Oczywiście
temat wyzdrowienia z alkoholizmu poruszany był już wiele razy (a który nie
był?), ale to charakterystyczne dla Wspólnoty AA, że po jakimś czasie wracają w
naszym środowisku zagadnienia i problemy – wydawałoby się – raz już załatwione,
omówione i zamknięte. Może to kogoś zaskoczyć, ale nie uważam, żeby było w tym
coś wyjątkowo szkodliwego.
Muszę
też przyznać, że wielokrotnie byłem przykładem członka AA, zadowolonego z
siebie, a jednak skostniałego. Wiedziałem, że Wspólnota AA powinna być ciągle
giętka, gotowa do niewielkich zmian w swoich strukturach, zdolna zaspokoić
indywidualne potrzeby nowo przybyłych alkoholików. Wiedziałem, że nasze
oklepane frazesy, jak stać się trzeźwym, muszą być każdego dnia odświeżane, a
nie napuszone, gdyż każdy dzień jest nowy i inny. Ale zamiast robić to,
działałem jak przestraszony osioł, który nie chce iść przez nowy stalowy most,
gdyż nie jest on podobny do starego, koślawego*.
Wszystkie wielkie
(i całkiem małe) odkrycia i wynalazki, nowe koncepcje i rozwiązania, powstają w
głowach ludzi, którzy właśnie nie zgadzają się z czymś powszechnie znanym i
uznanym za jedynie słuszne. Co nie znaczy, że każda negacja status quo ma sens.
A ja wracam do tematu, bo tych byłych alkoholików spotkałem wreszcie osobiście,
miałem więc okazję spędzić z nimi trochę czasu, porozmawiać, poobserwować (ich
i innych). Dotąd takie przekonania i postawy znane mi były tylko ze słyszenia i
działy się bardzo daleko od mojego miasta.
Do rzeczy –
byli alkoholicy twierdzą, że dzięki Programowi AA całkowicie wyzdrowieli z
alkoholizmu, a więc nie są alkoholikami, lecz byli alkoholikami. Tak też
przedstawiają się na mityngach AA: mam na
imię… byłem alkoholikiem. Twierdzą też, że są absolutnie pewni, że nie
napiją się już nigdy w życiu. Dowiedziałem się również, że w mityngach AA
uczestniczą już nie dla siebie, bo im to przecież niepotrzebne, ale po to, by
nieść posłanie uzależnionym: można
całkowicie wyzdrowieć z alkoholizmu. Wygląda na to, że wcześniej spotykali
się często z napastliwą i wrogą krytyką, bo choć tym razem nie słyszałem, żeby
ktokolwiek ich atakował, to jakby na zapas, udowadniali swoje prawo do
uczestnictwa w spotkaniach AA Trzecią Tradycją Wspólnoty.
Mnie w całej tej
sprawie zainteresowały dwa aspekty:
1. Możliwość całkowitego
(ważne!) wyzdrowienia z alkoholizmu.
2. Reakcja
alkoholików na byłych alkoholików we Wspólnocie AA.
Ad.
1
Od swojego
pierwszego mityngu do dziś słyszę, że alkoholizm jest chorobą ciała, duszy i
umysłu, dodałbym też, że chorobą społeczną. Doktor Robert Smith,
współzałożyciel AA, uważał alkoholizm za połączenie obsesji umysłowej z alergią
na alkohol. Uważam, że dzięki Programowi AA uzdrowiona może zostać sfera
duchowa alkoholika, psychiczna (umysłowa), a nawet – dzięki właściwej
realizacji Kroków 8-9, do pewnego stopnia także społeczna. Jednak jeśli chodzi
o ciało, organizm, metabolizm, to… klapa.
Alkoholicy
Joe McQ. i Charlie P., ci od „Joe
& Charlie Big Book Study”, ujęli to w sposób następujący (przekład
nieoficjalny):
Po
jego wypiciu, wprowadzeniu go do organizmu, zostaje rozpoznany przez umysł i
ciało, rozpoczyna się produkcja enzymów, które zaczynają atakować alkohol i
metabolizować, rozkładać go. W pierwszym etapie rozkładają go do substancji
zwanej aldehydem octowym; po pewnym czasie powstaje z niego aceton, w ostatniej
fazie zostaje rozłożony na prosty węglowodan, który ostatecznie rozpadnie się
na wodę, cukier i dwutlenek węgla. Teraz organizm może przyswoić cukier. Cukier
posiada kalorie, dostarcza energii, którą twoje ciało może wykorzystać.
Organizm ją wykorzysta, a resztę przechowa w postaci tłuszczu. Woda będzie
wydalona przez układ moczowy oraz jelita, dwutlenek węgla – przez płuca.
[…]
Kiedy my, alkoholicy, wypijamy kieliszek,
rozpoczyna się ten sam proces. Umysł i ciało rozpoznają, co spożyłeś.
Rozpoczyna się produkcja enzymów, które atakują alkohol i rozkładają go w
pierwszej kolejności do aldehydu octowego; następnie do kwasu dioctowego; po
pewnym czasie do acetonu. W tym momencie wygląda na to, że w ciele alkoholika
enzymy potrzebne do dalszego rozkładu acetonu do węglowodanów prostych nie są
obecne w niezbędnej ilości i jakości, jak to ma miejsce w ciele niealkoholika.
Rozkład zachodzi wolniej.
To w tym momencie i dlatego właśnie rodzi się głód alkoholowy, nieodparta potrzeba picia coraz więcej.
To w tym momencie i dlatego właśnie rodzi się głód alkoholowy, nieodparta potrzeba picia coraz więcej.
Na zmienioną
biochemię komórki, na tą odmienną, niż u ludzi zdrowych, metabolizację etanolu,
medycyna na jak dotąd rozwiązań nie ma. Nie dokonują też tego Anonimowi
Alkoholicy, taką mocą nie dysponują. Organizm alkoholika niewątpliwie może
zmienić Bóg. Czy jednak zrobił to w przypadku byłych alkoholików? Ja tam nie
wiem…
Wyobraźmy sobie
taką rozmowę:
-
Twierdzisz, że całkowicie wyzdrowiałeś z alkoholizmu, ale widzisz, u nas na
mityngach często słyszy się słowa „pokaż mi to, do czego mnie przekonujesz”. Bo
sam wiesz, że gadać na mityngach można różne rzeczy, ale wykazać, że dzieją się
one naprawdę, w codziennym życiu, bywa czasem trudniej.
-
Mam się napić, żeby ci to udowodnić? Nie napiję się już nigdy w życiu, nie jest
mi to potrzebne.
-
Rozumiem i wierzę, że nie jest potrzebne tobie, ale może czas przestać zajmować
się tylko sobą, więc zrób to dla mnie, przekonaj mnie, pomóż mi uwierzyć. Jeśli
kilka razy wypijesz po 1-2 setki i głód alkoholowy nie wystąpi, to ja
natychmiast poproszę cię o sponsorowanie i nauczenie mnie, czy pokazanie, jak
mam taki sam efekt osiągnąć.
-
Nie napiję się! Wyzdrowiałem z alkoholizmu, a ludzie zdrowi na umyśle nie robią
czegoś, co im szkodzi.
-
Zaraz, zaraz… Twierdziłeś wcześniej, że całkowicie wyzdrowiałeś z
alkoholizmu. Ludziom zdrowym alkohol w niewielkich dawkach nie szkodzi, więc
czego się boisz?
Mógłbym tę
hipotetyczną rozmowę ciągnąć dalej, na przykład dopytując, skąd mój rozmówca
wie z taką pewnością, że wyzdrowiał całkowicie, czyli, że jego organizm inaczej
niż poprzednio metabolizuje alkohol. Czy robił w tym celu jakieś
specjalistyczne badania? Ale nie w tym rzecz przecież, żeby walczyć ze sobą,
udowadniając sobie jakieś racje.
Ad.
2
Zauważyłem, że
w przeterapeutyzowanym środowisku Anonimowych Alkoholików w Polsce, reakcja na
przekonania i postawy byłych alkoholików jest… niezbyt przyjazna, a czasem
nawet zwyczajnie wroga. Czerwone, wykrzywione złością twarze, drwiny, kpiny,
złośliwości. Co się dzieje? O co chodzi? Dlaczego tak wielu alkoholikom tak
bardzo przeszkadza, że ktoś tam uważa i wierzy, że całkowicie wyzdrowiał z
alkoholizmu?
Zapytałem i
usłyszałem w odpowiedzi, że chodzi o dobro nowicjuszy. Tak, z dobrem nowicjuszy
w AA w Polsce nie dyskutuje się, to zawsze jest świetny argument, ale… mnie
jakoś zupełnie nie przekonał.
W „Jak to widzi
Bill” (s. 105) czytamy: Nasze główne
zadanie wobec nowicjusza polega na umiejętnym zapoznaniu go z Programem. W
pełni się z tym zgadzam, ale najpierw trzeba tego nowicjusza sprowadzić na
mityng i we Wspólnocie zatrzymać. A w takim razie, które podejście będzie
bardziej skuteczne, lepiej sprawdzi się w praktyce, czy terapeutyczne: alkoholizm jest nieuleczalny, będziesz
trzeźwiał do końca życia zmagając się z głodami i nawrotami, ale nigdy nie
wytrzeźwiejesz? Czy jednak obietnica byłego alkoholika, zgodnie z którą, dzięki
pracy na Programie ze sponsorem, można całkowicie wyzdrowieć z alkoholizmu?
Ostatecznie
tymi nowicjuszami aż tak bym się nie przejmował. Jeśli trafią do AA i realnie
wytrzeźwieją pracując ze sponsorem na Programie, to też z czasem znajdą swoją
prawdę na temat możliwości całkowitego wyzdrowienia.
Dawno, dawno
temu i ja nie potrafiłbym słuchać spokojnie teorii o możliwości całkowitego
wyzdrowienia z alkoholizmu. Moja złość wynikałaby oczywiście ze strachu, że
ktoś, swoimi poglądami i przekonaniami, coś mi odbiera, czegoś próbuje mnie
pozbawić. Ale… czego? Ze sporym wysiłkiem i długo budowałem system przekonań,
który – jak sądzę – dobrze mi służy (nie piję i nieźle mi się żyje), a tu
przychodzi ktoś i kwestionuje moje podstawowe założenia, odbiera mi spokój.
Ludzie są
bardzo przywiązani do swoich przekonań. Nie dążą do poznania prawdy, chcą tylko
pewnej formy równowagi i potrafią zbudować sobie w miarę spójny świat na swoich
przekonaniach. To daje im poczucie bezpieczeństwa, więc podświadomie trzymają
się tego, w co uwierzyli**.
Czasami
wydaje się nam, że strach powinien być traktowany jak kradzież. Powoduje on
chyba więcej nieszczęść***.
Jednak
najważniejsze wydaje mi się to, by przy mityngowych stołach zawsze było miejsce
dla tych, którzy pragną rozwiązać nasz wspólny problem i pomagać innym w
wyzdrowieniu z alkoholizmu, dla tych, których celem jest trwać w trzeźwości i
pomagać innym alkoholikom w jej osiągnięciu.
--
* „Grapevine”, marzec
1964, artykuł (przedrukowany w „Mityngu”) „Czy coś złego dzieje się ze
Wspólnotą AA?”.
** Laurent Gounelle, „O
człowieku, który chciał być szczęśliwy”, s. 49.
*** WK, wyd. II, str.
58.