreszcie...Jeśli sumienie grupy X zdecydowało inaczej niż sumienie grupy Y, to które sumienie jest ważniejsze?










---
* Świnka morska – poprawnie: kawia domowa, milutkie zwierzątko, które tak naprawdę nie jest ani świnką, ani morską; podobnie jest z tzw. „zaufanymi sługami”, bo niektórzy z nich nie zasługują na zaufanie i manifestują postawę godną władcy, szefa i niebotyczną pychę. Może dlatego w AA w Polsce nie ma już zaufanych sług, bo pojawili się… służebni.

poniedziałek, 18 stycznia 2021

Dziwaczne przekonania w AA


Trafiła w moje ręce broszura „Anonimowi Alkoholicy współpracują z profesjonalistami”. Niewątpliwie bardzo potrzebna. A może raczej byłaby bardzo potrzebna, gdyby prezentowała informacje o AA w duchu AA i oparte o doświadczenia i teksty Wspólnoty AA, a nie jakieś dziwne przekonania psychoterapeutów i… diabli wiedzą kogo jeszcze.

Oto kilka przykładów (zapewne jest ich znacznie więcej), które rzuciły mi się w oczy podczas lektury i które budzą sporo moich wątpliwości.

> 10 czerwca 1935 roku (pierwszy dzień trzeźwości doktora Boba Smitha)
Nieprawda. Tego dnia Bob pił. Piwo, które dostał od Billa W. „Doktor Bob i dobrzy weterani”, s. 84. Także „Przekaż dalej”, s. 159-60. 


> Podstawowym celem AA jest trwanie jej członków w trzeźwieniu i pomaganie innym alkoholikom w jego osiąganiu.
Terapeutyczny bełkot. W WK nigdzie nie ma mowy o... trwaniu w trzeźwieniu, ani o pomaganiu w trwaniu w trzeźwieniu.


> ...nie przyjmuje pieniędzy za swoją służbę ani datków ze źródeł innych niż od członków Wspólnoty AA.
Czyżby? A gdzie jest mowa o zakazie przyjmowania datków? Siódma Tradycja w wersji pełnej mówi, że to dotacji (znaczących kwot rodzących zobowiązania) przyjmować nie powinniśmy.


> Program Dwunastu Kroków jest zbiorem zasad duchowych, które – przyjęte i stosowane jako sposób życia – mogą uwolnić osobę uzależnioną od obsesji picia i dopomóc cierpiącemu na chorobę alkoholową, by stał się zdrowiejącym, szczęśliwym i pożytecznym człowiekiem.
Terapeutyczny bełkot - niezgodne z przekazem AA; naszym celem jest wytrzeźwienie, a nie nieskończone trzeźwienie, czy wieczne zdrowienie.


> Dzięki Programowi Dwunastu Kroków AA dowiedzieli się sporo o sobie i o alkoholizmie. Wiedzę tę przez cały czas odświeżają, gdyż wydaje się ona kluczem do utrzymania trzeźwości.
WIEDZA o sobie i o chorobie nie leczy alkoholizmu. Terapeutyczny bełkot. Wiedza o sobie i o etiologii kataru samego kataru też nie leczy, ale to oczywiste.


> Anonimowość gwarantuje wszystkim członkom AA bezpieczeństwo oraz pewność, że ich przynależność do AA nie zostanie ujawniona, zaś ich działania...
Bzdura. Wspólnota AA nikomu niczego nie gwarantuje.


> Anonimowi Alkoholicy nie tworzą list obecności oraz ewidencji danych osobowych, czasem nie znają nawet swoich nazwisk. Nikogo nie oceniają…
Bzdurny terapeutyczny bełkot. Spróbuj wybrać sponsora, nie oceniając chętnych, zgłaszających się do tej służby alkoholików. I niby dlaczego szukać na mityngach, a nie pod budką z piwem, skoro postaw i zachowań tych ludzi nie wolno mi nijak ocenić?


> Mityng zamknięty – mityng organizowany przez grupę AA wyłącznie dla alkoholików.
Sprzeczne z Trzecią Tradycją. Do uczestnictwa w zamkniętym mityngu wystarczy chęć zaprzestania picia, a nie zdiagnozowany alkoholizm.


W konsekwencji zastanawiam się na intencjami powierników, którzy ignorują sygnały płynące ze Wspólnoty AA i lansują w zatwierdzanych przez siebie publikacjach przekonania niezgodne z doświadczeniami i ideami AA... których prawdopodobnie (jak i literatury Wspólnoty) po prostu nie znają. A może w ten sposób chcą po prostu zaistnieć?


poniedziałek, 11 stycznia 2021

Tradycyjny fanatyzm w AA…

…albo – Wspólnota zbudowana na strachu

W czasach gdy trafiłem na swój pierwszy mityng Tradycje AA wprawdzie były rytualnie odczytywane (podobnie jak Kroki) na początku spotkania, ale miały one dotyczyć jakiejś centrali w Ameryce, ewentualnie w Warszawie. Z założenia nie dotyczyły pojedynczych alkoholików. 
Wiele się od tego czasu zmieniło. Znajomi, którzy kilkanaście lat wcześniej znacząco pukali się w głowę i twierdzili, że mojemu sponsorowi i mnie najwyraźniej odbiło, skoro zajmujemy się Tradycjami, dziś mienią się obrońcami i znawcami AA-owskich Tradycji oraz uznali, że powinni nauczać ich innych. To akurat zupełnie mi nie przeszkadza. Jeśli daję prawo do zmiany sobie, czemu miałbym je odbierać komuś innemu? 

Przy okazji tych zmian w alkoholikach i w całej Wspólnocie w Polsce pojawiła się też grupa, reagująca wręcz alergicznie, że nie powiem agresywnie, na wszelkie przejawy… jak to nazywają – łamania Tradycji. Kolejny dziwoląg językowy, bo tradycji nie można łamać/złamać. Tradycji przestrzega się lub nie, można także zerwać z tradycją i odrzucić tradycję, ale nie łamać*. Mniejsza jednak o nazwy. Chodzi o to, że do przestrzegania Tradycji próbują zmusić (jak to fanatycy) wszystkich innych alkoholików i grupy AA. Posuwają się do twierdzenia, że grupa, która nie respektuje wszystkich Tradycji, nie jest grupą AA i chętnie by jej prawo do tego miana odebrali. 
Już sama taka postawa świadczy o nieznajomości idei Tradycji i spektakularnym jej naruszaniu. Bill W., autor Tradycji, wyraźnie i jednoznacznie (co nieczęsto ma miejsce) określił, jakie warunki powinna spełniać grupa, żeby być pełnoprawną grupą AA. Napisał o tym w pełnej/długiej Tradycji Trzeciej: Nawet dwóch czy trzech alkoholików spotykających się w celu utrzymania trzeźwości może określić się jako grupa AA, pod warunkiem, że jako grupa nie mają żadnych innych celów ani powiązań. Warunkiem jest więc brak innych celów i powiązań, a nie przestrzeganie Dwunastu Tradycji. Może się to nie podobać, ale i co z tego? 

Boję się ludzi o niezachwianych przekonaniach, ponieważ czuję od nich chłód śmierci i wrogość wobec życia, wobec jego dynamiki, ciepła i różnorodności. […] 
Dopiero gdy pozbędziemy się pewności właścicieli prawdy, gdy uświadomimy sobie, że jesteśmy w drodze, a nie u celu, nasza droga przestanie być błądzeniem w zaczarowanym kręgu beznadziejnego powtarzania**. 

Skąd biorą się takie postawy? Jak zawsze – ze strachu. O którym w WK tak wiele pisał Bill. 

W poprzednim tekście pisałem, że Wspólnota nieustannie balansuje między organizacją, a sektą. Organizacja wydaje się niezwykle kusząca przez swoje jasno i konkretnie sformułowane zasady. Wystarczy przestrzegać określonych zasad, a wszystko będzie dobrze, będziemy bezpieczni. Naruszenie zasad wydaje się ryzykowne i niebezpieczne. Ale żeby przestrzegać jakichś zasad trzeba je najpierw sformułować. Albo zbiór sugestii Billa zacząć traktować jako obowiązujące prawo, normę, nakaz i… narzucić innym w AA. Oczywiście zawsze dzieje się to rzekomo i pozornie w imię dobra jakiegoś teoretycznego nowicjusza. Fanatycy chyba nigdy nie przyznają się, a może rzeczywiście nie rozpoznają, prawdziwych motywów swojego działania. 

Niedawno gdzieś tam słuchałem jednego takiego, który twierdził, że tylko „zrobienie” ze sponsorem Kroków i Tradycji świadczy o trzeźwości. Kolejny dorzucił do tego Koncepcje. Mocne! 
Dawni weterani Dwunastu Kroków nie „zrobili” do kwietnia 1939, bo ich wcześniej nie było. Dwunastu Tradycji nie było do 1946 roku, więc nikt ich nie mógł wcześniej „zrobić” ze sponsorem. O Koncepcjach już w ogóle nie ma co mówić. Czyli nietrzeźwi weterani AA pomagali wytrzeźwieć następnym alkoholikom? Jakim cudem dawali coś, czego nie mieli? I żeby było zabawniej – według fanatyków – tych nietrzeźwych weteranów (bez Tradycji, Koncepcji i z sześcioma tylko Krokami) należy naśladować! Bo wtedy skuteczność AA była największa! Tja… Fanatycy wikłają się w swoich teoriach, przeczą sami sobie, ale tego też zapewne nie widzą. 

Desiderata to liczba mnoga od łacińskiego desideratum, czyli te desiderata, tak jak te akta. Po polsku to dezyderaty – czyli coś upragnionego, pożądanego. 
W gronie takich specjalistów od Tradycji toczyła się dyskusja, czy czytanie podczas mityngu utworu pod tytułem „Dezyderaty” jest łamaniem Tradycji. Podobnie z jakimiś „Orędziami serca”, „Listami Kiplinga do syna”, „Listami Marqueza” i innymi takimi. Czy naprawdę nie naruszają one idei Tradycji AA zawartej w słowach Billa: Nawet dwóch czy trzech alkoholików spotykających się w celu utrzymania trzeźwości może określić się jako grupa AA, pod warunkiem? A co z Preambułą AA, czyli oficjalnym tekstem, określającym, kim są Anonimowi Alkoholicy? Czytana prawdopodobnie na każdym mityngu w Polsce, zwykle bez zrozumienia zdania: Anonimowi Alkoholicy są wspólnotą mężczyzn i kobiet, którzy dzielą się nawzajem doświadczeniem, siłą i nadzieją, aby rozwiązać swój wspólny problem… Jedynym wspólnym dla nas wszystkich problemem jest alkoholizm. Czy deklamując „Dezyderaty” i inne takie bombastyczne poematy dzielimy się rozwiązaniem problemu alkoholizmu? Czy taka poezja zawiera rozwiązanie problemu alkoholizmu? Czy czytanie poezji służy utrzymaniu trzeźwości? 

Oczywiście grupa może robić takie rzeczy. Jednak nie dlatego, że zabraniają lub nie zabraniają tego Tradycje, ale po prostu tylko dlatego, że nie ma żadnej władzy, która mogłaby grupę AA zmusić do zaprzestania takich praktyk lub wprowadzenia innych. 

Kiedy lata temu poznawałem ze sponsorem Tradycje, nie ulegało wątpliwości, że robię to, by być lepszym sługą w AA (sługą! W literaturze AA nie występuje słowo „służebny”) oraz w ogóle – lepszym dla innych człowiekiem. Obecnie odnoszę wrażenie, że niektórzy alkoholicy proszą o sponsorowanie na Tradycjach, by stać się lepszymi… jednak nie dla innych, ale od innych. Albo zdobycia jakiejś nadrzędnej pozycji we Wspólnocie, może nawet władzy nad innymi alkoholikami. 











---
* https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Co-zrobic-z-tradycja;14246.html 
** Tomáš Halík „Hurra, nie jestem Bogiem!”.

sobota, 9 stycznia 2021

U nas w AA zasady bez zasad

Wiele lat temu napisałem, że Wspólnota nieustannie balansuje między organizacją, a sektą. Organizacja wydaje się kusząca przez swoje jasno i konkretnie sformułowane zasady. Wystarczy przestrzegać określonych zasad, a wszystko będzie dobrze. Kłopot z tymi zasadami polega na tym, że występują one w naszych, polskich wersjach literatury AA, w taki sposób, że często wykluczają się wzajemnie. Kilka przykładów: 

Dlatego właśnie jedynym celem grupy AA jest pomoc w osiągnięciu i zachowaniu trzeźwości - wolności od alkoholu - poprzez naukę i praktykowanie Dwunastu Kroków AA. Jeśli nie będziemy się trzymać tej fundamentalnej zasady, nasza wspólnota się rozpadnie. A jeśli ona się rozpadnie, to nikomu nie będziemy w stanie pomóc. [„Jak to widzi Bill”, w. 79] 

Najważniejsze jest to, żeby był skłonny uwierzyć w Siłę większą od niego samego i zaczął żyć zgodnie z duchowymi zasadami. [WK 2018, s. 93] 

Uważamy, że wyeliminowanie picia jest tylko początkiem. Znacznie ważniejsze jest stosowanie przez nas tych zasad w domu, pracy i wszystkich innych sprawach. [WK 2018, s. 19] 

Tych zasad? Przecież podobno Kroki są tylko propozycją, sugestią. Natomiast w „Języku serca” sformułowano to jeszcze bardziej dobitnie: 

Gdybyśmy postępowali według zasad, ktoś musiałby je najpierw ustanowić i, co byłoby jeszcze trudniejsze, wymusić ich stosowanie. Doświadczenie pokazuje, iż zwykle kończy się to sporami pomiędzy ustanawiającymi, przede wszystkim w kwestii rodzaju zasad. Gdy zaś przychodzi moment wyegzekwowania danego rozporządzenia... Odpowiedź nasuwa się samoistnie. ["Język serca", s. 31] 

Wychodzi więc na to, że w AA nie ma absolutnie żadnych zasad. Zasad rozumianych po polsku, czyli czegoś obowiązującego (zasady ruchu drogowego to nie jest propozycja, ale nakaz). Precyzuje to Słownik Języka Polskiego i zgodnie z nim zasada* to: 
1. «prawo rządzące jakimiś procesami, zjawiskami; też: formuła wyjaśniająca to prawo» 
2. «norma postępowania» 
3. «ustalony na mocy jakiegoś przepisu lub zwyczaju sposób postępowania w danych okolicznościach» 

W naszej literaturze mnóstwo razy pojawiają się różne zasady, których musi trzymać się alkoholik (ale też i grupa), żeby nie zdechnąć z powodu alkoholizmu, a jednocześnie nie mamy w AA żadnych zasad. Ups! 

Tworząc taki bałagan i chaos w literaturze, trudno się dziwić, że nowicjuszowi potrzebny jest przewodnik/sponsor, bo sam tych treści nie jest w stanie nijak pojąć. I zastanawiam się tylko, czy to bylejakość, niechlujstwo i nieuctwo, czy może zła wola i celowe produkowanie problemów. 





---
* https://sjp.pwn.pl/sjp/zasada;2543944.html

poniedziałek, 4 stycznia 2021

Łatwo jest trzeźwieć, kiedy...

Jeśli wystarczająco często będziesz się modlić i nieustannie powierzać, to gwarantuję ci trzeźwość i szczęśliwe życie – usłyszałem i mocno mną to wstrząsnęło. Wychodzi na to, że mimo licznych deklaracji o oczyszczaniu Wspólnoty AA w Polsce z przekonań i naleciałości psychoterapeutycznych, mają się one w naszym środowisku całkiem nieźle i to nawet wśród ludzi, którzy pracowali na Programie ze sponsorem. Przekonania terapeutów są OK, ale na zajęciach w ośrodku odwykowym, bo Wspólnota działa inaczej. 
Pomijam już fakt, że ktoś w AA gwarantuje cokolwiek alkoholikowi, bo to tylko nieadekwatne poczucie mocy. Chodzi mi tym razem o przekonanie – pozornie maskowane gadaniem o Bogu, Sile Wyższej, powierzaniu itd. – że trzeźwość w sumie zawdzięczamy sobie. Swoim działaniom, swojej determinacji, swojemu poddaniu się, swojemu dnu, które powinno być dostatecznie twarde, także sile doświadczeń Wspólnoty i pomocy sponsora… Mnóstwo razy słyszałem, wypowiadane nawet z troską słowa: co jeszcze musi się stać, żeby ona/on się ogarnął i zaczął coś ze sobą robić? Czy trzeźwość alkoholika zależy od poziomu strat, od konsekwencji picia, od jego/jej gorliwości? Czy na pewno tak to jest? 

Do dziś mam na końcu języka odkrycie i stwierdzenie, które wymyśliłem jeszcze podczas swojej psychoterapii odwykowej: łatwo jest nie pić, kiedy się nie chce pić. Początkowo dotyczyło ono tylko picia, ale dość szybko stało się bardziej uniwersalne. Łatwo jest trzeźwieć, gdy rodzina zdrowa i zadowolona, w firmie cenią i nagradzają, pieniądze się robią, przyjaciół wokół sporo… Łatwo jest wtedy mówić o Bogu i Jego wsparciu, o urokach życia bez alkoholu, o tym, że cudownie jest być trzeźwym. Ale poziomu mojej trzeźwości nie ma sensu mierzyć w czasach dobrobytu i powodzenia. To fałszywy wynik. O jakości tej mojej trzeźwości świadczyć może właściwie tylko moja postawa, gdy wali się, sypie, nie udaje. 

Jest w Ewangelii Mateusza fragment, w którym Jezus mówi o budowaniu domu. 
Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony. Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a wielki był jego upadek. [Mt 7,21 24-29] 
Wbrew pozorom nie chodzi tylko o to, żeby budować na trwałym podłożu, a raczej o to, że te potoki i wichry zdarzą się prędzej lub później. Zdarzą się zawsze i każdemu. Na pewno. Do tego momentu nie mogę mieć pewności, na czym postawiłem swój dom, bo dopiero w chwili kryzysu okaże się. Wcześniej to były tylko przekonania. Zapewne oparte na pewnych przesłankach, ale… tylko przekonania. 

Kolejny cytat z książki dla mnie ważnej: Nie chodzi o to, że cierpienie lub niepowodzenie mogą się zdarzyć, że przydarzą ci się, jeśli będziesz zły (a tak często myślą ludzie pobożni), albo dopadną pechowców, kogoś zupełnie innego i gdzieś indziej; nie w tym rzecz, czy można tych wydarzeń uniknąć dzięki inteligencji lub prawości. Otóż nie, one przydarzą się również tobie! Płynące z tych doświadczeń utrata, porażka, upadek, grzech i cierpienie są niezbędne, stanowią ważną część życiowej drogi człowieka. [Richard Rohr, „Spadać w górę”] 

Żyjemy i przekazujemy idee AA jakbyśmy nie znali albo nie rozumieli słów – Powtórzmy: alkoholik niekiedy nie ma skutecznej obrony psychicznej przed pierwszym kieliszkiem. Poza bardzo rzadkimi wyjątkami ani on sam, ani żaden inny człowiek nie potrafi jej zapewnić. Jego obrona musi nadejść od Siły Wyższej. [WK, wyd. 2018, s. 43] 

Kiedy ludzie odwalili kamień grobowy Jezus wskrzesił Łazarza [J 11-44*] – to prawda, ale chyba mylimy się zakładając i oczekując, że odwalenie kamienia, czyli wykonanie swojej części zadania, gwarantuje wskrzeszenie (trzeźwość, przebudzenie duchowe). 

Jeżeli ten sposób myślenia głęboko zakorzenił się w umyśle człowieka z tendencją do alkoholizmu, człowiek ów pozostaje już właściwie poza zasięgiem ludzkiej pomocy i, o ile nie zostanie zamknięty, może umrzeć lub na zawsze oszaleć. Te brutalne fakty zostały potwierdzone przez rzesze alkoholików w historii świata. Gdyby nie łaska Boża, byłyby kolejne tysiące przekonujących przykładów. Tak wielu chce przestać, a nie może. [WK, 2018, s. 24-25] 












---
* https://pl.wikipedia.org/wiki/Wskrzeszenie_Łazarza
https://pl.wikipedia.org/wiki/Wskrzeszenie_Łazarza_(obraz_Jana_Matejki)#/media/Plik:Wskrzeszenie_Lazarza_Matejko_1867.jpeg