niedziela, 22 marca 2015

Warsztaty sponsorów AA

21 marca 2015 odbyły się w Opolu Pierwsze Warsztaty Sponsorów zorganizowane przez grupę AA „Wsparcie” (i nie tylko) i w jej siedzibie. Z tymi warsztatami to w ogóle ciekawie wyszło… Pomysł rzuciła znajoma alkoholiczka z Warszawy, a że wydawał się on znakomity, to zwróciłem na niego uwagę służb grupy, z którą się utożsamiam. Kiedy już zapadła decyzja, że zorganizujemy warsztat sponsorów (pomysłodawczyni rzecz jasna też w nim uczestniczyła), zaanonsowałem pomysł, ideę przedsięwzięcia w intrenecie i… wtedy się zaczęło.

Natychmiast po opublikowaniu informacji o planowanym warsztacie sponsorów, rozlała się szeroko fala krytyki, werbalnych ataków, złośliwości, prowokacyjnych komentarzy, dziwacznych podejrzeń i oskarżeń. Przyznaję, że wtedy zaskoczyło mnie to zupełnie, nie rozumiałem początkowo, co tu się w ogóle dzieje, o co chodzi, w czym i jaki jest problem?
We Wspólnocie AA w Polsce odbyło się w ciągu ostatnich dziesięciu lat zapewne dużo więcej różnych warsztatów, niż w USA od czasu powstania Wspólnoty Anonimowych Alkoholików. Warsztatów Kroków, Tradycji, Koncepcji, sponsorowania, służb, kolporterów, rzeczników, łączników, skarbników… Wydawało się to takie proste: Jeśli mnie to interesuje, to jadę, jeśli nie, to nie. Jeżeli nie jestem zainteresowany, na przykład, warsztatami łączników internetowych, to się na nie nie wybieram, ale przecież nie odczuwam potrzeby walczenia z nimi i samym pomysłem, torpedowania ich i sabotowania.

Wydawało mi się, że warsztaty organizowane są, żebyśmy coś lepiej zrozumieli (Kroki, Tradycje itp.) albo lepiej, skuteczniej efektywniej – w imię wspólnego dobra – służyli (łącznicy, rzecznicy, kolporterzy itp.). Popierałem pomysł warsztatu sponsorów, bo nie jestem aż tak zarozumiały, ani tak głupi, żeby nie mieć świadomości, że zawsze jeszcze mogę się w tym temacie czegoś nauczyć, dowiedzieć, poznać, zrozumieć, powiększyć pakiet doświadczeń – dla dobra moich podopiecznych, obecnych i przyszłych. Skąd więc ta złość, wściekłe sprzeciwy i napaści?

Przypomniałem sobie, że przed wytrzeźwieniem nijak nie potrafiłem poradzić sobie ze strachem (lękiem, obawą), nie umiałem jakoś niedestrukcyjnie go odreagować. Robiłem wtedy jedyną rzecz, którą potrafiłem bardzo dobrze – zamieniałem strach na złość. Złość natomiast wywalić z siebie przecież umiałem – werbalną agresją, złośliwością, przytykami, aluzjami, wreszcie wyzwiskami albo krzykiem. W tym momencie pytanie: dlaczego są tak agresywnie nastawieni? zamieniło się w: czego tak bardzo się boją? Czego niektórzy alkoholicy boją się w związku z ewentualnymi warsztatami sponsorów? Warsztatami, które – z założenia – mogłyby im pomóc być lepszymi sponsorami?
Na to pytanie odpowiedź była już prosta – boją się, że podczas takich warsztatów ich podopieczni dowiedzą się, że TO można robić zupełnie inaczej, odkryją samowolę i sobiepaństwo, zdemaskują rządzę władzy, nieudolność i półśrodki.

Od zawsze staram się pomagać podopiecznym, ucząc ich na moich własnych błędach, a więc jeśli wyda się, że nie jestem człowiekiem idealnym, to nic mi się nie stanie, bo przecież wiedzą to już od dawana. Ale jeśli ktoś zbudował sobie ze sponsorowania i swojej roli sponsora pomnik, może całkiem realnie obawiać się jego obalenia, odbrązowienia.
Zaślepionym przerażeniem i złością przypominałem, że warsztaty AA – jakiekolwiek warsztaty, Tradycji, służb, Kroków, czegokolwiek – nie są sprawdzianem, który trzeba zaliczyć, egzaminem, który trzeba zdać, nie służą ocenianiu i weryfikacji alkoholików, są szansą, nadzieją i okazją, a nie zagrożeniem. Przykre było tylko to, że tak wielu alkoholikom strach nie pozwalał tego zrozumieć.

Tak więc Warsztat Sponsorów się odbył; trwał pięć godzin. Jego mottem był cytat z „Jak to widzi Bill”: Nasze główne zadanie wobec nowicjusza polega na umiejętnym zapoznaniu go z Programem. Zadaniem warsztatu było porozumienie oraz wymiana praktycznych doświadczeń sponsorujących alkoholików, których jedynym celem jest dobro drugiego człowieka (podopiecznego). Omawianych zagadnień było wiele, oto kilka podstawowych tematów:

Na jakim etapie pracy na programie zacząłem sponsorować i w którym momencie sugeruję podopiecznym podjęcie tej służby? Jak długo pracowałem ze sponsorem na Programie, ile czasu na to daję podopiecznym? Z iloma podopiecznymi pracuję jednocześnie? Kiedy, jak, dlaczego kończyła się nasza współpraca? Czego mogę wymagać od podopiecznego? Czego nie powinienem mu sugerować? Jakich granic nie powinienem przekraczać? Do czego, jako sponsor, jestem zobowiązany? Czego podopieczny może ode mnie wymagać (dyspozycyjność sponsora i jej ograniczenia, czas poświęcany podopiecznemu, uczestnictwo w tych samych mityngach itp.)? Specyficzne problemy w sponsorowaniu alkoholików uzależnionych krzyżowo, przyjmujących leki zmieniające świadomość, będących w trakcie terapii odwykowej lub innej. Sponsorowanie alkoholików płci odmiennej – reguła czy wyjątek? Sponsorowanie po zrealizowaniu podstawowej pracy w zakresie Dwunastu Kroków, sponsorowanie dotyczące Tradycji,  Koncepcji, określonych służb.  Zakres odpowiedzialności sponsora po zakończeniu pracy z podopiecznym na Programie Dwunastu Kroków – co obejmuje, kiedy się kończy? I wreszcie techniki, sposoby i metody realizacji Programu w zakresie konkretnych Kroków (z oficjalnego programu warsztatów).

W warsztacie wzięło udział 25-26 osób z różnych stron kraju. Okazało się, że dokładnie tyle miejsc było przy stołach; gdyby zjawiło się kilkanaście osób więcej – organizatorzy mieliby poważny problem. Dobrym pomysłem okazało się zaopatrzenie każdego z uczestników w pełny program warsztatów. Po odmówieniu „Modlitwy o pogodę ducha” warsztat się rozpoczął.

Nie wiedziałem, czego się spodziewać; odrobinę obawiałem się wojen na argumenty, przekonywania i udawadniania, że nasza metoda jest najlepsza, a wasza całkiem do niczego itp. Nic takiego nie miało miejsca, choć uczestnicy prezentowali bardzo różne, a nawet zupełnie odmienne doświadczenia i przekonania. Trochę sam kpiłem później z własnych obaw, bo przecież w warsztacie udział brali głównie sponsorzy, alkoholicy trzeźwi z założenia, duchowo przebudzeni, czemu więc mieliby robić jakieś draki?

Jak wspomniałem, relacje były różne, ale kilka elementów wydawało się podobnych:

- liczba podopiecznych – od jednego do pięciu na raz, ale nawet sponsorzy, którzy mieli doświadczenia w pracy z pięcioma podopiecznymi, stwierdzali zgodnie, że to było za dużo, że nigdy więcej; zbyt wielu podopiecznych oznacza automatycznie spadek jakości tej pracy, a także słuszne skargi podopiecznych: mój sponsor nie ma dla mnie czasu, sponsor ze mną nie rozmawia.

- czas pracy z podopiecznym na Programie Dwunastu Kroków – zwykle kilka-kilkanaście miesięcy, choć oczywiście tempo pracy dostosowane być musi do realnych możliwości podopiecznego. Pomysły typu jeden rok – jeden Krok, to już prehistoria.

- sponsorowanie różnopłciowe – zdecydowanie wyjątek, nie reguła.

- sponsorowanie przez Skype – choć w przedmowie do czwartego wydania Big Book napisano, że praca modem to modem jest równie dobra jak face to face, uczestniczący w warsztacie sponsorzy z realnym doświadczeniem w tego typu działaniach stwierdzali jednak, że jakość kontaktów i pracy z podopiecznym przez internet, pozostawia wiele do życzenia.

Ostatecznie z uczestnictwa w warsztatach sponsorów zadowolony jestem bardzo. Kilku nowości się dowiedziałem, parę rozwiązań dzięki warsztatowej wymianie doświadczeń planuję przemyśleć, a w pozostałych przypadkach...


Ostatecznie z uczestnictwa w warsztatach sponsorów zadowolony jestem bardzo. Kilku nowości się dowiedziałem, parę rozwiązań dzięki warsztatowej wymianie doświadczeń planuję przemyśleć, a w pozostałych przypadkach istotną wartość miało potwierdzenie, że inni robię to podobnie, a ewentualne różnice są… kosmetyczne. 
Pod koniec warsztatów (którym przyświecało stwierdzenie z Wielkiej Księgi: Zdajemy sobie sprawę, że wiemy niewiele. Bóg będzie coraz pełniej wyjawiał Swoją wolę - tobie i nam) uczestnicy zgodnie stwierdzali, że techniki, sposoby i metody zdecydowanie mniej są ważne, niż osiągany dzięki nim efekt, a ten w zasadzie jest przecież tylko jeden: przebudzenie duchowe alkoholika.

czwartek, 19 marca 2015

Notatki sponsora (odc. 054)

Niedawno rozmawiałem z podopiecznym, który ostatnich kilkunastu miesiącach zmienił życie swoje i swojej rodziny w zakresie totalnym. Wydawało się, że tak wielkie zmiany, w tak krótkim czasie, urodzić powinny całe mnóstwo rozmaitych problemów, jednak okazało się, że jest inaczej. 

W istocie to my sami stworzyliśmy nasze problemy. Flaszka była i jest tylko ich symbolem. Poza tym przestaliśmy wreszcie zwalczać kogokolwiek i cokolwiek.  

Stwierdzenia powyższe (WK, wyd. II, s. 90) okazały się prawdziwe także i w tych warunkach. Alkoholicy trzeźwi, rozsądni, dorośli, nie generują już lawinowo problemów w swoim życiu i mój podopieczny nie ma właściwie problemów – ma tylko sprawy do załatwienia. 

Bardzo jestem wdzięczny za możliwość obserwowania takiej przemiany. Wygląda na to, że mój przyjaciel, w punktach zwrotnych życia, dokonywał właściwych wyborów…

piątek, 6 marca 2015

Notatki sponsora (odc. 053)


Marzec… Krok Trzeci… Powierzenie życia i powierzenie woli. Pierwsze to głupstwo, drobiazg, jednorazowy akt. Drugie – potężne wyzwanie. W Kroku tym postanawiam zrezygnować z samowoli albo raczej rezygnować z niej każdego dnia oraz podejmuję decyzję o podporządkowaniu. Tylko… czy jestem do tego zdolny? Czy jestem zdolny poddać się kierowaniu, poddać procesowi synchronizacji własnej woli z wolą Boga?

W Kroku Trzecim postanawiam, że przyjmę i poddam się Prawu Moralnemu (jakkolwiek je rozumiemy; często jest to Dekalog, Program AA, spójny system wartości rozpoznany i przyjęty w Kroku Czwartym, siedem grzechów głównych itd.), którego źródło jest poza mną. Na razie tylko postanawiam… Czy zrealizuję postanowienie?

To sprawy tak trudne, że najczęściej w sposób oględny, powoli, nie wprost i nie od razu informuję podopiecznych, że to nie wszystko, że nie wystarczy. Tak… moim zdaniem nie wystarczy żyć zgodnie z Dekalogiem, choć samo to wydaje się pracą nad siły. To nie jest wszystko.

To, ogólnie rozumiane, Prawo Moralne jest pierwszym, podstawowym etapem rozwoju. Oczywiście koniecznym, niezbędnym, ale czy powinienem na nim poprzestać? Jeżeli na przestrzeganiu Prawa Moralnego skupię się i skoncentruję, uczynię celem mojego życia, celem samym w sobie, to z wolna tracić będę kontakt z rzeczywistością, jeśli w ogóle go miałem, a proces mojego duchowego rozwoju ulegnie wkrótce spowolnieniu, może zupełnie ustanie.