Pewnego
razu alkoholik wykombinował sobie, że zarabiam na Wspólnocie AA. Nasza rozmowa
wyglądała tak:
-
Tobie sumienie pozwala na zarabianie na
AA? Ja bym tak nie mógł – wyznał z teatralnie zdegustowaną miną.
-
Nie jestem pewien, czy tak samo rozumiemy
określenie „zarabiać na AA” – odparłem, widząc, że czeka na moją reakcję – jeśli wydaje ci się, że Wspólnota AA za coś
mi płaci, to nie, nic takiego się nie dzieje; to raczej ja, wraz z innymi
alkoholikami, utrzymuję Wspólnotę AA, wrzucając dobrowolne datki do kapelusza.
-
Przecież wiesz, że nie o to chodzi!
-
Nie, nie wiem, o co tobie chodzi – położyłem
delikatny akcent na „tobie” – może wyjaśnij?
-
AA-owcy kupują twoje książki –
wypalił.
-
Moje książki kupują różni ludzie, na
pewno alkoholicy też – poinformowałem, jakby nie wiedział – w Merlinie, Matrasie, Empiku, na Allegro itd.,
nie ma ich za to na stolikach AA-owskich kolporterów, dbających o „czysty
stolik”*.
-
Miejsce nie ma znaczenia – wyraźnie był
coraz bardziej rozdrażniony – twoje książki
kupują członkowie AA, więc zarabiasz na AA!
Do
tego momentu jeszcze miałem nadzieję, że to jakiś żart, ale najwyraźniej nie,
on naprawdę wierzy w te swoje brednie, a więc i ja kontynuowałem – jesteś członkiem AA?
-
Pewnie, że jestem! Od wielu lat! I znam
nasze tradycje – poinformował mnie z przekąsem.
-
Jadasz chleb? – pytałem dalej.
-
No… tak, a o co ci chodzi? –
niepewnie rozglądał się wokół, jakby szukając wsparcia wśród innych słuchaczy.
-
Ja też jem, i większość znanych mi członków
AA też… Nie przeszkadza ci, że piekarze zarabiają na Wspólnocie AA?
-
Yyyy?!
-
Nago nie chodzisz, jak widzę –
kontynuowałem – inni alkoholicy też nie,
więc czemu nie przeszkadza ci, że krawcy zarabiają na Wspólnocie AA? Tyłek, jak inni
AA-owcy, podcierasz zapewne papierem toaletowym…
-
Książki to nie jedzenie i nie ubranie!
– wydawało mu się, że znalazł ripostę.
-
Masz rację – odparłem szybko – różnica jest taka, że jedzenie i ubranie,
jako członek AA kupić musisz, a książki – nie. Więc może produkuj swoje urazy
wobec tych, którzy biednych AA-owców zmuszają do wydawania pieniędzy
– na koniec już kpiłem.
Wybałuszył
oczy jak żaba na piorun i odszedł prychając ze złością, nieświadom zupełnie jak
bardzo się ośmieszył. A ja kolejny raz musiałem przyznać, że alkoholizm to
straszna psychiczna choroba, która sprawia, że dotknięty nią człowiek przedkłada
własne absurdalne albo groteskowe wręcz rojenia nad rzeczywistość, nad fakty.
Chociaż z drugiej strony… może w tym przypadku chodziło o zwyczajną głupotę?
--
*
Propagowana od lat reguła czystego stolika AA-owskiego kolportera zakłada
sprzedaż tylko i wyłącznie literatury Wspólnoty AA.
Ciekawe jest to, że
najwyraźniej nie dotarła ona jeszcze na główną stronę AA w Polsce, gdzie do dziś
(stan na 19.08.2015) oferowany jest tekst, który ze Wspólnotą AA nie ma kompletnie
nic wspólnego, wątpię też, żeby Wspólnota AA w Polsce posiadała na niego
licencję, czyli przypisywany Rudayardowi Kiplingowi „Jeśli zdołasz”, znany też
jako „List Kiplinga do syna”: http://aa.org.pl/main/literatura.php?op=3