Wymyśliłem kiedyś powiedzenie: łatwo jest nie pić, kiedy nie chce się pić, które bardzo szybko zaczęło dotyczyć trzeźwości w ogóle, bo nie tylko abstynencji. Cudownie się trzeźwieje (i jeszcze lepiej o tym opowiada na mityngach), kiedy w firmie wszystko dobrze się układa, pieniądze się robią, rodzina szczęśliwa i zdrowa, dzieci dobrze się uczą, wszystko świetnie idzie. Jednak w takich warunkach, których zresztą każdemu życzę, poziomu trzeźwości i Siły duchowej zweryfikować się nie da.
Życiowego sprawdzianu nie przeszedł pomyślnie mój kolega. Gdy stracił stanowisko, wysokie zarobki, służbową furę i komórę, a wreszcie dobrą wolę rodziny – wrócił do picia. Przykre to, ale taki sprawdzian miał wymiar jednostkowy, osobisty. Epidemia Covid-19 okazała się egzaminem dla wszystkich alkoholików i wszystkich grup AA. I wiele z nich oblało go z kretesem. Pisał o tym Andy F. na swoim blogu: https://aaforagnostics.com/blog/aa-zoom-meetings/ i ten jego wpis był inspiracją też dla mnie.
Nie miałem żadnych oczekiwań wobec uczestników mityngów staropolskich, to jest takich spotkań, którzy grupują alkoholików nauczonych przez psychoterapeutów, że oni są najważniejsi, że mają prawo, a nawet obowiązek być egoistami i dbać tylko o siebie. Okazało się jednak, że oczekiwanie czegokolwiek po alkoholikach na i po Programie (niektórzy nawet Tradycje i Koncepcje „zrobili” ze sponsorami), też było naiwne, czyli po prostu znowu się pomyliłem, nie miałem racji. Być może dlatego, że obserwowałem sytuację, w której wszystko gładko się układa, wszystko dobrze działa, nie dzieje się nic złego. Ale pojawił się wirus i zweryfikował moje naiwne rojenia o wielu alkoholikach i grupach AA.
Obserwowałem i słuchałem alkoholików, którzy w Kroku Trzecim z pełną powagą i przekonaniem deklarowali, że rezygnują z samowoli i sobiepaństwa, że gotowi są wreszcie zacząć się podporządkowywać, że powierzają swoją wolę, że przestają grać rolę Wszystkowiedzącego i Wszystkomogącego Boga i w wielu przypadkach wierzyłem w te deklaracje. Tymczasem alkoholicy…
Mimo jednoznacznie określonych ograniczeń spotykali się w zbyt dużych grupach, w zbyt małych salach, bez masek na twarzach, bo przecież szalejącej samowoli nikt nie będzie mówił, jak ma żyć i co robić. Okazało się, że niektórzy alkoholicy, których uważałem za trzeźwych, żyją w jakiejś urojonej przez siebie alternatywnej rzeczywistości, w której Tradycje AA są ważniejsze od norm prawnych, zarządzeń, kodeksów, przepisów. Z dumą i pychą opowiadają o Tradycjach poznanych ze sponsorem i jednocześnie lekceważą Pierwszą, bo przecież przed oczami mają tylko swoje dobro, swoje potrzeby i zachcianki, a że mogą kogoś narazić na chorobę lub śmierć, to i co z tego. Przecież oni sami są najważniejsi, a jak ktoś się boi, to niech nie przychodzi. To ostatnie zwłaszcza wydało mi się szokujące, bo jednocześnie okłamują innych i siebie, i twierdzą, że oni to wszystko robią dla dobra jakiegoś hipotetycznego nowicjusza. Pamiętam wielu z nich, jak przed epidemią, z przekonaniem mówili na mityngach o uczciwości oraz o obietnicach (zniknie egoizm…).
W artykule o problematycznej mądrości AA pisałem całkiem niedawno, jak to powiedzenie „Trzymaj z wygranymi” zamieniłem na „Trzymaj z tymi, z którymi ty wygrywasz”. W chwili obecnej ma to wyjątkowe znaczenie – trzymanie z tymi, którzy coś tam dla samych siebie wygrywają, może spowodować moje realne szkody na zdrowiu. A jeśli nawet nie, w końcu jestem zaszczepiony, to nie chcę, żeby ściągnęli mnie do swojego poziomu i nauczyli, że zasady są po to, żeby je łamać albo że te zasady mniej ważne są od osobistych zachcianek, ambicji i samowoli.
A nowicjusz? Raz czy drugi zjawił się, ale widocznie nie czuł się bezpiecznie wśród ludzi lekceważących zasady (i nawet dumnych z tego), więc jego przygoda z AA skończyła się po 1-2 mityngach. Wtedy starsi stażem bywalcy mityngów orzekli, że ci nowicjusze widocznie nie byli jeszcze gotowi, że na pewno chcieli jeszcze pić, że widocznie nie uznali swojej bezsilności…
„Doktor Bob i dobrzy…” s. 149: Ówcześni uczestnicy AA nie uważali mityngów za czynnik niezbędny do zachowania trzeźwości. Były on po prostu pożądane. Za to poranne skupienie i modlitwa były do tego konieczne.