niedziela, 9 października 2016

Notatki sponsora (odc. 072)

Miałem o tym nie pisać z dwóch powodów: po pierwsze, bo to oczywiste, a przynajmniej takie mi się prawie zawsze wydawało, a po drugie, bo uznałam, że obecnie psychoterapia odwykowa wygląda na pewno zupełnie inaczej niż ta, którą pamiętam sprzed lat kilkunastu, więc po co...

A sprawa jest banalna i dotyczy jednego z elementów psychoterapii odwykowej, który w czasach mojego leczenia nosił nazwę grupy motywacyjnej. Jak sama nazwa wskazuje w trakcie zajęć grupy motywacyjnej wzmacniana była (albo być miała) motywacja pacjentów do zaprzestania picia. Na samym początku wydawało mi się to całkiem sensowne – alkoholicy mieli chcieć przestać pić, mieli zrozumieć, że utrzymywać abstynencję naprawdę jest warto, że to się opłaca. Jednak zanim leczenie odwykowe, które w moim przypadku trwało trzydzieści miesięcy, skończyło się, zdawałem już sobie sprawę, że psychoterapeuci (w większości przemili ludzie, naprawdę starający się mi pomóc) nie są w stanie zrozumieć najbardziej chyba spektakularnego objawu choroby alkoholowej, to jest bezsilności wobec alkoholu, choć rozprawiali na jej temat bez końca i z wielkim zapałem. A to z kolei oznacza, że – przy najlepszych nawet chęciach – niewiele mogą mi pomóc.

Wyobraźmy sobie głaz, ważący dwie tony, dwa tysiące kilogramów. I alkoholika z gołymi rękami. Nie jest on w stanie głazu podnieść i rzucić na odległość jednego kilometra. To jest bezsilność. Wyobraźmy sobie żołnierza, który wypadł z samolotu bez spadochronu – bez względu na to, jaką przyjmie pozycję i co zrobi – zginie. To jest bezsilność. Wyobraźmy sobie najlepszego nawet pływaka na środku oceanu, tysiące mil od jakiegokolwiek brzegu – cokolwiek by nie zrobił i tak utonie. To jest bezsilność. 

Jaki sens i znaczenie mają najlepsze nawet systemy motywacyjne wobec bezsilności? Żadne. Zupełnie żadne. A próby budowania lepszej motywacji – w przypadku bezsilności – oznaczają tylko kompletnie niezrozumienie pojęcia i istoty tej bezsilności.