środa, 30 sierpnia 2023

Nikt nam nie będzie mówił...

W najnowszym biuletynie „Mityng” czytałem tekst, z którego wynika, że w polskiej wersji AA w wielu miejscowościach nadal trwa niecny proceder przyjmowania lub nieprzyjmowania nowych do AA. Lata lecą, trzeźwych ludzi podobno cechuje gotowość na zmiany i otwarta głowa, ale… przecież nikt nam nie będzie mówił, jak mamy prowadzić mityngi, co i jak mamy robić, jaką władzę sobie przydzielać, a innym odbierać.
Pamiętam, jak w 2012 roku pisałem: I Krajowy Zjazd AA (1984 rok) wyprodukował dokument o charakterze orędzia do narodu pt. „Posłanie do wszystkich Polaków uzależnionych od alkoholu, którzy wciąż jeszcze cierpią”. Czytamy w nim m.in.: „My, Anonimowi Alkoholicy (…) zwracamy się do Was z pytaniami: czy alkohol jest problemem w Waszym życiu, czy chcecie przestać pić? Jeżeli odpowiecie twierdząco na te pytania – my, Anonimowi Alkoholicy, czekamy, by Wam pomóc…” (informacja z książki „Historia AA w Polsce). Tak więc wiadomo już, skąd wzięły się sławetne dwa pytania zadawane nowicjuszom. Kto jednak uznał, że prowadzącemu wolno stawiać innym alkoholikom jakiekolwiek warunki i przyjmować ich (albo i nie) do Wspólnoty AA, nadal pozostaje tajemnicą.

10-15 lat temu, gdy chętnych do realizacji Programu było znacznie więcej niż sponsorów, niektórzy alkoholicy z moich okolic sądzili, że za lat dziesięć grup „staropolskich” będzie już bardzo niewiele, będą tworzyć jakiś egzotyczny skansen AA-owski. Śmiali się ze mnie, że jestem pesymistą skoro stawiam na proporcje w okolicach 50/50.
Obecnie działa w Polsce ze 2600 grup AA. Takich, których członkowie realnie realizują Program (jedyne co Wspólnota AA ma do zaoferowania), jest zapewne 80-150, a pozostałe grupy? Albo są wobec Programu Dwunastu Kroków obojętne, albo z nim i ze sponsorowaniem zaciekle walczą. Nie wiem, czy wystarczy stwierdzić, że alkoholizm to poważna choroba psychiczna... :-(

poniedziałek, 21 sierpnia 2023

Samo sedno czyli istota AA

 Jeżeli martwota duchowa alkoholika ma zostać czymś wypełniona w AA, to lepiej żeby to było indywidualne duchowe dzielenie się doświadczeniem, siłą i nadzieją. Robienie dogmatów z Kroków, Tradycji czy Koncepcji to zniszczenie duchowej Wspólnoty i przekształcenie AA w sektę.

[Fragment tekstu „A może ogon macha psem” - Does the Tail Wag the Dog z Grapevine, June 1999]

https://meszuge.blogspot.com/2011/02/pies-macha-ogonem.html


Program Dwunastu Kroków zbyt często zatrzymywał się na rozwiązywaniu problemów, pomijając tym samym poziom ekstazy, czyli pełne ufności intymne spotkanie z Bogiem, które Jezus konsekwentnie nazywał „ucztą weselną”. W rezultacie całemu światu pozostawało trudne zadanie życia z jeszcze trudniejszymi „trzeźwymi alkoholikami”. Tacy ludzie nie piją już alkoholu i nie biorą narkotyków, ale ich myślenie, oparte na schemacie „wszystko albo nic”, zaburza i niszczy większość spokojnych i czystych relacji. [Richard Rohr, „Oddychając pod wodą”]



niedziela, 20 sierpnia 2023

Pytania do Konferencji AA

W najnowszej Skrytce znalazłem elaborat alkoholika podpisany "Delegat narodowy – po służbie".

Moje pierwsze pytanie brzmi:
Od kiedy w AA jest funkcja, stanowisko lub służba "delegat narodowy - po służbie"? Czy należy przez to rozumieć, że pojawiła się też służba "prowadzący mityng - po służbie" i inne takie?

Ów alkoholik wymyślił, że votum nieufności jest niezgodne z Koncepcjami AA i jest karaniem osoby pełniącej służbę. Votum nieufności nie jest karą, ale informacją: "w związku z twoimi działaniami nie mamy już do ciebie zaufania" (ewentualnie także "za dalszą służbę już ci dziękujemy"). Jest to konsekwencja działania lub zaniechania sługi, a nie kara. Ale to jest typowe dla nietrzeźwych alkoholików, że uważają konieczność ponoszenia konsekwencji swoich działań za karę lub krzywdę.

Moje drugie pytanie brzmi:
Czy AA w Polsce (w tym Konferencja) uważa, że nie można odebrać służby alkoholikowi, gdy w wyraźny sposób szkodzi Wspólnocie swoimi działaniami (na przykład kłamstwami albo wyłudzaniem pieniędzy), psuje opinię AA, zraża i/lub wykorzystuje nowicjuszy? Czy celem takich działań jest stworzenie w polskiej wersji AA grupy ludzi bezkarnych, których działania wręcz nie wolno ocenić pod żadnym pozorem?

Sens przesłania zawartego w Gwarancjach Dwunastej Koncepcji jest taki: osoby pełniące służby w AA nie powinny zajmować się sprawami (podejmować decyzje itp.), które mogłyby spowodować pociągnięcie ich do odpowiedzialności karnej. Nie powinny się w ogóle zajmować takimi sprawami, a nie że są bezkarne bez względu na to, co robią lub zrobią!

Moje trzecie pytanie brzmi:
Czy zdanie "Działania Konferencji nigdy nie mogą powodować pociągnięcia jej członków do odpowiedzialności karnej..." dotyczy bezkarności, czy może ogranicza zakres spraw, którymi Konferencja się zajmuje?


Widzę, że moje wątpliwości i pytania już "wyciekły", więc niech będą też i tu...


sobota, 12 sierpnia 2023

Informowanie o zapiciach

W komentarzach pod moim wpisem, zawierającym tylko i wyłącznie informację o planowanych warsztatach WK, pojawiło się pytanie: „Pojąć nie mogę, w jakim celu ktoś informuje wszystkich o zapiciu kogoś innego… Czemu ma to służyć? W czym miałoby, i komu, to pomóc?”. W sumie to dość ciekawe zagadnienie, tak w ogóle. Postanowiłem przepuścić te wątpliwości przez pryzmat własnych obserwacji, przeżyć i doświadczeń w AA.

Przez pierwsze pół roku na terapii, w AA i ze sponsorem, nie umiałem utrzymać abstynencji. Co kilkanaście dni, co kilka tygodni, wracałem do picia. Nikomu o tym nie mówiłem, przekonany, że przecież dopiero zaczynam, więc prędzej czy później tej całej trzeźwości się nauczę. Ten stan powodował koszmarny wstyd, wyrzuty sumienia, poczucie winy, przekonanie, że jestem gorszy, strach, że może jednak nigdy się nie nauczę itp. Te paskudne uczucia i emocje powodowały kolejne ucieczki do alkoholu.
Gdyby w tym okresie ktoś powiedział mojemu sponsorowi albo na terapii, że piję, ten zaklęty krąg cierpienia mógłby zostać przerwany i to w moim interesie. Ale nikt nie zgłosił – nie wiem, czy nikt nie wiedział, czy może wiedział, ale kierował się pijacką lojalnością*, częstą w tym środowisku do dziś i to wśród rzekomo trzeźwych ludzi.

Podopieczny, z którym się rozstałem. Trafił do mnie wkrótce po kolejnym zapiciu, ale w sumie w AA był już ponad siedem lat. Zauważyłem, że manipuluje tymi informacjami. Zabierając głos na mityngach zawsze wtrącał, że wstąpił do AA ponad siedem lat temu. Nigdy nie zdradził, że ma cztery miesiące abstynencji. Niby nie kłamał, ale przekaz był ewidentnie zafałszowany. A że gadał dość składnie, alkoholicy zaczynali prosić go o sponsorowanie. Dwa lata później dowiedziałem się, że odmawiał, twierdząc, że sponsor mu zabrania i to nie wiadomo, dlaczego. Zaproponowałem mu, żeby wypowiadając się na mityngu, przestawiał się: mam na imię Ziutek, jestem alkoholikiem, mam w tej chwili cztery miesiące abstynencji. Albo, żeby się nie odzywał. Wkrótce potem rozstaliśmy się, bo nie był w stanie sprostać temu wymogowi i nadal wprowadzał w błąd uczestników mityngów i wabił potencjalnych podopiecznych. Przy rozstaniu dałem mu wyraźnie i stanowczo znać, że jeśli spróbuje pracować z podopiecznym (bez skończonego Programu i z zakłamywanym okresem abstynencji), to opowiem na mityngach, jak to z nim jest, czyli ostrzegę nowicjuszy. W sumie nie wiem na pewno, czy bym to zrobił, ale Ziutek niedługo potem zniknął z AA, prowadzi jakieś biznesy, zarabia kupę forsy i… szuka kogoś, kto by go przeprowadził przez 12 Kroków dla Pracoholików.

Alkoholik i terapeuta. Był moim prowadzącym na zamkniętym odwyku, bardzo go lubiłem i szanowałem. Kiedy wrócił do picia, dyrekcja się o tym dowiedziała wcześniej niż środowisko, ale sprawę trzeba było upublicznić, bo zaczął pożyczać pieniądze od swoich dawnych klientów. Tego, co zdążył pożyczyć, nigdy nie oddał, bo wkrótce się zapił.

Akcji związanych z finansami było zresztą dużo więcej wśród alkoholików, którzy wrócili do picia. Jeden nawet naciągnął moją byłą żonę na zakup jakiegoś lipnego miodu, przedstawiając się jako mój kolega z AA i to przysłany przeze mnie. Trudno, żebym byłą żonę na bieżąco informował o zapiciach wśród swoich znajomych, więc nie wiedziała, a ja straciłem kilkanaście złotych.

Znam sporą liczbę alkoholików, którzy – jak ja na początku – nie przyznawali się do zapić, ale też i takich, którzy bagatelizowali swoje zapicia i próbowali sponsorować dalej. Jeden przypadek pamiętam dokładnie, zresztą działo się to stosunkowo niedawno. Zapił alkoholik i pił trzy dni. Wcześniej miał dwanaście lat abstynencji. Uznał w rozmowie, że trzy doby do dwunastu lat, to głupstwo, prawie się nie liczy, ale on – chcąc być uczciwy (sic!) – przesunie datę swojej rocznicy o trzy dni i będzie w porządku.
Wyjątkowo ciekawy może być przypadek alkoholika, który po dwutygodniowym piciu próbował nadal sponsorować, a kiedy w kuluarach, bo jeszcze nie publicznie, zwrócono mu uwagę, odparł, że on ma prawo (sic!) nadal sponsorować, bo tak zdecydował jego sponsor. Sponsor potwierdził, uznał, że przecież facet przez dwa tygodnie picia nie zapomniał wszystkiego o Programie, nadal ma wiedzę o technice sponsorowania, więc w czym problem?

Kiedy jeszcze zdarza się, że trzeba ujawniać sprawę? Gdy, na przykład, alkoholik twierdzi, że znalazł lekarstwo na alkoholizm i planuje je sprzedawać innym. Tak było z moim znajomym jakieś dwadzieścia lat temu. Wyczytał gdzieś, że pomagać alkoholikom może korzeń kudzu i zaczął nim handlować w środowisku AA. Próbował nadal robić ten interes nawet wtedy, gdy już wrócił do picia. Gdy ktoś go zobaczył pod wpływem, to i to starał się wykorzystać na swoją korzyść, bo twierdził, że jest to właśnie dowód, że kudzu działa, a on może pić kontrolowanie.

Przykładów, gdy trzeba ujawnić, że alkoholik wrócił do picia, bo nie zrobił tego sam, może być zapewne znacznie więcej, ale ważne wydają się też intencje takiego działania, jego motywy. Chcę pomóc alkoholikowi i/lub ostrzec jego potencjalne ofiary, czy może chcę się popisać, że wiem coś, czego jeszcze nie wiedzą inni? Ale intencji nikt nie ma wypisanych na czole, więc każdy musi się z nich rozliczać sam, we własnym sumieniu.

Czy zatem zaufanie wymaga, byśmy oślepli na motywy postępowania innych ludzi albo nasze własne? Nic podobnego; byłoby to czystym szaleństwem. Z pewnością każdą osobę, której pragniemy zaufać, powinniśmy oceniać pod kątem zarówno jej zdolności do wyrządzenia krzywdy, jak i zdolności do świadczenia dobra. Taka prywatna ocena pokaże nam, w jakim stopniu możemy sobie pozwolić na zaufanie w każdej konkretnej sytuacji. [„Jak to widzi Bill”]

Często, gdy robimy przegląd dnia, jedynie bardzo wnikliwa analiza może wydobyć na jaw nasze rzeczywiste motywy. Zdarzają się jednak przypadki, gdy w grę wchodzi nasz odwieczny wróg - racjonalizacja, czyli samousprawiedliwiania, które wybiela nasze ciemne postępki. Ulegamy wtedy pokusie uwierzenia, że postąpiliśmy w imię słusznych racji i motywów, chociaż wcale tak nie było. [„Jak to widzi Bill”]

Kiedy lepiej trzymać gębę na kłódkę? Kiedy nie wiesz na pewno, kiedy tylko tak ci się wydaje, gdy informacja pochodzi z mało wiarygodnego źródła. Najpierw sprawdź, później skontaktuj się z alkoholikiem, który zapił, oferując pomoc i wsparcie, ale jeśli idzie w zaparte, zakłamuje fakty i próbuje nadal szkodzić innym, to już raczej nie ma wyjścia. Bo nasze wspólne dobro jest najważniejsze, a nie samopoczucie udającego trzeźwość alkoholika. Picie jest objawem i manifestacją choroby alkoholowej. Ukrywanie objawów choroby nie wydaje się ani korzystnym, ani trzeźwym pomysłem.


---
* Pijacka lojalność: ręka rękę myje, ja ciebie nie zakapuję, w ty w razie czego nie zakapujesz mnie, trzeba żyć i dać żyć innym, się wie, szafa gra, my, przyjaciele z AA wiemy, jak jest.


wtorek, 8 sierpnia 2023

Jest w Polsce Wspólnota AA?

Prawie sześćdziesiąt lat temu Bill W. opublikował w Grapevine swoje zdanie na temat tego, co w AA jest najważniejsze, a przynajmniej ważne wyjątkowo i szczególnie. Przypomniał mi się ten tekst, gdy dowiedziałem się, że mojemu podopiecznemu grupa alkoholików zarzuciła, że albo nie zrobił Programu, albo nie jest alkoholikiem, skoro realizacja Dwunastu Kroków nie spowodowała u niego religijnego nawrócenia, i jak agnostykiem był, tak i jest.
Nie jest to pierwszy raz, kiedy obserwuję ciągoty alkoholików w AA do wykluczania innych alkoholików z powodu takich lub innych przekonań czy postaw życiowych albo nieznajomości, Tradycji, Koncepcji, Gwarancji, Karty Konferencji, Poradnika dla służb, czy czegoś takiego. Co ciekawe nic takiego nie miało miejsca mniej więcej do roku 2010-2012. W roku 2000 i wcześniej nikt nikomu nie zarzuciłby braku trzeźwości albo niepełną trzeźwość, jeśli ten nie zaznajamiał się z Koncepcjami ze sponsorem. Można było za to zostać wyproszonym z mityngu, jeśli tego dnia spożywało się alkohol. Program wyzdrowienia z alkoholizmu też wtedy jeszcze nie był znany na naszych grupach. Więc czytając zdanie i opinię Billa na temat relacji między członkami AA zastanawiam się, czy my w Polsce kiedykolwiek mieliśmy i czy w ogóle teraz mamy Wspólnotę Anonimowych Alkoholików.

Responsibility Is Our Theme
“Newcomers are approaching AA at the rate of tens of thousands yearly. They represent almost every belief and attitude imaginable. We have atheists and agnostics. We have people of nearly every race, culture and religion. In AA we are supposed to be bound together in the kinship of a common suffering. Consequently, the full individual liberty to practice any creed or principle or therapy whatever should be a first consideration for us all. Let us not, therefore, pressure anyone with our individual or even our collective views. Let us instead accord each other the respect and love that is due to every human being as he tries to make his way toward the light. Let us always try to be inclusive rather than exclusive; let us remember that each alcoholic among us is a member of AA, so long as he or she so declares.”
Bill W. Copyright © AA Grapevine, Inc. (July 1965).


[Odpowiedzialność jest naszym motywem przewodnim
"Co roku do AA zgłaszają się dziesiątki tysięcy nowych osób. Reprezentują niemal wszystkie możliwe przekonania i postawy. Mamy ateistów i agnostyków. Mamy ludzi niemal każdej rasy, kultury i religii. W AA mamy być połączeni pokrewieństwem wspólnego cierpienia. W związku z tym pełna indywidualna wolność praktykowania jakiegokolwiek wyznania, zasad czy terapii powinna być dla nas wszystkich najważniejsza. Nie wywierajmy zatem na nikogo presji naszymi indywidualnymi czy nawet zbiorowymi poglądami. Zamiast tego okazujmy sobie nawzajem szacunek i miłość, które są należne każdej istocie ludzkiej próbującej podążać w kierunku światła. Zawsze starajmy się być raczej inkluzyjni niż ekskluzywni; pamiętajmy, że każdy alkoholik wśród nas jest członkiem AA, tak długo, jak sam to deklaruje".
Bill W. Copyright © AA Grapevine, Inc (lipiec 1965).] 
Przekład nieautoryzowany.


piątek, 4 sierpnia 2023

Niekończące się zaskoczenia

Dawno, bardzo dawno temu wymyśliłem, bo nie było to wynikiem konkretnego przeżycia, ale właśnie logicznego myślenia, że przynajmniej niektórzy z moich podopiecznych powinni być lepsi ode mnie. Gdyby podopieczni zawsze byli gorsi od sponsorów, to Wspólnota zwijałaby się, a nie rozwijała i zapewne już by jej nie było. Co to znaczy „lepsi”? Ano może bardziej przebudzeni, bardziej moralni, bardziej odpowiedzialni, przydatni innym, tolerancyjni, wyrozumiali, rzadziej używający wad itd. Dlatego zupełnie nie zdziwiło mnie, gdy podopieczna w trzecim roku abstynencji uznała, że nie ma sensu mówić, że w AA nic jej już nie zaskoczy, bo zaskakuje nadal i to często. Ja na rezygnację z tego przekonania (że nic mnie już tu nie zaskoczy) potrzebowałem dwa razy więcej czasu. Naprawdę kiedyś uważałem, po takim lub innym wydarzeniu, że alkoholicy niczym mnie już nie zaskoczą, ale po pewnym czasie znowu wydarzało się coś, co powodowało kolejne zaskoczenie. Obecnie moje doświadczenie i zdrowy rozsądek podpowiadają mi, że w tym środowisku nieustannie będzie się zdarzać coś zaskakującego, bo możliwości alkoholizmu, jako choroby psychicznej, są najwyraźniej nieograniczone.

Najnowszym zaskoczeniem była dla mnie kwestia uraz, używanych jako argument przeciwko komuś, ewidentnie nacechowany wrogością i negatywną oceną. Tak, zdaję sobie sprawę, że w świecie ludzi normalnych (czyli nie chorych psychicznie) coś takiego brzmiałoby absurdalnie, ale nasze środowisko do najzdrowszych jednak nie należy.

Czymże jest uraza? Według Wielkiego Słownika Języka Polskiego, to żal do kogoś będący rezultatem zachowania bądź działań, które sprawiły komuś przykrość lub obraziły go*, a według Słownika Języka Polskiego PWN uraza jest to żal do kogoś z jakiegoś powodu**. Czyli w sumie na jedno wychodzi. Proste i jednoznaczne definicje.

Rozmawiałem niedawno z koleżanką, która z naszym środowiskiem nie ma nic wspólnego. Powiedziała, że z jakiegoś powodu ma żal do swojego byłego męża. Więc zapytałem (co w tej sytuacji uważałem za normalne i naturalne), co takiego jej zrobił, a ona opowiedziała o jakimś przypadku nieodpowiedzialnego traktowania wspólnych dzieci. Rozmawialiśmy wtedy, na te i różne inne tematy, jeszcze długo. Zastanawiam się jednak, jaka byłaby reakcja polskiego anonimowego alkoholika. Bardzo możliwe, że taka:

- A! I tu cię mam! Już wszystko jasne, masz do niego URAZĘ!!!

- Tak, oczywiście, przecież o tym właśnie mówię. Powiem ci też z jakiego powodu…

- Nic takiego nie chcę słyszeć! To nie ma znaczenia – masz URAZĘ i tylko to się liczy! Musisz coś z tym zrobić!

- Jasne, już zrobiłam, skontaktowałam się z adwokatem i komornikiem, i…

- Nie, nie o to mi chodzi! Musisz coś zrobić ze swoją urazą!!!

- Dlaczego tak do mnie mówisz, upoważniłam cię jakoś do takich napaści?

- Mogę rozmawiać z tobą, ale nie będę rozmawiał z twoją urazą i w ogóle, po co mi kontakt z kimś, kto ma skłonność do uraz! Najwyraźniej nie jesteś zdrowa na umyśle, skoro lubisz hodować urazy! Alleluja siostro i do przodu!

W środowisku polskich AA w ostatnich latach uraza, czyli żal do kogoś o coś, stała się negatywną oceną moralną, czasami wręcz wyzwiskiem; kwestionuje zdrowy rozsądek i poczytalność osoby, która ma do kogoś żal z jakiegoś powodu. Nie, na pewno nie wszyscy alkoholicy tak mają, ale wydaje mi się, że liczba dotkniętych tą dewiacją*** stale rośnie.

Żal do kogoś o coś tam jest podstawą do krytyki i wyjątkowo negatywnej oceny, jednak nie tej osoby, która wyrządziła przykrość, zawiodła lub wyrządziła jakąś krzywdę, ale tej, która ma w związku z tym żal, urazę. W polskiej wersji AA najwyraźniej nie wolno mieć żalu do nikogo, bo za coś takiego wdeptują tu w ziemię i gnoją.
Przyszło mi na myśl, że to bardzo wygodna i niesamowicie korzystna sytuacja dla wszelkiego rodzaju władzy (formalnej lub nie, w AA lub nie). Kogoś, kto szkodzi innym, nie można skrytykować, bo natychmiast otrzyma się diagnozę – masz do niego urazę! Nie liczy się już w tym momencie, jakich szkód lub krzywd narobił konkretny człowiek, ale fakt, że ktoś ma do niego o coś żal. Mieć urazę do kogoś, to w polskiej Wspólnocie coś strasznego, potwornego. Jeśli masz do kogoś o coś żal, to w tym środowisku świadczy to źle tylko i wyłącznie o tobie i właściwie przestajesz się liczyć jako człowiek trzeźwy i normalny, natomiast z tym, co masz do powiedzenia, właściwie nie potrzeba się już liczyć.

Interes zarządzających cwaniaków to jedno, ale zastanawiam się też, czy na to zupełnie nienormalne podejście do uraz, mógł mieć groteskowy pomysł założyciela tej Wspólnoty, Billa W., który zalecał, żeby wybaczać urojone krzywdy (sic!).

Będziemy trzymać się zasady, by uznawać własne przewiny, wybaczając jednocześnie wyrządzone nam krzywdy zarówno rzeczywiste, jak i urojone w naszej wyobraźni. [12x12]

Czy hodowanie uraz się opłaca, czy przeciągający się żal do kogoś o coś jest przyjemny, czy są to uczucia bezpieczne dla osób uzależnionych, to jest już zupełnie inna sprawa.


Wierzę, że amerykańscy weterani AA, a przynajmniej wielu z nich, szukali sposobów na realizację posłania miłości i służby, znajdowali je i stosowali w praktyce. W polskiej wersji AA obserwuję nieustanne poszukiwania sposobów i metod na wyrażenie swojej nienawiści, wrogości i złości. Najlepiej poprzez atak na kogoś. Tutaj nie można zapominać nawet na chwilę, że wszystko, co alkoholik powie czy napisze, zostanie użyte przeciwko niemu.
Szkoda… 20-25 lat temu nie tak to wyglądało.




---
* https://wsjp.pl/haslo/podglad/17888/uraza
** https://sjp.pwn.pl/sjp/uraza;2533258.html
*** Dewiacja – «silne odchylenie od normy w zachowaniu, postępowaniu lub myśleniu».

wtorek, 1 sierpnia 2023

Powroty do punktu wyjścia

W pierwszych latach mojego uczestnictwa w mityngach, na wszystkich takich spotkaniach panowały identyczne przekonania i słownictwo rodem z zajęć grupowych terapii odwykowej. Byliśmy więc trzeźwiejącymi alkoholikami, bo wmówiono nam skutecznie, że w pełni wytrzeźwieć z alkoholizmu się nie da. Gdyby ktoś się pomylił, po prostu przejęzyczył i powiedział, że jest trzeźwy albo wytrzeźwiał, to świadczyłoby to niewątpliwie o nawrocie i podświadomej chęci powrotu do picia.

Minęło wiele lat. Powoli zapoznawaliśmy się coraz lepiej z Wielką Księgą, zaczynaliśmy pracować ze sponsorami na Programie, a nawet doczytaliśmy się, że ta książka zawiera historię o tysiącach mężczyzn i kobiet, którzy wyzdrowieli z alkoholizmu. Z pewnymi oporami i nie wszyscy zaczynaliśmy przyjmować do wiadomości, że alkoholik może być trzeźwy, a nie wiecznie tylko trzeźwiejący.

I tak znowu przeszło lat z dziesięć. A od około trzech obserwuję w pewnych grupach i środowiskach powrót do przekonania, że alkoholiczka czy alkoholik zdrowy nie jest i nigdy nie będzie trzeźwy. Może tylko co najwyżej podtrzymywać stan pewnej równowagi psychicznej i/lub duchowej, ale tylko pod warunkiem nieustannej i ofiarnej aktywności w AA. Wygląda na to, że niektórzy alkoholicy – bo nie dotyczy to wszystkich – znowu są wiecznie trzeźwiejący, bo wytrzeźwienie uznali za wykluczone.

Uważam, i to od ponad dwudziestu lat, że trzeźwość oznacza powrót do normalności. Nie, nie uważam uczestnictwa w minimum trzech-czterech mityngach AA w tygodniu, częstych wizyt w więzieniach, sponsorowania bez ograniczeń, kilku służb na różnych grupach itp. za normalne życie. Natomiast przyjmuję do wiadomości, że tylko na takich warunkach niektórzy alkoholicy mogą nie pić i nie wylądować na oddziale zamkniętym najbliższego szpitala psychiatrycznego. Więc i bardzo dobrze, że znaleźli dla siebie jakieś rozwiązanie. Ale w takim razie zastanawiam się tylko, jak działa, i czy w ogóle jakoś działa, ten ich program, skoro wyraźnie jego realizacja ze sponsorką czy sponsorem nie powoduje przebudzenia duchowego i trwałej trzeźwości?

Terapeutyczną koncepcję nieskończonego trzeźwienia bez problemu jestem w stanie zrozumieć. To zresztą proste – alkoholik trzeźwy przestaje być klientem psychologa czy terapeuty; odchodzi wraz ze swoimi pieniędzmi (bez względu na to, czy płaci sam, czy w formie daniny na NFZ). Jakie intencje przyświecają sponsorkom i sponsorom lansującym życie w tak drastycznym AA-owskim reżimie, tego nie rozumiem (i pewnie nie muszę). Zwłaszcza, że wystarczy przecież elementarny choćby kontakt z rzeczywistością, by stwierdzić fakt, że mnóstwo alkoholików, w Polsce i na całym świecie, wiedzie w miarę normalne życie, odwiedzając swoją grupę AA raz na tydzień lub dwa, a często nawet rzadziej.

Jakoś coraz częściej przypomina mi to marketing wielopoziomowy amerykańskiego koncernu Amway (nadal działającego w Polsce). Byś może nawet niedługo, co jakiś czas, w jakieś rocznice lub inne ważne dni, będą się ci alkoholicy spotykać na wielkich zlotach, kilkusetosobowych mityngach na stadionach i skandować tam jakieś swoje hasła. Ale w sumie nic w tym złego – każdy organizuje swoje życie, jak chce i potrzebuje, byle nie krzywdził tym innych, prawda? Na koniec dodam tylko, że wyjątkowo ważne wydają mi się w tym przypadku słowa „organizuje swoje życie”. Swoje, a nie cudze na swój obraz i podobieństwo.