poniedziałek, 26 lutego 2024

Błąd za błędem, po błędzie...

 Tradycja Druga w obecnej wersji: Dla naszego grupowego celu istnieje tylko jedna ostateczna władza – miłujący Bóg, tak jak może On wyrażać Siebie w naszym grupowym sumieniu. Nasi liderzy są tylko zaufanymi sługami; oni nie rządzą.




sobota, 24 lutego 2024

Na czym polega ten problem?

Jeśli alkoholik potrafi już uważnie patrzeć/słuchać i wyciągać właściwe wnioski, to okazuje się, że na swoim i cudzym alkoholizmie może się naprawdę sporo nauczyć. Podobnie jak na błędach popełnionych przez siebie i innych. Z czasem można dzięki temu zrozumieć, że rozwiązania różnych kłopotów czy trudności bywają stosunkowo proste, ale pod warunkiem, że we właściwy sposób rozpozna się sam problem. A to często nie jest takie łatwe.

Piłem za dużo, ryzykownie, szkodliwie, destrukcyjnie. Dochodziłem do wniosku (ja lub znajomi alkoholicy), że jest to picie spowodowane koniecznością życia w stale irytującej rodzinie, szykanami szefa, idiotyczną polityką tej lub innej partii, beznadziejnym życiem w małym miasteczku, nudną i ciężką pracą itd. Niektórzy z nas tylko narzekali, ale wielu, po rozpoznaniu problemu, z zapałem zaczynała go rozwiązywać, a więc próbowaliśmy innych związków, innych zawodów, wyjeżdżaliśmy w inne miejsca. Zdarzało się, że te rozwiązania pomagały, ale niestety, tylko na chwilę.
Ten przykład jest zapewne najprostszy, najlepiej znany i rozumiany w naszym środowisku, natomiast nie jedyny z całej gamy przypadków, kiedy to błędnie lub nieprecyzyjnie rozpoznawaliśmy, na czym konkretnie polega nasz problem, a w konsekwencji, podejmowaliśmy nieskuteczne lub mało skuteczne działania w celu jego rozwiązania.

Jeśli jakaś grupa ludzi, na przykład alkoholików, podczas spotkania nie będzie miała drobiazgowo opracowanego regulaminu zachowania się i postępowania, to do czego będą się uczestnicy tego spotkania odwoływać? Kiedyś zadaliśmy sobie takie pytanie i wspólnie odpowiedzieliśmy, że zapewne do podstawowych zasad dobrego wychowania. Dodatkowo zaczynaliśmy rozumieć sens sugestii: bierz odpowiedzialność za siebie na siebie. Wtedy usunęliśmy ze scenariusza mityngu wszelkie zakazy i nakazy. Było to kilkanaście lat temu i dobrze działało, a alkoholicy uczyli się odpowiedzialności za swoje postępowanie, bez przerzucania jej na laminat. I jakoś nikogo nie dziwiło, że to sprawnie działa, bo trzeźwość oznacza też odpowiedzialność.
Czasem, rzadko, zdarzały się niewielkie konflikty, ale od ich sprawnego rozwiązywania mieliśmy przecież prowadzących, którzy potrafili to robić z pogodą ducha i spokojem.

Z upływem lat alkoholicy oduczyli się prosić grupę o powierzenie służby, samowolnie ją sobie brali („biorę służby”). Grupa przestała mieć wpływ na jakość pełnionych służb, ale nadal jeszcze, może siłą rozpędu, wszystko dobrze działało. Aż do czasu, kiedy to na mityngu pojawił się alkoholik z wieloletnią abstynencją, który wielokrotnie zabierał głos, mówi nie na temat, uniemożliwił innym podzielenie się własnym doświadczeniem. Uczestnicy spotkania zerkali zdezorientowani i zaniepokojeni na prowadzącego, ale ten uciekał wzrokiem, czerwienił się i… nijak nie reagował; po prostu wyraźnie się bał podjąć jakieś działanie, coś powiedzieć. Takie zdarzenie, z tym samym trudnym alkoholikiem, miało miejsce kilka razy, więc grupa uznała to za problem i postanowiła go rozwiązać. Tyle że w zadziwiający sposób.

Podczas najbliższego spotkania organizacyjnego sumienie grupy podjęło decyzję o zmianie scenariusza i dołożeniu do niego zakazu mówienia dłużej niż pięć minut. Do mierzenia czasu zakupiono też specjalne urządzenie.
Samozadowolenie z niby to rozwiązania problemu trwało bardzo krótko. Prowadzący, czytając scenariusz, przeczytał też ten zakaz wypowiadania się powyżej pięciu minut, ale ten sam weteran najwyraźniej miał to głęboko w… nosie i tokował po swojemu. I znowu prowadzący, choć już inny, bał się zareagować albo nie wiedział, jak to zrobić i czy w ogóle mu wolno. Po kilku kolejnych wizytach weteran przestał przychodzić; może mu się znudziło. Zakaz w scenariuszu pozostał.

Żeby rozwiązać problem trzeba najpierw na trzeźwo rozpoznać, na czym on naprawdę polega. Bo można wpakować wiele wysiłku w – jak to w AA nazywamy – rąbanie nie tego drzewa. W opisanym przypadku problemem był brak regulaminów, zakazów i nakazów w scenariuszu, czy może zgoda grupy na prowadzenie mityngów przez kogoś, kto sobie z tym nie radzi? Bardzo delikatnie wskazałem na to drugie, ale wtedy usłyszałem, że ci dwaj prowadzący są ludźmi bardzo nieśmiałymi i taka służba im się przyda. Nie jestem pewien, czy kulenie się za stołem prowadzącego jest takie przydatne, ale ważniejsze wydało mi się coś innego. AA zajmuje się rozwiązywaniem problemu alkoholizmu, a nie walką z nieśmiałością. Zwłaszcza, jeśli to leczenie czyjejś nieśmiałości odbywa się kosztem poczucia bezpieczeństwa grupy osób i kosztem merytorycznej jakości mityngu.

A to inny, choć taki sam, przykład.
Alkoholicy od kilkunastu lat byli przyzwyczajeni, że mogą poprosić grupę o pomoc i zaproponować (na to zwracam uwagę – zaproponować) dodatkowy temat mityngu, związany z Programem i jego realizacją albo z praktykowaniem Tradycji. Ot, choćby tak: pracuję właśnie ze sponsorem nad Krokiem Czwartym i zastanawiam się, czy wszystkie wady charakteru są zawsze czymś złym, bo może niektóre są jednocześnie zaletami – pomoglibyście mi i podpowiedzieli, jak wy to widzicie? I właściwie zawsze znajdował się ktoś, kto był gotów pomóc, dzieląc się w tym temacie doświadczeniem, siłą i nadzieją.

Kiedy na mityngach AA zaczęli pojawiać się alkoholicy w procesie terapeutycznym, przynieśli ze sobą wątpliwości i pytania o sprawy, którymi AA się nie zajmuje i takie właśnie terapeutyczne propozycje tematów podawali. Nie ma w tym żadnej ich winy czy złej woli, są w AA krótko, nie wiedzą, nie rozumieją. Zapewne nie obraziliby się, gdyby im spokojnie wytłumaczyć, czym AA się zajmuje, a czym nie, co wymaga pewnej znajomości Tradycji, ale to chyba oczywiste. Przydałaby się też umiejętność i odwaga, by zwrócić uwagę, że uczestnicy spotkania mogą proponować dodatkowe tematy mityngu, ale to nie znaczy, że wszystkie one zostaną automatycznie przyjęte.
To teraz pytanie. Jak sądzicie, grupa zamierza zacząć powierzać służbę prowadzącego alkoholikom, który są w stanie robić to sensownie i dla wspólnego dobra, czy może rozważa zmiany w scenariuszu i wprowadzenie do niego zakazu proponowania dodatkowych tematów?

Jeśli w miejskim parku wieczorami i w nocy zdarzają się napady, rabunki, rozboje i gwałty, to w celu rozwiązania tego problemu, należałoby skierować tam dodatkowe patrole policji i poprawić oświetlenie, czy może (rozwiązanie w duchu AAPL) zakazać wstępu do parku w określonych godzinach?

Coraz częściej zbiorowa mądrość AA wydaje mi się, delikatnie mówiąc, odrobinę problematyczna.

wtorek, 20 lutego 2024

Nie lekceważ ich możliwości

Jakiś czas temu wspominałem, że wysłałem do Konferencji kilka pytań. Powtórzę: DO KONFERENCJI. Nie do Powierników ani Rady Powierników, którzy to ludzie uznali, że będą odpowiadać zamiast Konferencji, ale i cenzurować pytania kierowane nie do nich, ale właśnie do Konferencji.

W jednym z e-maili zadałem trzy pytania. Żeby nie było najmniejszych wątpliwości, co pytaniem jest, a co pytaniem nie jest, wyraźnie je oznaczyłem. Oto i one, a najpierw zrzut ekranu z poczty na dowód, że takie właśnie i tak oznaczone były pytania.






Moje pierwsze pytanie brzmi:
Od kiedy w AA jest funkcja, stanowisko lub służba "delegat narodowy - po służbie"? Czy należy przez to rozumieć, że pojawiła się też służba "prowadzący mityng - po służbie" i inne takie?

Moje drugie pytanie brzmi:
Czy AA w Polsce (w tym Konferencja) uważa, że nie można odebrać służby alkoholikowi, gdy w wyraźny sposób szkodzi Wspólnocie swoimi działaniami (na przykład kłamstwami albo wyłudzaniem pieniędzy), psuje opinię AA, zraża i/lub wykorzystuje nowicjuszy? Czy celem takich działań jest stworzenie w polskiej wersji AA ludzi bezkarnych, których działania wręcz nie wolno ocenić pod żadnym pozorem?

Moje trzecie pytanie brzmi:
Czy zdanie "Działania Konferencji nigdy nie mogą powodować pociągnięcia jej członków do odpowiedzialności karnej..." dotyczy bezkarności, czy może ogranicza zakres spraw, którymi Konferencja się nie zajmuje?


Poinformowali mnie w odpowiedzi, że moje pytania nie zostały przyjęte na podstawie Regulaminu Pracy Służby Krajowej AA w Polsce roz. VI p. 22.10) h).

Podpowiedziano mi, że ów podpunkt "h" brzmi:
Zgłoszone sprawy – napisane obraźliwym językiem, poniżające godność osób, insynuujące przynależność wyznaniową lub polityczną, formułowane oceną i odnoszące się personalnie do osób, nie będą przyjmowane do rozpatrzenia przez Zespół ds. Przygotowania Konferencji Służby Krajowej.

Jeśli rzeczywiście taka jest jego treść, to czy mógłby mi ktoś wskazać, gdzie w moich pytaniach jest obraźliwy język, poniżanie osób, insynuacje wyznaniowe lub personalia jakichkolwiek osób?

Potraktuję to jako zagadkę dla czytelników oraz autentyczną prośbę o pomoc w zrozumieniu powodu odmowy. Ja mam pewien pomysł, ale podam go dopiero wtedy, kiedy nikt nie wymyśli niczego sensownego.


wtorek, 13 lutego 2024

Historia AA kółkiem się toczy

Dawno temu wyczytałem w jakiejś książce, niestety, nie pamiętam już jej tytułu, że kiedy Bill W. odwiedził Europę i zapoznał się z europejską wersją AA, bardzo był zdziwiony, że Anonimowi Alkoholicy w Starym Kraju powtarzają dokładnie te same błędy, jakie popełniali wcześniej w Ameryce. Jakby zupełnie nie potrafili się uczyć na przykładzie doświadczeń starszych kolegów. Przecież podobno dobrze jest trzymać z wygranymi, a więc obserwować i wdrażać sprawdzone już w USA rozwiązania, zamiast wywarzania drzwi przez kogoś już otwartych. Lektura książek „Historia AA w Polsce” oraz moje ponad dwudziestoletnie obserwacje przekonały mnie, że to dzieje się nadal. To, czyli popełnianie błędów naprawionych już znacznie wcześniej w Ameryce, Kanadzie lub Wielkiej Brytanii. Ale zauważyłem coś jeszcze…

Byłem niedawno na mityngu. Pierwszy raz w tym roku. Tak się jakoś złożyło, ale faktem jest też i to, że od czasów epidemii, z różnych powodów zresztą, uczestniczę w spotkaniach AA znacznie rzadziej niż wcześniej. Wybrałem się na grupę, którą znałem jako ultra programową. Jej spotkania były merytorycznie znakomite, dotyczyły rozwiązania problemu alkoholizmu, pracy ze sponsorem i Programu. Coś się chyba jednak zmieniło w ostatnim czasie (2-3 lata?). Właściwie na tym mityngu było prawie tak, jak 20-30 lat temu. Włącznie z pochwałą arogancji i egoizmu, jako zalecanych postaw życiowych i innych terapeutycznych teorii. Świecy i przerwy na papierosa jeszcze nie było, ale…
Słuchając scenariusza i obserwując zbiórkę pieniędzy zorientowałem się, że grupa wróciła albo dynamicznie wraca do starych błędów. Jednak nie takich popełnionych i rozwiązanych pół wieku temu gdzieś tam, w Ameryce, ale takich, które były popełniane i z powodzeniem korygowane kilka-kilkanaście lat temu przez tę właśnie grupę. I nie, nie wszyscy na tym mityngu byli nowi. Alkoholików z mniej niż trzema-czterema latami abstynencji była na pewno większość, ale uczestniczyły w mityngu także te osoby, które same brały kiedyś udział w naprawianiu nieprawidłowości w tejże grupie przed laty.

W WK napisano: W sferze materii ludzkiej umysły skrępowane były przesądami, tradycją i utartymi poglądami. Jednak to chyba nie w tym leżał prawdziwy problem, a na pewno nie tylko. Także nie w tym, że nie potrafimy (większość) uczyć się na cudzych błędach, a bywa, że i na swoich własnych też nie. Czyżby szukanie łatwiejszej, łagodniejszej drogi i dbanie głównie o swoje dobre samopoczucie i święty spokój, na dłuższą metę jednak wygrywało z koniecznością ciągłej duchowej aktywności? Przecież w WK przeczytałem: Obaj zrozumieli, że muszą być ciągle aktywni duchowo – czy to też nie jest już prawda?

Przypomniało mi się z „Myśli nieuczesanych” Leca: Prawda zwycięża czasem, gdy nią przestaje być. Tylko… jakoś nie wydaje mi się to teraz tak zabawne, jak kiedyś.


Niewiele znam osób, które w USA lub innych krajach anglojęzycznych spędziły w tamtejszym AA kilkadziesiąt lat. W sumie trzy. Wszystkie one twierdzą, że w Wielkiej Brytanii i w Ameryce też był kiedyś okres dynamicznego wzrostu, po którym nastąpiła stagnacja. Jeszcze ze dwa-trzy lata temu mój podopieczny twierdził, że polska wersja AA, wydaje mu się znacznie bardziej zaangażowana i zdeterminowana niż angielska.

czwartek, 8 lutego 2024

Dobrzy czy źli są z nas ludzie?

W czasach kiedy jeszcze uczęszczałem na zajęcia grupowe terapii odwykowej (w sumie ok. 2,5 roku), we Wspólnocie AA w Polsce wszystkie przekonania na temat alkoholizmu, alkoholików, leczenia choroby alkoholowej i tak dalej, były identyczne, jak na terapii. Bo i niby jakie miałyby być – literatury AA albo nie było, a jak nawet była, to prawie nikt jej nie czytał, nikt nie pracował ze sponsorem na Programie, nawet jeśli tego sponsora miał, jak ja. W każdym razie wszystkie moje przekonania z tamtych lat, nawet jeśli zasłyszane w AA, wywodziły się z terapii. Z dzisiejszej perspektywy uważam, że przydatność wielu z nich była problematyczna, albo miały sens tylko przez bardzo krótki czas, albo tylko w określonych okolicznościach, albo w ogóle nie były zgodne z prawdą, choć nie wszystkie były szkodliwe.

Pamiętam – wygłaszane przez terapeutów, a następnie powtarzane namiętnie przez alkoholików na mityngach – stwierdzenie, że alkoholicy, to są w sumie dobrzy, wrażliwi ludzie. Czasem ktoś z terapeutów ubierał to w słowa: dobrzy ludzie, którzy czasem robili złe rzeczy. Pod koniec terapii zaczynałem mieć pierwsze wątpliwości, co do tych właśnie przekonań, ale obecnie jestem już całkowicie pewien, że nie są prawdziwe; wiem też, po co terapeuci sprzedawali je swoim klientom.

Terapeutyczna czy psychologiczna doktryna, która próbuje oderwać człowieka od jego zachowań, zdecydowanie nie jest moja, nie wierzę w to, uważam za bujdę na resorach. Bo wychodzi z tego, że Ziuta jest właściwie dziewicą, tylko czasem się puszcza, Ziutek jest uczciwym człowiekiem, tylko czasem kradnie, Tomek jest niezwykle prawdomówny, tylko często kłamie, Bronia jest w zasadzie abstynentką, tylko czasem się upija itp. Tak by to miało wyglądać?
Poza bardzo specyficznymi przypadkami, jak na przykład obóz koncentracyjny, kataklizm czy wojna, o człowieku świadczy jego powtarzane wielokrotnie (bo raz, to mógłby być przypadek) zachowanie czy postępowanie – tak uważam.

Kradłem i kłamałem od kiedy pamiętam aż do… To byłoby mi trudno konkretnie ustalić, ale wydaje mi się, że proces wygaszania tych wadliwych postaw i zachowań, zaczął się u mnie, kiedy zadomowiłem się już trochę we Wspólnocie AA, zaczynała mi się nieśmiało marzyć trwała trzeźwość, i zacząłem słyszeć, jak wielką wagę przywiązuje się tam do uczciwości.

Poza tym ten czas przeszły: robili złe rzeczy… robili, a nie… robią. Jak gdyby po rozpoczęciu terapii odwykowej alkoholicy natychmiast stawali się idealni. Wiedziałem, że u mnie to tak nie działa, a po pewnym czasie, dzięki rozmowom z kolegami z tego środowiska, pojąłem, że i inni tak nie mają. Przestaliśmy pić, ale nadal robiliśmy złe rzeczy – przynajmniej wielu. Choć poziom draństwa bywał nieco mniej rażący.

Trochę dłużej zeszło mi z tą wrażliwością. Minęło kilka lat, byłem już na Programie, kiedy zorientowałem się, że ja (oraz wielu innych) wcale nie byliśmy tacy wielce wrażliwi, ale nieprawdopodobnie wręcz przewrażliwieni. I to głównie na swoim punkcie. „Egoizm, egocentryzm, koncentracja na samym sobie…”.

Jak już wspomniałem, szybko zrozumiałem, że terapeuci robili to po to, żeby przygnieciony wyrzutami sumienia, wstydem i poczuciem winy alkoholik, klient, nie uciekł im do baru, nie upił się, żeby przestać czuć się jak kanalia i szuja. Może i miałoby to sens, ale pod warunkiem, że informowaliby też, że tego typu pomysły mają bardzo ograniczony okres przydatności do użycia. Niestety, przez wszystkie te lata w AA spotkałem tylko dwoje alkoholików, którzy pamiętali, że terapeuta wspominał, że „zdrowy egoizm” i inne takie szkodliwe brednie, mogą być tolerowane przez pierwsze 2-3 miesiące abstynencji, ale zdecydowanie nie dłużej.

Ciekaw jestem, jak to jest teraz. Nawet przez moment rozważaliśmy z kolegą terapię stacjonarną na Majorce* (tylko 14 tysięcy za 4 tygodnie), ale szybko doszliśmy do wniosku, że piorunem by nas wykopali za rozwalanie pracy grupowej i demaskowanie ich bredni.





---
Terapia odwykowa Borowik na Majorce.