poniedziałek, 28 marca 2022

Religia Wspólnoty i Programu

Znacznie rzadziej niż pięć (i więcej) lat temu uczestniczę obecnie w mityngach AA. Głównie ze względu na covid-19 kłopoty ze zdrowiem, ale nie tylko. Mogę uczestniczyć i pomagać w rozwiązywaniu problemów stworzonych przez samych alkoholików. (Koniec końców sami stworzyliśmy nasze problemy, WK, s. 104), ale jeśli są to stale te same problemy, to ja mam już coraz bardziej dosyć.
Ile set razy można słuchać wypowiedzi na mityngu na temat „co dla ciebie oznacza pokora?”. Skoro przynajmniej od drugiej wojny światowej wiadomo, że pokora to świadomość własnej niedoskonałości*. Ileż razy można angażować się w dyskusje i jałowe zupełnie rozważania na temat tzw. kierowania życiem? Skoro obecni na takich spotkaniach alkoholicy nigdy jeszcze nie uzgodnili, co to pojęcie miałoby oznaczać.
Takie i wiele innych urojonych problemów i tematów wraca w środowisku AA, bo nie tylko na mityngach, jak bumerang. O dziwo, zabawa z tym bumerangiem, nie dotyczy tylko nowicjuszy.

Alkoholik to takie cacuszko, co to aby żyć, musi mieć problemy, a jak ich nie ma, to sobie wymyśli, a jak już wymyśli, to musi je rozwiązywać, a jak nie potrafi, to użala się nad sobą [znalezione w biuletynie Mityng].

Jednym z dyżurnych i ulubionych „bumerangów” jest kwestia Boga, religii, religijności we Wspólnocie AA, w naszej literaturze i w Programie.

W historiach osobistych każdy opisuje własnym językiem i ze swojego punktu widzenia sposób, w jaki nawiązał relację z Bogiem [WK, s. 29].

Lecz oto siedzący przede mną przyjaciel deklarował wprost, że Bóg zrobił dla niego to, czego on sam nie mógł uczynić dla siebie. Jego ludzka wola zawiodła. Lekarze orzekli, że jest nieuleczalny [WK, s. 10].

Gdy zobaczyliśmy, jak inni rozwiązują swoje problemy, polegając po prostu na Duchu Wszechświata, musieliśmy przestać wątpić w siłę Boga. Nasze pomysły nie działały, ale idea Boga tak [WK, s. 52]

...musieliśmy przestać wątpić w siłę Boga [WK, s. 52]

Wydawało się, że nie mógłby pić nawet, gdyby chciał. Bóg przywrócił mu poczytalność [WK, s. 56].

W ten sposób Bóg przywrócił rozum nam wszystkim [WK, s. 57].

Musieliśmy otrzymać pomoc Boga [WK, s. 62]

Nie są to, bynajmniej, wszystkie odniesienia do Boga w Wielkiej Księdze. Są ich dziesiątki, a może i setki. Jednak z czasem zacząłem rozumieć, że często nie chodzi o Boga, ale o szalejącą samowolę. Alkoholik nie jest zdolny do podporządkowania się, do przyjęcia pewnych zasad, faktów… do zgody na rzeczywistość. W sklepach sprzedają sprzedawczynie, w firmach rządzą prezesi, w szpitalu leczą lekarze, w szkołach uczą nauczyciele, w AA Siłą, która uzdrawia alkoholików, jest Bóg, na straży prawa i porządku stoją przepisy i normy prawne itd. itd. itd. Ale alkoholik chce, żeby było inaczej, nie zgadza się na to, co jest. Szkoły mają być bez nauczycieli, kościoły bez Boga, przepisy prawne są głupie, z alkoholizmu leczyć ma… nie wiadomo, kto, ale nie Bóg, bo nie, bo ja jestem niewierzący. Przecież to jest chore! Podobnie jak domaganie się przyjęcia do szpitala, ale żeby nie było w nim lekarzy, bo ja lekarzom nie wierzę, i żeby nie podawano lekarstw, bo to tylko trucie pacjentów.
Bóg – jakkolwiek Go każdy z nas rozumie albo i nie – jest obecny w AA, w literaturze AA, w Programie AA. W wytrzeźwieniu alkoholika odgrywa rolę kluczową. A możliwość przyjęcia jakiejś własnej koncepcji Boga, jeszcze całą tę sprawę upraszcza i ułatwia. Moje prywatne przekonania na temat religii i Boga nie mają tu nic do rzeczy – nie zmieniają faktów.

To teraz o religii. Wszystko byłoby znacznie łatwiejsze, gdyby alkoholicy – przed rozpoczęciem dyskusji i sporów – sprawdzili i dowiedzieli się, o czym w ogóle mówią.

Religia to zespół wierzeń dotyczących istnienia Boga lub bogów, pochodzenia i celu życia człowieka, powstania świata oraz w związane z nimi obrzędy, zasady moralne i formy organizacyjne**.

Można też powiedzieć, że religia jest zbiorem prywatnych (lub instytucjonalnych) postaw, obrzędów i wierzeń w niematerialną transcendentną rzeczywistości, którą najczęściej określa się mianem Boga lub bogów oraz związanych z nimi przekonań o pochodzeniu i celu życia człowieka,

Czy spotkania AA zajmują się pochodzeniem i celem życia człowieka lub procesem powstania świata? Czy książki i biuletyny AA-owskie zawierają dokładny opis konkretnych religijnych obrzędów i liturgii?
Gdyby Wspólnota AA miała być organizacją religijną, to niezbędne byłoby jednoznaczne określenie, o jaką religię chodzi, bo w różnych religiach panują różne zasady, różne przekonania, praktykowana jest przeróżna liturgia i obrzędy, różne zachowania i czyny uważane są za moralne… Jeśli alkoholik może sobie sam stworzyć własną koncepcję Boga, to o jaką niby religię miałoby chodzić? Religię Grażyny alkoholiczki? Religię Janusza alkoholika?

Może gdybyśmy wreszcie zrozumieli, czym jest religia, nie tracilibyśmy czasu na jałowe i stale powtarzające się rozważania, z których nic nie wynika? Nie lepiej ten czas i wysiłek przeznaczyć na wytrzeźwienie i pomoc innym w uzyskaniu trzeźwości? Ale może nie lepiej, może nie mam racji? Ja jestem alkoholikiem, ważne jest dla mnie, czy Wspólnota AA dysponuje rozwiązaniem problemu alkoholizmu. Jeśli tak, to cała reszta niewielkie ma znaczenie.

Boję się ludzi o niezachwianych przekonaniach, ponieważ czuję od nich chłód śmierci i wrogość wobec życia, wobec jego dynamiki, ciepła i różnorodności… (ks. Tomáš Halík „Hurra, nie jestem Bogiem!”).

Choroba psychiczna to unikanie rzeczywistości za wszelką cenę; zdrowie psychiczne to pogodzenie się z rzeczywistością bez względu na cenę [Scott Peck].







---
* https://sjp.pwn.pl/sjp/pokora;2503570.html
** https://sjp.pwn.pl/sjp/religia;2514825.html


niedziela, 13 marca 2022

Inne spojrzenie na Wspólnotę

Założyłem kiedyś, że jeśli nie najlepiej o Anonimowych Alkoholikach piszą sami Anonimowi Alkoholicy i to w swoich oficjalnych publikacjach, to na pewno są to informacje wiarygodne. Nie byłoby przecież sensu, żeby sami siebie oczerniali. Skoro Bill W. przyznawał, że nie realizował Programu 12 Kroków i z tego powodu cierpiał na depresję, skoro w początkach powstawania AA w jednym z miast w USA na mityngach nie rozmawiano o piciu, a jedynie o rozwiązaniu, skoro bombastyczne przemowy Billa nie pomagały wytrzeźwieć innym alkoholikom (choć on sam, po swoim spektakularnym doświadczeniu duchowym, utrzymywał abstynencję) i dopiero doktor Silkworth poinstruował go, co i w jaki sposób ma im mówić, skoro dr Bob przyznawał, że nie miał przebudzenia duchowego, to uznaję to za fakty. Trzeźwi ludzie nie dyskutują z faktami. Inaczej może wyglądać sprawa z relacjami zewnętrznymi. Ano, właśnie… może… Mogą być nierzetelne, a nawet niezgodne z faktami, ale niekoniecznie muszą takie być. Źródeł innych, niż oficjalnie zatwierdzona literatura AA, jest zapewne wielokrotnie więcej tych, w kanonie Wspólnoty. Mogą zawierać informacje prawdziwe (albo prawdziwe tylko częściowo), więc radzę do nich podchodzić ostrożnie.

Fragment artykułu z „Arki” nr 58:
Z biografii założyciela Anonimowych Alkoholików, Billa W. wynika, że on również zmagał się z tym problemem. Wynalazł i rozpropagował sposób na zaprzestanie picia i przez prawie czterdzieści lat, aż do śmierci, nie wypił ani kropli alkoholu. I za to chwała mu. A jednocześnie, w ciągu tych wszystkich trzeźwych lat uprawiał tzw. Trzynasty Krok, czyli romansował z nowicjuszkami w AA, udając ich sponsora, mentora i przewodnika życiowego. Piszą o tym biografowie Billa W., m.in. James Houck, Cynthia Perkins, Robert Thomsen, Tom Powers Sr., Francis Hartigan i Nan Robertson. Ta ostatnia w swojej książce „Getting Better”, wyd. iUniverse 2000, s. 36), przytacza znamienne wyznanie swego bohatera. Skonfrontowany w sprawie notorycznych miłostek, miał powiedzieć, prawie ze łzami: „Masz rację, ale nie mogę przestać”. 
Nan Robertson jest laureatką nagrody Pulitzera, więc bardzo możliwe, że wie, co pisze. A seksoholizm Billa W. potwierdzają też inne źródła.

Z „Joe and Charlie Big Book Study”:
Jak powiedział Charlie: „Czasami przy Krokach 6 i 7 tracimy zapał. Może to dlatego, że te Kroki w Wielkiej Księdza zajmują tylko dwa akapity”. Zaczynamy pojmować, że są to właściwe narzędzia przemiany w programie. Kroki 6 i 7 są narzędziami zmiany. Kroki 1, 2 i 3 pomogły nam rozpoznać problem, znaleźć rozwiązanie i podjąć decyzję. W Kroku 4 przeprowadziliśmy rozrachunek, który pozwolił nam zobaczyć, co wymaga zmiany. Omówiliśmy te sprawy z drugą osobą (Krok 5). Wynikiem tych pierwszych pięciu Kroków programu są Kroki 6 i 7, dwa potężne narzędzia, które mamy zastosować w naszym życiu. Nasze życie zależy od tego, jak zastosujemy Kroki 6 i 7. Charlie przypomina nam, że to nie Bóg wykonuje te Kroki... my to robimy. Te Kroki są w praktyce bardzo trudne... bardzo trudne. Wielka Księga mówi, że są one „proste, ale niełatwe”.

Robert Tabus, „Trzynasty stopień szczęścia”:
Medycyna żąda abstynencji przez pięć lat. Po tym okresie uznaje, że człowiek jest wyleczony w pełni, czyli że byłemu alkoholikowi w zasadzie nie grozi nawrót nałogu i prawdopodobnie może już pić tak jak wszyscy inni ludzie, z umiarem, przy okazji. Być może wtedy człowiek tak już przywyknie do abstynencji, że nie będzie w stanie w ogóle pić.

Józef Jan, „Sami o sobie: Antologia tekstów polskich Anonimowych Alkoholików”:
Mityngi rozpoczyna modlitwa o pogodę ducha, a kończy modlitwa „Ojcze Nasz”, w czasie której uczestnicy trzymają się za ręce. Przy zapalaniu świecy prowadzący wypowiada słowa: „Światło Chrystusa”, a wszyscy odpowiadają: „Bogu niech będą dzięki”. To wszystko nie jest jakimś nabożeństwem, ale wypływa z potrzeby serca, a poza tym jest zgodne z programem AA. 
/…/ 
Ruch Anonimowych Alkoholików narodził się w 1935 roku w Stanach Zjednoczonych. Za początek AA uważa się przypadkowe spotkanie dwóch alkoholików w miejscowości Akron w stanie Ohio. Poznali się – gdzieżby indziej – w barze hotelowym. Zagadali się na temat własnego nieszczęścia. Rozmowa pochłonęła ich tak bardzo, że zapomnieli zamówić następne kolejki wódki. Po wielu godzinach wspólnego niepicia doszli do wniosku, że „coś w tym jest”. Rozmowa alkoholików o piciu, o życiu, o wszystkim – zamiast picia!

Ireneusz Kaczmarczyk, “Wspólnota Anonimowych Alkoholików w Polsce”:
We wszystkich rozmowach starałem się pozostawać w obszarze pojęć zapożyczonych przez badanych z ich środowiska. Jest to język specyficzny, właściwy wyłącznie dla Anonimowych Alkoholików, osób pozostających w programie terapeutycznym. Ten sposób prowadzenia narracji wydawał mi się jedynym umożliwiającym uchwycenie procesu zmian, a w szczególności zdarzeń i zachowań, które mogły na takie zmiany wskazywać.

Chuck C., „Nowa para okularów":
Bill Wilson był agnostykiem, i kiedy Ebby z nim rozmawiał i zaczął mówić o Bogu, Bill wyjął aparat słuchowy i intensywniej zajął się drinkiem. (Pił gin, którego Ebby odmówił). Ebby odnalazł trzeźwość w ruchu Oxfordzkim, a tam również mieli swojego Boga. To stamtąd pochodzi „tak, jak Go pojmujemy”, z ruchu Oxfordzkiego i od Jima Burwella. Tak więc, gdy Ebby mówił o Bogu, a Bill dalej pił swój gin, aż wreszcie trafił do Szpitala Miejskiego i usłyszał doktora Silkwortha.

„Alcoholics Anonymous Comes of Age: A brief History of AA”:
Bill Wilson, współzałożyciel i pomysłodawca AA, wziął na siebie zadanie napisania pierwszej części książki. W rozdziale 5 zdał sobie sprawę, że będzie musiał wyjaśnić, "jak naprawdę działa nasz program zdrowienia z alkoholizmu. Ten fragment, umieszczony właśnie w tym miejscu, miał być osią całej książki".

Ernst Kurtz „Not God”:
Kiedy w roku 1939 książka Alkoholicy Anonimowi była gotowa do opublikowania, w grupie w Nowym Jorku nie było ani jednego katolika.

Robert Fitzgerald SJ, “Bill W. I jego sponsor”:
Na końcu listu do Clema Lane’a Bill jasno opisał własną misję: »Wierzę, że moim zadaniem jest pomóc alkoholikowi spoza wspólnoty katolickiej…«.

Bywają jednak manipulacje i przekręty, od których włos jeży się na głowie. Na przykład na okładce wcześniej cytowanej książki Fitzgeralda, polski wydawca zamieścił informację (uwaga!): Zapisana jest w niej historia przyjaźni jezuity Eda Dowlinga i Billa Wilsona, współzałożycieli wspólnoty Anonimowych Alkoholików.  Mocne! Wspólnotę AA w USA nie założyli Bill W. i dr Bob, ale katolicki ksiądz z Billem W. Doktor Bob w ich wersji historii AA nie istniał.
Oczywiście żaden ksiądz nie był też sponsorem Billa W. (w ten sposób nazywał on tylko Ebby’ego Thachera), a książka tego jezuity w oryginale nosi tytuł The Soul of Sponsorship”, który ja – przy swojej nieznajomości angielskiego – rozumiałbym jako “Dusza sponsoringu” albo „Idea sponsoringu”. Prawdziwa, niezmanipulowana przez pewnych ludzi biografia Ebby’ego Thachera, wygląda zupełnie inaczej (widoczna na zdjęciu).


Czy wierzę, że w szpitalu, przed śmiercią, Bill W. domagał się alkoholu i złorzeczył żonie, gdy nie chciała mu go przynieść? Tak, to prawdopodobne. A informacja pochodzi z biograficznego filmu o Billu, który jest fabularyzowanym dokumentem. Czy wierzę, że w domu doktora Boba nie było tak miło, jak to przedstawiał? Wierzę, bo wynika to z listu/tekstu opublikowanego przez jego syna. Natomiast przekonań i „dowodów” Króla Artura nie rozważam w ogóle, bo na to po prostu szkoda mi czasu:, ale... może kogoś zainteresuje postawa profesjonalisty



Zapytał mnie ktoś kiedyś (i to nie raz), czy tego typu informacje mi nie zaszkodziły. Jakoś nie, nadal tu jestem. W moim mieście było paru alkoholików mitologizujących założycieli AA, ale większość, nawet nie realizując Programu, zdawała sobie sprawę, że to Dwanaście Kroków jest realną wartością, szansą i nadzieją dla uzależnionych, a nie życie „świętego Billa”. Jako alkoholicy nie byliśmy przyzwoitymi, uczciwymi, porządnymi ludźmi, więc dotyczyło to też Billa W. Prawda uwalnia, choć poznanie jej czasem bywa nieprzyjemne. Może już czas przestać uganiać się tylko za dobrym samopoczuciem? To w sektach okłamuje się nowicjuszy lub przedstawia im tylko część prawdy, by nie zniechęcili się za szybko i nie uciekli, zanim uzależnią się od sekty na zawsze.

Choroba psychiczna to unikanie rzeczywistości za wszelką cenę; zdrowie psychiczne to pogodzenie się z rzeczywistością bez względu na cenę. – Scott Peck

piątek, 11 marca 2022

Warto poznawać historię AA

 Jest takie powiedzenie: naród, który nie pamięta/nie zna swojej historii, jest skazany na jej powtarzanie. Nie chciałbym powtarzać swojej historii z czasów picia oraz tych kilku lat, kiedy wprawdzie już nie piłem, ale do trzeźwości było mi bardzo daleko. Jednak na samym początku zainteresowałem się historią z typowej dla alkoholików przekory. Ktoś mówił, jak jest, a ja to kwestionowałem wręcz odruchowo, dla zasady. Grałem rolę Boga Wszystkowiedzącego, a jeśli nawet czegoś nie wiedziałem, to sobie wymyśliłem. Dzięki temu, wiele lat później, wykombinowałem coś takiego: Czym alkoholicy różnią się od normalnych ludzi? Normalni, czyli nie chorzy psychicznie, jak czegoś nie wiedzą, to starają się dopytać, doczytać, dowiedzieć, po prostu. Jeśli alkoholik czegoś nie wie, to wymyśla. 

Grób Wilsonów
Weteran Chuck C. napisał w „Nowej parze okularów”: Moglibyście teraz wejść do jakiegokolwiek baru w tej części kraju i zapytać pierwszego napotkanego pijaka o cokolwiek, a on by ci odpowiedział. Nie jąkał by się, nie powiedziałby „Nie wiem”. Odpowiedziałby. Wielka banda filozofów!

 W czasie drugiego odwyku i później przestawałem kwestionować wszystko, co mi się nie podobało. Skupiałem się raczej na podobieństwach i zamiast twierdzić, że nie, bo nie, zacząłem pytać: czy na pewno tak i dlaczego? Jeżeli miałem im (innym alkoholikom i ich doświadczeniom) zawierzyć życie, zdrowie i w ogóle przyszłość, to chciałem być pewien, że rozumiem i robię właściwe rzeczy. 

Zrozumienie jest kluczem do właściwych zasad i postaw, a właściwe postępowanie jest kluczem do dobrego życia… [1]  

Najpierw zwracałem uwagę na różne podejrzane „prawdy” wygłaszane na mityngach. Niektóre były tylko bez sensu, ale inne poważnie utrudniały wytrzeźwienie zgodnie z zasadami Programu Dwunastu Kroków. Były to na przykład hasełka: jeden rok – jeden Krok, alkoholicy nie mogą mieć autorytetów w AA, nie wolno używać zaimka „my”, bo ja tu jestem przecież najważniejszy, bez świeczki mityng jest nieważny itp.

 Na wątpliwe przekonania historyczne przyszedł czas jeszcze później. Pamiętam, że zaczęło się od abstynencji Roberta Holbrooka Smitha. Wtedy jeszcze we wszystkich scenariuszach mityngów w mieście było zdanie: za dzień narodzin Wspólnoty uznaje się 10 czerwca 1935 roku, to jest pierwszy dzień nieprzerwanej trzeźwości doktora Boba. Jednak w jego biografii napisano, że tego dnia wypił piwo, które zresztą dostał od Billa W. Po co okłamywać siebie i innych? Umownie przyjęto, że 10.06.1935 jest dniem powstania AA, ale był to dzień ostatniego picia doktora Boba, a nie pierwszy dzień jego abstynencji. 

Piwo otrzymane tamtego ranka od Billa było ostatnim alkoholem, jaki wypił w życiu [2] 

W miarę jak poznawałem historię AA i weteranów pojawiało się wiele odpowiedzi na zadawane, ale i niezadane pytania. Parę przykładów. 

Czy pierwsi weterani trzymali alkohol w domu? Ależ oczywiście! Żeby dowieść samemu sobie i innym, że nie ulegną pokusie. 

Twierdziłem, że musimy dowieść, że można żyć w obecności alkoholu i nie pić. No więc kupiłem dwie duże butelki i postawiłem je na szafce [3]. 

Czy w początkach Wspólnoty na mityngach mowa była o piciu, czy opowiadano piciorysy? Ależ skądże! Tego weterani nie robili – mowa była o rozwiązaniu, a nie o problemie.

…my nie opowiadaliśmy wtedy na mityngach o naszym piciu. Nie było takiej potrzeby. Sponsor i Doktor Bob znali wszystkie szczegóły. Szczerze mówiąc, uważaliśmy, że to wyłącznie nasza sprawa. Poza tym umieliśmy już przecież pić. Za to osiągnięcia i utrzymania trzeźwości musieliśmy się dopiero nauczyć [4]. 

 

Czy na początku Wspólnota oferowała pomoc wszystkim, którzy chcą przestać pić? Ależ skądże! To była grupa białych mężczyzn klasy średniej. Kiedy zjawiła się pierwsza Murzynka, to ci tolerancyjni, mili ludzie, zgodzili się, że może na skorzystać z ich doświadczeń, ale musi chodzić na jakąś inną grupę, i specjalnie założyli grupę dla czarnych, byle tylko Murzyni nie próbowali dołączyć do nich, siadać obok nich [5].

 

Grób Smithów

Czy pierwsi weterani byli zgodni i harmonijnie współpracowali? Ależ skądże! Zwłaszcza Bill W. wyraźnie nie cieszył się sympatią Clarence’a S. i jego koleżków z Cleveland. Między nimi narastały konflikty na tle finansowym, strategicznym, organizacyjnym i innymi, a od 1942 było między nimi już całkiem źle. 

Clarence nie lubił Billa i często go wyklinał… [6].

 

Czy Bill i Bob odkryli, że rozmowa z innymi alkoholikami pomaga im samym utrzymać abstynencję? Ależ skądże! Bill W. rozmawiał z innymi wiele razy, ale bez większych dla nich efektów. Na właściwą drogę naprowadził do doktor Silkworth, który… [7] poinstruował go, co i w jaki sposób mówić. Spotkanie Billa i Boba w Akron miało miejsce znacznie później.

 

Czy przedstawianie się imieniem i inicjałem nazwiska związane było z zasadą anonimowości w AA? Gdzie tam! Tę tradycję Anonimowi Alkoholicy przejęli od grup oxfordzkich [8].

 

Na koniec kilka zdań o przyjaźni i jej braku w AA.

Chyba najboleśniejsze było poróżnienie się Billa z Clarence’em S., założycielem AA w Cleveland. /…/ Na Vesey Street zaczęły rozchodzić się wieści o tym, że kilka grup z Cleveland zamierza się odłączyć, zrywając wszelkie związki z AA kierowanym przez Billa… [9].

 I tak można w nieskończoność. O abstynencji Billa W. w ostatnich dniach jego życia, o jego wierności Lois, o zażywaniu LSD, o długach, o udziałach w spółce, która miała zarobić krocie na WK, o pierwszej wersji WK, którą redagował wykładowca Tom Uzzell i skrócił tekst o jedną trzecią, choć inni twierdzą, że o połowę [10] itd. itd. itd. To są pasjonujące historie, a poznanie ich pomaga uniknąć błędów, które oni, weterani AA, już popełnili.

 ...poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli (J 8,31).  Jeśli rzeczywiście  prawda wyzwala, to nieprawda, w tym różne mity, błędne przekonania i demagogie, wiodą do zniewolenia, a to nie ma nic wspólnego z trzeźwością.

 


Na koniec coś z tylko polskiej literatury AA, to jest z „Historii AA w Polsce”: Grupy AA nie są własnością Kościoła ani księdza czy terapeuty, nie są grupami przykościelnymi, choć mogą gromadzić się przy kościele, ani nie są grupami terapeutycznymi. Mają własną autonomię i niezależność wynikającą z programu i Tradycji. Członków grup AA o zabarwieniu dewocyjnym: „apostołów”, „cudownie nawiedzonych”, „kaznodziejów” proponuję potraktować jako „margines”… (autorem jest ojciec Dariusz Kwiatkowski, marianin).


Przepraszam wszystkich alkoholików wierzących w różne AA-owskie cuda i fantazje, które wymyślili sami albo bezrefleksyjnie przyjęli od swoich sponsorów. Przykro mi, jeśli Wasze przekonania obracają się w proch lub macie wrażenie, że coś tracicie, ale nic na to nie poradzę. Poza tym sprawa jest prosta – żeby zachować na zawsze własne wyobrażenia, wystarczy czytać tylko i wyłącznie Wielką Księgę i – broń Boże – nie zaglądać do książek historycznych wydanych przez AA. Ani żadnych innych. 
Jak napisano w Biblii - prawda wyzwala, ale nie napisano, że uszczęśliwia.


A przy okazji i zupełnie poza tematem historycznym o czytaniu, pisaniu i mówieniu ze zrozumieniem.

Wojciech Bonowicz "Profesja stulecia"




---
[1] „Dwanaście Kroków i Dwanaście Tradycji”, s. 125.
[2] „Doktor Bob i dobrzy weterani”, s. 84.
[3] Tamże, s. 81.
[4] Tamże, s. 238.
[5] Tamże, s. 263.
[6] Tamże, s. 289.
[7] „Przekaż dalej”, s. 143.
[8] Tamże, s. 236.
[9] Tamże, s. 276.
[10] Tamże, s. 219.


wtorek, 8 marca 2022

To prawda, ale nie do końca...

 Zauważyłem w jednym z biuletynów pewien cytat, który przypomniał mi zdarzenie sprzed wielu lat; zdarzenie, z którego obecnie i od dawna już jakoś nie jestem dumny. 

Książkę „Doktor Bob i dobrzy weterani” przeczytałem niezwłocznie po tym, jak tylko się ukazała. Znalazłem w niej mnóstwo wartościowych rzeczy, a wśród nich właśnie ten cytat: „Bob twierdził, że istnieje trudna droga i droga łatwa. Ta trudna polegała, jego zdaniem, na samym chodzeniu na mityngi". ("Doktor Bob i dobrzy weterani", s,. 206). Wykorzystałem go kilka razy na spikerkach, wkurzając tym wielu alkoholików. Nie mówiłem tego wprost, bo to byłoby już bezczelnym kłamstwem, ale sugerowałem, że alternatywą dla tego chodzenia tylko na mityngi jest Program. Nie protestowałem też i nie wyjaśniałem, gdy słuchacze tak właśnie rozumieli ten cytat. Choć ja wiedziałem, że te słowa doktora Boba, dotyczą czegoś innego. 

Stary szpital miejski w Akron
Stary szpital miejski w Akron

Działo się to w drugiej połowie lat trzydziestych. Czynni alkoholicy, którzy nabawili się poważnych problemów zdrowotnych z powodu nadużywania alkoholu, często trafiali do szpitala, w którym pracował doktor Bob, proktolog (specjalista chorób odbytu). Tam byli karmieni przez niego pomidorami, kapustą kiszoną i melasą, bo doktor uważał taką dietę za bardzo wskazaną. Poza tym dr Bob informował ich o medycznej stronie choroby alkoholowej, a niepijący już alkoholicy z Akron, odwiedzali pacjenta kilka razy dziennie i opowiadali o swoich różnych doświadczeniach, pomysłach na niepicie oraz spotkaniach w prywatnych domach (stąd nazwa „grupa domowa”). 

Najpierw Doktor Bob powalał gościa informacjami medycznymi. Zapicie opisywał jako nawrót choroby, tak jakby mówił o cukrzyku, który nażarł się cukierków. Podkreślał też, że alkoholizm jest chorobą śmiertelną i że, aby ozdrowieć z niej – czy też raczej od niej nie umrzeć – należy w ogóle nie sięgać po pierwszy kieliszek. To była podstawa. Po kolei wbijaliśmy to sobie nawzajem do głowy. Dopiero potem przechodziliśmy do aspektu duchowego. („Doktor Bob i dobrzy weterani”, s. 124)

 

Była to procedura, która w Akron trwała kilka lat, a ze swojej specyficznej diety doktor Bob zrezygnował jeszcze później i raczej niechętnie.

 

A oto w całości cytat, o który chodzi:

„Bob twierdził, że istnieje trudna droga i droga łatwa. Ta trudna polegała, jego zdaniem, na samym chodzeniu na mityngi. W ciągu pięciu dni w szpitalu można było usłyszeć tyle wypowiedzi, że na zewnątrz zabrałoby to pół roku". ("Doktor Bob i dobrzy weterani", s,. 206)

 

Doktorowi nie chodziło o Program Dwunastu Kroków, który zresztą wtedy jeszcze nie istniał, ale o tę kilkudniową hospitalizację w jego szpitalu. Ci, którzy nie byli w szpitalu i nie doświadczyli tego wszystkiego, co tam można było otrzymać, czyli trafiali na mityngi wprost z ulicy, mieli gorzej i to właśnie była ta trudniejsza droga.

 

Formalnie rzecz biorąc nie kłamałem, działałem też z dobrych intencji, bo zależało mi, żeby do Programu i sponsorowania przekonać alkoholików odnoszących się do takich rozwiązań niechętnie, ale… trochę to było z mojej strony manipulacyjne i to przestało mi się podobać.


Tort rocznicowy grupy AA w King School


Kuchnia w domu doktora Boba

sobota, 5 marca 2022

Mitologia we Wspólnocie AA

Czytałem wczoraj o jakimś barze, w którym nazwę potrawy „pierogi ruskie” zmieniono na inną, bardziej opisową i, co chyba najważniejsze, bez określenia „ruskie”. Rozgarnięci inaczej i niedouczki nie zauważają, że „ruskie” nie znaczy ani rosyjskie, ani radzieckie. Potrawa pochodzi z województwa ruskiego*, które dawniej było częścią Korony Królestwa Polskiego (prowincja małopolska). Terytorialnie województwu ruskiemu bliżej byłoby obecnie do Ukrainy niż Rosji. Ale po co starać się cokolwiek wiedzieć lub rozumieć, kiedy można radośnie tworzyć mity i posługiwać się cudacznymi przekonaniami?

Czym alkoholicy różnią się od innych ludzi? Alkoholicy są tacy sami, jak ludzie, tylko bardziej.

Dawno, dawno temu zaprosili mnie z kolegą na eksperymentalną, podwójną spikerkę o mitach w polskiej wersji AA. Zapewne część z nich przeszła już do historii, stała się tematem żartobliwych anegdot, ale… na ich miejsce powstają nowe. To że ludzie nietrzeźwi potrzebują jakichś dziwacznych przekonań, można oczywiście zrozumieć. Natomiast faktu rodzenia się nowych mitów wśród alkoholików trzeźwych (podobno), nie jest do pojęcia.

Trzeźwość oznacza powrót do zdroworozsądkowego myślenia, a nie wyłączenie myślenia.

Obserwuję obecnie jak w AA w Polsce próbuje się wciskać alkoholikom bzdurne przekonanie, że tylko praca ze sponsorem na Krokach, Tradycjach i Koncepcjach gwarantuje trzeźwość, bo bez ich dogłębnej znajomości nie ma mowy o trzeźwości.

Innym nowym mitem jest hasełko członków jednego z niszowych nurtów w AA: Program Dwunastu Kroków nie jest do interpretowania. Zapytałem jednego z wyznawców tego nowego mitu, co on przez to rozumie, a przede wszystkim, czym jest ta szkodliwa rzekomo interpretacja. Odpowiedzieć nie umiał (mity nie wymagają zrozumienia, wystarczy, że się w nie wierzy i je powtarza), więc sprawdziłem sam. Okazało się, że interpretacja to wydobycie i wyjaśnienie sensu czegoś. Ups! Czyli nie trzeba, a nawet nie wolno, starać się zrozumieć sens kolejnych Kroków i przyjąć od sponsora wyjaśnienie, co i jak należy zrobić podczas ich realizacji? Mocne!

Mity i różne cudaczne przekonania najczęściej rodzą się z niewiedzy i strachu. Trzeźwi alkoholicy czują się bezpieczni, a jeśli czegoś nie wiedzą, co oczywiście jest bardzo częste, to starają się dowiedzieć, poznać, zrozumieć, doczytać. Pozostali, nawet niepijący od lat, mitologizują otaczający ich świat, tworzą jakiś własny, alternatywny obraz rzeczywistości.

Słuchałem niedawno spikerki weterana, który powiedział, że od lat pełni na swojej grupie służbę strażnika ognia. No, tak… A mnie się wydawało, że świeczki, to część nieaktualnej już mitologii, a grupy raczej wydają pieniądze na niesienie posłania niż na świece. I znowu nie miałem racji. Jednak ważniejsze jest inne pytanie: czy my naprawdę nie potrafimy funkcjonować bez takich lub innych urojeń i mitów?




---
* https://pl.wikipedia.org/wiki/Województwo_ruskie
https://pl.wikipedia.org/wiki/Pierogi_ruskie 

A specjalnie dla Marcelego Szpaka, po raz trzeci i ostatni: 
Tu jest informacja: (Facts and thoughts transcribed from a talk given by Wally P. on 11/23/96 in Mesa, Arizona. Wally is the author of the book "Back To Basics: The Alcoholics Anonymous Beginners' Meetings, 'Here are the steps we took...' in Four One-Hour Sessions".)
Nawet obrazki wstawię, a co mi tam... :-)

Oraz przełożone na język polski materiały Clarence'a S. Uczestniczyłem w tym kilkanaście lat temu.